Ignorancja i uprzedzenia w medycynie – dr Vernon Coleman
„Im większa ignorancja, tym większy dogmatyzm” – William Osler
Średnio 17 lat zajmuje, aby najnowsze odkrycia medyczne trafiły do gabinetu waszego lekarza. – Źródło: J R Soc Med. 2011 Dec;104(12):510-20. The answer is 17 years, what is the question: understanding time lags in translational research
„Wiem, że większość ludzi, nawet tych dobrze sobie radzących z problemami najwyższej złożoności, rzadko jest w stanie zaakceptować choćby najprostszą i najoczywistszą prawdę, jeśli zmusza to ich do ogłoszenia fałszywości wniosków, które z upodobaniem przedstawiali swoim kolegom, o których z dumą mówili innym, i z których, nić po nici, utkali materię swojego życia.” – Lew Tołstoj
Ignorancja i uprzedzenia w medycynie
Przez te wszystkie lata establishment medyczny zapracował sobie – słusznie – na reputację ignorowania pożytecznych odkryć, które mogłyby poczynić dramatyczną różnicę dla zdrowa człowieka i kontynuowania stosowania bezużytecznych praktyk, które bardziej szkodzą, niż pomagają, a które już dawno powinny zostać zarzucone.
Ignorant – ktoś świadomy jakiegoś pojęcia lub wiedzy, mimo to nie przyjmuje jej, dlatego też jest oporny wobec uczenia się z własnego wyboru lub też ktoś, kto decyduje, że nie będzie się uczył.
Profesja lekarska, czy raczej establishment medyczny, zawsze był ociężały jeśli chodzi o asymilację i implementację nowych idei oraz uświadamiania sobie rzeczy oczywistych. Przez długi czas sądziłem, że głównym problemem współczesnej edukacji medycznej jest to, że w dużej mierze bazuje na uczeniu się na pamięć oraz eliminowanie jakichkolwiek prób myślenia kreatywnego.
Jest to celowe działanie, gdyż celem ortodoksyjnej współczesnej edukacji medycznej jest utrzymanie status quo oraz cementowanie pozycji przemysły farmaceutycznego.
Od samego już początku wymaga się od studentów uczenia się mnóstwa informacji – muszą się nauczyć nazw kości, tętnic, nerwów, żył, nazw mięśni oraz histologii poszczególnych organów, do tego dochodzi lista objawów klinicznych, a także lista leków.
Na żadnym z etapów edukacji nie zachęca się studentów do samodzielnego myślenia. Nie jest zatem niczym zaskakującym, że po otrzymaniu dyplomu większość lekarzy robi to, co im się powiedziano. Przecięty lekarz jest zadziwiająco niezdolny do krytycznego myślenia.
Mając na uwadze indoktrynację, której są poddawani, nie dziwi ich gotowość do akceptacji wszystkiego, co powiedzą im koncerny farmaceutyczne, a które to mniej lub bardziej kontrolują lekarską edukację podyplomową i równie łatwo odrzucają medycynę alternatywną, która raczej nie pojawia się w programie studiów pierwszego stopnia. Nie jest to żadne novum.
Najwięksi myśliciele, którzy ostatecznie najwięcej wnieśli do medycyny i ochrony zdrowia zawsze byli pogardzani albo ignorowani – najlepiej jeśli obie te rzeczy na raz – przez establishment medyczny. Establishment ten od zawsze zawłaszczał sobie prawo do “prawdy”, by realizować swoje własne cele polityczne, religijne czy finansowe.
Myślenie pojęciowe, a myślenie stereotypowe – Andrzej Wronka, Kazimierz Ajdukiewicz, Józef Kossecki
Prawda, Wolność i Zdrowie – dr Shiva Ayyadurai
Rozumienie pojęcia prawdy w różnych systemach sterowania społecznego – Józef Kossecki
O tworzeniu pojęć klasowych oraz teoriach adekwatnych, kulawych i skaczących – Leon Petrażycki
Te najprostsze prawdy, a które są niewygodne, od zawsze były zagłuszane. Miało to miejsce w przeszłości i będzie kontynuowane również w przyszłości, i ma miejsce także teraz. Kilka historii pokazuje, jak funkcjonuje establishment medyczny, lepiej niż historia o tym, jak odkryto szkorbut i jak metodę radzenia sobie z nim ignorowano przez stulecia.
