Postmodernizm i marksizm kulturowy – prof. Jordan Peterson

7 lipiec 2017

Postmodernizm i marksizm kulturowy - prof. Jordan Peterson

Postmodernizm i marksizm (anty)kulturowy

Poprawność polityczna i postmodernizm – prof. Jordan Peterson
Jordan Peterson o znaczeniu czytania i uczenia się z historii!
Czy można być marksistą i chrześcijaninem jednocześnie? – prof. Jordan Peterson

Nie wydaje mi się żebyście mogli zrozumieć aktualną sytuację bez wzięcia pod uwagę roli jaką odgrywa w niej postmodernizm. Postmodernizm, na wiele sposobów, szczególnie kiedy jest rozgrywany politycznie, jest nową skórą, która pokrywa stary marksizm.

Zatem możecie uważać, że jest to filozofia postmodernistyczna, o której trochę wam opowiem, która tak naprawdę stała się modna w latach 70., kiedy to tradycyjny marksizm, szczególnie ten ekonomiczny, został tak gruntowanie zdyskredytowany, że nikt, poza kompletnym nikczemnikiem, nie mógł go dłużej jawnie wspierać.

 

Postmodernizm i marksizm kulturowy

 

Do końca lat 60. nawet francuscy intelektualiści musieli przyznać, że komunizm był niekorzystnym układem. Zagrali w pewnym sensie w grę zręcznościową i przebranżowili się pod kątem postmodernistycznych wytycznych. I z tego, według mnie, narodziła się polityka tożsamościowa. Rozprzestrzeniło się to jak dzikie pożary, od Francji, szczególnie do Ameryki, poprzez Yale University, za pośrednictwem Wydziału Anglistyki. Był wszędzie. Krążył ten pogląd, że marksiści wysunęli teorię mówiącą, że krajobraz naturalny, krajobraz ekonomiczny jest bitwą. I jest to bitwa między proletariatem, klasą pracującą, a burżuazją.

Mówili też, że systemy gospodarcze były skazane na ciągłe zniewalanie ludzi, utrzymywanie ich w biedzie i poniewieranie nimi, chyba że dojdzie do radykalnej transformacji gospodarczej, która była orzekana w oparciu o coś, co przypominało bardziej politykę równościową. Jak wiecie, filozofia ta została zakorzeniona w wielu miejscach na przestrzeni XX wieku, z absolutnie morderczymi konsekwencjami. To była najbardziej niszczycielska doktryna ekonomiczna i polityczna, która kiedykolwiek została stworzona przez ludzkość i dotyczy to też narodowego socjalizmu. Bo absolutny ogrom spustoszenia wywołanego przez systemy komunistyczne przewyższył ten, wywołany przez Hitlera. To znaczy, Hitler nie miał tyle czasu by przepchnąć swoje stanowisko równie skutecznie, ale był to katastrofalny w skutkach system.

Historia i agenda kryjąca się za kompleksową edukacją seksualną

Jedną z dość ciekawych rzeczy jest to, że pełen wymiar tej katastrofy nie jest czymś co jest dobrze wpajane studentom w naszym obecnym systemie edukacyjnym, co zawsze sprawiało, że byłem podejrzliwy. Na przykład studenci, których uczę ja, zazwyczaj nie wiedzą niczego na temat tego, co wydarzyło się w Związku Radzieckim pod rządami Stalina, Stalina i Lenina między 1919 a 1959 rokiem. Nie mają pojęcia, że miliony, dziesiątki milionów ludzi zostało zabitych, a o wiele więcej było torturowanych i brutalnie potraktowanych przez ten konkretny reżim, nie wspominając już o Mao.

Do końca lat 60., dowód na to, że komunizm był katastrofalną w skutkach porażką był tak przytłaczający, że nawet francuscy intelektualiści – wrócimy do tej kwestii później, ponieważ Francuzi mają nieprzemijalną i potężną publiczną tradycję intelektualną, więc intelektualiści tam są bardzo wpływowi – nawet francuscy intelektualiści, jak Jean Paul Satre, znany filozof, musieli przyznać do końca lat 60., że stalinowski, komunistyczny, maoistyczny eksperyment i wszystkie jego warianty, nie tylko ci konkretni dyktatorzy, ale wszystkie jego odmiany, były absolutną, katastrofalną w skutkach porażką.

Następnie na scenie pojawili się postmoderniści i oni wszyscy byli marksistami, ale nie mogli nimi dłużej być, bo nie możesz być marksistą i twierdzić, przed końcem lat 60.,że jesteś istotą ludzką. Zaczęli grać w grę zręcznościową zamiast szczuć proletariat, klasę pracującą przeciwko burżuazji. Zaczęli szczuć ciemiężonych [ofiary] przeciwko ciemiężycielowi [katowi]. I to otwarło drogę do identyfikacji dowolnej liczby grup jako ciemiężonych i ciemiężycieli i kontynuowania tej samej narracji pod inną nazwą.

To nie dotyczyło już dłużej konkretnie samej ekonomii. Chodziło o władzę. Dla postmodernistów wszystko dotyczy władzy. Właściwie dlatego są tak bardzo niebezpieczni, ponieważ jeśli zaangażujecie się w dyskusję z kimś, kto wierzy wyłącznie we władzę – wszystko do czego zrobienia są zmotywowani sprowadza się do zgromadzenia całej władzy dla nich samych. Bo co innego im pozostaje?

Nie ma logiki, nie ma badania, nie ma negocjacji, nie ma dialogu. Nie ma żadnej dyskusji. Nie ma spotkania się rozumu z konsensusem. Jest władza. Zatem od lat 70., pod rządami postmodernistów, widzieliśmy gwałtowną ekspansję polityki tożsamościowej na wszystkich uniwersytetach. Przyszła, by zdominować wszystkie nauki humanistyczne, które z tego co wiem są martwe, oraz ogromną część nauk społecznych.

Jawnie finansowaliśmy skrajnie radykalnych, postmodernistycznych, lewicowych myślicieli, którzy są piekielnie zafiksowani na obaleniu podstawowego fundamentu cywilizacji zachodniej. To nie jest złudzenie paranoiczne. To jest ich zamierzony cel. Zidentyfikowałem, oczywiście nie tylko ja, że jednym z głównych graczy w tym całym dramacie jest francuski filozof, Jaques Derrida, który, z tego co mi się wydaje, najszybciej sformułował anty-zachodnią filozofię, która jest tak wytrwale realizowana przez radykalną lewicę. Myślę, że nazwanie jej niebezpieczną nie jest w tym przypadku przesadą.

