Wojna, której nie widać – John Pilger
Głosy mężczyzn: Widzisz tych wszystkich ludzi, którzy tam stoją?
Eee… tych na 1 godzinie
Jak tylko ich zobaczysz, od razu strzelaj. Otwórz ogień.
Dalej, strzelać!
Strzelać cały czas!
Początki medialnych fake newsów, które doprowadziły do wojny USA vs Hiszpania [1898]
Wojna, której nie widać
John Pilger: Oto rzeź znana jako pierwsza wojna światowa. 16 milionów straciło życie, a 21 milionów zostało rannych. W szczytowym momencie tej rzezi premier Wielkiej Brytanii David Lloyd George odbył prywatną pogawędkę z wydawcą czasopisma „Guardian” C.P. Scottem. „Gdyby ludzie znali prawdę,” stwierdził premier,
„wojna skończyłaby się jutro. Ale oczywiście nie znają i nie mogą poznać.”
Społeczeństwo brytyjskie rozpaczliwie potrzebowało prawdziwych wiadomości. Ponad połowa narodu zgromadziła się, by obejrzeć oficjalny film propagandowy p.t „The Battle of the Sun”. Kamery były czymś tak niezwykłym, że młodzi żołnierze, maszerując na front, wołali: „Cześć, mamo!” Słychać było, jak wołają matki umierając na polu walki. Tego prawie nigdy nie podawano do wiadomości.
W dzisiejszych czasach mamy 24-godzinne serwisy informacyjne. Slogany nigdy nie ustają, tak jak nigdy nie ustają wojny. Irak, Afganistan, Palestyna. Ten film jest o wojnie, której nie widzicie. Wykorzystuję w nim własne doświadczenia jako korespondenta wojennego. Film dotyczy głównie telewizji i koncentruje się na najpopularniejszych kanałach telewizyjnych w Ameryce i Wielkiej Brytanii. Stawia pytania o rolę mediów w powodowanych chciwością wojnach, takich jak wojna w Iraku i Afganistanie, o powody, dla których wielu dziennikarzy okazuje entuzjazm dla wojny niezależnie od kłamstw głoszonych przez rządy i pokazuje w jaki sposób zbrodnie wojenne były relacjonowane i usprawiedliwiane, gdy były to nasze zbrodnie.
Pionierem współczesnej propagandy był ten człowiek, Edward Bernays. Bernays wymyślił termin „public relations”. Napisał:
„Inteligentna manipulacja masami to niewidzialny rząd, który jest prawdziwą siłą rządzącą w naszym kraju.”
Należał do tajnej grupy o nazwie the US Committe on Public Information założonej w 1917 roku w celu przekonania niechętnych Amerykanów do przyłączenia się do wojny w Europie.
Sterowanie społeczne – pośrednie i bezpośrednie – Józef Kossecki
Profesor Stewart Ewan, historyk mediów: Edward Bernays i Walter Lippmann udali się do Woodrowa Wilsona i powiedzieli:
„Słuchaj, jeśli przystąpisz do tej wojny, my będziemy musieli sprzedać ją Amerykanom.”
Zatem Wilson powołał i stworzył pierwszą nowoczesną maszynę propagandową. Była tak naprawdę genialna w swoim zamyśle. Najlepszym sposobem przekonania społeczeństwa było odwołanie się do ich emocji, do nieuświadomionych i instynktownych potrzeb. Nie przejmujmy się faktami, przestraszmy ludzi tak, żeby im kapcie pospadały. Obraz Statuy Wolności w płomieniach, kruszącej się do Zatoki Nowojorskiej z latającymi wokół niej niemieckimi samolotami. Obraz świata zagarnianego przez zakrwawione ręce goryla w niemieckim hełmie. Tu już nie chodzi o fakty. Fakty są bez znaczenia.
John Pilger: Dla Edwarda Bernays public relations były jak wojna z ludźmi, wojna polegająca na uginaniu ich woli. Przekonał kobiety, aby paliły papierosy w czasie, kiedy palenie w towarzystwie nie było uznawane za zachowanie godne damy. Przekonał grupę debiutantek, żeby przeszły w paradzie Piątą Aleją trzymając w górze papierosy „Lucky Strike” jako symbol wyzwolenia kobiet. Ku jego zachwytowi, prasa nazwała to „pochodniami wolności”.
