Onkologia od kuchni: 200 miliardów dolarów i zero skrupułów – Ronald Piana

3 sierpień 2024

Fragment z wywiadu Greed and the Pharmaceutical Industry-Ron Piana

Onkologia od kuchni - 200 miliardów dolarów i zero skrupułów - Ronald Piana

Ronald Piana: Od 35 lat jestem dziennikarzem naukowym, specjalizującym się w tematyce onkologicznej. W tym czasie opublikowałem prawdopodobnie pięćset lub sześćset artykułów podpisanych moim nazwiskiem w najważniejszych czasopismach onkologicznych. Przeprowadziłem także wywiady z pięciuset lub sześciuset najwybitniejszymi ekspertami onkologii na świecie, w tym z pięcioma laureatami Nagrody Nobla.

W 2014 roku byłem współautorem książki, zatytułowanej „The Great Prostate Hoax [Wielki oszustwo z prostatą, Jak Wielka Farmacja przejęła test PSA i doprowadziła do katastrofy zdrowia publicznego].” Moim współautorem był dr Richard Ablin, jeden z głównych naukowców odpowiedzialnych za odkrycie PSA.

Nie mówię tego, by się chwalić swoimi osiągnięciami, ale by słuchacze wiedzieli, kim jestem, ponieważ to, o czym opowiem później w tej historii podważa przemysł onkologiczny wart 200 miliardów dolarów rocznie. A gdy tylko kwestionujesz taki układ sił, spotykasz się z odwetem. Będą próbowali mnie zdyskredytować, ale im się nie uda, bo jestem osobą z branży. Jestem jednym z nich.

Byłem zapalonym czytelnikiem i zawsze się uczyłem. Codziennie starałem się poświęcić godzinę na uczenie się. Więc podczas korekty tekstów zgłębiałem tematykę raka. Zgłębiałem biologię, ekonomię, i politykę, która za tym stoi. Szybko piąłem się po szczeblach kariery. Wszystko układało się dobrze. Było naprawdę świetnie. Podróżowaliśmy po całym kraju. Moja żona towarzyszyła mi na spotkaniach onkologicznych. Odwiedzaliśmy takie miejsca jak Orlando, Nowy Orlean, Chicago czy San Francisco i wiele innych, to był naprawdę świetny czas.

Ale po pewnym czasie coś zaczęło mi nie pasować, jeśli chodzi o branżę, w której pracowałem. Pieniądze, zwłaszcza te od firm farmaceutycznych, były zbyt widoczne. Coś było na rzeczy, obserwowałem te spotkania, widziałem lekarzy prowadzących prezentacje, widziałem ich nazwiska na slajdach, nazwy firm farmaceutycznych oraz informacje o honorariach konsultingowych. To wszystko bardzo mnie niepokoiło.

Myślę, że pierwszy punkt zwrotny nastąpił, kiedy zacząłem dodatkowo pracować dla pewnego człowieka, Boba Rossa. Miał niewielkie wydawnictwo medyczne.

Powiedział: słuchaj, jest pewna firma, chcą wejść, chcą się przebić na rynek onkologiczny. Mają nowe badanie kliniczne fazy pierwszej. Chcą, żebym pojechał tam z tobą i napisał na ten temat raport ekspercki. Zgodziłem się.

Pojechaliśmy tam, a oni zebrali grupę lekarzy i konsultantów, którzy prezentowali dane z tego badania klinicznego. Najpierw zaczynają w laboratorium, potem przechodzą do fazy pierwszej, następnie drugiej i trzeciej. Faza trzecia to randomizowane badanie kontrolne. To najważniejszy etap.

Na to właśnie zwraca uwagę FDA, gdy zatwierdza lub odrzuca dany medykament. Byli więc w pierwszej fazie badań klinicznych, a badanie dotyczyło nowotworów mózgu u dzieci, czyli dzieci z guzami mózgu.

