Wywiad z dr Johnem Calhounem (NIMH, 1970-1972)
1970-1972 r.
Wywiad z dr Johnem Calhounem i wprowadzenie myszy S102 w środowiska/wszechświaty badań nr 122 i 123.
CZĘŚĆ 1
1972 rok, jesień, Wszechświat nr 25, Badanie nr 102
Sceny z wywiadu McGraw-Hill, obejmują ostatnie ocalałe osobniki
Eksperyment Johna Calhouna, Wszechświat 25 – Narodowy Instytut Zdrowia Psychicznego (NIMH)
Fragmenty z książki „Planowanie zaludnienia” autorstwa Walentego Majdańskiego
Wywiad z dr Johnem Calhounem
Bill Roberts: Dwa i pół roku temu dowiedzieliśmy się o Dr Johnie Calhounie, zanurzonym po kolana w myszach, w mysim raju, który zaprojektował dla National Institute of Mental Health Animal Center znajdującego się niedaleko Waszyngtonu.
Dr Calhoun chciał się dowiedzieć, co stanie się z kolonią myszy, którym zapewniono wszystko, czego potrzebują, z wyjątkiem przestrzeni życiowej. Wynik mroził krew w żyłach. Dwa i pół roku temu upchnięto ponad dwa tysiące myszy w mysim mieście. Dziś garstka ocalałych osobników przycupnęła w jednym zakątku miasta. Dr Calhoun wyjaśnia, co przeludnienie zrobiło z mieszkańcami mysiego miasta.
DR JOHN B. CALHOUN: Ostatni tysiąc urodzonych zwierząt nigdy nie nauczyło się zachowań społecznych. Nigdy nie nauczyły się zachowań agresywnych, co jest konieczne w obronie miejsc zamieszkania. Nigdy nie nauczyły się zalotów; nie było łączenia się w pary.
Nie było parzenia się, nie było potomstwa, a starsze zwierzęta, których zachowanie było coraz bardziej zaburzone, w końcu osiągają zbyt dojrzały wiek do tego, by się rozmnażać. I tak to wszystko zostało pozostawione temu ostatniemu tysiącowi lub podobnej liczbie, które nazywamy pięknymi osobnikami, ponieważ nie angażują się w żadną stresującą aktywność i zwracają uwagę wyłącznie na siebie, odpowiednio o siebie zadbały, więc wyglądają jak bardzo dobry okaz.Ale od tego momentu, czyli mniej więcej od czasu, gdy był tu Pan dwa i pół roku temu, rozmnażanie całkowicie ustało, a zwierzęta po prostu zestarzały się i zdechły.
Bill Roberts: Przynajmniej jedna grupa ludzka, plemię Ików, odkryte w Afryce przez dr Colina Turnbulla, według dr Calhouna, przeszła przez podobny, straszny proces.
DR JOHN B. CALHOUN: Dwa warunki, przez które przeszli, to decyzja ówczesnego rządu kolonialnego o utworzeniu rezerwatu dzikiej przyrody w tej wielkiej dolinie, która była ich domem, są łowcami-zbieraczami. Zostali przeniesieni na zbocza gór i zgromadzeni razem w znacznie większym zagęszczeniu. Zamiast rozproszenia w małych grupach, wszyscy zostali umieszczeni w jednym miejscu, a także zobowiązani do zaangażowania się w zupełnie inny sposób życia, w którym ich role społeczne, wszystko, czego nauczyli się robić, nie miało znaczenia.
W tych warunkach zachowania społeczne załamały się. Nadal żyli razem, ale ich działania były skierowane na nich samych. Zniknęło wszystko, co można by uznać za ludzkie.
Bill Roberts: Być może najbardziej mrożący krew w żyłach wniosek z jego badań nad mysim miastem, jak mówi dr Calhoun, brzmi tak, że gdy ta zmiana w zachowaniu społecznym nastąpi, najwyraźniej nie da się jej odwrócić.
DR JOHN B. CALHOUN: To właśnie ten fakt pozornie nieodwracalnych zmian faz przysparza niektórym z nas szczególnego niepokoju o losy ludzkiej sytuacji. Ponieważ widzimy na całym świecie załamywanie się ról społecznych, wzrost kontaktów spowoduje załamanie się ról społecznych, ze względu na zbyt dużą liczbę ludzi.
