Makaron Pho i pandy: jak chińscy użytkownicy mediów społecznościowych tworzą nowy język, by walczyć z cenzurą rządową związaną z COVID-19

6 marzec 2020

jak chińscy użytkownicy mediów społecznościowych tworzą nowy język, by walczyć z cenzurą

 

Aby w pełni zrozumieć rozmowy na chińskich platformach społecznościowych, sama znajomość chińskiego nie wystarczy. Aby obejść najbardziej rozległy system cenzury internetowej na świecie, internauci nie mają innego wyjścia, jak stworzyć własne słownictwo w celu omawiania „delikatnych kwestii”. Ten język ewoluuje, ponieważ rząd stale dodaje nowe tematy i terminy, które są zabronione.

I nie ma lepszego przykładu tej językowej gry w kotka i myszkę między chińskimi użytkownikami mediów społecznościowych a krajowymi legionami cenzorów internetu niż obecna epidemia COVID-19.

Cenzura: Współpraca Facebooka, Twittera i Google
Senator Ted Cruz: Dlaczego nas cenzurujecie? Grillowanie Jacka Dorsey dyrektora Twittera
Zachary Vorhies: Informator Google o „Maszynowym Uczeniu Sprawiedliwości”

 

Wybuch epidemii koronawirusa prowadzi do jeszcze większego nasilenia cenzury

 

Postępowanie rządu w związku z nową epidemią koronawirusa podsyciło krytykę społeczeństwa, w tym początkowe ukrywanie epidemii i wprowadzenie ograniczeń w dostępie do informacji, które wyraźnie leżą w interesie opinii publicznej. W odpowiedzi na falę krytyki w internecie, wiele nowych terminów stało się „wrażliwych”.

W styczniu użytkownicy chińskiej platformy mediów społecznościowych Weibo skarżyli się, że słowa „Wuhan” i „Hubei” – tam, gdzie powstała epidemia – zostały zabronione. Tylko niewielki odsetek użytkowników widział posty zawierające te słowa, a krytyka władz w tych obszarach była tłumiona.

Nowy język, by walczyć z cenzurą

 

Na WeChat, innej popularnej platformie mediów społecznościowych, kombinacje takie jak „Xi Jinping jedzie do Wuhan” i „Wuhan + KPCh + kryzys + Pekin” były systematycznie cenzurowane, potwierdza to niedawny raport grupy badawczej Citizen Lab.

Internauci zaczęli używać „wh” i „hb”, inicjałów Wuhan i Hubei, jako terminów zastępczych. To dość proste. Ale staje się bardziej skomplikowane.

Ponieważ chiński Czerwony Krzyż i jego zdolność do dystrybucji zapasów zostały zakwestionowane, internauci spodziewali się, że „Czerwony Krzyż” zostanie ocenzurowany i zastąpiony przez „czerwoną dziesiątkę” (chiński znak dla liczby dziesięć to „十 Shí” przypomina krzyż). Kiedy ludzie wyrażają podejrzenia, że zapasy zostały niewłaściwie rozdysponowane przez pracowników Czerwonego Krzyża, hashtagi takie jak „zapasy są zagrożone” zaczęły być popularne.

Innym przykładem jest użycie „F4”. Początkowo tajwański męski zespół muzyczny, który zyskał popularność w całym regionie na początku 2000 roku, teraz odnosi się do czterech regionalnych polityków: gubernatora prowincji Hubei; sekretarza Komitetu Partii Komunistycznej w Hubei; burmistrza Wuhan; oraz sekretarza partii politycznej w Wuhan. Wielu uważa tych czterech mężczyzn za najbardziej odpowiedzialnych za masową epidemię.

Niewinne zdania mogą również mieć głębszy sens, taki jak fragmenty upublicznionego oświadczenia policji, które dr Li Wenliang, który ostrzegał przed epidemią wirusa w grudniu, musiał przekazać do biura bezpieczeństwa publicznego:

„Czy możesz to zrobić?” czytamy w oświadczeniu policji z dnia 3 stycznia, odnosząc się do żądania policji, aby „zaprzestała nielegalnych działań” związanych z wirusem.

„Mogę” – potwierdza.

“Czy rozumiesz?” czytamy dalej.

„Rozumiem”, odpowiada Li.

Użytkownicy mediów społecznościowych zaczęli zamieszczać tę rozmowę w formie zdania – „Czy możesz to zrobić? Mogę. Czy rozumiesz? Rozumiem.” – i fraza stała się wiralem.