W roku 1545 Jacques Cartier wraz z załogą licząca 110 osób płynął z Francji do Nowej Fundlandii. Po pierwszych 6 tygodniach 100 osób z załogi cierpiało z powodu szkorbutu. Na szczęście dla Cartiera i jego załogi jeden z tubylców poradził pić sok z owoców jednej z lokalnych odmian drzew. Po kilku dniach stan zdrowia załogi wrócił do normy. Od tej chwili mądrzy kapitanowie pilnowali, by ich załodze nie brakowało soku z pomarańczy lub cytryny. W książce “The Surgeon’s Mate” (pol. Poradnik chirurga) wydanej w roku 1636, autor, John Woodall, zalecał, by podawać marynarzom wspomniane soki w celu zapobiegania szkorbutowi. Niestety establishment medyczny zwlekał z akceptacją tej jakże rozsądnej rady i dopiero na 2 stulecia po Cartierze, w roku 1747 pomysł ten wrócił do łask za sprawą Jamesa Linda, który przeprowadził poprawne badania kliniczne i pokazał, że ze szkorbutem można walczyć stosując odpowiednią dietę. To właśnie odkrycie Linda umożliwiło kapitanowi Cookowi, wtedy jeszcze w randze porucznika, odbycie podróży dookoła świata bez ani jednego przypadku szkorbutu. Ale admiralicja oraz establishment medyczny ignorowali te wiedzę. W trakcie Wojny siedmioletniej, toczonej w latach 1756-1763, około połowa z 185 tysięcy marynarzy zmarła z powodu szkorbutu. W 1779 r. flota operująca w kanale La Manche odnotowała 2400 przypadków szkorbutu po odbyciu rutynowego, 10-tygodniowego rejsu. Ostatecznie w roku 1795 establishment medyczny oraz dowództwo marynarki ulegli zdrowemu rozsądkowi i sok z cytryny stał się obowiązkowym elementem diety marynarzy. To przełomowe odkrycie musiało poczekać aż 2 stulecia, by w końcu stać się powszechnie stosowanym środkiem profilaktycznym.
No i Paracelsus. Bez wątpienia Paracelsus, a właściwie Phillippus Aureolus Theophrastus Bombastus von Hohenheim, dla przyjaciół Paracelsus, jest ojcem współczesnej medycyny. Bezwzględnie walczył z ugruntowanym przekonaniami w medycynie z żarliwością fanatyka religijnego, rewolucjonizując europejskie myślenie o medycynie i wywołał nie jeden skandal wśród establishmentu medycznego głosząc, że więcej nauczył się od czarownic i położnych, niż studiując uświęcone antyczne teksty medyczne. Każdy pomysł czy teoria, nieważne jak niezwykła, była jego zdaniem warta dalszego studiowania i żadne przekonanie, metoda czy koncepcja nie była wolna od krytyki, nie ważne jak uświęcona by nie była. To on jako pierwszy skojarzył pracę w kopalni z chorobami klatki piersiowej, stosowania rtęci w leczeniu tyfusa, sugerował, by rany oczyszczać i pozostawiać do zagojenia zamiast stosować wysuszone łajno jako maść oraz zasugerował, że niektóre pokarmy zawierają trucizny szkodliwe dla człowieka. Paracelsus wywołał skandal w establishmencie przedkładając dobro pacjenta nad dobro swojej profesji. Został on – żadna niespodzianka – wyklęty przez establishment medyczny i był powszechnie i bezwzględnie prześladowany za swoje poglądy. Dopiero lata po jego śmierci jego pomysły zostały przyjęte przez świat medycyny.
Kolejną postacią jest Wesaliusz. W 16 wieku Andreas Vesalius był owiany niesławą i ewentualnie stał się postacią sławną po wsze czasy jako autor pierwszego atlasu ludzkiej anatomii. Przed pojawieniem się Wesaliusza studenci medycyny uczyli się anatomii na podstawie podręcznika Galena, a ponieważ Galen swoje badania prowadziła na świniach, a nie ludzkich zwłokach, jego anatomiczne notatki były delikatnie mówiąc błędne. Otwarte odrzucanie przez Wesaliusza wielu anatomicznych tez Galena poskutkowało niechęcią do jego własnych odkryć. Establishment medyczny nadal twardo uważał, że Galen błędów popełnić nie mógł. Towarzystwo to nie było zainteresowane takimi powierzchownymi i niczemu nie służącymi drobnostkami jak dowody. Podobnie jak wielu innych oryginalnych myślicieli przed nim i po nim, Wesaliusz nie był w stanie poradzić sobie z konsekwencjami powszechnego oburzenia. Spalił swoje pozostałe notatki, porzucił dalsze badania anatomiczne i przyjął posadę lekarze sądowego u króla Karola V. Wesaliusz nie był jednym anatomem, którego prace odrzucano.