Może to doprowadzić do zachwiania naszej kontroli nad kulturą i zapoczątkować proces, który albo utrwali nas na zawsze w jakimś rodzaju globalnego ustroju plemiennego bez żadnej adaptacji do zmian, albo ostatecznie spowoduje, być może pewien upadek bardzo podobny do tego, jaki widzieliśmy tutaj, ale nieco odłożony w czasie.
Bill Roberts: Dr John B. Calhoun, z bardzo trzeźwym spojrzeniem na możliwą przyszłość dla nas. Bill Roberts z National Institute of Mental Health Animal Centre w pobliżu Waszyngtonu.
CZĘŚĆ 1 (ciąg dalszy)
1 kwietnia 1970 roku ca UDN:892
Wszechświat nr 25, Badanie nr 102, Carl Coleman, wywiad dla Time-Life
COLEMAN: Doktorze Calhoun, dlaczego musimy teraz podejmować decyzje w sprawie kontroli populacji?
DR JOHN B. CALHOUN: Cóż, populacja to bardzo interesujący temat. Dużo mówi się na temat gwałtownego wzrostu populacji. Cóż, nie ma żadnego gwałtownego wzrostu populacji, przynajmniej jeszcze nie całkiem, i nigdy nie było, albo można powiedzieć, że zawsze był gwałtowny wzrost populacji.
Jeśli cofniemy się do punktu około czterdziestu tysięcy lat temu – na Ziemi było może cztery i pół miliona ludzi. Przez poprzednie dwa miliony lat ewolucji człowieka było dużo mniej. I wtedy nagle liczby zaczęły rosnąć. I być może trochę prymitywny rysunek przybliży Państwu tę sytuację. Pokażę to w milionach. A to jest jeden, dziesięć, sto milionów, miliard, i idziemy wyżej tutaj.
Jeżeli przyjmiemy tu skalę czasową, odwrotną logikę, cofniemy się do punktu sto tysięcy lat temu. I wracamy do, napiszemy tu dziesięć tysięcy lat temu, tysiąc lat temu, cofniemy się do punktu, który miał miejsce tysiąc lat temu. Potem sto, czyli jedna dziesiąta, do jednego roku, od jakiegoś czasu w przyszłości. Więc to są punkty w jednostce czasu, w tysiącach lat, a jeśli spojrzymy na wzrost populacji w ten sposób, zaczynając od punktu około czterdziestu tysięcy lat temu – populacja zaczynająca się mniej więcej tutaj, poszła mniej więcej w tym kierunku. Jest to dość skomplikowana krzywa, to krzywa Von Foerstera, ale mówiąc prosto, zaczynając tutaj, czterdzieści tysięcy lat temu, potrzeba było około dwudziestu tysięcy lat, około dwudziestu tysięcy lat, aby populacja się podwoiła.
Potem następne podwojenie wymagało około dziesięciu tysięcy lat. Następnie każde podwojenie wymagało pięciu tysięcy lat do następnego podwojenia, dwóch i pół tysiąca i tak dalej.
COLEMAN: W którym podwojeniu jesteśmy teraz, doktorze?
DR JOHN B. CALHOUN: Jesteśmy w momencie dziesiątego podwojenia i jedenastego podwojenia.
COLEMAN: Czy to ostatnie?
DR JOHN B. CALHOUN: Cóż, jesteśmy dość blisko końca, może być ostatnie. Ostateczne podwojenie, zaczynające się wkrótce po następnym, o tutaj. Jesteśmy tutaj, skala jest mniej więcej poprawna. To skala, w której światowa populacja może sięgać rzędu czterech i pół miliarda ludzi, wymagałaby tylko dwudziestu lat, aby się podwoić.
Zatem zaczynając od dwudziestu tysięcy lat, jeśli chodzi o pierwsze podwojenie sięgając do około dwudziestu lat, jeśli ten proces historyczny będzie kontynuowany. Jesteśmy więc trochę daleko od tego momentu, niezbyt daleko od początku następnego stulecia.