Wywiad: Zach Vorhies – Informator z Google – Del Bigtree

Uważam również, że nie można wyolbrzymić stopnia do jakiego już zinfiltrowała naszą kulturę. Mam na myśli to, że ludzie, którzy trzymają się tej doktryny – ta radykalna, postmodernistyczna, komunistyczna doktryna, która miesza razem tożsamość rasową, seksualną, lub płciową albo jakiś rodzaj tożsamości grupowej o pierwszorzędnym znaczeniu – zdobyli kontrolę nad większością struktur biurokratycznych, od najniższego do średniego szczebla, jak również nad wieloma rządami.

Jednak nawet w Stanach Zjednoczonych, gdzie dużo instytucji rządowych wróciło z powrotem na stronę Republikanów, ludzie pokroju postmodernistów zinfiltrowali organizacje biurokratyczne, od średniego do wyższego szczebla. W sumie do tego zostali wyszkoleni na uniwersytetach, przez swoich profesorów-aktywistów.

A jeśli chcecie na to dowody, wystarczy, że wejdziecie na strony internetowe np. kobiecych grup studenckich, ponieważ są one jednymi z najważniejszych winowajców i przyjrzyjcie się temu co mówią. Ale właśnie o to chodzi, że dbanie o kogoś lub o grupę ludzi jest bardzo skomplikowaną rzeczą i nie zawsze oznacza współczucia lub żałowania ich, ponieważ są uciskani. To nie wystarczy.

Wiele struktur, które wprowadzamy w życie po to, by pomagać ludziom w perspektywie długoterminowej są raczej brutalne w swoich działaniach krótkoterminowych. Zatem wartości, które łączyliśmy np. z cechą świadomości, które są w miarę dobrymi czynnikami prognostycznymi bardziej konserwatywnych, wiodących poglądów politycznych, nie są ciepłymi, zamazanymi cnotami, są zimnymi, surowymi, łatwo oceniającymi cnotami. Istnieją żądania dotyczące wydajności, np. takie w miejscu pracy.

Jednak kiedy chcesz zająć się niemowlęciem, które płacze, chcesz ciepłego, natychmiastowego, spontanicznego współczucia, ponieważ istnieje problem i musi on zostać rozwiązany właśnie teraz, a ty posiadasz rozwiązanie – dziecku jest zbyt gorąco, lub zbyt zimno, dziecko musi zostać nakarmione – możesz to naprawić od razu.

Jeśli np. masz do czynienia z systemowymi problemami związanymi z ubóstwem lub próbujesz ustalić jak stworzyć więcej możliwości dla wszystkich, by każdy skorzystał ze swoich zdolności, by to osiągnąć, musisz użyć czegoś więcej niż współczucie.

Pomyślcie o społeczności w pozytywnym sensie, jako o czymś napędzanym wyłącznie przez empatię, co jest jednym z głównych argumentów postmodernistów. Przynajmniej jest to coś co napędza część ich argumentów. To absurdalna propozycja. Nie chodzi zbytnio o to, że mylą te dwie rzeczy, ale o to, że przede wszystkim nie potrafią rozróżnić pojęć.

Bardzo trudno jest zbudować funkcjonalne struktury, które pomagają ludziom dobrze się rozwijać zarówno indywidualnie jak i społecznie na przestrzeni długich okresów czasu. Bycie jedynie empatycznym – człowieku, zaprowadzi cię to donikąd. Trzylatek jest empatyczny. I nie odrzucam tego. Empatia jest ważna, ale jako mechanizm rozwiązywania problemów ma bardzo ograniczoną użyteczność.

– To cofa mnie do tego, kiedy mówiłeś po krótce na temat mody na narodowy socjalizm i kolektywizm. Różnica według mnie polegała na tym, że faszyzm powstał po to, by kontrolować jednostkę, marksizm służył bardziej do kontroli środków produkcji, socjalizm bardziej do kontroli owoców produkcji, jeśli się nie mylę. Uważam, że widzieliśmy niszczycielską naturę kolektywizmu w niszczeniu jednostki, prawda?

Prof. Jordan Peterson: Cóż, uważam, że tak naprawdę o to w tym chodzi w dużej mierze. Np. Derrida ukłuł termin, który nazwał logocentryzmem, który postrzegał jako główną, aksjomatyczną pozycję Zachodu.

[logocentryzm – traktowanie słów i języka jako podstawowego sposobu ujmowania rzeczywistości, charakterystyczne zwłaszcza dla umysłowości Zachodu – SJP]

Nie tylko oświeconą część Zachodu, ale również tak samo Chrześcijan lub Judeochrześcijan, Zachód przed oświeceniem. Derrida podążał za tradycją przebiegającą przez Judeo-chrześcijaństwo, przez modernizm i oświecenie i krytykował to. Krytykował to. To założenie mówiące o tym, że kultura jest na początku zdominowana przez mężczyzn, założenie, dla którego robię ogromny wyjątek, ponieważ jest to skrajne, nadmierne uproszczenie dziejów historycznych.

Jest to uproszczone do tego stopnia, że kultura była zdominowana przez mężczyzn, a tak naprawdę była zdominowana przez bardzo małą liczbę mężczyzn, większość z nich była sługami, żołnierzami lub mięsem armatnim jeśli o to chodzi, albo górnikami strasznie harującymi w swojej pracy, z pewnością ciemiężonymi tak samo jak kobiety w ogóle, przez absolutnie nędzne warunki.

Aż do 1895 roku, przeciętna osoba w zachodnim świecie musiała wyżyć za dolara dziennie, za dzisiejszą wartość dolara. No tak. Zatem nie musisz cofać się zbyt daleko w czasie, zanim uznasz, że każdy jest ciemiężony, ale nie przez system społeczno-kulturalny, a jedynie przez bezwzględne, szalone trudności samego życia. Tak więc, Derrida opisuje Zachód jako zdominowany przez mężczyzn, co według mnie jest czymś, co należy traktować jako dobitne twierdzenie – nie jest rozróżnione i wystarczająco wyszukane – i powiedział też, że było to skupione wokół racjonalnych zasad rządzących światem, co częściowo oznacza logikę, ale istnieje również głębsze znaczenie słowa „logos”. „Logos” oznacza również drugą osobę chrześcijańskiej Świętej Trójcy.