W 17 wieku brytyjski lekarz William Harvey przez 8 lat badał układ krążenia i poprawnie go opisał. Jego cierpliwość spotkała się jednak z szyderstwem. Stał się obiektem przemocy, stracił wielu przyjaciół, a jego praktyka lekarska miała coraz mniej pacjentów.
Gdy Ambroise Paré, słynny francuski chirurg rozpoczął swoją pracę jako chirurg polowy, powszechną była praktyka przyżegania ran za pomocą rozgrzanego żelaza, amputacji dokonywano za pomocą rozgrzanego ostrza, a rany po zabiegu zasklepiano wrzącym olejem. Pewnego razu Ambroise Paré zabrakło oleju i zmuszony był użył słabego emolientu w calu opatrzenia ran pacjenta. Przez całą noc zamartwiał się z tego powodu, ale następnego dnia okazało się, że pacjent nie tylko czuł się zdrowo, ale także cierpiał mniej, niż pacjenci, których rany zostały zalane wrzącym olejem. Ambroise Paré był na tyle inteligentny, że wyciągnął z tego naukę i od tego momentu stosował emolient do opatrywania ran w miejsce gorącego oleju. Paré jest także twórcą podwiązek, protez i wielu narzędzi chirurgicznych. Ostatecznie Paré również spotkał standardowy los innowatorów i reformatorów, którzy w świecie medycyny mają jeszcze trudniej, niż w innych dziedzinach. Został potępiony przez społeczność chirurgów jako osoba niebezpieczna i nieprofesjonalna. Starsi chirurdzy skrzyknęli się i zaczęli go zwalczać. W swoich działaniach mających na celu zdyskredytowanie jego osoby, atakowali go z różnych powodów, np. za jego brak znajomości łaciny i greki. Ostatecznie Paré zwyciężył, gdyż żołnierze ufali mu i chcieli, by się nimi opiekował. Żołnierze mieli w poważaniu poglądy francuskiego establishmentu medycznego. Rzut oka na historię szpitalnictwa również pozwala wyciągnąć kilka ciekawych spostrzeżeń.
Kiedy car Paweł I zasiadł na tronie Rosji w 1796 r. był tak oburzony stanem szpitala w Moskwie, że zażądał jego przebudowy.
W 18 wieku lekarze z Frankfurtu traktowali pracę w szpitalu jako ekwiwalent wyroku śmierci. W roku 1788 Jacques-René Tenon opublikował raport na temat szpitali w Paryżu, który wstrząsnął władzami miasta. Opisał on w nim m.in. majestatyczny szpital Hôtel-Dieu, położony w pobliżu katedry Notre Dame, który posiadał 1200 łóżek i nawet 7000 pacjentów, co daje ścisk na poziomie 6 pacjentów na łóżko, a smród w szpitalu był tak silny, że osoby doń wchodzące zakrywały nosy nasączoną octem gąbką. Niewielu pacjentom udawało się przeżyć pobyt w tym szpitalu.
Kiedy John Howard odwiedzał szpitale europejskie, pisał o braku wentylacji, dostępu do światła dziennego, łóżkach usłanych słomą, braku bandaży oraz diecie na bazie wody z mlekiem i cienkiej zupy jako standardzie. Sprawozdania Howarda i Tenona zostały zignorowane i odrzucane przez lata i potrzeba było wielu dekad, zanim establishment medyczny cokolwiek w tej kwestii zmienił.
W 18 wieku opieka nad osobami psychicznie chorymi była na fatalnym poziomie. Daniel Defoe, znany przede wszystkim jako autor “Przygód Robinsona Crusoe”, przypuścił zjadliwy atak na szpitale psychiatryczne. “Czyż to nie wystarczy, by uczynić z każdego szaleńca” – pyta Defoe – “być nagle skrępowanym, rozebranym, bitym, źle karmiony i nie tylko, bez powodu stać się obiektem takiego traktowania, bez przedstawienia zarzutów przestępstwa, bez prawa do obrony i co gorsza bez możliwości zasięgnięcia pomocy wśród bezwzględnych osób, których jedyna reakcja to śmiech, zaprzeczenie i nazbyt często, krępowanie pasami”. Nikt jednak nie specjalnie się przejął i lekarze kontynuowali leczenie mentalnie chorych bez należytego im szacunku i troski.