COLEMAN: Doktorze, czy można przewidzieć matematycznie, być może w roku kalendarzowym, kiedy populacja osiągnie punkt, w którym jej rozmiar przewyższy nasze zasoby naturalne, nasze dostawy energii, nasze dostawy żywności?
DR JOHN B. CALHOUN: Kiedy mówi Pan matematycznie, to jest to, to, co zrobił Von Foerster. Przewidując ten stary jak świat trend – nie stary jak świat, czterdzieści tysięcy lat to raczej krótki okres czasu. Gdyby ten trend się utrzymał, doszłoby do natychmiastowego podwojenia, ale wiemy, że jest to niemożliwe, a zatem krytyczną kwestią jest to, że coś się wydarzy, że człowiek będzie inny niż na początku istnienia człowieka.
I tu właśnie był początek człowieka, około czterdziestu tysięcy lat temu, jako zwierzęcia kulturowego. Nie jako zwierzęcia biologicznego – cofnął się znacznie w czasie poniżej tej wartości. Ale rozpoczynając ten nowy proces, w którym, cytując, teraz jest jedynym zwierzęciem, które naprawdę może kontrolować swoje liczby, to znaczy stale je powiększać, co zwiększa przez to jego własny potencjał – jest to kontynuowane, aż do momentu kiedy trafiamy w punkt krytyczny, gdzie ten proces nie może być kontynuowany.
I tak od tego momentu w czasie sprzed czterdziestu tysięcy lat, do początku następnego stulecia, definiuje się to, co nazywamy człowiekiem. A człowiek „ma swój kres” w tym momencie, ponieważ wokół jest wiele obiektów, będzie musiał być kimś zupełnie innym, niż był w przeszłości.
Jedną rzeczą, którą mógłby zrobić, a my z pewnością jesteśmy do tego zdolni, jest ciągłe rozmnażanie się. Zatem jest to jedna z opcji. Inną opcją, którą posiadamy, na początku przyszłego wieku, to kwestia tego, czy uda się mu ustabilizować populację.
W tym kierunku nie utrzyma się już zbyt długo. Powyżej dziewięciu, cóż, nie mam tego, proszę spojrzeć. To byłoby przy dziewięciu miliardach, nie do końca mam tutaj miejsce na moje liczby, aby podwoić do dziewięciu miliardów.
Jeśli to jest punkt końcowy, jeśli my, jeśli liczba dzieci przypadająca na liczbę dorosłych będzie kształtowała się tak jak w przeszłości, będzie to około dziewięć miliardów ludzi w tym momencie.
Jeśli zaczniemy zwalniać, tak aby populacja mogła się ustabilizować, co jest modelem ekologicznym, jak próbowaliśmy w przypadku zarządzania dziką przyrodą, aby utrzymać stabilną populację, wtedy, z mniejszą liczbą dzieci, moglibyśmy utrzymać rozmiar populacji na tym poziomie, na którym mamy siedem i pół miliarda ludzi.
Innym krytycznym punktem jest kwestia liczby osób dorosłych. Idealnie powinno być, przy tym górnym optimum, trzy i pół miliarda dorosłych, aby sieć ludzi komunikujących się z ludźmi była jak najbardziej efektywna.
Jeżeli jednak pójdziemy w kierunku trzeciej opcji, a istnieje trzecia opcja, a mianowicie to, że populacja powoli zacznie się zmniejszać. I jeśli będziemy dążyć do tego celu, będziemy mieli w tym momencie około 6,3 miliarda ludzi. Ze znacznie mniejszą liczbą niż dwójka dzieci na rodzinę.
COLEMAN: Doktorze, co sądzi Pan o stresie związanym z naszymi problemami ekologicznymi, próbami ich rozwiązania? Czy rząd, politycy powinni zwrócić większą uwagę na ten problem? Jak Pan uważa? To wszystko jest ze sobą powiązane, to nie jest takie proste.
DR JOHN B. CALHOUN: Cóż, problem ze środowiskiem jest tylko jednym z problemów, na którym się teraz skupiamy, i to może być prawdziwa pułapka, ponieważ patrzymy tylko na fizyczne, biologiczne aspekty naszego otoczenia.
