O żywotnej potrzebie wolności słowa – prof. Jordan Peterson

 

O żywotnej potrzebie wolności słowa - prof. Jordan Peterson

Bardzo wszystkim dziękuję. Dziękuję Barbaro. Dziękuję wszystkim po pierwsze za zaproszenie, a po drugie za udział w tym spotkaniu. Zatem tego wieczoru spróbuję zrobić coś bardzo trudnego. Spróbuję ująć koncepcję prawa do wolności słowa w jak najszerszym kontekście historycznym. Chcę jednak zacząć od pewnej uwagi. W naszym prawodawstwie dotyczącym praw człowieka mamy wbudowaną ideę, że wszystkie prawa są w pewnym sensie równe. A to nie może być prawdą, ponieważ prawa kolidują ze sobą. Kiedy rzeczy kolidują ze sobą muszą być zorganizowane hierarchicznie.

A to oznacza, że występuje implikacja, iż istnieje hierarchia praw, jak również hierarchia obowiązków. To również na nas spoczywa obowiązek określenia natury tej hierarchii i ustalenia co stanowi suwerenne, powiedzmy suwerenne prawo. Powiedziałbym, że możecie o tym myśleć jako o współczesnym problemie, który może być interesujący tylko dla krajów, które na przykład posiadają ujęte w formę prawną karty praw.

To nie jest nowy problem. To niezwykle stary problem, ponieważ nie ma różnicy między określeniem hierarchii praw a określeniem tego jak z powodzeniem żyć razem. Jest to dokładnie ten sam problem, tylko wyrażony w formie prawnej. A problem polega na tym jak powinniśmy żyć razem w najbardziej produktywny możliwy sposób. Biorąc wszystko pod uwagę ten problem jest tak stary jak sama ludzkość. Powiedziałbym, że w rzeczywistości jest o wiele starszy, ponieważ ten sam problem dręczył zwierzęta społeczne z łańcucha filogenetycznego. A więc jest to niewiarygodnie stary problem.

Lata temu, kiedy zacząłem o tym myśleć – przypuszczam, że na poważnie – próbowałem zająć się tym, co później uznałem za problem postmodernistyczny. A problem ten polegał na tym, że – było to w późnych latach 70. i wczesnych 80., kiedy zimna wojna na dobre się rozszalała, osiągnęła swój szczyt w 1962 roku, a następnie w 1984 roku – oczywiście w tamtym czasie ludzie byli przerażeni potencjalnymi skutkami zimnej wojny z bardzo dobrego powodu. A ja byłem ciekawy, bardzo ciekawy, szalenie ciekawy pewnej kwestii. Prześladowało mnie to. Nie mogłem zrozumieć dwóch rzeczy. Nie mogłem zrozumieć dlaczego świat podzielił się na dwie przeciwstawne narracje, dlaczego w ogóle do tego doszło, a także dlaczego te narracje były tak ważne dla ludzi, że byliśmy gotowi uzbroić się po zęby i zaryzykować wzajemne unicestwienie, by zmierzyć się w konflikcie między tymi dwoma sposobami patrzenia na świat. Byłem tego ciekawy.

Pierwsze pytanie brzmiało: czy są to tylko dwa sposoby patrzenia na świat? Bo można by pomyśleć, że przecież nie brakuje sposobów na życie w świecie. To moralnie relatywistyczne stanowisko. I oczywiście coś w tym jest, ponieważ ludzie mają różne zawody i mają różne poglądy i tak dalej. Różne przekonania polityczne. Jest więc oczywiście wiele sposobów na jakie możemy prosperować w świecie. A zatem najwyraźniej jest konieczny pewien stopień elastyczności w odniesieniu do tego, co stanowi wasze podstawowe aksjomaty. Jednak istnieje jeszcze pewne poważniejsze pytanie, i to bardzo poważne pytanie.

Myślę, że jest to pytanie leżące u podstaw postmodernistycznej zagadki, a mianowicie, czy istnieją jakieś wiarygodne meta narracje, powiedzmy nadrzędne narracje, które mogą zjednoczyć ludzi w jakiś fundamentalny sposób. Ciekawiło mnie czy są to tylko dwa arbitralne sposoby patrzenia na świat, oba potencjalnie równie ważne, i czy walczymy o to, bo nie wiedzieliśmy i nie było innego sposobu, by to rozstrzygnąć, czy też chodzi o coś poważniejszego?

Czy było możliwe, że jeden lub drugi system był właściwy w jakimś niezgłębionym sensie? I naprawdę wierzę, że wszedłem w, powiedzmy, ten wszechświat pytań z tak otwartym umysłem jak to tylko możliwe, ponieważ naprawdę chciałem poznać odpowiedź. Bo wydawało mi się, że zasadnicze pytanie, o które oczywiście toczyliśmy całą zimną wojnę, było zasadniczym pytaniem. To było pytanie, na którym wszyscy powinni byli się skupić. I tak zacząłem dogłębnie studiować to konkretne pytanie.