Derrida doskonale o tym wiedział. Derrida był bystrym człowiekiem, nie ma co do tego wątpliwości, i wiele rzeczy, które powiedział było trafnych, jak jedna z propozycji, które przedstawił, czyli, że istnieje prawie nieskończona liczba sposobów interpretacji każdej sytuacji lub każdego tekstu, co formalnie okazuje się być prawdą. I zostało to odkryte w różnego rodzaju dziedzinach łącznie ze sztuczną inteligencją.

Główne twierdzenie, od którego zaczyna, jest tak naprawdę prawdziwe. Nic dziwnego, że ma to tak mocny efekt w naukach humanistycznych, ponieważ jest to niesamowicie potężny i podkopujący podstawy pogląd. Jednak skierował ten pogląd w takim kierunku, w którym według mnie w ogóle nie powinien iść.

Jego krytyka koncepcji społeczności logocentrycznych, głęboka krytyka poglądu, że jednostka jako siła przemawiająca, jako siła komunikacyjna, jest właściwą, najwyższą wartością na której powinno budować się kulturę. Rozłożył to na czynniki pierwsze i skrytykował. Jest to głębsza krytyka, powiedziałbym, że nawet głębsza od krytyki marksistów, która dotyczyła w dużej mierze nierównych relacji sił.

Derrida posunął się jeszcze dalej. Postmoderniści, którzy urzędują na uniwersytetach są przeciwni jednostce aż do jej podstaw/fundamentów. Jest to częściowo przyczyną tego, że narzucili kolektywizm w tak dużym stopniu. Nie obchodzi ich kim jesteś. Obchodzi ich to jaka jest twoja tożsamość grupowa. I właśnie to jest sedno. Ok. Oto to twierdzenie.

Nawiasem mówiąc, są ludzie, którzy zajmują się tym zawodowo. Przeprowadzają analizę firm, innych organizacji z wykorzystaniem tych strategii. Ci ludzie nazywają samych siebie np. konsultantami ds. różnorodności. Oto treść twierdzenia. Wyobraźcie sobie, że bierzecie jakiegoś rodzaju hierarchię jak np. tę w kancelarii adwokackiej, w dużej kancelarii adwokackiej. Analizujecie strukturę hierarchiczną kancelarii adwokackiej.

Następnie dzielicie osoby reprezentujące ludzi w kancelarii ze względu na ich kategorie identyfikacyjne. To znaczy: ilu mężczyzn, ile kobiet, ilu transseksualistów. Jednak nie poprzestajecie tylko na tym. Właściwie podejście do tej kwestii stanowi problem techniczny. Dzielicie ich ze względu na rasę, tożsamość etniczną, tożsamość seksualną.

Zatem wyobraźcie sobie, że mamy już 6 lub 7 kategorii. Oczywiście rasa jest dalej podzielna, podobnie jak tożsamość etniczna, jak takie rzeczy jak atrakcyjność. Istnieją wszelkiego rodzaju sposoby na podzielenie ludzi aksjomatycznie, na grupy.

Nie istnieje ewidentny sposób na określenie tego, który z tych podziałów na grupy powinien być nadrzędnym. I to jest częściowo sposób w jaki lewicowcy, skrajni lewicowcy mogą utrzymać w grze i przesuwać bramki. Bo mogą po prostu nadal bawić się kategoriami grup w jakimkolwiek przypadku.

Bierzecie organizację, bierzecie najniższą hierarchię, najniższy szczebel i mówicie: „Ok. Czy jest tu 50% mężczyzn i 50% kobiet?” Jeśli odpowiedź na to pytanie brzmi „nie,” wówczas wysuwacie twierdzenie, że powodem tej sytuacji jest systemowy ucisk i uprzedzenia.

Ucisk, uprzedzenia, bigoteria i zazwyczaj mizoginia. A potem sprawiacie, że ludzie, którzy są odpowiedzialni za organizację tej organizacji są bigoteryjni i są mizoginami, nawet jeżeli jest to nieświadome, bezwiedne – tak więc, jest to bezwiedny, stronniczy aspekt.

Następnie prezentujecie plan, który może obejmować limit, i w coraz większym stopniu będzie go zawierał, by zagwarantować, że ten poziom hierarchiczny jest od teraz równy w ujęciu proporcjonalnym dla samej populacji. Teraz oczywiście, co wygodne, to również wy określacie to do jakiej populacji ją porównacie, bo to jest jeden ze sposobów w jaki zachowacie władze kiedy to robicie.

To wy decydujecie z jakimi grupami będą identyfikowani ci ludzie, mimo tego, że istnieje prawie nieskończona liczba sposobów w jaki ludzie zostają podzieleni na grupy i to wy zdecydujecie do jakiej populacji ją porównacie. Zatem możecie utrzymać każdego na niestabilnej i dziwnej pozycji na stałe, wykorzystując do tego celu to podejście.

Następnie idziecie do organizacji i przeprowadzacie anty- bezwiedne, stronnicze szkolenie, na którego użyteczność nie istnieją żadne dowody, nie istnieją żadne dowody z perspektywy naukowej, które potwierdzają użyteczność tej interwencji. W rzeczywistości, niektóre z dowodów naukowych sugerują, że jeśli bezwiedne, stronnicze szkolenie będzie obowiązkowe, to zaostrzycie tym samym uprzedzenia. Może jest tak dlatego, że ludzie nie lubią być nazywani bigotami i mizoginami i nie lubią być poddawani ponownemu szkoleniu w sposób przymusowy.

Zatem robicie tę analizę każdego szczebla organizacji. Możecie zapytać dlaczego się to robi. Cóż, przypuszczalnym powodem takich działań jest równość/sprawiedliwość społeczna. Sprawiedliwość społeczna i równość naszych szans nie są tym samym. Kiedy usłyszysz kogoś, kto wypowiada słowo „sprawiedliwość społeczna,” to albo nie wie o czym mówi i jest ignorantem w taki sposób, który czyni dla niego niestosownym udział w rozmowie na ten temat albo jest wrogiem każdego kto ceni skłonność do indywidualizmu.