A gdybyśmy zamiast tego skupili się na tym, co jest o wiele bardziej istotnym, kompleksowym problemem, a jest nim ewolucja i projektowanie ewolucji […] W rzeczywistości lubimy mówić, że, jesteśmy tutaj rewolucjonistami, ale szczególnego rodzaju rewolucjonistami, których można teraz przeliterować inaczej. Wszyscy wiemy czym jest ten symbol, oznacza receptę, więc zajmujemy się receptą na ewolucję projektu przyszłości, projektu ewolucji. Zatem jesteśmy rewolucjonistami.
COLEMAN: Cóż doktorze, dlaczego wpadamy w pułapkę, poświęcając tyle uwagi środowisku?
DR JOHN B. CALHOUN: Cóż, znajdujemy się w kryzysie ekologicznym, nie ma co do tego wątpliwości. Troska rządu w tej kwestii jest dobra. Jeszcze większa troska, szczególnie na poziomie uniwersyteckim, oraz odbywające się w kwietniu tego roku spotkania dyskusyjne studentów z wykładowcami są niezwykle dobrymi ruchami, ale mogą okazać się też śmiertelną pułapką.
Z tego powodu, to znaczy, jeżeli skupimy się tylko na dobrym środowisku, na środowisku biologicznym, na środowisku fizycznym, to umknie nam bardzo wiele z tego, czym człowiek jest lub mógłby być. Z troską o zwiększenie potencjału człowieka – i znów lubimy mówić, że chcielibyśmy umieścić „umysłowy,” jak w przypadku potencjału człowieka, z powrotem w „środowiskowym”. I o to właśnie nam chodzi. Możemy zastawić pułapkę, proszę zobaczyć.
Pułapka, którą tu zastawiamy, polega na tym, że patrzymy na środowisko w modelu stricte biologicznym, a nie w modelu człowiek-przyszłość ukierunkowanym ewolucyjnie. Jeśli uda nam się stworzyć stabilną populację, w której wszystko stanie się stałe, będzie niezmienne w czasie, a teraz znów znajdziemy się w sytuacji globalnego ustroju plemiennego – jasne, że możemy przetrwać miliony lat, ale nigdzie się nie wybieramy, jesteśmy jak ryby dwudyszne w jeziorze Manyara, które w tej samej sytuacji poradziły sobie bardzo skutecznie.
Kiedy tylko pojawiają się stresujące sytuacje, zamykają się w kuli błota i przeczekują okres suszy, a potem wracają, kiedy w środowisku ponownie panują odpowiednie warunki. Moglibyśmy więc stać się rybami dwudysznymi i ewolucja, w gruncie rzeczy, by się zakończyła.
COLEMAN: Jakie jest stanowisko rządu lub co powinien teraz robić? Czy jest on świadomy tego problemu, czy robimy wystarczająco dużo? Robimy bardzo mało, czyż nie?
DR JOHN B. CALHOUN: Nie sądzę, żeby było konieczne kierowanie tego przeciwko rządowi. Myślę, że jakikolwiek komentarz, który można by tu poczynić, to komentarz dotyczący ogólnej świadomości, zaangażowania się w projekt ewolucji, receptę na dalszą ewolucję.
Musimy mieć długofalową perspektywę, zarówno w przeszłości, jak i w przyszłości, i kierunek, w którym możemy zmierzać. Problem wielkiego kryzysu nie pojawia się wtedy, gdy myślimy o środowisku w odniesieniu do liczby ludzi. To nie jest liczba ludzi. To ludzie razy możliwości przeciętnej jednostki lub całkowite możliwości ludzkie.
Jeśli możemy wybrać, teraz jest czas na wybieranie celu. I to po części odnosi się do liczb. Ale odnosi się to również to tego czy wybierzemy z tego to, co było definicją człowieka przez ostatnie 40 tysięcy lat, niektóre z jej aspektów.