Pierwsze pytanie brzmiało: z czego powstały przekonania, co to właściwie jest? O czym mówimy, kiedy mówimy o przekonaniu? Co to znaczy, że macie przekonania? W jaki sposób są skonstruowane nasze przekonania? Było to również pytanie raczej natury psychologicznej niż politycznej czy ekonomicznej. Zrozumienie tego zajęło mi dużo czasu, ponieważ nie wiedziałem czy podstawowe pytanie będzie natury socjologicznej, politycznej, ekonomicznej, czy też psychologicznej. I okazało się, że jest to pytanie natury psychologicznej, a może duchowej. To inny sposób myślenia o tej kwestii.

Jeśli moglibyście uchwycić przekonanie, to co stanowiłoby wiarygodne przekonanie i co to znaczy, że przekonanie jest wiarygodne? Mogę dać wam małą wskazówkę na ten temat. Nauczyłem się tego od Jeana Piageta, genialnego psychologa rozwojowego, genialnego teoretyka. Prawdziwego geniusza. Interesował się tym w jaki sposób dzieci organizują zabawy. Uważał, że organizacja zabaw przez dzieci jest prekursorem interakcji z dorosłymi. I poczynił kilka bardzo interesujących obserwacji na temat zabaw, zwłaszcza zabaw polegających na udawaniu, które są dość zaawansowane, ponieważ dzieci będą się spotykać i bawić się w zabawy w udawanie, a to, co faktycznie zrobią polega na odgrywaniu symulacji świata. Być może bawią się w dom. Zbierają się razem i obsadzają siebie nawzajem w różnych rolach.

Następnie każde z nich odgrywa te role i robi to, aby symulować coś ważnego, do czego będzie musiało się dostosować. Jednak Piaget zauważył kilka rzeczy.

Pierwszą z nich było to, że dzieci bawiące się w te zabawy mogą się w nie bawić w grupie, ale jeśli zabierzecie je z tej grupy i zapytacie jakie są zasady tej zabawy, nie wiedzą tego. Nie potrafią wyrazić słownie zasad zabawy. Jednak, gdy połączycie je w grupę, potrafią bawić się w tę zabawę. Pomyślałem sobie, że to tak jak w przypadku dorosłych, bo inaczej nie potrzebowalibyśmy psychologii, czyż nie? Bo wszyscy bylibyśmy już dla siebie czytelni.

Oznacza to, że kiedy zbieramy się wszyscy razem i bawimy się w zabawę, jak na przykład ta, w którą bawimy się w tej sali, wszyscy możemy się w nią bawić, kiedy jesteśmy razem, ale gdyby wyprowadzili nas na zewnątrz i zapytali jakie są jej zasady, nie bylibyśmy w stanie ich wypowiedzieć. I wtedy pomyślałem, że to oznacza, że te zasady ewoluowały w prawdziwym sensie, tak jak ewoluowały w konkurencji behawioralnej.

Później pomyślałem, że jest to bardzo podobne do tego, co dzieje się u zwierząt. Jeśli spojrzycie na to jak zorganizowane jest stado szympansów lub wataha wilków to okazuje się, że każde zwierzę społeczne w tej kwestii, schodząc na sam dół łańcucha filogenetycznego, zwierzęta te muszą oddziaływać ze sobą w sposób, który podtrzymuje grupę, bo w przeciwnym razie oczywiście wszystkie giną.

A to podtrzymuje jednostki w grupie i oferuje im pewien zakres działania. Istnieje więc zestaw ukrytych ograniczeń dotyczących sposobu w jaki istoty wchodzą w interakcje. Jeśli się do nich nie stosują giną. Piaget doszedł do tego samego wniosku w odniesieniu do zabaw dziecięcych. I tu właśnie dokonał rozróżnienia, które jest niezwykle istotne, ponieważ Piaget był w istocie zainteresowany wypełnieniem luki między nauką a religią.

Jak nauka osadzona jest w religii – Jonathan Pageau
O tworzeniu pojęć klasowych oraz teoriach adekwatnych, kulawych i skaczących – Leon Petrażycki

To była jego podstawowa motywacja, choć bardzo niewiele osób o tym wie. Interesowało go również wypełnienie luki między nauką a etyką. Interesowało go to, w jaki sposób etyka ewoluowała jako koncepcja, a następnie jako coś, co można zastosować w praktyce. I poczynił kilka bardzo interesujących uwag na temat zabaw.

Zapytał: „Co składa się na dobrą zabawę?”. Cóż, jedną z zasad jest to, że wszyscy bawią się w nią dobrowolnie. To jest naprawdę dobra zabawa. A potem wysunął inne twierdzenie, które było całkiem fajne. Mianowicie wyobraźcie sobie, że macie zabawę A i B, które konkurują ze sobą względem celu. W przypadku zabawy B ludzie byli do niej zmuszani, a w przypadku zabawy A ludzie bawili się w nią dobrowolnie.