Słuchałem tych prezentacji i tego, jak mówiono o tych dzieciach jako uczestnikach badań i choć to mnie uderzyło, rozumiałem to. To przecież badanie kliniczne. Ale potem słyszałem określenia typu „ujednolicać dane”, i „klinicznie istotna aktywność”.

Wtedy byłem jeszcze dość nowy w tej branży. Po spotkaniach, każdego wieczoru, bo byliśmy tam przez kilka dni, pytałem Boba: o co tu właściwie chodzi z ujednolicaniem danych, albo klinicznie istotnym efektem? Powiedział, że oni po prostu szukają czegokolwiek, jakiejkolwiek aktywności, czegokolwiek, żeby to posunąć dalej. A ja odpowiedziałem, że to w ogóle nie wpływa na dzieci. No nie, odparł, nie będzie.

Oni po prostu chcą przejść z dziećmi do drugiej fazy. Zdałem sobie wtedy sprawę, że ten środek który testowali na tych dzieciach, nie miał żadnych szans albo szanse bliskie zeru, żeby przynieść jakąkolwiek korzyść tym biednym dzieciom, rozumiesz?

Jednym ze skutków ubocznych, czytałem profile działań niepożądanych, tego strasznie toksycznego medykamentu były myśli samobójcze. Wyobraź sobie: 12-letnie dziecko rozważające samobójstwo, bo medykament, który mu podawali, był tak toksyczny.

Zapytałem Boba: „Powiedz, dlaczego mieliby wydawać na to pieniądze na coś, co nie daje żadnych szans na korzyść? A on odpowiedział: „Wiesz, im chodzi tylko o jakąkolwiek aktywność.”

Możesz to sobie na razie zapamiętać, a ja jeszcze do tego wrócę i wyjaśnię, dlaczego tak się dzieje, dobrze? Kolejnym punktem zwrotnym było, uczestnictwo w spotkaniu, na konferencji ASCO, czyli Amerykańskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej.

To największa na świecie organizacja onkologiczna, mająca około 40 tysięcy członków, bardzo wpływowa i mocno powiązana politycznie. Wtedy właśnie brałem udział w tym spotkaniu i odbywały się tam tzw. sesje plakatowe.

Sesja plakatowa odbywa się na powierzchni wielkości boiska piłkarskiego, na ogromnej arenie, gdzie prezentowane są plakaty. Pomieszczenie jest pokryte plakatami o wymiarach 120 cm na 180 cm. Plakaty są zawieszone na stojakach, ustawione w jednym rzędzie. Plakaty to w zasadzie streszczenia.

Zawierają podsumowanie tego, co przedstawiono na konferencji, czyli prezentację konkretnej osoby. Przechodziłem obok jednego z nich, a został przygotowany przez Amgen, farmaceutycznego giganta i dotyczył leku o nazwie Aranesp.

Kiedy przechodziłem obok, znany onkolog John Glasby, wysoki, budzący respekt mężczyzna, rozmawiał ze swoim współpracownikiem i powiedział dosłownie, potrzebujemy leku, który naprawdę kurwa działa. To mnie poruszyło, na chwilę wymieniliśmy spojrzenia, po czym on odwrócił wzrok, a ja poszedłem dalej.

Aranesp to medykament z grupy ESA, środek stymulujący produkcję erytropoetyny. Erytropoetyna to hormon produkowany w nerkach, który pobudza wzrost czerwonych krwinek w szpiku kostnym.

Stała się znana… właśnie tego używał Lance Armstrong. Za to został złapany podczas Tour de France. Dlatego stosuje się go w leczeniu niedokrwistości.

Firma Amgen uzyskała zatwierdzenie do leczenia niedokrwistości wywołanej chemioterapią. Uzyskanie tej zgody było bardzo trudne, ponieważ jest to czynnik wzrostu. A gdy tylko wprowadzasz czynnik wzrostu do leczenia nowotworów, ponieważ rak to niekontrolowany i nieregulowany wzrost komórek, wiąże się z tym wiele problemów.