Jednym z nich jest to, co nazywamy potencjałem ludzkim, zdolnościami przeciętnej jednostki do rozumienia, do rozwijania nowych spostrzeżeń, do bardziej efektywnego komunikowania się ze znajomymi. Jeśli to jest główny, nadrzędny cel i zostanie wybrany, a my wybierzemy – a jednym z koniecznych do tego elementów jest utrzymanie zmieniającego się środowiska, co obejmuje liczby, a jedynym sposobem, aby to zrobić teraz jest zmniejszenie liczb – jeśli więc wybierzemy cel, jakim jest stopniowe zmniejszanie się populacji, przy jednoczesnym zwiększaniu się potencjału ludzkiego, to jesteśmy teraz w roku 1970.
Punkt krytyczny nastąpi za około siedemdziesiąt pięć lat. Zmiany społeczne zachodzą z ogromnym opóźnieniem. Mam na myśli to, że minęło niewiele czasu od orzeczenia Sądu Najwyższego w sprawie integracji, a my poczyniliśmy wiele postępów w niektórych kwestiach, a w innych bardzo niewiele.
Ale to jest o wiele, wiele bardziej drastyczna zmiana, a jeśli zamierzasz zmienić liczby w kierunku malejącej populacji, to całe nastawienie wartości ludzi, ich decyzje, muszą zostać podjęte w bardzo krótkim czasie. Mamy, powiedzmy, piętnaście lat, albo mamy czas do 1984 roku.
W gruncie rzeczy, jeśli mamy około piętnastu lat łaski czy szansy, którą ten kryzys nam daje, w którym możemy zmienić cały nasz system wartości, albo nie zmieniać systemu wartości, ale zmienić mechanizm zmiany systemu wartości. To jest meta-proces. Jeśli nie zrobimy tego w tym czasie, to prawdopodobnie znajdziemy się w, przejdziemy do roku 1984 […]
COLEMAN: George Orwell.
DR JOHN B. CALHOUN: […] w orwellowskim sensie. Dlatego właśnie jest to tak ważne. Jest to najbardziej krytyczny czas od czasów, kiedy człowiek dokonał tego odkrycia, które prawdopodobnie zajęło mu około piętnastu tysięcy lat, aby nauczyć się, jak odkryć nowy rodzaj przestrzeni, konceptualny świat idei i postępujący rozwój idei.
Tak więc wczesne, prymitywne grupy łowców miały około piętnastu tysięcy lat na rozwiązanie sytuacji patowej, w której utknęły z powodu pojemności środowiska, środowiska fizycznego.
Teraz my również utknęliśmy z podobnym problemem i mamy około piętnastu lat, by go rozwiązać. Jest to więc spore obciążenie. A przyszłość, cała przyszłość ewolucji zależy od następnych piętnastu lat.
Ludzie, którzy są tu teraz, którzy są zaangażowani w to właśnie teraz, co jest krytyczne i jest to kwestia zaangażowania.
Jestem ekologiem, ekologiem/psychologiem, jakąkolwiek krzyżówką – jest to kwestia środowiska z zaangażowaniem w całkowite środowisko fizyczne i społeczne, które jest kluczowym pytaniem w naszych badaniach tutaj, do których używamy myszy, szczurów i innych zwierząt. I to właśnie na kwestii zaangażowania koncentrują się nasze badania.
Są pogryzione, a ten, który jest pogryziony, nie zdoła uciec. Jest jeden rodzaj […]
COLEMAN: Dobrze, doktorze.
DR JOHN B. CALHOUN: I to jest jeden z rodzajów braku zaangażowania, całkowitego wycofania się z rzeczywistości środowiska, który jest zgodny z tym gatunkiem.
COLEMAN: Ile ich tu jest? 2400 myszy w tej zagrodzie?
DR JOHN B. CALHOUN: Jest to liczba rzędu, nie wiemy dokładnie, ile teraz ich jest. Jest to liczba między 2200 a 2500 myszy, czyli obiektów, poruszających się obiektów [ciał]. Ale tak naprawdę jest tu tylko około stu pięćdziesięciu myszy. Prawdziwych myszy, to znaczy myszy w obiegu społecznym. Wszystkie inne zostały odrzucone w taki czy inny sposób.