Bo „sprawiedliwość społeczna” oznacza równość rezultatów. A więc prawdziwi postmodernistyczni radykałowie wykorzystują „społeczność” do tego, by oznaczała „sprawiedliwość społeczną,” a „sprawiedliwość społ.” do tego, by oznaczała „równość rezultatu”.

Następnie muszą podzielić grupy na grupy według swojego uznania lub na grupy na jakie ludzie powinni zostać teraz podzieleni, a potem mogą wygłosić swoje twierdzenia na temat ucisku, mizoginii, bigoterii i wszystkich tych rzeczy.

Jedną z ogromnych zalet jest to, że zrobienie tego stanowi dla nich korzyść i jako, że wszystko kręci się wokół władzy, to jest to władza. Oto gra, która jest rozgrywana. I dzieje się to niebywale szybko.

Kwestia sprawiedliwości społecznej jest czymś, co jest dla mnie zupełnie niebywałe, to w jakim szybkim tempie ludzie zaczęli mówić na temat tej sprawiedliwości. Naprawdę uważają, że jest to sensowny cel. Alternatywą jest pozwolenie ludziom na to, by sami się podzielili mniej więcej w sposób wolnorynkowy. Dopuszczenie możliwości, że istnieją autentyczne różnice między ludźmi pod względem inteligencji, temperamentu, i zainteresowań.

Pogląd, że te rzeczy różnią się i że ogromna ilość tych różnic jest skutkiem bazowej rzeczywistości biologicznej jest przytłaczający. Humaniści, postmoderniści zdają sobie sprawę z tego, że przegrali naukową bitwę dotyczącą tej kwestii. Cała ta koncepcja, że ludzie są niezapisanymi tablicami i że każdy jest równy w momencie urodzenia, że wszystko co różni ludzi jest skutkiem socjalizacji, ta cholerna koncepcja jest martwa dla każdego kto jest dosyć dobrze wykształcony jako naukowiec. Jest martwa od połowy lat 60.

Martwa! Nikt nawet nie rozmawia na ten temat. Jednak wśród tych postmodernistów – oni nie przejmują się faktami, mają na nie wywalone. Rzeczywistość i fakty interesują ich tak jak zeszłoroczny śnieg, chyba że mogą zostać użyte do usprawiedliwienia przejęcia przez nich władzy.

Ludzie, którzy są pobudzeni przez postmodernistyczny etos ogólnie nie są zespawani z nim, nie są zupełnie opętanymi filozofami postmodernistycznymi. Przede wszystkim nie mają wystarczającej wiedzy na temat postmodernizmu lub jego bazowej filozofii, marksizmu, by wysuwać to twierdzenie.

Wyobraźcie sobie, że filozofia posiada pęd, ma podstawową skłonność do poruszania się w danym kierunku jako zbiór myśli, jako spójny zbiór myśli. Wyobraźcie sobie, że jest ona przedstawiana we fragmentach wśród ludzi, którzy uznają jej filary za coś do przyjęcia. Zatem np. większość studentów-radykałów nie jest w 100% zagorzałymi postmodernistami. Zagorzałych postmodernistów jest prawdopodobnie około 10%.

Kiedy nie są ogłupiani przez swoją paczkę znajomych to są normalnymi ludźmi. Ale masz paczkę znajomych, która gromadzi się razem, która jest pobudzana przez ten postmodernistyczny etos. Następnie ten zbiorczy nastrój, który pobudza tłum posiada tę skłonność do szukania władzy i tę antypatię wobec zachodnich ideałów, które omawialiśmy.

To co czyni to różnym od tego, co działo się w Związku Radzieckim na początku Rewolucji Październikowej, jest to, że była tam zorganizowana grupa spiskowców, na której czele stał Lenin, której celem było obalenie monarchii aby przerwać sprawowanie przez nią władzy. Coś takiego nie dzieje się w tym przypadku. Nie ma tu zorganizowanej grupy ludzi, która gromadzi się razem i mówi: „Cóż, poprowadzicie atak na cywilizację zachodnią i ze zgliszczy stworzymy nowy rząd.” To nie jest nic jednoznacznego i wyartykułowanego. Lecz końcowy rezultat jest praktycznie taki sam.

Według mnie już zrujnowali uniwersytety. Właściwie uważam, że zrujnowali je nieodwracalnie. Czymkolwiek będą uniwersytety za 15 lat, szczególnie jeżeli chodzi o nauki humanistyczne, praktycznie nie będą w ogóle podobne do tego jakie są w tej chwili.

Celem tych tak zwanych dyscyplin jest stworzenie radykalnych, postmodernistycznych aktywistów, którzy przekształcą strukturę polityczną i ekonomiczną. W rzeczywistości jest to część pracy okresowej. Tym się właśnie zajmują. Dyscyplina nie jest oparta na nabyciu abstrakcyjnej wiedzy. To są dyscypliny aktywistów.

Użyłem badań związanych z kobietami jako podstawowego przykładu, ponieważ jest to najbardziej oczywiste w tego rodzaju badaniach. Chociaż wszystkie etniczne studia nad płcią, pseudo dyscypliny, które pojawiły się na uniwersytetach w ciągu ostatnich 30-stu lat, wszystkie z nich są nieślubnymi dziećmi dokładnie tego samego przedsięwzięcia.

Ale jeszcze bardziej przerażające jest to, że etos przeniósł się do dyscyplin, które w pewnym momencie miały jakąś autentyczną wartość. Antropologia jest dobrym przykładem, socjologia, praca socjalna, dydaktyka. Dydaktyka jest skończona. Wydziały dydaktyki są tak zdeprawowane, że jest to praktycznie niewyobrażalne. Może być nawet gorzej niż w segmencie społecznym.

Może być nawet gorzej niż w badaniach związanymi z kobietami, ponieważ przejęli systemy edukacyjne. Dopiero co dokonywałem recenzji dokumentu w Teacher’s Federation w Ontario, myślę, że to jest ETFO, Education Federation, przepraszam, nie pamiętam akronimu. Bez znaczenia. Jest to dokument, który został stworzony przez główną organizację nauczycieli w Ontario. I dopiero co zacząłem przeglądać ich program nauczania dla dzieci od przedszkola do 8 klasy – to czysta forma sprawiedliwości społecznej postmodernizmu. Jezu, nawet uczyli dzieci (…)

Wykład “Kto kontroluje nasze dzieci” – Peg Luksik – [1992]

Oto w jaki sposób interpretujesz książkę jeśli jesteś postmodernistą, książkę beletrystyczną. Nie czytasz książki i nie próbujesz zrozumieć jaki pożytek może zostać z niej uzyskany, by pokierować tobą w życiu. To stary system.

