Zaufaj nauce – błąd ślepego ‘kierowania się nauką’
Jonathan Pageau: Jedna z wielu mantr powtarzanych do znudzenia od początku tej sytuacji z COVID-19 odnosi się do konieczności “słuchania się nauki” lub “zaufania nauce”. Fraza ta jest bezustannie powtarzana przez polityków, ekspertów i celebrytów.
Joe Biden: “Skończmy z polityką i słuchajmy się nauki”.
Jonathan Pageau: Frazę tę należy wypowiadać z nutką protekcjonizmu, w tonie implikującym, że twój oponent ideologiczny czy politycznych tejże nauki się nie słucha. Jeśli bowiem kierowaliby się nauką, to musieliby w konsekwencji przyznać rację twojemu stanowisku politycznemu.
-“Pragnąłbym, by ludzie w końcu posłuchali naukowców”
Jonathan Pageau: Pewne partie polityczne wyniosły naukę na swoje sztandary i nawet każą się nazywać “partią nauki”. Oczywiście możemy spędzić całe dnie dyskutując, kto tak naprawdę “słucha się nauki”, wytykając się nawzajem palcami i tym samym zejść do poziomu materiałów clickbaitowych rzucając nagłówkami odnośnie nowych badań, które rzekomo sugerują, że to właśnie my, a nie oni podążamy ścieżką nauki.
Czyniąc tak popełniamy jednak błąd skupiania się na szczegółach, zapominając o szerszym kontekście. [Widzisz drzewa, ale nie widzisz lasu] Albowiem, mówię to z całym przekonaniem, technicznie niemożliwe jest zwykłe “kierowanie się nauką”.
Jonathan Pageau z tej strony, witam w programie The Symbolic World (pol. Świat Symboliczny).
Pytanie to jest znacznie poważniejsze i wykracza dalece poza obecną sytuację z COVID-19. Jest to objaw ślepego materializmu, który dominuje w publicznym dyskursie. Jesteśmy mamieni przez kastę naukowców-kapłanów. Wystarczy spojrzeć, jak media w Stanach Zjednoczonych traktują postać dr Anthony Fauci.
Jak już powiedziałem, pomimo. że różni przedstawiciele władz powtarzają tę mantrę, proste kierowanie się nauką nie jest możliwe. To jest wykluczone już na starcie.
Kiedy nauka wypełnia należycie swoją rolę, jest trafnym, kwantyfikowalnym opisem zjawisk pewnego wycinka rzeczywistości, ponieważ opisywane zjawiska funkcjonują wedle pewnego przewidywalnego wzorca.
Kiedy wystarczająco dokładnie opiszesz jakieś zjawisko, fenomen, możliwym staje się odtworzenie tego fenomenu w podobnych, określonych warunkach.
Wyobraźmy sobie proces naukowy jako analogię do książki kucharskiej. Gdy zidentyfikowałeś jakiś cel czy zamiar, na przykład stworzenie babki piaskowej, książka kucharska wskaże ci, z jakich składników taki wypiek się składa.
Kierując się instrukcją, stosując podane składniki w opisanych ilościach, takie jak jajka, mąka, itd., jeśli będziesz stosował się do instrukcji i pilnował czasu, będziesz w stanie z dużym prawdopodobieństwem odtworzyć zjawisko, które będzie miało cechy owej babki piaskowej. Zauważcie, że powiedziałem “jeśli będziesz stosował się do instrukcji”, co zdawałoby się sugeruje, że jesteśmy w stanie “kierować się nauką“.
Ale tutaj właśnie tkwi problem. Jest to często niedostrzegany aspekt całego tego zagadnienia. Kierować się nauką możesz dopiero wtedy, gdy zidentyfikowałeś swój cel, rzecz, ma której ci zależy. co pragniesz osiągnąć, jak wygląda twoja hierarchia priorytetów w określonym kontekście.
Nauka sama w sobie nie mówi nic na temat tego, co jest ważne, nie wartościuje. Powiedzmy, że zdecydowaliśmy, że chcemy zabić jak największą liczbę osób w jak najefektywniejszy sposób. W tym celu możemy odwołać się do nauki w celu zidentyfikowania najlepszych metod i narzędzi do realizacji naszego celu.
Powiedzmy, że chcemy otrzymać kontrolowaną eksplozję nuklearną, uzależnić ludzi od naszego produktu, czy stworzyć armię robotów. W takiej sytuacji nauka może dostarczyć nam wskazówek, jak te mierzalne cele osiągnąć.
Jednakże nauka nie posiada jakichkolwiek narzędzi, pozwalających wskazać nam , co powinniśmy zrobić, do czego powinniśmy dążyć. Nauka również nie jest w stanie wskazać ci właściwej ilości zasobów, które powinieneś przeznaczyć na realizację danego celu czy też co musisz poświęcić, aby ten cel zrealizować.