Wyciekało, że jeden z członków panelu ekspertów powiedział, mam nadzieję, że nie zatwierdzamy cudownego środka wzrostu dla raka. Mimo to zatwierdzili ten medykament.

Firma Amgen nie była zadowolona z tego rynku. Chcieli mieć przebój rynkowy, kolejny wielki hit. W żargonie onkologicznym przebój rynkowy to medykament, który przynosi co najmniej miliard dolarów rocznie.

Dlatego chcieli wejść na inny rynek onkologiczny, na większy rynek, jakim jest zmęczenie. Zmęczenie nowotworowe to najbardziej przerażający objaw z jakim zmagają się pacjenci onkologiczni. Na zmęczenie nowotworowe nie ma skutecznego leczenia. I to nie jest zwykłe, całkowite wyczerpanie typu: „Och, jestem zmęczony”. Zmęczenie nowotworowe przenosi cię w niemal nierzeczywisty stan. Świat wokół ciebie porusza się swoim tempem, a ty jesteś jakby zamrożony w miejscu. To rozdziera duszę.

Każdy medykament, który by na to pomógł, byłby hitem sprzedaży. Problem polegał na tym, że Aranesp nie działał. Ale FDA i tak go zatwierdziła.

Firma Amgen rozpoczęła bezpośrednią reklamę skierowaną do konsumentów tego szajsu, który miał bardzo groźne skutki uboczne na zmęczenie towarzyszące chorobie nowotworowej.

Później tego wieczoru poszedłem do hotelowego baru. Zobaczyłem tam przedstawicieli handlowych firmy Amgen. To bardzo przebiegli ludzie. Oni działają jak maszynki, rozumiesz? Mam na myśli, że są po prostu trybikami w maszynie, pracującymi dla firmy.

Byłem tam, rozmawiałem z nimi i słuchałem ich. I tak zaczęliśmy rozmawiać z facetem o imieniu Tom. Wtrąciłem mimochodem i powiedziałem, o rany, znowu strzeliliście gola z Aranesp, prawdziwym hitem. Odpowiedział, że tak. Powiedział, że lekarze są zachwyceni. Nie mogą się go nachwalić. Zapytałem: dlaczego? A on na to: cóż, 2600 dolarów za jeden zastrzyk, zastrzyk wykonywany w gabinecie. Ciach, 2600 dolarów. Ciach, 2600 dolarów. Powiedział, że zarabiają na tym krocie. Po prostu nie jesteśmy w stanie dostarczyć im tego wystarczająco dużo. Więc chwilę poczekałem. A potem, trochę żartem, powiedziałem: tak, ale to nie działa.

Nigdy tego nie zapomnę… zrobił pauzę, żeby podkreślić swoje słowa i powiedział: jeśli wysyłasz swoje dzieci na Stanford, i rozglądasz się za domem nad wodą w Malibu, to działa.

Aż mnie przeszedł dreszcz. To był moment przełomowy, kiedy zrozumiałem, że kazirodcza relacja między firmami farmaceutycznymi a środowiskiem onkologicznym, czyli lekarzami, została tak bardzo skorumpowana przez pieniądze że wszystko się załamało.

Zobacz na: SV40 – rakotwórczy wirus w szczepionkach przeciw polio!
Długotrwały wpływ na zdrowie szczepień wieloma antygenami – Odtajniony Raport armii USA
Ile zbiegów okoliczności tworzy spisek – dr Vernon Coleman
Prawda o komórkach macierzystych – wywiad z dr Theresą Deisher

To nie odpowiedzi są stronnicze, tylko pytania – efekt finansowania – prof. David Michaels

Dyrektor firmy farmaceutycznej: „Zarabiamy dla akcjonariuszy, a nie pomagamy chorym.” – Ron Delancer

 

Onkologia od kuchni: 200 miliardów dolarów i zero skrupułów – Ronald Piana

https://rumble.com/v72jujm-onkologia-od-kuchni.html