Nowy system polega na tym, że czytasz książkę i analizujesz ją w kategoriach tego, czyją społeczną pozycję władzy ona usprawiedliwia. Zatem próbujesz dociec kto jest supremacjonistą w tym tekście. To może być autor, mogą to być bohaterowie, to nie ma znaczenia.

Czytasz tekst tak jakby wszystko to było odzwierciedlone w aktualnej, zniekształconej strukturze władzy, która jest uzyskiwana w obecnym społeczeństwie. To są początki krytyki literackiej pod rządami reżimu sprawiedliwości społecznej. Żadne z tych działań nie jest subtelne. Ci ludzie są dalecy od bycia subtelnymi. W Ontario mamy do czynienia z sądami sprawiedliwości społecznej. Tak zostały nazywane. Dydaktycy, nauczyciele w Ontario już zdecydowali, że celem systemu edukacji jest indoktrynacja dzieci od przedszkola i zamienienie ich w radykalnych, postmodernistycznych lewicowców.

Etos zorientowany na sprawiedliwość wspólnotową. Właśnie tym się zajmują. Nawet włączają pod ten parasol nauczanie matematyki i nauk ścisłych. Ludzie, żadna z tych rzeczy nie jest subtelna. Po prostu włączasz Internet, ściągasz dokumenty i czytasz je. A jeśli przeczytasz je krytycznie i dokładnie, cóż (…)

Odkąd naprawdę zacząłem przyglądać się tej kwestii, czyli od ostatniego września, kiedy to zaczęliśmy na to patrzeć z poziomu prawodawczego i politycznego, pierwszą rzeczą na którą trafiłem była Ontario Human Commission, strona interenetowa Ontario Human Rights Commission, która jest czystą parodią. Ci ludzie są bardzo niebezpieczni. Ogrom zagrożenia jest praktycznie niewyobrażalny. Ontario Human Rights Commission [Komisja Praw Człowieka w Ontario] powinna zostać zlikwidowana. To bardzo wywrotowa i niebezpieczna organizacja, podobnie jak Human Rights Tribunals [Trybunały Praw Człowieka].

Te instytucje są niebezpieczne. Ontario Institute for the Studies of Education [Instytut Studiów Pedagogicznych w Onario] – ta cholerna instytucja jest dywersantem [piątą kolumną]. Ludzie, którzy „produkują” dydaktyków, którzy wyłaniają się z tego instytutu, powinni zostać postawieni przed sądem za zdradę wobec kraju. To poważna sprawa.

Transkrypt wywiadu Edwarda Griffina z Yuri Bezmenovem o dywersji

A koncepcja, że celem edukacji jest pozyskanie ich póki są młodzi, kiedy są jeszcze w przedszkolach, żeby ta radykalna, postmodernistyczna, marksistowska ideologia mogła zostać tak dokładnie wpojona wśród ludzi, kiedy są młodzi, gdy nie mają szansy przed nią uciec, jest właśnie tym, co ma miejsce w systemach edukacji. To niewiarygodne.

Każdego dnia napotykam nowe deklaracje polityczne tego rodzaju, które sprawiają, że opada mi szczęka. Jako Kanadyjczycy jesteśmy tak przyzwyczajeni do działania naszego systemu politycznego, że nie zwracamy na niego uwagi.

Gdy uderzasz w dzwonek i mówisz: „Hej, mamy problem,” ludzie myślą: „Nie, wcale nie. To jest Kanada na miłość boską! Nie ma tu żadnych problemów! Musicie być obłąkani!” Tak powinni myśleć. Oczywiście, kiedy w październiku zacząłem mówić na temat Ustawy C-16 , pierwsza fala reakcji opinii publicznej była czymś w tym stylu: „Ten profesor jest niczym demagog, który wyolbrzymia zagrożenie ze względu na własne problemy i dla zyskania jakiejkolwiek reputacji jaka może przypaść mu w udziale.” Śmieszną rzeczą odnośnie do tej krytyki jest to, że to była właśnie właściwa krytyka. Zgadza się?

Bo kiedy ktoś sprzeciwia się w kraju, który funkcjonuje, i mówi: „Hej ludzie, dzieje się tu naprawdę coś niedobrego,” to pierwszą rzeczą jaką powinieneś zrobić jest przyjęcie, że ta osoba zaczęła wariować. Problem polega na tym, że nie zacząłem wariować. Na tym właśnie polega problem. Problem leży w tym, że problemy, na które wskazuję są prawdziwe.

Posłuchajcie, przez ostatnie dwa, trzy tygodnie rozmawiałem z powiedziałbym, wyobraźcie sobie, że jest to 20-stu czołowych dziennikarzy Kanady, głównie piszących. Rozmawiałem z dziesięcioma z nich. Wszystkich z nich przeraża mówienie o takich rzeczach jak środki przeznaczone na kulturę. To są czołowi dziennikarze w Kanadzie. Już sami siebie cenzurują w odniesieniu do tego co drukują, a jeśli nie ocenzurują się sami to zrobią to ich redaktorzy naczelni.

To nie są jacyś ludzie z niskiego szczebla. To ludzie, którzy mają potężną reputację i pomyślelibyście, że wystarczy ich chronić przed byciem atakowanymi. Są przerażeni.

Tolerancja i dyskryminacja

 

Cóż, kwestia tolerancji jest ciekawa, ponieważ „tolerancja” oznacza: „Jestem głupi i wadliwy, tak samo jak ty, więc dobijemy targu. Ty nie będziesz zbytnio dokuczał mi odnośnie mojej głupoty i wad, a ja również spróbuję zostawić cię w spokoju”. I to jest całkiem niezły układ dla każdego. To jest kwestia tolerancji, tak?

Wszyscy mamy wady i jeśli żądamy zbyt dużo od siebie nawzajem w zakresie bycia idealnym, jedności przekonań lub nawet jedności myśli, albo nawet spójności myśli, wówczas skończymy na nieustannym skakaniu sobie do gardeł. Zatem powinniśmy po prostu spróbować nie robić sobie niepotrzebnych wrogów. To jest tolerancja. To jest dobra zasada. Kwestia różnorodności. Tolerancja nie oznacza, że coś mija. To nie jest tolerancja. To odmowa wzięcia odpowiedzialności za dojrzałą dyskryminację.

