Geert Vanden Bossche – Why should current Covid-19 vaccines not be used for mass vaccination during a pandemicDr Geert Vanden Bossche o szczepieniu na COVID-19 podczas pandemii.
“Dlaczego obecne szczepionki przeciwko COVID-19 nie powinny być stosowane w ramach masowych szczepień w trakcie epidemii?”
(Szczepionkowy Szczyt w Ohio 2021, 1-3 marzec 2021, Ohio; dr Geert Vanden Bossche, niezależny konsultant ds. badań nad szczepionkami)
Dr Geert Vanden Bossche: Masowe szczepienia podczas pandemii – korzyści i ryzyka
Leczenie chorób wirusowych: czy prawdę ukrywano przez dziesięciolecia? – dr Lee D. Merritt
Dr Geert Vanden Bossche o szczepieniu na COVID-19 podczas pandemii
Dr Geert Vanden Bossche: Dzień dobry wszystkim. Jak pewnie Państwo zauważyliście, zmieniłem nieco tytuł mojego wystąpienia. w odpowiedzi na panujący dramatyczny kryzys związany z COVID-19 oraz masowe szczepienia, które realizowane są niemalże na całym świecie. Pragnę bowiem zwrócić Państwa uwagę na pewien alarmujący fakt. Na wstępie zaznaczam, że nie jestem antyszczepionkowcem, jestem raczej jednym z największych na świecie pasjonatów szczepień.
Kim są antyszczepionkowcy i co takiego mają w głowach?
Stosowne informacje znajdą Państwo w moim biogramie, informacje o mojej osobie znajdą Państwo na portalu LinkedIn. Do czego zmierzam. Otóż należy poruszyć bardzo ważną kwestię odnośnie tych szczepionek. Na początek chciałbym zaznaczyć, że te szczepionki zostały zaprojektowane, wszystkie te szczepionki, czy te na bazie mRNA, proteinowe, wektorowe, nie ma znaczenia, wszystkie są szczepionkami profilaktycznymi, które przeznaczone są do konwencjonalnych szczepień profilaktycznych, a nie w trakcie trwania pandemii.
Postaram się Państwu pokazać, dlaczego tak właśnie sprawy się mają. Szczepionki profilaktyczne generalnie są podawane jeszcze przed ewentualną ekspozycją na patogen, jeszcze zanim organizm zostanie wystawiony na wysokie ryzyko infekcji.
Taka praktyka ma po pierwsze na celu zapewnienie w pełni rozwiniętej ochrony bez której nie powinno być mowy o ekspozycji na patogen, co jest dla wszystkich jasne. Służy to również ograniczaniu rozprzestrzeniania się choroby. Niech wyobrażą sobie Państwo, że zostają Państwo zaszczepieni, kiedy wirus czy choroba już inkubuje w Państwa organizmie, co może mieć katastrofalne skutki. Mamy przykłady takich przypadków, z roku 2016 i 2017, kiedy szczepiono pacjentów chorych na gorączkę krwotoczną Ebola w ramach testów programu szczepień obszarowych prowadzonych przez WHO, a takie szczepienia obszarowe z definicji wiążą się z tym, że szczepi się osoby już potencjalnie zakażone patogenem, czyli choroba się już u tych osób inkubuje/rozwija.
Kiedy dokonuje się tego stosując żywe wektory VSV to jak można sobie wyobrazić, może mieć to dramatyczne konsekwencje.
Prognoza zachorowalności na odrę w wysoko wyszczepionej populacji – podejście modelowe – dr D.L. Levy
Odra mutuje – Ostrzeżenie Andrew Wakefielda
Powodem, dla którego takie szczepienia się przeprowadza przed ekspozycją organizmu na wysokie ryzyko infekcji jest zapobieżenie tzw. ucieczce immunologicznej (dryfowi antygenowemu). Taka ucieczka immunologiczna zazwyczaj ma miejsce, kiedy organizm jeszcze nie posiada optymalnej liczby przeciwciał, ponieważ organizm dopiero wykształca [swoistą] odpowiedź immunologiczną i w tym samym czasie wystawiony jest na działanie patogenu.
Tak więc wirus ma możliwość wymknięcia się odpowiedzi immunologicznej, gdyż ta nie jest jeszcze optymalnie wytworzona. Jak to się ma do obecnej sytuacji z koronawirusem? Otóż mamy do czynienia z sytuacją bezprecedensową, która nie miała miejsca w przypadku dotychczasowych pandemii.