Wróćmy do naszej babki piaskowej. Załóżmy, że po jajka musisz pojechać do miasta oddalonego około 3 km. Sama nauka nie jest w stanie udzielić ci odpowiedzi, czy wyprawa po jajka to rozsądna decyzja albo rozstrzygnąć, czy pragniesz tego wypieku na tyle, że jesteś w stanie poświęcić czas i energię, by ciasto to upiec. Być może tego właśnie pragniesz.
Ślepo zaufaj nauce
Ta “ślepota” nauki jest źródłem jednego z największych konfliktów politycznych od czasów zakończenia 2 W.Ś. Kierowanie się nauką dostarczyło narzędzi do wygenerowania materialnego dobrobytu, komfortu, wykształcenia się tzw. “kultury wyrzucania”. A teraz inne gałęzie nauki np. nauka o środowisku mówi nam, abyśmy kierowali się nauką w celu ocalenia środowiska przed efektami działań tych innych gałęzi nauki, które umożliwiły proces uprzemysłowienia, także “kierując się nauką”.
Nauka to tylko narzędzie i żadna z tych przeciwstawnych narracji, czyli uzasadnienie konieczności rozwój społeczeństw uprzemysłowionych oraz uzasadnienie konieczności ograniczenia konsumpcji energetycznej i przejścia na zieloną energetykę, same w sobie nie mają nic wspólnego z nauką. Obie ścieżki, obie te mentalności kierują się nauką, ale każda z nich we własnym pożądanym celu.
Problem ten sięgnął absurdalnych poziomów w związku sytuacją z COVID-19. Bezustannie wmawia nam się, byśmy kierowali się nauką. Słyszymy twierdzenia, że taka, a nie inna decyzja czy nakaz polityczny nie ma charakteru politycznego, tylko, że są dyktowane nauką.
O tworzeniu pojęć klasowych oraz teoriach adekwatnych, kulawych i skaczących – Leon Petrażycki
Sześć rodzajów problemów – Marian Mazur
Jest to co najwyżej naiwne przekonanie osób nieświadomych swojej siatki światopoglądowej, nieświadomych tego, co motywuje ich działania. Ale w najgorszym przypadku jest to nowa forma moralizatorstwa, które stara się udawać, że prezentowane stanowisko moralne są równie oczywiste i łatwe do wykazania jak to, że 2+2=4.
Niekiedy cel jest wyrażony jasno. Na początku celem było niedopuszczenie do zapaści systemu opieki zdrowotnej. [Musimy spłaszczyć krzywą]. Później poprzeczka została po cichu przesunięta w kierunku zapobieżenia za wszelką cenę śmierci któregokolwiek z obywateli. I w końcu celem stało się powstrzymanie całkowitej transmisji choroby.
Pomimo ciągłej zmiany celów, władze nadal wystosowują ten sam przekaz: “zaufaj nauce/kierujmy się nauką”, udając przy tym, że cel jest nadal oczywisty, jest przyjmowany jako pewnik, dany na tacy przez naukę.
Oczywiście jeśli śledzicie mój kanał zetknęliście się z tą problematyką nie raz. Ten problem pojawił się w trakcie mojej dyskusji z Bretem Weinsteinem, gdzie nauka stawiana była przez niego na szczycie hierarchii znaczenia.
Jest to moim zdaniem martwy punkt pomijany dyskusjach odnośnie zasad racjonalności, gdzie dyskutanci wysuwają moralne argumenty tak, jakby ich cel był jasny sam przez siebie, a jednocześnie nie będąc w stanie przedstawić, nazwać czy nawet dostrzec tego celu przed przejściem do cytowania tego czy innego przykładu czy skutku.
Wszystkie te wymiany opinii wyglądają nieco inaczej, niż to o co zazwyczaj nam chodzi w dyskusji, są one, że tak powiem, “zaślepione przez naukę”, choć osoby te sądzą, że są obiektywne, tak na prawdę nie dostrzegają przyjętych implicite założeń.
Myśląc, że postępują obiektywnie i naukowo, przyjmują niedostrzegane przez siebie założenia jako oczywiste prawdy, które wszyscy ludzie o dobrych intencjach powinni być w stanie bez problemu dostrzec. A ci z nas, którzy kwestionują ich stanowisko moralne, mogą znaleźć się nagle w nieciekawej sytuacji.
Ponieważ gdy już ktoś uzna swoje stanowisko w danej sprawie jako oczywiste nieuchronnie oznacza to, że ci, którzy tego punktu widzenia nie podzielają, czynią tak ze złej woli lub w celu osiągnięcia jakichś praktycznych, wymiernych korzyści poprzez negowanie nauki.
Dlatego też zawsze w tych przekazach jest zawarta nuta paternalizmu. Za każdym razem, gdy polityk lub osoba publiczna mówi, by “kierować się nauką” lub gdy sugeruje, że ich przeciwnik polityczny odmawia “kierowania się nauką”, takie oskarżanie kogoś o “niekierowanie się nauką” jest tożsame z oskarżaniem ich o łamanie boskiego nakazu.