A dyskryminacja również stała się brudnym słowem. To tak jakby nie było różnicy między dyskryminacją i myśleniem. Są tym samym. Możecie zapytać: „Cóż, a co z niesprawiedliwą dyskryminacją? To zupełnie inna kwestia.”

To tak jak w przypadku kiedy masz osobę A i osobę B i obie mają takie same kwalifikacje do określonej pracy. Coś jest nie tak, kiedy pozwalasz na to, by coś innego niż ich kwalifikacje rozstrzygały czy powinni dostać tę pracę czy nie. Mam na myśli to, że nikt już tak poważnie się nad tym nie zastanawia. Tak więc, kiedy ktoś nie dostanie pracy ze względu na jego/jej rasę, każdy mówi: „Co do diabła jest z tobą nie tak?! Nie wykorzystujesz zdolności danej osoby, robisz społeczeństwu krzywdę i krzywdzisz niepotrzebnie poszczególne osoby. Nie powinieneś tego robić.”

Ta osoba na to: „Ok. W porządku”. Wszyscy zgodziliśmy się co do tego w 1965 roku. Ustaliliśmy to. Ale pogląd mówiący, że wszystko przemija w odniesieniu do tolerancji i braku dyskryminacji, jest zupełnie inną rzeczą.

To nie oznacza, że wszyscy ludzie są tacy sami, że wszystkie umiejętności są takie same lub że wszystko ma tę samą wartość. Tak więc, istnieje duża różnica między tolerancją a nihilizmem.

Wielu ludzi mówi „tolerancja” kiedy mają na myśli: „Wszystko przemija. Mogę robić co chcę. Nie muszę być za nic odpowiedzialny. Nie muszę myśleć. I nie ma różnicy między ludźmi bez względu na to jak postępują”. Człowieku, przepraszam, ale to nie jest filozofia. To przepis na chaos i katastrofę.

Jeżeli chodzi o kwestię różnorodności mówią: „Och, rozumiem, potrzebujemy większej liczby czarnoskórych na naszym pokładzie, bo wszyscy czarnoskórzy myślą w ten sam sposób.” Tak to rozegramy, właśnie tak. Nie będziemy w stanie myśleć. Tak więc, jest to bardzo szkodliwa filozofia, ponieważ jest głoszona w oparciu o pogląd, że sposób w jaki myślą ludzie jest nierozerwalnie związany z ich grupową tożsamością. Tak właśnie, myśleli dawniej ci cholerni rasiści.

Cóż, nie zaprosimy Irańczyków do naszej kultury, bo wszyscy Irańczycy myślą w ten sam sposób. Myślałem, że tym właśnie był rasizm. Zatem pogląd, że jeśli nie masz swojej piekielnej rady gubernatorów lub środkowej warstwy swojej organizacji zorganizowanej w ten sposób, że każda grupa bez wyjątku ma sprawiedliwą reprezentację, to nie otrzymujesz różnorodnego zakresu opinii – przede wszystkim jest to złe z formalnego punktu widzenia, bo to nie różnorodność rasowa, etniczna, i płciowa daje wam różnorodność opinii.

Ten pogląd jest po prostu idiotyczny. Nie potrafię zrozumieć jak możecie być tacy niedoinformowani pod względem historycznym i formalnym, że ten argument miałby dla was sens. Ale pomijając to – cholerni postmoderniści zawsze krytykują to, co nazywają biologicznym esencjalizmem.

Tak więc, kiedy powiem: „Cóż, spójrzcie, przeciętne kobiety mają inny zestaw zainteresowań niż mężczyźni, co nawiasem mówiąc jest prawdą – i nie jest to społeczno-kulturalne,” to oni odpowiedzą: „To jest biologiczny esencjalizm. To jest złe”. Następnie kiedy przychodzi do rasy, są absolutnie skłonni do tego, by powiedzieć: „Musicie mieć przyzwoitą reprezentację wszystkich ras, bo w przeciwnym razie nie będziecie mieć właściwej różnorodności opinii. Chwileczkę. Czy rasa jest biologiczną konstrukcją myślową? Nie masz różnorodności opinii bez pojawiania się ich, z tym podstawowym kontruktem biologicznym?” Czy to nie jest właśnie biologiczny esencjalizm? To biologiczny esencjalizm najgorszego rodzaju.

Maskowanie popędu władzy

 

Mówiąc to wszystko chciałbym również przestrzec ludzi przed zakładaniem, że to co mówią radykalni postmoderniści na temat swojego celu, tak naprawdę nie ma nic wspólnego z tym do czego dążą. Nie dążą do sprawiedliwości społecznej, nie dążą do tolerancji. Nie są niczyimi przyjaciółmi. Nie są nimi w ogóle. Dążą do władzy. O to chodzi. I wykorzystują cały ten język współczucia – wystarczy, że zdrapiesz górną powłokę i widzisz jak to szybko znika – wykorzystują ten cały język współczucia i teksty w stylu: „Jestem po stronie uciskanych” – całe to pozerstwo, nie robi niczego poza maskowaniem ich popędu do władzy.

To oznacza trzymanie się ich własnej, cholernej filozofii, ponieważ dla postmodernistów nie istnieje nic poza władzą. Jest pewna koncepcja, która pojawiła się na Zachodzie. Chodzi o to, że państwo jest uregulowane przez etykę jednostki. Zatem jednostka posiada rzeczywistą wartość. I ta wartość jest orzekana w oparciu o rozpoznanie zdolności jednostki do tworzenia porządku z chaosu. I tak wygląda identyczność z Bogiem. Została ona zaszczepiona, że tak się wyrażę, w istotach ludzkich na początku czasu, zgodnie z tym, co jest zawarte w naszych, nazwijmy je mitologiami stworzenia. Coś w tym jest słuszne. Człowieku, jeśli to stracimy, będziemy za to cierpieć. Będziemy za to cierpieć. Jako, że badałem totalitaryzm przez długi okres czasu, to wiem co się dzieje kiedy sprawy przyjmują brutalnie komunistyczny obrót. To nie jest nic dobrego.