COLEMAN: Co się stało […]
DR JOHN B. CALHOUN: Zachowania reprodukcyjne zostały całkowicie zahamowane. Są zahamowane, ponieważ ostatnie kilkaset… utrzymywało je jako młode i chociaż są teraz dorosłe, nie angażują się już w agresywne zachowania ani w zachowania reprodukcyjne. I nazywamy je “pięknisiami”, ponieważ są doskonałe pod względem fizycznym, nie są zestresowane.
Teraz widzę jednego tutaj na dole. Większość z nich mieszka w „blokach mieszkalnych” i rzadko wychodzi, ale widzę jednego, który zajął tymczasowe schronienie w jednym z pojemników z materiałem gniazdowym. Podejdę i wyciągnę go, żebyście mogli zobaczyć, jaki to piękny okaz.
COLEMAN: Ale jeśli chodzi o myszy, to jest on dla nich niczym?
DR JOHN B. CALHOUN: Jest im całkowicie obojętny. Teraz leży tutaj, w […] Idzie Pan?
COLEMAN: Doktorze, proszę kontynuować.
DR JOHN B. CALHOUN: Leży tutaj, w pojemniku. To miejsce tymczasowego odosobnienia. Ma bardzo mało ran, praktycznie żadnych, jest w doskonałej formie fizycznej. Ma dwa lub trzy zadrapania, ale w porównaniu z większością zwierząt jest w doskonałej formie. A te zwierzęta z poprzednich badań pokazują, że nie są zestresowane. Po prostu ich tu nie ma, jeśli chodzi o zaangażowanie.
COLEMAN: Rozpoczął Pan ten eksperyment z kilkoma myszami jakieś dwadzieścia miesięcy temu. Najwyraźniej udało się Panu przeprowadzić sekcję niektórych z nich? Czy zauważył pan jakieś zmiany w tkankach?
DR JOHN B. CALHOUN: Główną rzeczą […]
COLEMAN: Stres.
DR JOHN B. CALHOUN: Główną rzeczą, cóż, niektóre grupy tych zwierząt, na przykład porównując te samce na podłodze, które są wycofane z życia społecznego. Są to bardzo zestresowane zwierzęta, ale stres pochodzi od nich samych z powodu swoistej przemocy, jaką wykazują, co sprawia, że są jak to zwierzę, z ogonem przeżutym w całości, ale robią to sobie nawzajem. To są bardzo zestresowane osobniki.
Z drugiej strony, te piękne, które właśnie wam pokazałem, wcale nie są zestresowane. Dr Julius Axelrod przeprowadził badanie enzymu, który przekształca noradrenalinę w adrenalinę, jako podstawę do tego.
Z drugiej strony, usuwaliśmy samice z innych populacji i patrzyliśmy na ich macice, a u zwierząt w wieku do roku, które pojawiły się w tej ostatniej historii kolonii, nie ma zasadniczo żadnych dowodów na to, że doszło do zapłodnienia. Tak więc, na tym etapie jest to część zjawiska nadmiernego przeżywania.
I to właśnie te osobniki, które nie płodzą są tymi, które nie są zestresowane. To te piękne okazy, którym brakuje zaangażowania. W gruncie rzeczy jest to historia tego, co się dzieje w naszych badaniach.
COLEMAN: Doktorze, czy był Pan zaskoczony wynikami tego badania, tym, czego się Pan do tej pory dowiedział? Czy dwadzieścia miesięcy temu myślał Pan, że te wszystkie rzeczy się wydarzą?
DR JOHN B. CALHOUN: Cóż, miałem nieco inną hipotezę, która sprawdzała się tylko we wczesnych etapach, a mianowicie, że im większa przestrzeń, tym mniejsza ostateczna gęstość zaludnienia.
Okazało się to nieprawdą, ale drugim aspektem tej hipotezy było to, że im większa przestrzeń w odniesieniu do liczby kolonizatorów, tym wolniej będzie się ona rozpoczynać. Było to prawdą, ponieważ istotną analogią jest to, że kiedy jest mało zwierząt, jak w tym konkretnym środowisku, samiec, każda mysz, kiedy była na zewnątrz, rzadko spotykała inną.