Nauka jest oczywiście obiektywna, nie ma nic wspólnego z ideologią, tak więc niekierowanie się nauką to jak odrzucenie rzeczywistości! To jest grzech, kropka, dla osób, które tak myślą.
Oczywiście “wewnętrzny inkwizytor” czai się gdzieś w ukryciu, osoba ta być może nie jest nawet świadoma prawdziwego celu swoich działań. Dlatego twierdzę, że niebezpieczeństwo wisi teraz w powietrzu w kontekście dyskusji odnośnie dychotomii bezpieczeństwo-zagrożenie, alternatywy w postaci dążenia do ocalania życia kontra kreowanie szans.
Normalne społeczeństwa bezustannie były zmuszane do szukania rozwiązań, by wyważyć te dwa ekstrema. To nigdy nie jest proste, tu pełna zgoda, ale to jest nieunikniona dyskusja, którą powinniśmy być w stanie przeprowadzić bez posądzania tych, którzy takiej dyskusji się domagają, o bycie negacjonistami naukowymi czy osobami nieczułymi, podłymi.
Jeśli jedynym celem ludzkiego społeczeństwa byłoby ocalanie żyć ludzkich, nikt nie bawił by się w rafting, wspinaczkę górską, czy nawet poruszał się po autostradach. Intuicyjnie to wiemy, ale pomimo tego nagle czujemy się sparaliżowani tą dziwną iluzją, że bezpieczeństwo i ochrona naszych ciał to jedyna wartość, która się liczy.
Oczywiście równie absurdalnym byłoby twierdzenie, że nie ma to dla nas żadnej wartości. Oczywiście, że ma. Powinniśmy dbać o zdrowie fizyczne osób nas otaczających. ale nie może to być jedyna wartość, którą się kierujemy. Bezpieczeństwa nie da się zapewnić poświęcając wszystkie inne wartości, które stanowią o byciu człowiekiem.
Wartości takie jak poczucie wspólnoty, komunikacja, przygoda, podejmowanie ryzyka, a zwłaszcza uczestnictwo w praktykach religijnych. Za każdym razem, kiedy wsiadasz do samochodu, ryzykujesz życiem. Zawsze, kiedy jesteś w samochodzie, istnieje prawdopodobieństwo, że umrzesz w ciągu kilku sekund. I w żaden sposób nie masz nad tym kontroli, jesteś także zdany na łaskę innych kierowców.
Dla przykładu w Stanach Zjednoczonych, odsetek ofiar śmiertelnych wypadków samochodowych wynosi 12.4 na 10 tys. osób, przy czym ponad 4 mln osób odnosi poważne rany w wyniku takich wypadków.
Co więcej, wypadek samochodowy to wiodąca przyczyna śmierci osób z grupy od 1. do 54. roku życia. Oczywiście statystykę śmiertelności i obrażeń w wyniku wypadków drogowych można bardzo łatwo obniżyć. Wystarczy nie dopuszczać do ruchu ulicznego samochodów prywatnych. Gotowe.
Możemy także wprowadzić ograniczenie prędkości na autostradzie do około 30 km/h. Takie działanie pozwoliłoby zredukować liczbę wypadków śmiertelnych oraz skutkujących obrażeniami ciała do niemalże zera.
To by zadziałało, ale tego nie zrobimy. Dlaczego tak nie postąpimy? Co stoi na przeszkodzie?
Czy sugeruję tym samym, że wizyta u fryzjera czy wizyta w centrum handlowym są ważniejsze, niż czyjeś życie?
Intuicyjne rozumiemy, że samo życie jest nierozerwalnie związane z ryzykiem śmierci. Oczywiście wypadki drogowe i choroby zakaźne to dwie różne rzeczy, i oczywiście powinniśmy dbać o słabszych i osoby starsze.
Mam raczej na myśli to, że powinniśmy zaakceptować otwarcie fakt, że ryzyko śmierci towarzyszy nam na każdym kroku, każdego dnia. Pragnę podkreślić fakt, że intuicyjnie wiemy, że bezpieczeństwo nie powinno być jedyną wartością, którą się kierujemy jako społeczeństwo.
Dlatego też powinniśmy uważać na osoby, które nawet nie chcą słyszeć o dyskusji na ten temat twierdząc, że taka dyskusja sama w sobie jest niemoralna, ponieważ nie “kierujesz się nauką”.
Powinniśmy mieć świadomość, czym jest człowiek jako istota i nie dopuścić od zmarginalizowania tej świadomości w społeczeństwie, zbudowanym na wyłącznie jednej wartości, jaką jest poczucie bezpieczeństwo czy komfortu.
Człowiek to istota znacznie bardziej złożona, posiadamy różne wartości, cele, a niektóre z tych wartości są ważniejsze, niż poczucie bezpieczeństwa.
Zobacz na: COVID – dlaczego terminologia ma znaczenie? – dr Malcolm Kendrick
„Wyznania medycznego heretyka” – dr Robert S. Mendelsohn
Zaufaj nauce: błąd ślepego ‘kierowania się nauką’ – Jonathan Pageau [napisy PL]