Ludzie myślą, że nasze społeczeństwo jest – nawet radykalni lewicowcy, którzy je skrytykowali – bardziej wytrzymałe i odporne na propagandę wywrotową [dywersję] i niebezpieczeństwo niż tak naprawdę jest. Możemy to stracić o wiele łatwiej niż myśleliśmy. Ma to wiele wad i krytykowali ten sposób, ale odrobina wdzięczności byłaby czymś miłym.

Ma wiele wad, ale nie mamy niczego lepszego, co moglibyśmy umieścić na jej miejscu. A kiedy próbowaliśmy to próbowaliśmy kilku różnych rodzajów w XX wieku. Człowieku, te próby nie wyszły nam zbyt dobrze. Jeśli ludzie chcą to przywrócić, to jest tak dlatego, że nie wiedzą co się wydarzyło.

Prawdopodobnie nie wiedzą, bo mówiąc ogólnie, edukacja historyczna ludzi jest tak okropnie nienależyta/niewystarczająca, że jest niczym zbrodnia. Albo ich to nie obchodzi, a więc tym do czego dążą są kłopoty. Żadna z tych rzeczy nie jest dobra. Obserwowałem rozwój tej politycznie poprawnej rzeczywistości przez trzy dekady. Wyskoczyła, zwiększyła zasięgi tu i tam. Tak naprawdę wydarzyło się to w latach 90., we wczesnych latach 90., ale później, do pewnego stopnia zgasła.

Ale teraz wróciła żeby się zemścić. Ustawa C-16 w Kanadzie przeminie. To pierwsza ustawa, wprowadzona kiedykolwiek w życie w Kanadzie, która zmusza do mówienia, a minister sprawiedliwości przeklina nad jej głową. Minister sprawiedliwości i jej koteria sługusów odmawiają wprowadzenia całkowicie uzasadnionej nowelizacji, która została zaproponowana przez senatora Dona Pletta, by przeredagować kanadyjską Kartę Praw, by zagwarantować, że Ustawa C-16 nie ingeruje w wolność słowa. Odmówili.

Dlaczego? Ponieważ sprawiedliwość społeczna przebija wszystko. Równość przebija wszystko. Niedobrze. Ujmując to prosto, niedobrze, że tak jest. Ludzie muszą się obudzić i zobaczyć co się dzieje. Muszą zacząć patrzeć na to czego uczone są ich dzieci. Nowe wytyczne Ontario Teacher’s Federation [Federacji Nauczycieli] – tak jak powiedziałem, nie pamiętam akronimu – powinny zostać odrzucone. Powiedziałbym ludziom: „Nie wysyłajcie swoich dzieci do szkół państwowych. Jeśli poślecie je do szkoły państwowej lepiej miejcie oko na to czego są uczone.”

Powiedziałbym, że jest to szczególnie prawdziwe w przypadku stosunkowo konserwatywnych społeczności imigrantów i mniejszości narodowych. To znaczy, z punktu widzenia historii zostały bardziej dostosowane do Partii Liberalnej w Kanadzie, ponieważ panuje w niej bardziej tolerancyjne podejście do imigracji. Przyszedł czas na to, by te stosunkowo społeczno-konserwatywne, etniczne, społeczności imigrantów obudziły się i uświadomiły sobie, że ludzie, którzy według nich byli ich sojusznikami, wcale nimi nie są. Idziemy zbyt długo tą drogą. To nie jest dobry pomysł.

I dzieje się to o wiele szybciej niż myślą ludzie. Przyszedł czas na to, by ludzie się obudzili. Jezu, rozmawiałem z członkami konserwatywnej partii politycznej, z ich przywódcami, z wieloma ludźmi ubiegającymi się o pozycję lidera. Rozmawiałem z członkami prowincjonalnej partii konserwatywnej i za bardzo się bali, by pozwolili mi do nich przyjść i porozmawiać z ich […].

Pomyślcie o tym. Ponieważ ich teoria, jest to strategia Patricka Browna, która polega na zamknięciu się i schowaniu się w kącie i przeczekanie aż do czasu, kiedy Kathleen Wynne odniesienie spektakularną porażkę, a oni tym samym wygrają wybory. To jak sytuacja, w której mówisz „Może tak, może nie”. To nie jest strategia oparta na odwadze.

To jak gdyby konserwatyści, nawet liberałowie, tradycyjni liberałowie musieli wyjść i powiedzieć: „Słuchajcie, to co się dzieje na radykalnym końcu spektrum politycznego nie jest dobre. Musimy coś z tym zrobić.” Ale za bardzo się boją.

Konserwatyści obawiają się, że będą atakowani jako jednostki, atakowani w sieci przez hordy bojowników o sprawiedliwość społeczną i że się ich pozbędą. Dlatego nie mówią na ten temat ani słowa. To nawet nie chodzi o społecznych konserwatystów, którzy nie powiedzą niczego, bardziej chodzi o mainstreamowych liberałów, którzy się nie odezwą.

Dziennikarze cenzurują samych siebie. Już mi to powiedzieli. Politycy cenzurują samych siebie. Co do diabła? Co się tu dzieje? To co jest naprawdę niewłaściwe odnośnie tej sytuacji to fakt, że jest to bardzo skromna mniejszość ludzi, którzy w zasadzie pchają ten ruch do przodu. Prawdopodobnie stanowią nie więcej niż 5% populacji.

Inną interesującą rzeczą jest to, że jeśli mocno na nich naciskacie, to po prostu ulegają presji. Nie mogę nawet przekonać zwolenników sprawiedliwości społecznej do dyskusji ze mną. Nie zrobią tego. Nie wierzą w dyskusję, więc po co mieliby dyskutować? Wierzą jedynie we władzę,

Kiedy pojechałem do Queen’s University, by porozmawiać tam ze studentami prawa na temat Ustawy C-16, z tego co się dowiedziałem, wszyscy profesorowie prawa zostali zaproszeni do dyskusji ze mną. Pomyślcie o tym. Nie jestem cholernym prawnikiem. Nie jestem profesorem prawa. Mówię o ustawodawstwie. Dobry prawnik powinien być w stanie wyjść i połamać mnie i odesłać do domu w gipsie.

A nie mogli znaleźć ani jednego, cholernego profesora, który by się tam pojawił. Zatem Bruce Pardy, który jest tam rektorem musiał się tam pojawić i odegrać adwokata diabła. Nie ma tam debaty, nie ma dyskusji.