Profesor Stewart Ewan: Interesowało go stworzenie związku między produktem, w tym wypadku papierosami, a pragnieniem wyzwolenia kobiet. Zadziałało to w tym sensie, że poświęcono tej sprawie dużo miejsca w wiadomościach. Zadziałało w tym sensie, że kobiety zaczęły palić w miejscach publicznych i w istocie palenie stało się symbolem nowej kobiety, wyemancypowanej kobiety.
John Pilger: Irak, 20 marca 2003 roku. Kreowanie iluzji i sprzedawanie wojny przeszły długą drogę od czasów Edwarda Bernays. Sprzedanie tej inwazji zależało od promowania w mediach [dez]informacyjnych całej serii iluzji, jak związek między Saddamem Husajnem a 11. września.
Profesor Stewart Ewan: Wizja plakatu z czasów pierwszej wojny światowej przedstawiającego Statuę Wolności na pobojowisku w Zatoce Nowojorskiej nie różni się zbytnio od wizji World Trade Center. Płonący symbol, który w pewnym sensie wkroczył do ujęć z filmoteki ludzkich snów. Tak więc natychmiast pojawia się skojarzenie między obrazem World Trade Center a Saddamem Husajnem w Iraku.
John Pilger: Ale Saddam Husajn nie miał z tym absolutnie nic wspólnego.
Profesor Stewart Ewan: Saddam Husajn nie miał z tym nic wspólnego, ale to nie było ważne, bo kiedy zaczynasz wykorzystywać symbole, które zostały odseparowane od swojego znaczenia i w pewnym sensie zaczęły żyć własnym życiem, to fakty już się nie liczą.
John Pilger: Oto Pentagon, który wydaje niemal miliard dolarów rocznie na samą reklamę, werbowanie, propagandę, sprzedawanie wojny.
Profesor Melvin Goodman, były analityk CIA: Pentagon zawiera umowy z organizacjami medialnymi dotyczące sposobu manipulowania informacjami, urzędnicy Pentagonu są zaangażowani w redagowanie komunikatów prasowych, które wędrują do mediów i w których używa się służb wywiadowczych do manipulowania opinią publiczną, co stanowi pogwałcenie statutu każdej organizacji wywiadowczej. Są też emerytowani generałowie, którzy służą jako rzecznicy prasowi wszystkich sieci telewizyjnych. Nigdy nie ujawnia się dla których wojskowych firm przemysłowych oni pracują.
John Pilger: Najważniejsze w tym są korupcja i manipulacja faktami praktykowane przez media cieszące się opinią najbardziej niezależnych na świecie.
Głos z telewizji: „Showdown Iraq”. Jeśli Ameryka pójdzie na wojnę, włączcie MSNBC i „The Experts”.
Dan Rather: Gdybyśmy my dziennikarze, w tym ja, już od samego początku, na samym starcie, zadawali trudne, dogłębne, agresywne pytania, które powinniśmy byli zadawać, i podawali do wiadomości odpowiedzi na nie zamiast jedynie być kimś w rodzaju stenografów – idziemy na konferencję prasową, urzędnik państwowy coś mówi, my drukujemy to w gazecie następnego dnia… Gdybyśmy spełnili naszą powinność, to naprawdę sądzę, że można by było dostarczyć silny argument, który być może zapobiegł by wojnie.
John Pilger: Atak na Irak został sprzedany przez tych dwóch mężczyzn. Modelem dla inwazji była ta doktryna militarna o nazwie „Szok i trwoga” opracowana po to, by sparaliżować kraj, zniszczyć produkcję żywności, odciąć dostawy wody oraz zruinować pozostałą infrastrukturę cywilną. Skutek będzie podobny do zrzucenia bomb atomowych na Japonię. Terroryzowało to ludzi na olbrzymią skalę, a przykrywkę stanowiło oszustwo w dużych dawkach. Jednak nie w ten sposób relacjonowano to w tamtym czasie.
Prezenter telewizyjny: Ogromna liczba amerykańskich dziennikarzy przyłączyła się do naszych oddziałów militarnych w Kuwejcie w ramach starań Pentagonu, aby uczynić jakąkolwiek wojnę z Irakiem tym, co Pentagon nazywa kampanią przyjazną dla mediów.
