Naukowcy pozywają Merck: podejrzenie oszustwa, błędne oznakowanie i fałszywa certyfikacja szczepionki MMR – dr Suzanne Humphries
Zwolennicy szczepień mówią nam, że nie rozumiemy nauki. Cóż, być może mają rację. „Nauka” w szczepionkowym świecie może oznaczać wyrzucanie wyników, które nie pasują do pożądanego rezultatu, pozbywanie się dowodów przed inspekcją Agencji ds. Żywności i Leków [FDA], oferowanie naukowcom premii za dostarczanie niezbędnych wyników… Byłam głównym technikiem w laboratorium biochemicznym na dwa lata przed pójściem na studia medyczne, ale nigdy nie widziałam aby badania naukowe były przeprowadzane w taki sposób. Być może Temple University do którego uczęszczałam, był trochę w tyle za dzisiejszą ewolucją „nauki”.
Naukowcy pozywają Merck: podejrzenie oszustwa, błędne oznakowanie i fałszywa certyfikacja szczepionki MMR
Oto historia szczepionki MMR (przeciw odrze, śwince i różyczce) i dwóch naukowców z Merck, którzy w 2010 roku złożyli pozew przeciw firmie Merck o rzekome usiłowanie „oszukania Stanów Zjednoczonych poprzez trwający proceder sprzedaży rządowi szczepionki przeciw śwince, która jest źle oznaczona, zawiera niepoprawne informacje na etykiecie, które mogą wprowadzać w błąd konsumentów i fałszywie poświadcza wskaźnik skuteczności, który został oznaczony jako znacznie wyższy niż jest to w rzeczywistości.” Firma Merck rzekomo działała tak od 2000 roku, aby zachować wyłączną licencję na sprzedaż szczepionki MMR i zachować swój monopol na rynku amerykańskim.
Ludzie, jeśli jeszcze o tym nie słyszeliście to jest to niesłychana wiadomość. W linku poniżej jest artykuł Hilary Butler opisujący ten problem, jak również informacje o pozwie z 2010 i 2012 roku.
W pozwie naukowcy dokładnie opisują jak firma Merck zmanipulowała wyniki skuteczności, aby móc twierdzić, że posiada szczepionkę o 95% skuteczności. Dzięki czemu spełnia kryterium osiągnięcia bajkowego progu indukowanego szczepionką „odporności stada do 2010 roku”. Cóż, okazuje się iż tą szczepionką CDC nie mogło osiągnąć tego celu, którym było eradykowanie (zupełne wyeliminowanie) świnki do 2010 roku. Nie może ponieważ ta szczepionka w obecnej postaci, nie jest w stanie niezawodnie zapewnić odporności i w rzeczywistości jest rozcieńczoną wersją tego czym była kiedyś gdy Maurice Hilleman wynalazł ją wykorzystując wirusa swojej pięcioletniej córki. Ten sam szczep wirusa świnki jest stosowany dotąd w każdej szczepionce przeciw śwince lub szczepionkach MMR, które Merck wytwarza od 1967 roku.
W celu masowego wytwarzania żywych, ale niezakaźnych wirusów, ów „dziki” wirus z 1967 roku musiał być „pasażowany (przenoszony)” poprzez różne komórki lub zwierzęta raz za razem. Podczas tego pasażowania zachodzą mutacje, które czynią wirusa nieinfekcyjnym lub „atenuowanym”, ale także wiele lat pasażowania tego samego źródłowego szczepu wirusa obniżyło antygenowość lub zdolność stymulowania przeciwciał na tego wirusa.
Kiedy przeprowadzono testy w celu wykazania skuteczności (potencjał neutralizujących przeciwciał) 40-letniego szczepu wirusa do zastosowania w nowszych szczepionkach przeciwko śwince, to naukowcy z firmy Merck nie byli w stanie osiągnąć 95% skuteczności.
Firma Merck musiała zrobić trzy rzeczy, aby stary szczep wirusa przeszedł przez testy. Najpierw naukowcy testowali skuteczność na szczepie wirusa w wersji szczepionkowej, a nie na dzikim szczepie tak jak to robiono poprzednio. To testowanie odbywa się poprzez szczepienie dzieci i testowanie zdolności ich krwi do neutralizowania wirusa przed i po zaszczepieniu. W wynikach tych dwóch testów powinna być wyraźna różnica. W przypadku nowej metody testowej, krew dzieci została zbadana pod kątem jej zdolności do neutralizacji wirusa, przy czym zastosowano szczep wirusa znajdującego się w szczepionce, zamiast szczepu dzikiego, który jest znacznie bardziej zakaźny i który najprawdopodobniej złapią dzieci. Dzięki użyciu słabszego wirusa stary szczep wirusa ze szczepionki umożliwił znacznie łatwiejszą neutralizację. Ale wciąż nie osiągnięto progu 95% skuteczności.