Po pierwsze, obserwujemy poważne przypadki tej choroby wywołane wysoce zakaźnymi wariantami tego wirusa, występujące u ludzi młodych. Generalnie ludzie młodzi, a zwłaszcza dzieci, posiadają krzepką/solidną odporność wrodzoną, która chroni te osoby przed szeregiem typów koronawirusów. Takich przypadków jest coraz więcej. W Belgii, gdzie mieszkam, mamy obecnie do czynienia z dużą falą zachorowań na nowe, wysoce zakaźne szczepy, wariant z Wlk. Brytanii, itd., wśród nastolatków. To jest coś, czego nie obserwowaliśmy w przypadku wcześniejszych epidemii koronawirusów.
Inna uderzająca kwestia to obserwowane przypadki, kiedy osoby w pełni zaszczepione obiema dawkami przeciwko COVID-19 już zaczynają roznosić/rozsiewać wysoce zakaźne warianty tego wirusa. Zgłasza się już takie przypadki. To już pokazuje, że COVID-19 jest w stanie wymknąć się układowi odpornościowemu [zaszczepionego] nosiciela. W każdym podręczniku do wakcynologii czy immunologii możemy wyczytać, że jeśli mamy do czynienia z wirusem o powolnej replikacji, w środowisku, gdzie odpowiedź immunologiczna jest suboptymalna, to dany wirus ma większą szansę na ucieczkę przed odpowiedzią immunologiczną, zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z wirusem, który szybko mutuje.
Obecnie znane nam techniki opracowywania szczepionek przeciwko COVID-19, jak już wspominałem, nie mają znaczenia w rozumieniu którą z nich zastosujemy, gdyż wszystkie te szczepionki mają na celu prezentacje przeciwciała na wybrane białko S (kolcowe), a zwłaszcza białka wiążące receptory podjednostki S1. Co więcej, żadna z tych szczepionek nie zapobiega replikacji wirusa, w przypadku, gdy liczba przeciwciał nie jest wystarczająca lub powinowactwo ich jest za słabe.
Dzieje się tak z powodu swoistości tych szczepionek, ich wysokiej swoistości, nie są one w stanie kontrolować replikacji nowych wariantów wirusa, które są bardziej zakaźne. Jak już wyjaśniałem, dzieje się tak dlatego, że odpowiedź immunologiczna ma charakter wysoce swoisty, a te nowe warianty są oczywiście inne, posiadają białka S (kolcowe) oczywiście inne, niż te zastosowane w szczepionce.
Druga kwestia jest taka, że szczepionki te mogą nie być w stanie zapobiec ucieczce immunologicznej wirusa, zwłaszcza w sytuacji, jak już wcześniej wspominałem, gdy mamy osoby w pełni zaszczepione, które wystawione są na działanie nowych wariantów, a które stają się w konsekwencji nosicielami [nowego szczepu]. Nie wykazują objawów choroby, ale są nosicielami [rozsiewają] wirusa.
Badania kliniczne szczepionek na Covid-19 pokazują, że protokoły opracowane są tak, żeby zakończyły się sukcesem. – prof. William A. Haseltine
Czego nie wiemy o szczepionce na COVID-19 [FDA -17 grudnia 2020]
Szczepionka przeciw koronawirusowi i wzmocnienie odpowiedzi immunologicznej
W USA rejestruje się mniej niż 1% NOPów – Harvard Pilgrim Health Care
Czy szczepionki te są bezpieczne? Oczywiście, są bezpieczne. Jestem w stanie poświadczyć, że zostały odpowiednio przetestowane, dokładnie przebadane przez wiele osób, a organa regulacyjne wykonały wyśmienitą robotę, więc bez wątpienia nie ma się co obawiać o bezpieczeństwo tych szczepionek. Ale to wszystko dotyczy poziomu jednostki.
Jednak czy te szczepionki są bezpieczne – co postaram się przedstawić na kolejnych slajdach – nie są one w ogóle bezpieczne jeśli rozważamy tę kwestię na poziomie populacji ludzkich w okresie pandemii COVID-19. Nie zapominajmy, że to właśnie obecnie czynimy, czyli prowadzimy masowe szczepienia w trakcie trwania pandemii. Podobnie wygląda kwestia efektywności szczepionek. Czy te szczepionki są skuteczne? Toczy się wiele dyskusji, czy skuteczność wynosi 80 proc., 85 proc., 92 proc., itd. Owszem, szczepionki te zapewniają wysoki stopień…
Efektywność. Tak, szczepionki są skuteczne [w powstrzymywaniu objawów] na poziomie jednostkowym, ale czy są skutecznym narzędziem walki z pandemią COVID-19 w populacjach ludzkich? Na kolejnych slajdach pokażę, że ta kwestia jest wysoce dyskusyjna, ale ja jestem przekonany, że tak nie jest, co postaram się wyjaśnić za moment. Na początek przyjrzymy się naturalnemu procesowi, bez ludzkiej interwencji, procesowi przebiegu pandemii wirusa, pandemii koronawirusa.