Dlatego utożsamiał się z całym swoim fizycznym środowiskiem. Więc jego własne granice ego rozszerzyły się, aby objąć wszystkie te rzeczy, do których był przywiązany, i dlatego każde inne zwierzę wychodzące i poruszające się w kierunku jakiejkolwiek części tego wywołałoby niepokój, a więc i agresję.
A my mamy ogromne terytoria i to jest podstawowe formułowanie terytorializmu. Tak więc im większa przestrzeń, tym bardziej prawdopodobne jest to, że zwierzęta rozwiną terytorializm, o wiele bardziej ekstremalny terytorializm. I to hamowało początkowy wskaźnik reprodukcji. I tak, z mniejszym, posiadamy mniejsze środowiska/wszechświaty niż to, było tak, że rozrastały się one znacznie szybciej.
Miały szybszy start. Więc to jest kolejne oblicze tego problemu. Jest to stopniowo wypierane poza pewien poziom, a następnie populacja wzrosła na chwilę, dość szybko, a potem trafiła na ten poziom, na którym zwierzęta zaczynają być odrzucane do przestrzeni publicznej, jak samce żyjące tutaj, na podłodze. Samice są odrzucane, ale nie wychodzą, zostają w blokach mieszkalnych.
COLEMAN: Doktorze, ostatnie pytanie. Dr Calhoun, jako, że jest Pan człowiekiem i przeszedł Pan przez ten eksperyment, co chodzi panu po głowie w związku z nim? Czy martwi się Pan o przyszłość ludzkości?
DR JOHN B. CALHOUN: Taka patologiczna sytuacja daje nam zrozumienie tego, co może się dziać w sytuacji z ludźmi i co może się wydarzyć, a co może być katastrofalne. A to, co jest naprawdę katastrofalne i gdzie leży prawdziwy strach, znajduje się na poziomie, na którym myszy i człowiek są niezwykle podobne.
To znaczy, myszy mają programy, są jak małe komputery, i to jest w zasadzie genetyczne, z dużo mniejszym elementem wyuczonego zachowania. I zbyt wysoki wskaźnik kontaktu dezorganizuje program tak, że zostaje on wyprany. Zostaje odłączony lub nie ma głosu. Stąd właśnie bierze się brak zaangażowania.
Na poziomie ludzkim, mamy o wiele bardziej złożony mózg, jest on programowany, mniej przez genetykę, mniej przez dziedziczność niż u myszy, o wiele bardziej kulturowo, ale jest tak samo podatny na dezorganizację, na dezorganizację programu przez niewłaściwe sekwencje kontaktów, zbyt wiele kontaktów.
I tak, istnieje to niebezpieczeństwo, a częścią tego niebezpieczeństwa jest to, że nie mamy odpowiedniego, establishmentu. Ponieważ, cytuję, establishment nie zapewnia wszystkich odpowiednich kanałów, powinniśmy go zniszczyć.
Potrzebujemy lepszego establishmentu, który pozwoli na wzajemne relacje, który ochronią nas przed zbyt wieloma kontaktami, ale pozwoli nam na to, aby te kontakty, w które się zaangażujemy, były bardziej znaczące dla naszego własnego życia i dla innych we współczującym sensie, w którym każdy z nas jest zaangażowany w pomaganie drugiemu w wypełnianiu jego roli.
Będziemy mieli o wiele więcej ról i tu właśnie pojawia się pojęcie współczucia, w pomaganiu, każdy z nas pomaga innym w realizacji ich programów rozwoju. I tak oto znajdujemy się na tym osobliwym etapie, na którym jesteście wysoce optymistyczni, a jednocześnie wysoce pesymistyczni, i pragniecie rzucić swój ciężar, ciężar intelektualny, na przejście na stronę optymistyczną, na otwarcie kontynuacji ewolucji.
Zobacz na: Przerażające amerykańskie korzenie nazistowskiej eugeniki – Edwin Black
Dziesięć etapów ludobójstwa – dr Gregory Stanton
Manipulacja zamiast armat
Film Nauka i Swastyka: Biologiczni Żołnierze Hitlera
Ostateczne rozwiązanie kwestii polskiej