W celu przejścia przez badania krwi, dodano przeciwciała od królików. Dodanie króliczych przeciwciał zwiększyło skuteczność do 100%. Jednak to nie był koniec bo test musiał być wykonany na krwi pobranej przed zaszczepieniem i po zaszczepieniu. Dodanie króliczych przeciwciał sprawiło, że krew pobrana przed zaszczepieniem zmieniła się 10% pozytywnej do 80%. Taki wynik to oczywista oznaka nieuczciwego postępowania, więc trzeba było dokonać kolejnej manipulacji. Pożądanym rezultatem końcowym jest bardzo niska neutralizacja wirusa przed zaszczepieniem i 95% lub większa po zaszczepieniu.
Tak więc… dokonano jeszcze jednej zmiany procedury: Opisano ponownie wszystkie „pozytywne” testy przed szczepieniem. Żaden z testów po szczepieniu i żaden z testów negatywnych przed szczepieniem nie został poddany obróbce, jedynie pozytywne przed zaszczepieniem. Według naukowców z firmy Merck, dokonano tego za pomocą sfabrykowania liczby „łysinek” w próbkach krwi przed szczepieniem licząc łysinki których tam nie było. Ten test jest nazywany testem „neutralizacji redukcji łysinek” [PRN – plaque reduction neutralization]. Łysinki są obszarami na kulturach komórkowych, gdzie wirus atakuje komórki, wykazując aktywność wirusową i brak odporności. Ponieważ w testach krwi przed szczepieniem były stosowane przeciwciała królików, to wynik testu neutralizacji redukcji łysinek [PRN] był pozytywny, co oznaczało iż krew przed szczepieniem wyglądała na odporną lub że wystąpiła redukcja łysinek. Nie jest to pożądane gdy chce się wykazać, że szczepionka jest tym co prowadzi do odporności, podczas gdy chciałoby się aby jedynie próbki po szczepieniu miały pozytywny wynik testu PRN lub redukcje ilości łysinek. Tak więc przed szczepionkowy pozytywny wynik testu PRN został ponownie policzony ponieważ nie było wystarczającej liczby łysinek aby wykazać pożądany wynik – że wirus ten był aktywny w testach dokonanych przed szczepieniem.
Według naukowców łysinki zliczano tam gdzie ich w ogóle nie było. Pozwoliło to na matematyczne rozcieńczyć dodatnie wyniki testów PRN przed szczepieniem zmieniając je na negatywne. W pozwie stwierdzono, że 45% próbek przed szczepieniem zostało skorygowanych.
Zgodnie z tym co zawarto w pozwie, łysinki użyte do zobrazowania pozytywnych testów PRN przed szczepieniem zostały wyrzucone tuż przed przybyciem pracowników FDA na inspekcję.
Podczas gdy odbywały się rzekome fałszerstwa w laboratoriach Merck, dwóch odważnych naukowców wyraziło swój sprzeciw. Twierdzą iż powiedziano im, że jeśli powiadomią FDA to wylądują w więzieniu. Przypomnieli oni także o bardzo dużych premiach, które zostały przyznane po tym jak szczepionkom został przyznany certyfikat skuteczności.
Jeśli to co twierdzą Stephen Krahling i Joan Wlochowski jest prawdą to ostatecznym wynikiem wątpliwej działalności firmy Merck był szereg epidemii i masowych zachorowań. Wiadomo, że komponent świnki we wszystkich szczepionkach MMR z połowy lat 90- tych miał bardzo niską skuteczność szacowaną na 69% (Harling 2005). W 1998 roku wystąpiły zachorowania w Wielkiej Brytanii i Europie, a w USA zaczęły się od 2006 roku.
Odnośnie epidemii świnki już udowodniono, że NIE są wynikiem zbyt niskiej wyszczepialności, a wadliwych szczepionek… i teraz wszystko wydaje się być wynikiem szeregu fałszerstw koncernu Merck w celu utrzymania komercyjnego monopolu, aby generować rosnące dochody ze zwiększającej się sprzedaży dawek przypominających.
Zobacz na: Szczepienie przeciw śwince – przyczyny porażek – dr Stanley Plotkin
NZ: Szczepionka przeciwko śwince a odporność stada w praktyce – Hilary Butler
Przykłady szczepionkowych porażek opisane w literaturze medycznej