Należy dokonać rozróżnienia na dwa typy kohort, z których jedna jest naturalnie chroniona dzięki odporności wrodzonej, co jak za chwilę pokażę, wynika z procesu eliminacji wirusa przez naturalne przeciwciała, przez przeciwciała nieswoiste, to oznacza, że tego typy eliminacja wirusów działa na wiele typów/szczepów koronawirusów, w tym także wirusa choroby COVID-19 i jego warianty. Tego typu proces zwalczania wirusa stanowi kombinację naturalnych przeciwciała oraz komórek naturalnych zabójców [NK]. Pojawia się coraz to więcej dowodów, że osoby zakażone bezobjawowo posiadają wysokie ilości komórek NK we krwi. Tak więc mamy coraz więcej dowodów na to, że to właśnie odporność nieswoista jest odpowiedzialna za brak ciężkich zachorowań wśród tych osób.
COVID – dlaczego terminologia ma znaczenie? – dr Malcolm Kendrick
Jednak w przypadku osób, jak wskazuje legenda u dołu slajdu, pozostałe osoby (nonNACs), to takie osoby, u których po zakażeniu wirusem rozwija się ostra postać tej choroby. Dzieje się tak, gdyż charakteryzują się one słabą nieswoistą [wrodzoną] odpowiedzią immunologiczną, są to zwłaszcza osoby starsze, osoby cierpiące na choroby współtowarzyszące, czy osoby z immunosupresją. Niestety, niektóre z tych osób umierają, ale u osób, którzy przejdą cało chorobę, w ich organizmach wytworzone zostają neutralizujące przeciwciała swoiste, które zapewniają im ochronę przed chorobą.
Kiedy te przeciwciała zaczną wygasać, osoby te znów stają się podatne, oczywiście. Mamy więc do czynienia z dość naiwną interpretacją procesu rozwoju pandemii, która wygląda mniej więcej tak, że pojawił się nowy koronawirus, na początku mamy osoby o słabej odporności nieswoistej [wrodzonej], które zaczynają na tę chorobę zapadać, przy czym jeśli uda im się przeżyć, to wykształcają stosowną odporność [przeciwciała]. Osoby te staną się podatne ponownie na chorobę wyłącznie w przypadku, gdy [swoiste] przeciwciała zaczną zanikać i stąd mamy kolejne ogniska choroby i epidemie.
Oto kilka problemów, których jeszcze nie do końca dobrze rozumiemy. Ja skupię się głównie na drugim z tych problemów czy też pytań. Pierwsze pytanie dotyczy tego, dlaczego
naturalna pandemia przebiega w postaci trzech fal? Na kolejnym slajdzie pokaże, że tak właśnie to wygląda w przypadku naturalnej pandemii samoograniczającej się, ostrej choroby zakaźnej, np. spowodowanej przez koronawirusa, enterowirusa, itd.
Dlaczego druga fala zazwyczaj dotyczy osób młodszych, to jest pytanie drugie. Trzecie pytanie natomiast dotyczy problemu ponownego pojawiania się danego wirusa już po pandemii jako wirusa sezonowego. Przejdźmy zatem do kolejnego slajdu, gdzie, jak wspomniałem, skupię się na drugim ze wspomnianych pytań, czyli dlaczego druga fala dotyczy głównie osób młodych. Na slajdzie widzimy, nie tylko… to jest oczywiście krzywa umieralności dla pandemii grypy z roku 1918, która jest często przez ekspertów uważana za doskonały przykład pandemii ostrej, samoograniczającej się choroby.
Generalnie gdy druga fala dotknęła osoby młode, młodsze kohorty, choroba miała znacznie ostrzejszy przebieg. Nigdy w pełni nie wyjaśniono, dlaczego tak się właśnie dzieje. Jak można się domyślać, że skoro głównym źródłem rozprzestrzeniania się wirusa są osoby podatne na chorobę, ponieważ osoby chore najczęściej także stanowią silniejsze źródło transmisji wirusa.