Następnie prześledziliście ich osiągnięcia w zakresie przewagi konkurencyjnej na przestrzeni czasu. Zabawa, w którą ludzie bawili się dobrowolnie wygrałaby, ponieważ ludzie, którzy się w nią bawili nie musieliby marnować wysiłku i kosztów egzekwowania. O Boże, to takie sprytne. To naprawdę sprytne, bo możecie dostrzec tam ideę wyłaniania się etyki. I nie jest to etyka, która jest skonstruowana racjonalnie. To etyka, która tak naprawdę wyłania się oddolnie.

Filozof Friedrich Nietzsche również zwrócił uwagę na to, że nasza etyka wyłoniła się oddolnie.

Nie była racjonalna, nie była odgórna, nie była oświeceniowa, nawet jeśli Oświecenie mogło ją skodyfikować jako część procesu kodyfikacji, który miał miejsce w bardzo długim okresie czasu. A potem czytałem inne rzeczy. Niektóre mówią o sposobie, w jaki zwierzęta organizują gromady. To było później, ale jest to istotne dla naszej dzisiejszej rozmowy.

Na przykład prymatolog, Frans de Waal, próbował dowiedzieć się co sprawia, że stada szympansów są stabilne na przestrzeni czasu. Wiecie, macie takie wyobrażenie, że stado szympansów jest kierowane powiedzmy przez najbardziej dominującego, silnego samca, najbardziej agresywnego, okrutnego, despotycznego szympansa. I to nie jest to, co odkrył Frans de Waal.

Odkrył, że stada szympansów mają przywódców, których spotyka bardzo brutalny koniec, ponieważ bez względu na to, jak despotyczny jesteś jako dominujący szympans, dwa szympansy, o 3/4 twoich gabarytów, mogą cię załatwić i to zrobią. A szympansy są niewiarygodnie brutalne i bardzo silne. Zatem despotyczne stada szympansów są niestabilne.

To jak odkrycie z najwyższej półki, bo otwiera możliwość, że etyka, na której opierają się funkcjonalne stany, jest o wiele głębsza niż jakakolwiek czcza historia czy zwyczajna racjonalność. To naprawdę ekscytująca możliwość, ponieważ oznacza to, że na dnie naszej etyki może znajdować się coś, co naprawdę tam jest. Nie jest to tylko jakaś arbitralnie skonstruowana narracja, nie jest to tylko jeden z wielu sposobów na życie w świecie.

Fakt, że dowody na to już istnieją starałem się częściowo nakreślić w „12 życiowych zasad Antidotum na chaos “, a bardziej szczegółowo w „Maps of Meaning”. Istnieje jednoraka etyka, która wyłania się oddolnie na przestrzeni ewolucyjnych przedziałów czasowych, milionów lat, setek tysięcy lat, dziesiątek tysięcy lat, kiedy ludzie uczą się jak postępować w sposób, który utrzymuje ich jako jednostki teraz i za tydzień, za miesiąc i za rok, więc musi być powtarzana. Etyka, która utrzymuje jednocześnie ich i ich rodziny, która utrzymuje ich i ich rodziny oraz ich społeczności we wszystkich tych przedziałach czasowych jednocześnie. A to jest bardzo wąski zestaw ograniczeń.

I tak, może istnieć bardzo duża liczba sposobów interpretowania świata – dokładnie tak jest w przypadku postmodernistów – ale nie istnieje bardzo duża liczba sposobów na udane istnienie w świecie. W rzeczywistości jest ona wyjątkowo ograniczona. Jest ograniczona przez konieczność zabawy w powtarzalną, dobrowolną zabawę.

A to jest ścisłe ograniczenie, jak każdy z was, kto jest po ślubie, doskonale wie, prawda? Cóż, mam na myśli, że jest to całkowicie niezaprzeczalne, ponieważ, widzicie, małżeństwo jest bardzo interesującym aktem równowagi. Jest tak dlatego, że musi być dobre dla ciebie i musi być dobre, powiedzmy, dla twojej żony, ale musi być również dobre dla was dwojga. A może jest to nadrzędne dla każdego z was jako jednostki. I musi to być dobre dla was w taki sposób, aby było dobre dla waszych dzieci. Musi to funkcjonować w społeczeństwie, i musi to być coś, co możecie rozgrywać chwila po chwili, godzina po godzinie, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, tydzień po tygodniu. I wiecie doskonale, że nie ma zbyt wielu odchyleń od prostej i wąskiej ścieżki jeśli zamierzacie bawić się w tę zabawę, ponieważ jest zbyt wiele sposobów, aby wpaść w kłopoty. A jest o wiele więcej sposobów na wpadnięcie w kłopoty niż na nie wpadnięcie w nie.

Ok, więc to jest pierwsza rzecz. Więc wyobraźcie to sobie. To koncepcja.

Etyka wyłania się oddolnie w miarę jak uczymy się jak organizować się w coraz bardziej złożone społeczeństwa, zrównoważone społeczeństwa. I nie wiemy co robimy.