Te posty zostały usunięte, ale internauci reaktywowali i przekształcili to zdanie w bardziej zbuntowaną treść. „Nie mogę i nie rozumiem”.

Tej samej nocy hashtag „Chcę wolności słowa” pojawił się na Weibo. Po wykryciu został usunięty, a osoby korzystające z niego zostały zablokowane.

 

Nowy chiński słownik

 

W obliczu nasilonej cenzury z powodu epidemii koronawirusa, nowe słowa są codziennie cenzurowane. Ale chińscy internauci są przyzwyczajeni do zastępowania „wrażliwych słów” alternatywami.

Najczęstszym przykładem jest „zf”, który jest skrótem chińskiego słowa „rząd”; „Jc” oznacza „policję”; wizerunki „guobao” (skarb narodowy) lub pandy przedstawiają biuro bezpieczeństwa wewnętrznego; a „Ministerstwo Prawdy” (z powieści George’a Orwella z 1984 r.) zastępuje Wydział Propagandy Partii Komunistycznej.

Aby uzyskać dostęp do zagranicznych stron internetowych zablokowanych w Chinach (takich jak Facebook i Twitter), internauci muszą korzystać z VPN (wirtualna sieć prywatna) – oprogramowania, które umożliwia użytkownikom „wspinanie się po Wielkiej Zaporze”.

„Drabina” (do wspinaczki) i „Wietnamski makaron pho” to dwa terminy, które są rutynowo używane w odniesieniu do VPN.

Tymczasem 4 czerwca, niesławny dzień tłumienia demonstracji na Placu Tiananmen w 1989 r., i jeden z najbardziej cenzurowanych terminów w chińskim Internecie, staje się „35 maja”, „65 kwietnia” lub „ósemką do kwadratu”, żeby wymienić tylko kilka przykładów.

Liryczny geniusz czy zmarnowana kreatywność?

 

Często internauci zmuszani są do tworzenia kreatywnych postów w stopniu graniczącym z absurdem. Usunięcie posta na ZhiHu (chińska wersja portalu Quora) z pytaniem „jak dokładnie myć wąskie szyjki butelek” może na pierwszy rzut oka być zaskakujące. Ale wymowa „wąskiej szyjki butelki” w języku chińskim jest podobna do wymowy nazwiska prezydenta Xi Jinpinga – fakt, który nie umknął cenzurze.

Podobnie skarga rodzica na Weibo, że jego dziecko jest „złe w nauce” została natychmiast usunięta. Czemu? Ponieważ w języku chińskim nazwisko prezydenta oznacza „uczyć się”. W tym kontekście powiedzenie „nauka [uczenie się] jest zła” musi zostać ocenzurowane.

Chiński system cenzury wprawia w zakłopotanie. Lista „wrażliwych” słów ciągle się zmienia i nigdy nie jest ujawniana publicznie. Są słowa, których niektórzy użytkownicy nie potrafią napisać, ale inni mogą. W rezultacie ludzie zawsze autocenzurują słowa, próbując pokonać system.

Istnieją pewni geniusze w te cenzorskie klocki, którzy tworzą nowy język, by walczyć z cenzurą – wśród nich utalentowani dziennikarze, studenci, badacze i działacze – opracowują szybko rozwijający się słownik alternatywny.

Jednak ten niekończący się taniec również pozbawia ich energii. Nie tylko dlatego, że po usunięciu ich kont, internauci są zmuszeni utworzyć nowe i rozpocząć na nowo proces łączenia się ze swoimi obserwatorami.

Pozostawia to jednak poczucie, że taką mądrość i wyobraźnię można by lepiej wykorzystać na coś bardziej produktywnego niż na ciągłą walkę o bycie wysłuchanym.

Źródło: Pho noodles and pandas: How China’s social media users created a new language to beat government censorship on COVID-19

Zobacz na: Masowe protesty w Wuhan, pół roku przed wybuchem koronawirusa [lipiec 2019]
Krajowe Laboratorium Bezpieczeństwa Biologicznego w Wuhan
Dr Li-Meng Yan: Chińska wirusolog obwinia rząd chiński o ukrywanie faktów o koronawirusie
Życie w Chinach, państwie totalnej inwigilacji obywatela [WSJ, 2017]
Chiny: Kara 500 milionów dla GlaxoSmithKline za korumpowanie [2014]