W Bethlem Royal Hospital w Londynie półnadzy pacjenci byli skuwani łańcuchami, raz do roku upuszczano im krew, a co bardziej krnąbrni pacjenci otrzymywali znieczulenie. Aż do roku 1770 zainteresowani za opłatą w wysokości 1 pensa mogli niczym w zoo podziwiać “zabawę” w tym domu wariatów.
John Wesley, założyciel kościoła metodystycznego, który uważał siebie na dobroczyńcę osób psychicznie chorych, sugerował by polewać ich głowy wodą i nalegał, by przez miesiąc jedli wyłącznie jabłka. Wesley był jednym z proponentów leczenia psychicznie chorych elektrowstrząsami. Pomimo protestów ze strony reformatorów, którzy w późnych latach 18 wieku wstrząsnęli establishmentem sugerując, że osoby te są chore i wymagają leczenia, szpitale psychiatryczne jeszcze przez dużą część 19 wieku nie przystosowane były do leczenia i opieki na osobami chorymi psychicznie. Nigdy nie udowodniono, że metoda ta ma jakikolwiek dobroczynny wpływ, niemniej upuszczanie krwi było przez stulecia jedną z ulubionych metod terapii. Fakt, że po upuszczeniu krwi pacjent stawał się cichszy, traktowano jako dowód na to, że jakiś dobroczynny wpływ ta metoda posiada. Rozumowanie nie bardziej durne, niż to stosowane do uzasadnienia niektórych współczesnych metod leczenia.
Zabieg flebotomii jest bardzo prosty i dawał poczucie, że zrobiono coś dla pacjenta. Lekarze od zawsze czuli potrzebę zrobienia dla pacjenta czegoś, ponieważ trudno byłoby im wytłumaczyć, że tak wysokie opłaty pobierane są za puste słowa.
„Szacuje się, że tylko od 10 do 20 % wszystkich procedur medycznych, obecnie stosowanych w praktykach lekarskich, okazało się skuteczne w badaniach z grupą kontrolną.” – Dr Kerr L. White, Assessing the Efficacy and Safety of Medical Technologies. Sierpień 1978. Office of Technology Assessment (OTA) http://www.princeton.edu/~ota/disk3/1978/7805_n.html
„Tylko około 15% interwencji medycznych jest poparte solidnymi dowodami… Po części dlatego, bo tylko 1% artykułów w czasopismach medycznych jest faktycznie naukowych i częściowo dlatego, bo wiele kuracji w ogóle nie zostało sprawdzonych.” – Where is the wisdom…? Dr Richard Smith, Redaktor, BMJ. 1991 Oct 5; 303(6806): 798–799. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1671173/
Pijawki były bardzo popularne w 19 wieku. W roku 1824 do Francji sprowadzono 2 miliony pijawek, a od roku 1832 liczba ta wzrosła do 57 mln pijawek rocznie. W roku 1843 amerykański poeta, nowelista i anatom Oliver Wendell Holmes odczytał na posiedzeniu Boston Society for Medical Improvement (pol. Bostońskie Towarzystwo na rzecz Doskonalenia Medycznego) artykuł zatytułowany: “O zakaźności gorączki połogowej”. W swoim odczycie uzasadniał, że choroba ta może być przenoszona pomiędzy pacjentami poprzez lekarzy. Zasugerował, by chirurdzy zmieniali strój i myli ręce po kontakcie z pacjentem chorym na gorączkę połogową. Jego odczyt zirytował establishment medyczny, a jego rada została całkowicie zignorowana.