Jednak później, ponieważ jesteśmy szalenie ciekawi i zdolni do samopoznania, zaczynamy opowiadać historie o tym, jak to jest, że działamy. A te historie mają dwie formy. Jedna historia dotyczy struktur, w których istniejemy.

I to są historie o innych ludziach. Każda historia jest o innych ludziach, prawda? Dlatego że żyjemy w świecie społecznym nigdy nie zobaczycie historii, nigdy nie pójdziecie na film, nigdy nie przeczytacie powieści, która nie dotyczy społeczeństwa. I nic dziwnego, bo to jest właśnie nasze środowisko – społeczeństwo.

Zatem historie są o społeczeństwie, o tym jak społeczeństwa odnoszą sukcesy i porażki, i o tym jak jednostki w tym społeczeństwie odnoszą sukcesy i porażki. Ponieważ próbujemy jedynie obserwować samych siebie. Powtórzę się, mam tu na myśli całą masę historycznych ram czasowych. Próbujemy obserwować jak to jest, że działamy, kiedy działamy właściwie i dowiedzieć się jak to robić jako jednostki. A pierwszym sposobem, w jaki to robimy, jest zakodowanie tego w opowieściach. Do tego właśnie służą opowieści. Po to jest wielka literatura.

Dlatego istnieją wielcy złoczyńcy, wspaniali bohaterowie oraz wielka literatura. Bo chcecie wiedzieć jak być wspaniałym bohaterem. No chyba że chcecie być wielkim złoczyńcą. A jeśli chcecie być wspaniałym bohaterem możecie nauczyć się od wielkich złoczyńców jak postępować w odwrotny sposób do tego w jaki postępują oni. I tak z tego procesu wyłaniają się niezwykle wyrafinowane reprezentacje, które przybierają archetypową formę.

Tak więc, na przykład, motyw wrogich sobie braci, który rozwinął się w chrześcijaństwie, pomiędzy przeciwnikami Chrystusa i Szatana, lub Kaina i Abla, to idea bohatera, który prosperuje w świecie społecznym i przynosi odnowę kosmosu, że tak powiem, przeciwko śmiertelnemu przeciwnikowi. I to jest dokładnie to, co musicie wiedzieć. Powtórzę się, nie jest to przypadkowy zestaw twierdzeń. Jest on oparty na obserwacji udanych i nieudanych wzorców zachowań na przestrzeni bardzo, bardzo, bardzo, bardzo długich odcinków czasu. Tak więc istnieje platforma behawioralna, a następnie narracyjna reprezentacja tej platformy. Wtedy te dwie rzeczy zaczynają na siebie oddziaływać.

Bo kiedy macie już dramat i literaturę, możecie uczyć się z dramatu i literatury i zmieniać swoje zachowanie, a wtedy wasza etyka staje się przenośna. Następnie myśliciele, którzy mają teraz przed sobą zarówno warstwę behawioralną, jak i reprezentacyjną, etykę proceduralną, etykę behawioralną oraz reprezentację opowieści, cofają się o krok, zwłaszcza po jej spisaniu.

Dlatego właśnie dzieła takie jak Biblia mają tak kluczowe znaczenie, ponieważ wzorce dramatyczne są wtedy spisane i można się od nich cofnąć za pomocą świadomości i zacząć je analizować pod kątem ich treści opartych na regułach. Widzicie, to pojawia się do pewnego stopnia w historii Mojżesza. Właściwie jest to coś, co jest częściowo przedstawione w historii Mojżesza, bo Mojżesz prowadzi swój lud przez pustynię i obserwuje jak ludzie walczą i jak się zachowują.

To wszystko jest bardzo dramatyczne. Potem doznaje ogromnego objawienia, że tak właśnie działamy, prawda? I tak oto zasady zostają skodyfikowane na podstawie obserwacji wzorców, które są już rozległe, które są funkcjonalne. To jest transformacja świadomości. W tym momencie wasza etyka, która jest o wiele głębsza niż cokolwiek, co możecie sobie wyobrazić, zaczyna być wyrażana w prawodawstwie. I to jest punkt, w którym macie, powiedzmy, prawdziwą filozofię na początku prawodawstwa.

Nie bez powodu nazywa się to prawodawstwem [body of law]. Pomyślałem, że to wszystko jest po prostu niesamowite, że to zaobserwowałem, że pomyślałem o tym oddolnym procesie. Potem zacząłem czytać dużo mitologii religijnej. I natknąłem się na ten motyw, który został rozwinięty bardzo szczegółowo przez Rumuna, Mircea Eliade, wielkiego badacza religii, w niezwykłych książkach, w tym w „Historii wierzeń i idei religijnych”, która jest bardzo polecaną książką.

Mówił on o tym interesującym motywie, na który natknąłem się w innych pismach na temat mitologii i opowieści religijnych, a mianowicie o walce bogów w niebie na przestrzeni czasu.