Dla wirusa takie właśnie osoby są najlepszymi nosicielami do dalszej replikacji, są potencjalnie najlepszym rezerwuarem, czyli osoby chore objawowo. Łatwo sobie wyobrazić, że wraz z kolejnymi zachorowaniami tych osób podatnych zdolność replikacji wirusa zacznie spadać, gdyż maleć będzie liczba niezakażonych osób podatnych.
Dlatego też w pewnym momencie wirus będzie musiał zmienić nosiciela na osoby, których naturalna odporność chroniła przed tym wirusem, co będzie wymagało znalezienia drogi do organizmów tych osób i wykorzystania tej kohorty jako nowego rezerwuaru. Ale mechanizm ten nie jest prosty do zrozumienia.
Pytanie brzmi, jak dochodzi do tego, że nagle te osoby stają się szczególnie podatne na wirusa, choć, jak już wcześniej wspomniałem, osoby takie są naturalnie odporne nie tylko na dany szczep wirusa, ale na cały szereg jego wariantów. Dlatego też istotne w tym przypadku przyjrzenie się, jaki mechanizm jest przyczyną infekcji bezobjawowej. W przypadku zakażenia bezobjawowego, wiemy, że takie osoby przez krótki czas roznoszą wirusa, nie trwa to długo, około tygodnia, po czym następuje całkowite wyeliminowanie infekcji u tych osób, które są naturalnie odporne.
Mamy coraz więcej dowodów na to, że za eliminację patogenu odpowiada odporność nieswoista. Koronawirus napotyka naturalne przeciwciała na etapie układu oddechowego, czyli przeciwciała IgM, które tworzą kompleksy z wirusem, który to wirus jest następnie inkorporowany w komórkach dendrytycznych, czyli prezentującym antygeny, których zadaniem będzie prezentacja wzorców antygenów nieswoistych.
Te kompleksy wzorcowe wykazują pewne podobieństwa do komórek, następnie będą rozpoznane przez komórki naturalnych zabójców [NK]. Dlatego też u osób zakażonych bezobjawowo obserwuje się komórki NK w dużych ilościach już po eliminacji infekcji. Te komórki NK są oczywiście zdolne do eliminowania komórek zainfekowanych przez wirusa.
Uchylenie infekcji wirusowej na bardzo wczesnych etapach infekcji, kiedy wirus wyłącznie replikuje w układzie oddechowym, to tajna broń tego wirusa służąca jego przetrwaniu. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ wirus ten replikuje w krótkim okresie, oraz odpowiedź immunologiczna, która nastąpi po tym krótkim okresie replikacji i transmisji jest również relatywnie słaba. Po pierwsze, odpowiedź ta jest znacznie słabsza, niż w przypadku chorych objawowo oraz, co bardzo istotne, ma charakter bardzo krótkotrwały. Co warte zaznaczenia, te przeciwciała, które wytwarzane są już po infekcji bezobjawowej, nie są odpowiedzialne za eliminację wirusa, bowiem za eliminację tego wirusa z organizmu odpowiedzialna jest odporność nieswoista, czyli kombinacja przeciwciał nieswoistych oraz komórek NK.
Dlatego też fakt, że celem tych przeciwciał nie była eliminacja wirusa stanowił dla wielu zagadkę, zagadkę, co tak naprawdę było celem tych przeciwciał swoistych. Są one krótkotrwałe, relatywnie słabe, ich miano jest niewielkie. Te swoiste przeciwciała celujące w konkretny antygen są w stanie zniwelować wiązanie koronawirusa, przy czym mam tu na myśli ogólnie koronawirusy, ponieważ odporność wrodzona, czy to w przypadku szczepu wyjściowego, czy jego wariantu/szczepu, te wirusy mogą być wiązane przez przeciwciała IgM wieloantygenowe.
Tak więc te przeciwciała IgM mogą wiązać wiele antygenów, a nie tylko określony/specyficzny antygen. Jednakże już przeciwciała IgG, o wysokim powinowactwie względem konkretnych antygenów [szczepów], nawet jeśli są krótkotrwale obecne w organizmie osoby zakażonej bezobjawowo, ich powinowactwo wobec koronawirusa jest zawsze wyższe, niż w przypadku powinowactwa przeciwciał IgM wobec tego wirusa.