Podobny los spotkał Ignaza Philippa Semmelweisa, który w roku 1846, w wieku 28 lat, został asystentem na oddziale położniczym w wiedeńskim szpitalu. Semmelweis zauważył, że liczba kobiet umierających na jego oddziale jest wyższa, niż na innych oddziałach położniczych. Nie trudno było zorientować się, że coś jest na rzeczy – kobiety z płaczem błagały, by nie kierować ich na oddział, na którym pracował Semmelweis. Semmelweis nie uważał się za złego lekarza, zaczął szukać wyjaśnienia i doszedł do wniosku, że główną różnicą pomiędzy pacjentami na jego oddziale było to, że jego byli pod opieką studentów medycyny, a na innych oddziałach pacjentami opiekowały się położne. Semmelweis szybko zorientował się, że studenci przychodzili na jego oddział od razu z prosektorium, gdzie zajmowali się sekcją zwłok kobiet, które zmarły z powodu gorączki połogowej. Położne nigdy nie miały kontaktu z pomieszczeniem do sekcji zwłok. Semmelweis zaczął instruować studentów, by myli ręce w roztworze podchlorynu wapnia po wyjściu z prosektorium. Wprowadzenie tego środka higieny przyczyniło się do znacznego spadku śmiertelności na oddziale. Jak łatwo się domyślić, establishment medyczny nie był zadowolony, choć Semmelweis pokazał w dobitny sposób skuteczność tego rozwiązania. Nieszczęsny młody lekarz nie mógł sobie poradzić z presją i stał się wygnańcem, a kilka lat później zmarł w szpitalu dla psychicznie chorych. Establishment medyczny osiągnął kolejne puste zwycięstwo, lecz znów, kosztem przegranej pacjentów.
Zdawałoby się, że establishment z otwartymi rękoma przyjmie wynalazek w postaci anestezji zważywszy, że przed pojawieniem się powszechnie dostępnych środków znieczulających chirurg musiał upić pacjenta alkoholem lub uderzeniem w głowę pozbawić go przytomności. Chirurdzy często operowali pacjentów przytrzymywanych przez 4 silnych mężczyzn, zanim wykonano pierwszą operację pod znieczuleniem w szpitalu w Massachusetts w 1846 r. Ale establishment nie miał zamiaru zaakceptować tej “nowomodnej bzdury”. Główną obiekcją było to, że anestetyki zaczęto stosować u kobiet przy porodach i to według establishmentu było nie do zaakceptowania. Według “mędrców” poród bez cierpienia kobiety to rzecz nienaturalna i niezdrowa. Jak rzecze Biblia, kobiety mają rodzić dzieci w bólach. Jednakże ci religijni barbarzyńcy niebawem zostali przegonieni przez niejakiego James Simpsona, który odpowiedział osobom chętnie powołującym się na Biblie takim oto cytatem: “Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem”. Sprzeciw wobec anestezji został w końcu wygaszony, gdy królowa Wiktoria urodziła księcia Leopolda będąc pod narkozą wywołaną za pomocą chloroformu.
W roku 1867 Joseph Lister opublikował w czasopiśmie The Lancet artykuł zatytułowany “Zasada antyseptyki w praktyce medycyny”. Lister znalazł rozwiązanie odwiecznego problemu infekcji pooperacyjnych, ale establishment medyczny nie znosi zmian, nawet jeśli te pozwalają ocalić pacjentów i Lister stał się obiektem ataku ze strony lekarzy odrzucających jego metody bez uprzedniego zapoznania się z dowodami tylko dlatego, że metody te były nowatorskie. Potrzeba było dekad, zanim zasada antyseptyka doczekała się powszechnej akceptacji.
Jednym z powodów, dla których zakażenia szpitalne są tak powszechne współcześnie jest to, że lekarzom i pielęgniarkom wydaje się, że wystarczy stosować antybiotyki w miejsce zwyczajnego mycia rąk. Niekompetencja, niechlujstwo i ignorancja powodują, że higiena w przeciętnym współczesnym szpitalu jest nierzadko na poziomie nieco tylko lepszym niż w Średniowieczu.