Jedną z rzeczy, na którą zwrócił uwagę Eliade, było to, że jeśli spojrzycie na rozwój systemu religijnego, powiedzmy rozwój systemu religijnego, który zdominował Mezopotamię, to okazuje się, że kiedy plemiona mezopotamskie zebrały się razem każde z tych plemion miało swojego własnego boga.

Potem, gdy zgromadziły się razem, sytuacja była strasznie konfliktogenna. Wiecie co się dzieje kiedy różni ludzie z różnymi bogami spotykają się razem. Atmosfera jest okropna. I nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ wszyscy oni mają swoją etykę i żyją w jej ramach, i używają jej do kształtowania swoich światów. Jednak te etyki najwyraźniej się zderzają. A więc to, co dzieje się na poziomie cywilizacyjnym, to ciągłe negocjacje i transformacja poznawcza w obrębie poszczególnych populacji.

Ale jest to reprezentowane przez dłuższy okres czasu jako bitwa pomiędzy bogami, którzy reprezentują różne plemiona w niebie. Następnie na przestrzeni czasu wszyscy ci bogowie organizują się w hierarchię i jeden bóg staje na jej szczycie. I właśnie ten bóg jest najwyższym bogiem. Dotyczy to społeczeństw takich jak społeczeństwo Mezopotamii. To wydarzyło się w Mezopotamii, to samo stało się w starożytnej Grecji. Zakładały one, że ich suwerenem jest osoba, która działa jako suwerenny Bóg.

Możecie zapytać skąd się wzięło pojęcie suwerenności. Jeśli nie jest to tylko brutalna siła, a nie jest, ponieważ brutalna siła nie działa, to musi mieć jakąś inną podstawę. Jaka jest podstawa suwerenności? Na czym opiera się zwierzchnictwo? Nie władza, zwierzchnictwo, kompetencje. Zwierzchnictwo, tak? Jak to się rozgrywa? Rozgrywa się to poprzez walkę pomiędzy etykami, systemami etycznymi, które są reprezentowane w języku religijnym przez ogromne epoki czasu.

I wtedy, powiedzmy, społeczeństwa bogów organizują się w hierarchię i mają Boga na jej szczycie. Właściwie to jest to wyłożone na przykład w Enuma elisz [Enūma Eliš], która jest najstarszą historią stworzenia jaką posiadamy i z której wywodzi się ten sam, jak byśmy powiedzieli, kulturowy substrat, jakim są, na przykład, historie z Księgi Rodzaju, chociaż reprezentuje ona pewien wariant.

Mezopotamczycy kazali wszystkim swoim bogom zebrać się razem, ponieważ groziło im nieznane. To właśnie dzieje się w mezopotamskim micie stworzenia. Nieznane daje początek bogom. Stają się oni bardzo niesforni i rywalizują ze sobą. A potem nieznane postanawia ich zniszczyć, tak jak Bóg zniszczył ludzi Noego w potopie. To ta sama podstawowa koncepcja. Jest w tym jakaś idea.

Idea ta polega na tym, że wyłaniamy się z nieznanego i zawsze jesteśmy przez nie zagrożeni, nie tylko jako jednostki, ale jako grupa. A to oznacza, że musimy dowiedzieć się co powinno nas prowadzić, abyśmy mogli nieustannie stawiać czoła nieznanemu i zwyciężać. I tak, w Mezopotamii, bogowie zbierają się razem i w zasadzie wybierają nowego Boga. Jest on nowym rodzajem Boga. Tak przy okazji, to ma na imię Marduk. Ma oczy dookoła głowy. I dlatego zwraca uwagę. To nie to samo co myślenie. To inna rzecz. Uwaga.

To jest ta sama rzecz, którą Egipcjanie przedstawiali i czcili za pomocą oka Horusa. Pogląd, że to, co powinieneś zrobić, jeśli chcesz przetrwać na tym świecie, jeśli chcesz grać w dobrowolną grę, w której każdy może uczestniczyć, to lepiej żeby twoje cholerne oczy były otwarte, ponieważ to one cię uratują. To jest uważność.

Inną rzeczą, którą robił Marduk, było wypowiadanie magicznych słów. Kiedy mówił pojawiało się nocne niebo, pojawiało się dzienne niebo. Mezopotamczycy w swojej wielkiej religijnej opowieści doszli do wniosku, że podstawowym suwerennym Bogiem jest ten, kto zwraca uwagę [obserwuje] i mówi prawdę. I to jest coś. To jest coś. To nie jest coś, za co można karać ludzi. To jest najgłębsza idea ludzkości. Jest ona szczegółowo rozwinięta w Księdze Rodzaju, w Starym Testamencie.

Jest to fundamentalna idea Księgi Rodzaju – Bóg używa „logos”, słowa Bożego, aby zrzucić potencjał, z którym wszyscy się mierzymy. To jest to, z czym się mierzymy – potencjał. Wiecie to. Wiecie to. Przyszłość jest nieuporządkowana. Macie w sobie potencjał, który może temu sprostać i jest to potencjał, który charakteryzuje przyszłość.