John Pilger: Nowe słowo, „skoszarowanie” [embedding], pojawiło się w języku mediów, a także w relacjach dotyczących planowania inwazji. Większość relacji, które obejrzeli widzowie, pochodziło z systemu, w którym dysponenci mediów przystali na określone warunki ustanowione przez Ministerstwo Obrony w Londynie i Pentagon w Waszyngtonie.
Bryan Whitman, asystent sekretarza obrony: W czasie, kiedy nasze siły wkraczyły do Iraku, w naszych formacjach militarnych było około siedmiuset skoszarowanych dziennikarzy. Skoszarowanie było ważne dla tego konfliktu z wielu powodów. Jednym z nich było to, że wiedzieliśmy, iż występujemy przeciwko wrogowi, który jest poniekąd mistrzem dezinformacji.
Głos z telewizji: Wielu naszych korespondentów jest skoszarowanych w amerykańskim wojsku w całym regionie.
Jesteśmy bardzo głęboko związani/zakotwiczeni w osobisty sposób z piechotą morską, z którą on podróżuje.
Profesor Melvin Goodman: Bardzo mi się podoba ten zwrot dotyczący wojny w Iraku – „skoszarowany dziennikarz”. Cóż, zbyt wielu dziennikarzy było „skoszarowanych/ współpracujacych” z administracją w rozmaitych kwestiach. Powiedziałbym, że 80 do 90% tego, co się czyta w gazetach jest zainspirowane przez rząd. Jeśli oni na przykład podają informacje o społeczności wywiadowczej i stają się krytyczni w stosunku do CIA lub ważnej organizacji wywiadowczej, tracą swoje źródła. Jeśli staną się krytyczni wobec Pentagonu, będzie im bardzo trudno dostać się do jego środka i zająć się oficjalnymi źródłami wojskowymi. Tak więc uważam, że dziennikarze lubią być częścią gry, częścią grupy wtajemniczonych i z tego powodu mądrość konwencjonalna jest najlepszym rodzajem mądrości.
Rageh Omaar, reporter wydarzeń na świecie: W szczególności 24-godzinne serwisy informacyjne są systemem najłatwiejszym do zmanipulowania. 24-godzinne serwisy informacyjne to gigantyczne kółko wzajemnej adoracji. Z tego powodu na przykład podano 17 razy, że Basra upadła zanim poddała się naprawdę. A mimo to, w czasie 24-godzinnego serwisu informacyjnego, kiedy przekazujesz błędny komunikat o upadku miasta po raz siódmy w tym łańcuchu siedemnastu razy, fakt, że ten komunikat był nieprawdziwy już wcześniej 7 razy, nie ma znaczenia.
Rageh Omaar jako reporter w telewizji: Armia amerykańska przesuwa się swobodnie po dużych obszarach Bagdadu.
John Pilger: Oto Rageh Omaar przekazujący dla BBC relację z Bagdadu. Opisywał przybycie Amerykanów jako wyzwolenie.
Rageh Omaar jako reporter w telewizji: Ludzie wyszli, by ich przywitać, unosili ręce z palcami w geście zwycięstwa. Taki widok można dziś napotkać w całej stolicy Iraku.
John Pilger: A jednak coś takiego nie działo się w pozostałych miejscach Iraku. Była to jeszcze jedna iluzja. Powalenie pomnika Saddama Husajna zostało wykorzystane przez najeźdźców jako cel okazyjny. W wiadomościach nie podano informacji o raporcie z dochodzenia prowadzonego przez armię amerykańską opisującym w jaki sposób wojsko wykorzystało coś, co nazwano „cyrkiem medialnym”. „Jest niemal tyle samo dziennikarzy, co Irakijczyków,” napisano w tym raporcie. To dowódca kierujący amerykańskimi operacjami psychologicznymi (PsyOps) wydał rozkaz powalenia pomnika. Obrazy pokazane w telewizji nie pozwalały odczuć, że Irak padł ofiarą krwawego podboju, który trwał już w najlepsze.
Raageh Omaar: Wie pan, tak naprawdę nie wykonywałem swojej pracy właściwie. Myślę, że mogę uznać swoją winę i powiedzieć, że nikt celowo nie podejmował nazbyt niewygodnych tematów.