Gdy tylko pojawiają się wyspecjalizowane przeciwciała IgG, zaczną one wypierać naturalne przeciwciała w procesie wiązania wirusa. W konsekwencji dochodzi do stłumienia naturalnej odpowiedzi immunologicznej, ponieważ przeciwciała IgM nie będą miały szansy tworzenia kompleksów z wirusem, a tym samym szansy stymulacji, nauczenia odpowiedzi wrodzonej/nieswoistej, która jak wiemy nie wytwarza pamięci immunologicznej.
W istocie infekcja bezobjawowa chwilowo osłabia odpowiedź immunologiczną nieswoistą, jednocześnie nie generując odpowiedzi adaptacyjnej. Jak już mówiłem, eliminacja wirusa nie jest dokonywana przez przeciwciała neutralizujące, lecz jest konsekwencją działania mechanizmów nieswoistej odpowiedzi immunologicznej.
To także tłumaczy, dlaczego wytwarzanie przeciwciał oraz proces eliminacji wirusa zachodzą prawie jednocześnie, a swoiste przeciwciała pojawiają się nieco później, przy czym gdyby przeciwciała te brały udział w eliminacji wirusa, musiałyby pojawić się wcześniej. Poprzez osłabianie odpowiedzi nieswoistej, automatycznie zwiększa się podatność na chorobę u osób, które wcześniej były naturalnie chronione.
Dzieje się tak dlatego, że te nietrwałe przeciwciała zaczynają nagle osłabiać nieswoistą odpowiedź immunologiczną i tym samym czynią te osoby bardziej podatnymi na chorobę. Jak pamiętamy, osłabione wrodzone ramię układu odpornościowego jest przyczyną, dla której osoby mniej odporne łatwiej chorują.
Co to więc oznacza? Jeśli dla przykładu mamy do czynienia ze wzrostem liczby infekcji, rośnie liczba infekcji w trakcie trwania pandemii, w konsekwencji będziemy mieli do czynienia z dalszym osłabianiem odpowiedzi nieswoistej u osób, które wcześniej były naturalnie odporne.
Jak to wyjaśnić? To dosyć proste. Im bardziej wirus się rozprzestrzenia, głównie poprzez kluczowych nosicieli, czyli osoby chore z objawami, a więc główni nosiciele, którzy transmitują wirusa znacznie silniej, niż osoby zakażone bezobjawowo.
Gdy mamy sytuację, gdzie wirus coraz bardziej się rozprzestrzenia, coraz to więcej osób się zaraża, wtedy prawdopodobieństwo, że wirus napotka nosiciela, osobę, która jest naturalnie chroniona, a która to osoba posiada przeciwciała, które jak wspomniałem są krótkotrwałe, wzrasta.
Jeśli te przeciwciała są krótko obecne w organizmie, w normalnej sytuacji, kiedy ryzyko infekcji nie jest wysokie, prawdopodobieństwo pojawienia się organizmie tych nietrwałych przeciwciał oraz ryzyko ekspozycji na wirusa są niskie. Im wyższy wskaźnika zakażeń, tym wyższe prawdopodobieństwo, że osoba wcześniej naturalnie odporna natknie się na wirusa w momencie, gdy w jej organizmie obecne są te przeciwciała neutralizujące.
Innymi słowy, im więcej wirus wykorzystuje dostępnych rezerwuarów w postaci organizmów osób zakażonych symptomatycznie by się rozprzestrzeniać, im więcej takich osób, tym bardziej potencjalny rezerwuar w postaci osób o naturalnej odporności będzie się relatywnie zwiększał, czyli mamy do czynienia ze wzrostem kompensacyjnym potencjału replikacyjnego wirusa, ponieważ w takiej sytuacji osoby naturalnie odporne stają się bardziej podatne na chorobę, a zatem staną się źródłem nowych zakażeń. W ten sposób wirus zapewnia sobie wektor propagacji oraz przetrwanie.
Tak więc zwiększona podatność wśród osób naturalnie odpornych w rzeczy samej jest wystarczająca, by skompensować (utratę łatwych, podatnych nosicieli) na wystarczająco długo. Wystarczająco długo, czyli dokładnie ile, ktoś spyta. Wirus potrzebuje przetrwać do momentu, gdy kohorta osób podatnych już od początku, które przeszły chorobę i wytworzyły przeciwciała, zaczną te przeciwciała tracić ponownie, ponieważ ta swoiste przeciwciała zaczną stopniowo zanikać.