Spotykacie się z nim z otwartymi oczami i z prawdomównością. I to właśnie dzieje się w Księdze Rodzaju, ponieważ Bóg używa „logos”, czyli mowy prawdy, aby przekształcić prekosmogoniczny potencjał w porządek nadający się do zamieszkania. A potem mówi, że to jest dobre. I jest w tym pewna wskazówka, bo zastanawiacie się nad tym czy porządek nadający się do zamieszkania jest dobry, bo życie jest bardzo trudne.

Prawdziwe pytanie brzmi: czy porządek, w którym zamieszkujemy jest dobry. I hipoteza w Starym Testamencie jest taka, że jeżeli mowa prawdy [zgodna z prawdą obiektywną] daje początek porządkowi, to ten porządek będzie dobry. I to jest naprawdę coś, co trzeba pojąć. Jest to podstawowe założenie teologiczne mówiące, że sposób, w jaki wybierzesz potencjał, na którym opiera się kosmos i przekształcasz go w porządek, który pozwala wszystkim prosperować, polega na użyciu mowy zgodna z prawdą. Czy nie byłoby to coś, gdyby tak właśnie było?

Rzecz w tym, że tak właśnie jest. Wiecie o tym. Wiecie o tym, ponieważ nie podziwiacie siebie, jeśli jesteś kłamliwi. Podziwiacie siebie, kiedy macie te rzadkie chwile w swoim życiu, kiedy możecie rzeczywiście wstać i powiedzieć to, co jest prawdą, bez względu na koszty. I jeśli ten szacunek do innych ludzi, jeśli traktujecie ich tak, jakby byli miejscem boskiej mowy, która przekształca potencjał w nadający się do zamieszkania porządek, to wtedy was lubią. Może nawet was kochają i dogadują się z wami, a wy możecie z nimi pracować, możecie z nimi współpracować i możecie z nimi konkurować.

Tak więc to nie jest tylko podstawowy aksjomat regulujący wasze relacje z samymi sobą, ale jest to podstawowy aksjomat regulujący wasze interakcje z innymi ludźmi. A jeśli nie dacie im tego poszanowania, które jest założeniem ich naturalnego prawa – bo pogląd, że posiadacie naturalne prawo sprowadza się do tego, że posiadacie jakąś wewnętrzną wartość – jeśli nie traktujecie ludzi tak, jakby mieli tę wewnętrzną wartość, nie są z was zadowoleni, nawet jeśli nie wiedzą dlaczego. Bo każdy chce być traktowany tak, jakby miał wolną wolę, jakby miał potencjał, jakby był zdolny do dokonywania moralnych wyborów i uważa, że powinien być nagradzany, gdy robi rzeczy dobrze, i być może karany, gdy robi rzeczy źle.

Wszyscy tego chcą i wszyscy o tym wiedzą. Tak więc co to wszystko ma wspólnego z wolnością słowa? Tak, wszystko. Dokładnie tak. Zatem wolność słowa nie jest [tylko] wolnością słowa. Wiecie, ludzie myślą, że wolność słowa jest czymś w rodzaju dekoracji, czymś takim w waszym życiu. A to wcale tak nie jest. To nie jest zdolność do mówienia prawdy władzy. Chociaż tym też jest. To nie to. To coś znacznie więcej. Wolność słowa to sposób w jaki myślisz. To nie jest myślenie.

Słowo, na którym opiera się Księga Rodzaju tworząc kosmos, powiedzmy w opowieści – przy okazji, to obraz Boga, na podobieństwo którego jesteście stworzeni, mężczyzna i kobieta, który daje wam tę podstawową wartość, która leży u podstaw naszej idei prawa naturalnego. To nie jest myślenie, to mówienie.

A powodem tego jest to, że po pierwsze, prawie nie jesteście w stanie myśleć. Naprawdę trudno jest myśleć. Trzeba być wytrenowanym jak szalony, żeby myśleć. Musicie być w stanie podzielić się wewnętrznie na kilka różnych osób, a następnie pozwolić im prowadzić wojnę w waszej głowie. A to oznacza, że musicie rozwijać w najdrobniejszych szczegółach postacie, które mają opinie, które mogą być sprzeczne z waszymi własnymi, a następnie musicie wytrzymać napięcie związane z pozwoleniem im na to.

Widzicie to myślenie tylko w wielkiej literaturze. Na przykład widzicie to u Dostojewskiego. On jest absolutnym mistrzem w tej dziedzinie. Wiecie, możecie trochę myśleć, ale głównie jesteście stronniczy i macie tendencję do potwierdzania, i widzicie rzeczy tak, jak je widzicie, i macie ogromne ślepe plamy, jesteście ignorantami jak cholera. Po prostu nie możecie myśleć, ale możecie mówić.