John Pilger: Opisując przybycie Amerykanów, nie opowiedział nam pan jak to całe powalenie pomnika zostało jako takie zmanipulowane. Dlaczego?
Raageh Omaar: Wszystkie kamery prasy światowej przekazujące relację na żywo znajdowały się na balkonie hotelu Palestyna. I to były tak naprawdę jedyne wydarzenia, które zobaczyli widzowie, w których pojawili się Irakijczycy, więc była to w pewnym sensie chwila stworzona dla telewizji. Najbardziej wymowny moment całego tego dnia to ten, w którym żołnierz amerykański wspiął się na dźwig i rozłożył amerykańską flagę na twarzy pomnika. W rzeczywistości była to prawdziwa ikoniczna chwila mówiąca co się stało – Ameryka przywłaszczyła sobie Irak.
John Pilger: W Wielkiej Brytanii inwazję Blaira i Busha oklaskiwano jako potwierdzenie ich pozycji i strategii.
Dziennikarze w telewizji: Powiedział, że będą w stanie przejąć Bagdad bez przelewu krwi i że koniec końców Irakijczycy będą świętować. Udowodnił, że w obu tych kwestiach miał rację i byłoby to bardzo nieuprzejme nawet ze strony jego krytyków, gdyby zaprzeczyli, że w rezultacie dziś wieczorem jest większym człowiekiem i silniejszym premierem.
Jest to absolutnie, bez żadnych wątpliwości potwierdzenie strategii.
…to było potwierdzenie. Ci, którzy mówili…
Napis: W wyniku inwazji na Irak…
„740.000 kobiet owdowiało
4,5 miliona ludzi wygnano z domów” – NY Times
Dziennikarze w telewizji: Czy powinni używać bomby MOAB, matki wszystkich bomb, i bomby BLU-82? Nie poprzestawajmy na kilku załogach, proszę pani.
Prawie że zakochałem się w Boeingu F/A-18E/F Super Hornet, ponieważ to absolutnie uniwersalny samolot.
Muszę panu powiedzieć, że mój ulubiony samolot to „guziec” A-10, uwielbiam „guźce”.
Dahr Jamail: Wojna w Iraku, której nie widzimy, to w dużej mierze olbrzymie straty w ludności cywilnej w Iraku, gdzie każdego dnia, nawet obecnie, ludzie giną i odnoszą rany w wyniku tej okupacji.
Głos w telewizji: Otwierać drzwi!
Dahr Jamail, dziennikarz i autor książki „Beyond the Green Zone”: Widząc to co widzę, zestawiając to z tym, co podaje się w większości mediów głównego nurtu – to jak dwa zupełnie inne światy.
John Pilger: W 2004 roku amerykańska piechota morska dwukrotnie zaatakowała miasto Faludża, za drugim razem wspólnie z wojskami brytyjskimi. Rozpoczął się koszmar. Amerykanie zrobili z tego miasta strefę ciągłego ognia i “wolnej amerykanki”. ONZ podała, że 70% domów zostało zniszczonych, a te, które się ostały podziurawiono kulami. Tysiące cywilów straciło życie. Niewiele z tego pokazano w większości stacji telewizyjnych w Wielkiej Brytanii i Ameryce. To, że Amerykanie napotkali odważny opór nie było żadną informacją. Widzowie nie odczuli ogromnej skali cierpienia zwykłych ludzi. Ten niezwykły film pochodzący ze środka Faludży został nakręcony przez Amerykanina Marka Manninga oraz Irakijkę Ranę Al-Aiouby. Nigdy nie pokazano go w telewizji. W przypadku współczesnych wojen to często odważni niezależni filmowcy jak tych dwoje oddają głos ofiarom.
Iracka kobieta: Trzech z nich weszło tutaj stamtąd.
Inna kobieta: Przez tamte drzwi?
Iracka kobieta: Przez tamte drzwi. Trzech. Jeden podszedł i zabrał stąd mojego syna. Z całą siłą jaką mam wyłamałam drzwi. I zobaczyłam go martwego. Krew rozbryzgana wszędzie. Jeden stał tutaj, Amerykanin. Zabrali go tu. Tutaj go postawili. 11 strzałów. Tu jeden, tu jeden. Po prostu go zmasakrowali.