W związku z czym wirus ponownie może przenieść się na te osoby i uzupełnić swój potencjał do namnażania. Tak to przesunięcie rezerwuaru wygląda w przypadku normalnej pandemii. Przesunięcie wirusa w kierunku osób młodych, naturalnie odpornych z osób starszych, które infekowane są w pierwszej kolejności z powodu słabszej odporności wrodzonej i obecności przeciwciał [swoistych].
Przejdźmy teraz do obecnej sytuacji. Opisałem, jak wygląda ten proces w przypadku normalnej pandemii, w jaki sposób wirus stosując ten prosty trik może przetrwać. Jak wygląda jednak ten problem w sytuacji stosowania reżimów epidemiologicznych i środków prewencyjnych? Na jednym z poprzednich slajdów napisałem, że wstrzymanie procesu infekcji przez wirusa na wczesnym etapie ekspozycji nosiciela to tajna broń tego wirusa, mająca zapewnić jego przetrwanie i dalszą transmisję.
Do tego stwierdzenia dodam fragment, że wirus jednocześnie pozostawia sobie otwartą furtkę do ewentualnego zwiększenia zakaźności w przypadku, gdy spada liczba osób zakażonych. Co to oznacza? Jeśli wprowadzi się na skalę globalną ostry reżim sanitarno-epidemiologiczny, wirus napotka poważne przeszkody odnośnie transmisji i tym samym liczba zakażeń spadnie.
W jaki sposób wirus kompensuje sobie te spadki? Wciąż ma szansę, która ściśle związana jest z obecnością osób zakażonych bezobjawowo. Jak miałoby to działać? Jak już wspomniałem, replikacja wirusa w organizmach osób naturalnie odpornych jest kontrolowana przez mechanizm odporności wrodzonej [nieswoistej].
W takim układzie wirus może zainfekować takie osoby, ich organizmy zaczną wytwarzać przeciwciała, wrodzony układ odpornościowy zacznie stawiać opór wirusowi, jeśli zatem wirus chce jeszcze intensywniej replikować, potrzebuje wymknąć się odporności wrodzonej, co może uczynić poprzez kolejne mutacje, które umożliwią mu ucieczkę przed odpornością wrodzoną.
Precyzując, mutacje te umożliwią wirusowi zwiększenie swojej zakaźności tak, by liczba infekcji wzrosła, aby skompensować sobie spadającą liczbą zakażeń, z którą wirus zmuszony był się mierzyć w konsekwencji ludzkich działań prewencyjnych. Jak już mówiłem, umożliwia to wirusowi zwiększenie swojej zakaźności, wśród osób naturalnie odpornych. To właśnie obserwujemy obecnie. Nagle pojawiają się nowe, wysoce zakaźne szczepy, nie będą rozwijał tego wątku, ale jest ich kilka. Ta właśnie “sztuczka” umożliwia wirusowi skompensowanie sobie spadającej liczby zakażeń spowodowanej naszymi działaniami, na tyle długo, przy czym przez “na tyle długo” mam na myśli do czasu, gdy osoby z pierwszej fali zachorowań utracą wytworzone przeciwciała ochronne.
Innymi słowy, do czasu, aż liczba przeciwciał spadnie w organizmach tych osób, które z racji swojej podatności zachorowały i ich organizmy wykształciły stosowne przeciwciała.
Pytanie zatem brzmi, co w przypadku, gdy liczba tych przeciwciał nie zmaleje? Mając już kohortę osób naturalnie podatnych, w organizmach których obecne są te przeciwciała, przy czym jednocześnie przeciwciała te nie zanikają. Jak to możliwe? Tak się dzieje, gdy te osoby zostaną zaszczepione.
Poprzez szczepienie generujemy w organizmach wysokie miana przeciwciał długotrwałych, które utrzymują się znacznie dłużej, niż przeciwciała w przypadku naturalnej infekcji. Jak wirus poradzi sobie z tą przeszkodą? Otóż stanie się bardziej zakaźny.
Jest to jedyna broń w arsenale wirusa, ponieważ w przypadku wrodzonego układu odpornościowego osób naturalnie chronionych, wirus może w łatwy sposób ominąć odpowiedź immunologiczną poprzez mutacje białka S (kolcowego), stając się bardziej zakaźnym.
Ten proces będzie trwał, aż te mutacje umożliwią wirusowi wymykanie się układowi immunologicznemu zaczną być relatywnie korzystniejsze z punktu widzenia wirusa w przypadku nosicieli z grupy osób naturalnie podatnych.