To skromna mniejszość, są dobrze sytuowani, mają ukierunkowany filozoficznie program, są motywowani przez gniew i władzę. Jednak nie ma ich tak wielu i są cholernie tchórzliwi. Kiedy stawicie im czoła, uciekają. Powiedziałbym, że powinniśmy się z nimi zmierzyć zanim będą kontynuować sianie spustoszenia, które już sieją w naszym społeczeństwie.

Z pewnością możemy zacząć od Kathleen Wynne i jej koterii radykalnych postmodernistów. Każdy prowincjonalny liberał bez wyjątku powinien być wyrzucony z ustawodawstwa Ontario w czasie następnych wyborów. To byłby dobry rezultat. To byłby przekaz – „Nie kpij sobie ze struktury rodziny”.

Mamy już jakiś początek. Tak, cóż. Problemem jest to, że ludzie się boją. Konserwatyści nie wyjdą na scenę i nie będą konserwatywni. Jedną z rzeczy, o których z nimi rozmawiałem – wydaje mi się, że rozmawiałem z pięcioma osobami zaangażowanymi w Leadership Convention – było to, że jeśli boją się być konserwatywni, to już przegrali. Są skończeni. Grają w pustą grę.

To są wytyczne, za którymi podążają. Patrick Brown wyszedłby i powiedział: „Kathleen, co do diabła?”, kiedy powinna wisieć na jednym palcu. Gdyby ta kobieta miała chociaż odrobinę uczciwości to zrezygnowałaby kiedy jej popularność spadła poniżej Ale tego nie robi. I nikt się tym nie przejmuje. Tak więc, nie jest dobrze. Mogę wam opowiedzieć o jednej rzeczy, której doświadczyłem.

Jeśli nie jesteś zadowolony z pewnego rodzaju wytycznych, które wprowadza w życie twoja firma lub biurokracja dla którego pracujesz, rząd lub jakikolwiek z tych podmiotów, jeśli nie jesteś z tego zadowolony i czekasz, to prawdopodobieństwo, że staniesz się jeszcze bardziej niezadowolony jest niesamowicie wysokie.

Jeśli wyjdziesz i coś powiesz zawczasu, podejmujesz ryzyko, ale jeśli coś mówisz i nie przepraszasz, wówczas zachowujesz swoje cholerne stanowisko. Możesz ich znowu ścigać. Tak wygląda moje doświadczenie. Nie przepraszasz. I nie zmiękczasz tego co masz do powiedzenia.

Z tego co mogę wam powiedzieć, macie wybór. Możecie zaczekać do czasu aż sytuacja się pogorszy i będziecie słabsi, możecie czekać dopóki się was nie pozbędą, albo możecie wstać w tej chwili i powiedzieć co macie do powiedzenia z uzasadnioną szansą odniesienia sukcesu. Tak to wygląda dla mnie. Bardzo mały odsetek skrajnie radykalnych ludzi, którym udało się przechwycić mechanizmy sterowania naszymi strukturami społecznymi na dużą skalę.

Spaliśmy? Odpowiedź brzmi „tak”. Zasnęliście w momencie kiedy za długo działo się dobrze. Człowieku, czas się obudzić. Przyszedł czas na to, by zauważyć, że liberałowie, których wybieramy, nie są liberałami.

Nie są nawet socjalistami, są zbyt blisko lewicy. Jak to się stało? Nikt się tego nie spodziewał. Och, tak, to nie był prawdziwy komunizm. Widzieliśmy świetny tego przykład w Wenezueli, gdzie urządzili każdemu pewnego rodzaju „kurację odchudzającą,” po której przeciętny obywatel traci 10 kg. W Wenezueli każdy głoduje. „Hej, spójrzcie, to kolejny przykład tego czym nie był prawdziwy komunizm!” Wiem co to oznacza. Zastanawiałem się nad tym przez całe lata.

Kiedy ktoś mówi: „To nie był prawdziwy komunizm,” oto co to oznacza: „Jestem tak skupiony na sobie i bezczelny, tak bardzo przekonany o słuszności mojej ideologii i mojej moralnej czystości, że gdybym był dyktatorem państwa komunistycznego, to nadeszłaby Utopia, tak jak zostało to obiecane.”

Oto znaczenie tego stwierdzenia. „To nie był prawdziwy komunizm.” Oto znaczenie tego stwierdzenia. Zatem ilekroć ktoś to mówi, myślisz sobie: „O rany! Mam teraz twój numer. Wiem co myślisz na swój temat.”

Myślisz, że jakbyś był Stalinem, to nie byłoby tak wielu ofiar. Pomyśl jeszcze raz. Poza tym gdybyś był, powiedzmy, pozytywną wersją Stalina, jeden z negatywnych Stalinów przyszedłby i zabiłby cię naprawdę szybko.

Nie stawiaj zbyt szybko hipotezy na temat podążenia tą drogą. Byli użytecznymi idiotami. Stalin zabił wszystkich ze starej gwardii. Wszystkich. „Ludzie, wykonaliście swoją część, teraz jesteście tylko wkurzający i stanowicie zagrożenie. Po prostu ustawimy was w rzędzie i zastrzelimy.”

Sołżenicyn wykonał naprawdę dobrą robotę dokumentując kluczowe podobieństwo charakterów Lenina i Stalina. Ludzie mówią: „Gdyby Lenin pozostał na tej drodze, to tak naprawdę byłby tym dobrym. Został zdemoralizowany przez Stalina. O nie, Stalin był nieznacznie gorszym bliźniakiem Lenina.” Lenin i tak ich wyszkolił, ponieważ wysłał Stalina, by wykonał całą brudną robotę. Stalin naprawdę odrobił lekcje jeżeli chodzi o sposób w jaki ma to robić. Zatem nie ma gadania typu: „Och, no dobrze, przede wszystkim jest to dobry pomysł. Lenin był na dobrej drodze, ale potem pojawił się kult osobowości.” Ludzie, nie, przepraszam was, ale to nie przejdzie.

 

Postmodernizm i marksizm (anty)kulturowy – prof. Jordan Peterson

 

Życie oczami bojownika o sprawiedliwość społeczną – napisy PL

 

Jak działają Bojownicy o Sprawiedliwość Społeczną – napisy PL