„Zakażenia szpitalne związane z udzielaniem świadczeń zdrowotnych stanowią poważny problem wszystkich szpitali, nawet w krajach o najwyższych standardach opieki zdrowotnej. Dotyczą od 5 do 10 proc. osób leczonych szpitalnie. Zakładając, że w polskich szpitalach ulega zakażeniom tylko 5% pacjentów to i tak daje to około 400 tysięcy osób.” – Brudne ręce lekarzy i pielęgniarek. Zakażają nas w szpitalach, 17.05.2018 http://www.medonet.pl/zdrowie,zakazenia-w-szpitalach-powaznym-problemem–raport-nik,artykul,1725333.html
„W wielu krajach na równi ze szczepieniami zaostrzano standardy bezpieczeństwa w placówkach służby zdrowia. W Polsce w mniejszym stopniu, za to w wyższym celowano pieniądze w szczepienia. Wynikiem tego postępowania był oczywisty spadek zakażeń HBV, lecz w okolicznościach braku szczepionki na HCV nie uchroniło to tysięcy ludzi przed zakażeniami tym wirusem. Można jedynie domyślać się, że masowe szczepienia rozluźnić mogły reżim sanitarny i bezpieczeństwo wykonywanych zabiegów. Prawdopodobnie także masowe szczepienia na tak dużą skalę opóźniły dostosowanie polskich sterylizatorów do norm europejskich i światowych. W większości przypadków stosowane były (i nadal gdzieniegdzie są!) sterylizatory na suche powietrze, które nie gwarantowały eliminacji HCV (i HBV). Szczepienia powinny mieć charakter pomocniczy w zwalczaniu epidemii zakażeń HBV obok podwyższania bezpieczeństwa sterylizacji sprzętu medycznego wielorazowego użytku i podwyższaniu reżimu aseptycznego postępowania pracowników ochrony zdrowia. W Polsce szczepienia stały się podstawowym środkiem walki z WZW B.” – Źródło: Wszystko o szczepieniach na WZW typu B, Prometeusze o WZW http://www.hbv.pl/szczepienia.php
Co ciekawe, jeszcze do niedawna zabiegi na niemowlakach przeprowadzane były bez znieczulenia z przekonania, że niemowlaki nie są zdolne do odczuwania bólu. Twierdzenie to oczywiście nie było poparte jakimikolwiek dowodami, a które to twierdzenie każda matka była w stanie odeprzeć mocnymi, choć wprawdzie anegdotycznymi dowodami. Anestezjologów uczono, że niemowlaki posiadają niedojrzały układ nerwowy i zatem nie potrzebują znieczulenia.
Przez ten krótki czas przytoczyłem zaledwie kilka z setek, czy nawet tysięcy przykładów w celu pokazania, jak establishment medyczny, wraz ze wczesnym zalążkiem przemysłu farmakologicznego, zawsze opierał się nowatorskim pomysłom i bronił status quo bez troski o dobro pacjenta.
Obawiam się, że niestety establishment medyczny działa w interesie swojej profesji i wbrew interesom pacjentów oraz inteligentnych i kreatywnych jednostek, które zawsze miały pod górę.
Znaczenie przypadkowych odkryć także było ignorowane, a zarówno penicylina i promieniowanie rentgenowskie to przecież odkrycia dokonane w wyniku szczęśliwego przypadku. Tragedia polega na tym, że wcale wiele pod tym względem się zmieniło, a być może jest nawet gorzej.
Establishment medyczny jest nadal odpowiedzialny za ochronę i promowanie zabiegów medycznych, które nie są skutecznie i nigdy takie nie były, a które narażają pacjentów na znaczne ryzyko, a jednocześnie blokuje i zwalcza metody skuteczne, których skuteczność została poparta dowodami. Współcześnie osoba zajmująca się medycyną i odważna na tyle, by dzielić się swoimi przemyślenia i ostrzeżeniami, a które nie pasują do specyficznych kryteriów wymaganych przez establishment medycznych, czeka los Semmelweisa – szyderstwo i cenzura. I demonizacja. Nic się nie zmieniło, o czym ja i inne osoby przekonaliśmy się płacąc za to sowitą cenę.
Dziękuję za wysłuchanie starszego pana w fotelu. Zapraszam na stronę vernoncoleman.org, gdzie znajdziecie Państwo więcej materiałów i artykułów.
Zobacz na: Co robić, żeby lekarz cię nie zabił – dr Vernon Coleman
„Wyznania medycznego heretyka” – dr Robert S. Mendelsohn
Jak wychować zdrowe dziecko… WBREW twojemu lekarzowi? – dr Robert S. Mendelsohn
Miliony ludzi dołączają do sekty składającej dzieci w ofierze – Del Bigtree
Sześć warunków kontroli umysłu – C.J. Hopkins
(Szczepionkowy) Eksperyment Milgrama – kto ponosi odpowiedzialność?
Edukowanie lekarzy o szczepionkach to trening posłuszeństwa
Medyczni socjopaci – Dr Mark Sircus
Film Nauka i Swastyka: Biologiczni Żołnierze Hitlera
Ignorancja i uprzedzenia w medycynie – dr Vernon Coleman [napisy PL]
https://rumble.com/vj08t1-ignorancja-i-uprzedzenia-w-medycynie-dr-vernon-coleman.html