Co to zatem oznacza? Wirus wprowadza mutacje w białku S (kolcowym) w celu uczynienia osób naturalnie odpornych bardziej podatnymi. Ale oczywiście istnieją tutaj pewne ograniczenia. Jeśli dotyczy to dużej liczby osób, to przestrzeń do działania wirusa znów z czasem się skurczy.
Dla wirusa – choć nie jest to bezpieczne rozwiązanie, ale tak to działa – korzystniejszym staje się w takim momencie przeprowadzenie kolejnej mutacji, której celem będzie uodpornienie się na przeciwciała obecne u osób zaszczepionych. Ponieważ jeśli wirusowi uda się takie mutacje wygenerować, to nagle zwiększa swój potencjalny rezerwuar do dalszej replikacji w sposób znaczący. Wirus w pewnym momencie sięgnie granicy dalszego wzrostu zakaźności celując w nosicieli naturalnie odpornych, więc jeśli uda się dokonać mutacji, pozwalającej skutecznie ominąć przeciwciała poszczepienne obecne u osób naturalnie podatnych, to otworem staje kolejny, olbrzymi rezerwuar dla wirusa.
Na tym właśnie etapie obserwować będziemy pojawianie się mutacji ucieczkowych celujących w domenę wiążącą receptor, gdyż ten właśnie ten obszar jest celem działania przeciwciał ze szczepionki. Wirus chce zapewnić sobie przestrzeń umożliwiającą skuteczną replikację. To oznacza tyle, że te nowe warianty powstałe w skutek dryfu antygenowego są odporne na szczepionkę.
Zmierzam do tego, że zwiększona zakaźność, czy też seropozytywność, która oczywiście może być konsekwencją prowadzonych szczepień, w przypadku osób, które z przyczyn naturalnych są bardziej podatne na zakażenie, a które to grupy są pierwszymi, które zostały zaszczepione, czyli osoby starsze czy osoby z immunosupresją, te grupy będą promowały dryf antygenowy wirusa [ucieczkę przed układem odpornościowym].
W konsekwencji zwiększona zakaźność będzie prowadziła do słabszej odpowiedzi immunologicznej, gdyż jak już wspominałem, przeciwciała swoiste zaczną wypierać naturalne przeciwciała nieswoiste w procesie wiązania koronawirusa, a tym samym osłabią skuteczność uczenia się naturalnej [wrodzonej] odpowiedzi immunologicznej.
Jednakże jeśli bufor w postaci przeciwciał ze szczepionek nie okaże się wystarczający, wtedy oczywiście wirus ucieknie odpowiedzi immunologicznej, w celu znalezienia kolejnych rezerwuarów do namnażania.
Tak więc widzimy, że selektywny dryf antygenowy w organizmach osób naturalnie odpornych w konsekwencji doprowadzi do wzrostu zakaźności wirusa, co zresztą już obserwujemy, ale ta zwiększona zakaźność, jeśli nie jest w stanie zwiększyć obecności wirusa, ponieważ pomimo wzrostu zakaźności, przestrzeń dostępna wirusowi w postaci rezerwuarów do replikacji, w postaci osób naturalnie chronionych, ich liczebność wraz z upływem czasu maleje, wtedy dla wirusa korzystniejszym będzie zaprzestanie losowych mutacji w obrębie białka S (kolcowego) i próbowanie szczęścia w obszarze domeny wiążącej, ponieważ całe kohorty są chronione przed wirusem, grupy osób zaszczepionych, gdyż przeciwciała te celujące właśnie w tę domenę.
Jeśli przyjrzeć się obecnie panującej pandemii COVID-19 w kontekście interwencji ze strony człowieka, mam tu na myśli działania prewencyjne, akcje szczepień, od razu rzuca się w oczy atypowy charakter przebiegu tej pandemii.
Wygląda to inaczej, niż w przypadku naturalnej pandemii grypy, o której wcześniej mówiłem, jest to zupełnie dziwna sytuacja. Samo to już powinno wzbudzić nasze podejrzenia. Fakt pojawienia się nowych, znacznie bardziej zakaźnych szczepów wirusa, co tak na marginesie, nigdy w przypadku żadnej innej pandemii nie miało miejsca, czyli nagłe pojawienie się wielu nowych, groźniejszych wariantów oraz fakt, że wirus jest roznoszony przez osoby w pełni zaszczepione dwoma dawkami. Osoby te posiadają wysokie miano przeciwciał, a mimo to i tak transmitują/rozsiewają wirusa, tak więc wirus jest w stanie do pewnego stopnia skutecznie wymknąć się odpowiedzi immunologicznej.