Rzecz w tym, że jeśli będziecie mówili to inni ludzie będą was poprawiać. Na tym to polega i na tym polega myślenie. Zatem jeśli wstaniecie i będziecie mieli coś do powiedzenia, i powiecie to w głupi sposób, bo oczywiście tak zrobicie, bo co wy tam wiecie, to inni ludzie powiedzą wam, w którym miejscu się mylicie. I wtedy możecie się uczyć, tak? I wtedy każdy może myśleć.

A to również oznacza, że aby mieć swobodę mówienia, nawet mówienia prawdy, musicie mieć swobodę bycia głupcami, bycia ignorantami, złośliwymi i zgorzkniałymi, ponieważ tacy właśnie jesteście. Tym właśnie jesteście, ponieważ jesteście ułomni.

Tak więc pogląd, że nie możecie używać swojej wolności słowa, jeśli jest to obraźliwe, to pogląd, który jest… Nie wiecie czy to naiwność, czy złośliwość.

To prawdziwa bitwa, która z tych dwóch rzeczy jest gorsza. Ja wybrałbym złośliwość, ponieważ atakuje coś, co jest tak absolutnie podstawowe. Cóż, to oczywiste, że ludzie, którzy mówią swobodnie, będą ordynarni. Czy kiedykolwiek w swoim życiu przeprowadziliście z kimś poważną dyskusję? I mam na myśli poważną dyskusję. Mam na myśli ten rodzaj dyskusji, którą przeprowadzasz z żoną, kiedy zastanawiasz się czy twoje małżeństwo przetrwa. Albo z dziećmi, kiedy zrobiły coś, co naprawdę nie jest w ich najlepszym długoterminowym interesie. Mam na myśli poważną dyskusję. Nie możecie nawet ruszyć z miejsca nie będąc ordynarnymi/obraźliwymi. W takiej rozmowie nie da się ruszyć z miejsca bez obrażania siebie. Nie chcecie nawet przyznać się przed samymi sobą, jak się czujecie lub jak myślicie.

Jeśli myślicie, że możecie prowadzić trudną rozmowę bez obrażania ludzi, oznacza to tylko tyle, że nie prowadzicie trudnej rozmowy, ponieważ w przypadku łatwej rozmowy z definicji nikt się tym nie przejmuje. Nie ma prawdziwego problemu. Nie ma prawdziwej różnicy zdań. Nie ma i nie ma żadnego prawdziwego problemu do rozwiązania. To jest po prostu trywialne, jak dyskusja o wydarzeniu sportowym z ostatniej nocy. Nie ma w tym nic zdrożnego.

Jeśli zamierzacie prowadzić dyskusję o czymś, co ma znaczenie – a świat jest stworzony z tego, co ma znaczenie, to jest dobra rzecz do zapamiętania – jeśli zamierzacie prowadzić dyskusję o tym, co ma znaczenie, jeśli naprawdę zamierzacie o tym mówić, każdy będzie tym urażony, zwłaszcza jeśli jest coś jest nie tak, a wy przypadkiem jesteście jednymi z tych, którzy to wytykają.

Wtedy pomyślicie, że w wolności słowa nie chodzi o to, że możecie mówić prawdę władzy [w oczy], ale o to, że możecie wytyczać swój los na świecie i nie tylko. To jest wystarczająco ważne, bo życie jest ciężkie. I jeśli nie będziecie myśleć, kiedy idziecie przez swoje życie to wpadniecie do dołu. Nie ma co do tego wątpliwości, bo właśnie po to jest myślenie. Żeby powstrzymać was przed kolejnymi katastrofami, które nie są absolutnie konieczne. A to jest strasznie trudny proces.

Zatem jeśli się temu nie przeszkodzi, to nie jest tak, że nie możecie mówić prawdy władzy [“w oczy”], to jest tak, że nie możecie działać w świecie w sposób, który pozwala wam wyeliminować niekończące się, niepotrzebne, piekielne cierpienie. I nie tylko dla was, ale dla was i waszej rodziny, i waszej społeczności.

A zatem wrogowie wolności słowa są wrogami procesu, który przekształca potencjał w nadający się do zamieszkania porządek. Są wrogami boskiej zasady. A co gorsza są swoimi własnymi wrogami, ponieważ to nie jest (…). Cóż, niektórzy z nas wierzą w wolność słowa, a niektórzy nie. To jest o wiele poważniejsze. Jeśli nie wierzysz w wolność słowa, to nie wierzysz w ukrytą boskość ludzkości, nie wierzysz w suwerenność jednostki, nie wierzysz w suwerenność jako taką. Jesteś pewnego rodzaju totalitarystą, co oznacza, że przypisujesz sobie całą boską moc.

A wiemy, do czego to prowadzi, prawda? Nie ma znaczenia, czy jest to po prawej, czy po lewej stronie. Gdybyśmy mieli choć trochę rozsądku i przyjrzeli się historii XX wieku, to dokładnie wiedzielibyśmy dokąd to wszystko prowadzi i z łatwością moglibyśmy zdecydować, żeby tam nie iść.