Osoby te nie chorują wprawdzie teraz, ale to może się zmienić, sytuacja jest rozwojowa, ponieważ jeśli teraz wirusowi uda się zainfekować te osoby pomimo obecności [poszczepiennych] przeciwciał w ich organizmach, wirus zdobędzie kolejny, olbrzymi rezerwuar i powiększy swój potencjał replikacyjny.
Tutaj mamy slajd podsumowujący. Stosowanie środków prewencyjnych na szeroką skalę, ponieważ nie należy zapominać, że prowadzimy te działania na masową, globalną skalę, a masowe szczepienia osób naturalnie podatnych przyspiesza dryf antygenowy wirusa, a masowe szczepienie osób naturalnie odpornych zwiększa wśród nich zachorowalność i śmiertelność.
Dlaczego tak się dzieje? Jak już mówiłem, w przypadku osób naturalnie odpornych, w sytuacji zakażenia w ich organizmach pojawią się krótkotrwale przeciwciała, krótkotrwałe swoiste przeciwciała, które na określony czas osłabią nieco wrodzoną odpowiedź immunologiczną, czyniąc te osoby chwilowo bardziej podatnymi.
Jeśli ta odporność będzie permanentnie osłabiona, poprzez np. szczepienie tych osób, wtedy osoby te nie wykształcą krótkotrwałych przeciwciał, ale będą posiadały wysokie miano przeciwciał długotrwałych i swoistych. W ten sposób kompletnie tłumimy ich naturalną/wrodzoną odpowiedź immunologiczną na długi czas. To oczywiście powoduje, że osoby takie stają się podatne na dłużej.
Innymi słowy takie działania prewencyjne przyczynią się do promowania dryfu antygenowego wirusa w celu ucieczki przed odpowiedzią wrodzoną/nieswoistą, a szczepienia osób naturalnie odpornych przyczynią się do promowania dryfu w organizmach osób naturalnie podatnych, co w konsekwencji doprowadzi do pojawianie się nowych, bardziej zakaźnych szczepów. A im bardziej dany szczep stanie się zakaźny, tym bardziej wirus będzie w stanie kompensować utratę poprzednich rezerwuarów, przy czym nie może to dziać się bez końca, ponieważ pula osób naturalnie podatnych nie jest nieograniczona, a zatem w pewnym momencie staje się dla wirusa korzystniejszym skupienie się na mutacjach celujących w domenę wiążącą receptor w celu odzyskania potencjału replikacyjnego w grupie osób naturalnie podatnych, które nie są już chronione (z powodu poszczepiennych przeciwciał).
Oznacza to tyle, że zarówno osoby naturalnie podatne oraz naturalnie odporne, jeśli zajdzie taka potrzeba, mogą służyć wirusowi do ucieczki immunologicznej w sytuacji interwencji człowieka w naturalny przebieg pandemii koronawirusa.
Łatwo można sobie wyobrazić, że już od początku postępując tak czynimy tego wirusa tak zakaźnym, że jest on w stanie skutecznie uciec przed adaptacyjną odpowiedzią immunologiczną u osób zaszczepionych, a następnie całkowicie tłumiąc wrodzoną [nieswoistą] odpowiedź immunologiczną w przypadku osób, które są naturalnie odporne, czyli młodsze pokolenia, dostajemy tym samym przepis na wielką katastrofę, ponieważ w ten sposób niejako przyczyniamy się do uwolnienia wysoce zakaźnych wariantów wirusa.
Tym samym w tym momencie zamierzam zakończyć moje wystąpienie, zaznaczając, że jestem wielce zaniepokojony tą sytuacją, moimi wnioskami podzieliłem się z wieloma osobami na całym świecie, w tym z wieloma ważnymi organizacjami zdrowotnymi, bowiem nie możemy zapominać, że prowadzimy masowe szczepienia szczepionkami, przy czym nie krytykuję samych szczepionek jako takich, które są dobre do zastosowań profilaktycznych, ale ponieważ nie są one w stanie wyeliminować wirusa, eradykować go, czyniąc tak tylko napędzamy mechanizm dryfu antygenowego w poszczególnych populacjach. To jest problem, który należy potraktować poważnie, ponieważ akcja ta jest zakrojona na masową skalę. Dziękuję za uwagę i chętnie odpowiem na Państwa pytania.
Zobacz na: Zespół Spektrum Niedotlenienia Mouldena – dr Andrew Moulden