A więc kiedy widzimy kogoś takiego jak Raif Badawi, uwięzionego przez naganną dyktaturę, którą mamy czelność nazywać naszymi sojusznikami, to widzimy system, który nie tylko jest piekielnie pochylony nad zniszczeniem niewinnego i dobrego człowieka, ale jest wprost przeciwny wszystkiemu co my wszyscy mamy i co społeczeństwa przedstawiają jako konieczne do ciągłego ulepszania bytu. I jestem absolutnie zbulwersowany tym, co robi zachodni świat.

Popieram wolność słowa i wypowiedzi

Potrzebujemy odpowiedzi na ataki totalitarystów na naszą wolność słowa. To, co zrobiono z Salmanem Rushdiem, to był wielki, wielki, wielki błąd, prawda? Bo to nie był Rushdie, to była swobodnie wypowiadająca się tradycja artystyczna Zachodu. I nie tylko Zachodu, prawda?

Swobodnie wypowiadająca się artystyczna tradycja twórcza, na której właściwie opiera się kosmos. Oto co to było. A my wszyscy kłaniamy się nie stawiając żadnego oporu. To był ogromny błąd. Będziemy za to płacić przez bardzo długi czas. To samo zrobiliśmy z duńskimi karykaturami. Nie chcemy myśleć o takich rzeczach jako o tych, które dzieją się daleko. To nie tak, że nic nie dzieje się daleko. To, co wydarzyło się gdzieś indziej, dzieje się również tutaj.

I dlatego jesteśmy tu dzisiaj wszyscy, ponieważ zdajemy sobie z tego sprawę, przynajmniej na pewnym poziomie. I musimy przestać, musimy przestać być tak naiwni w naszym, powiedzmy, relatywizmie moralnym. Musimy spojrzeć na historię i biologię w bardzo podstawowy sposób.

I musimy naprawdę zrozumieć na czym opiera się nasza kultura i prawdziwe kultury w każdym miejscu na świecie. A jest to pogląd, że suwerenny głos jednostki jest siłą, która przekształca potencjał w nadający się do zamieszkania byt i restrukturyzuje tyrański porządek, kiedy wymaga on restrukturyzacji, prawda? I to jest to, czym każdy z nas jest. To boska obecność w każdym z nas. I wierzę, że nie ma bardziej fundamentalnej prawdy niż ta. Nie wierzę, że można ją podkopać. Myślę, że to jest fundament, to kamień węgielny domu. To jest kamień węgielny domu i to wymaga od każdego, aby odważnie stawił czoła tyranii, którą są oni i nieznanemu, które ich otacza.

Aby pracował dla własnego dobra, dla dobra swoich rodzin, dla dobra swoich społeczności. I aby zrobił wszystko co może, aby przynieść korzyść światu i aby żył z mową prawdy jako najwyższą wartością. W ten sposób porządkujemy świat. I porządkujemy go w bardzo szybkim tempie. A moglibyśmy to robić o wiele, wiele skuteczniej. Wierzę, że spoczywa na nas obowiązek zrozumienia absolutnie fundamentalnej roli jaką odgrywają te procesy.

Wiem, że jesteśmy tu dzisiaj, ponieważ wszyscy mamy przynajmniej takie przeczucie, prawda? Wiemy, że wolność słowa jest czymś tak istotnym, że nie możemy pozwolić, aby ataki na nią pozostały bez sprzeciwu, bez względu na to gdzie do nich dochodzi. Ale bardzo użyteczne jest mieć to wyartykułowane i wiedzieć, że to jest fundament, prawda? I nie jest to coś arbitralnego, nie jest to zwykła gra, w którą gramy tylko na Zachodzie, nic z tych rzeczy.

To najbardziej fundamentalna prawda jaką kiedykolwiek odkryła rasa ludzka. I tracimy ją, co stanowi dla nas bezwzględne zagrożenie. I nie jest nim śmierć. To gorsze niebezpieczeństwo. Ponieważ są gorsze rzeczy niż śmierć. A gorszą rzeczą od śmierci jest piekło. I widzieliśmy tego mnóstwo w XX wieku. Kiedy pozwolimy, by wolność słowa odeszła, to właśnie tam zmierzamy. A jeśli nie chcemy tam iść, powinniśmy przestać do tego dążyć.

Cóż, dziękuję bardzo za zaproszenie. Dobranoc.

 

Zobacz na: Cenzura: Współpraca Facebooka, Twittera i Google
Dr Peter Gøtzsche: Cenzura w czasopismach medycznych jest szkodliwa, także dla pacjentów
Prof. Mark Crispin Miller: Szokujący przypadek cenzury akademickiej
Demaskatorzy z Facebooka ujawnili dokumenty szczegółowo opisujące wysiłki na rzecz potajemnej cenzury dotyczącej szczepionek na skalę globalną
Makaron Pho i pandy: jak chińscy użytkownicy mediów społecznościowych tworzą nowy język, by walczyć z cenzurą rządową związaną z COVID-19

 

O żywotnej potrzebie wolności słowa – prof. Jordan Peterson [napisy PL]