John Pilger: Amerykański dziennikarz Dahr Jamail także wjechał do Faludży na własną rękę i ujawnił, że Amerykanie stosowali biały fosfor i atakowali cywilów. Jego naoczne relacje i fotografie zaprzeczały wersji, którą wiele osób widziało i o której czytało, lecz nie zostały opublikowane w mediach głównego nurtu.
Dahr Jamail: Mam zdjęcia pokazujące jak ludzie kopią okopy i widziałem jak chowają tam zabitych i ustawiają małe prowizoryczne nagrobki pisząc na nich cokolwiek, co pozwoliłoby zidentyfikować zmarłych. Chodziłem wśród rzędów tych kamieni po kwietniowym oblężeniu z jedną z moich tłumaczek, a ona czytała: „Stary człowiek w dresie z kluczem w ręce”, „Matka z dwójką dzieci”… To były znaki rozpoznawcze i byli to wyraźnie cywile.
John Pilger: Co skoszarowanie robi z samymi dziennikarzami?
Dahr Jamail: Ważną różnicą między dziennikarzem skoszarowanym a niezależnym jest to, że kiedy decydujesz się na skoszarowanie, to dajesz wojsku pełną władzę, dzięki której kontroluje dokąd idziesz, jak się tam dostajesz, co widzisz i kiedy to widzisz, jak też, w wielu przypadkach, w jaki sposób to relacjonujesz.
John Pilger: Setki tysięcy ludzi zostało zmuszonych do ewakuacji z miasta. Uchodźcy w swoim własnym kraju. Nie dano im miejsca, w które mogliby się udać. Wielu wciąż nie jest w stanie wrócić.
Iracka kobieta: Jak rząd może na to pozwalać? W telewizji pokazują bojowników o wolność i mówią, że to terroryści. Ale jeśli nazywają ludzi stąd terrorystami, to dlaczego nie nazywają terrorystami również Amerykanów? Nigdy w życiu by się na to nie zgodzili.
Irakijczycy: Hej, agresorzy! Hej, agresorzy! Amerykanie, tchórze!
Dowody, że najeźdźcy terroryzowali cywilów zostały dostarczone przez Al-Dżazirę i inne arabskie stacje telewizyjne, których nieustraszeni nieskoszarowani dziennikarze i ekipy reporterskie stały się zagrożeniem dla propagandy wojskowej. Oddali głos ludziom, którzy nie godzili się na to, aby ich przedstawiać po prostu jako ofiary.
Inna iracka kobieta: Witam w moim domu, panie Bush. Niech pan na to spojrzy! Czy ma pan w sobie choć trochę człowieczeństwa? Jak pan może godzić się na to, że mała dziewczynka płacze za mamą i tatą? Gdzie pańskie człowieczeństwo? Gdzie pańskie sumienie?
Rageeh Omaar: Tak się składa, że jestem jak sądzę jedynym dziennikarzem na świecie, który widział bombardowanie sekcji arabskojęzycznej biur Al-Dżaziry zarówno w Kabulu w 2001 roku, jak i w Bagdadzie w 2003 roku. Sprawa zbombardowania biura Al-Dżaziry w Kabulu była bez wątpienia i zdecydowanie bezpośrednim atakiem na tych dziennikarzy, żeby ich uciszyć i być może zabić.
John Pilger: Al-Dżazira nie poinformowała Waszyngtonu?
Rageeh Omaar: Każda agencja prasowa dostarcza zachodnim dowódcom wojskowym dokładne współrzędne miejsca przebywania pracujących dla niej dziennikarzy, ale najistotniejszym aspektem ataku bombowego na biuro sekcji arabskojęzycznej Al-Dżaziry w Kabulu jest fakt, że ostrzeżono ich, żeby stamtąd wyszli. Był to więc ewidentny atak na organizację dziennikarską i jej personel, żeby przestali nadawać.
Napis: Japonia podpisała ostateczny akt kapitulacji!
John Pilger: Dziennikarze, którzy odmawiają współpracy z wojskiem to często ci, którzy relacjonują prawdziwe wydarzenia. W sierpniu 1945 roku widowisko public relations zostało odegrane na statku USS Missouri w Zatoce Tokijskiej. Generał Douglas MacArthur ostentacyjnie przyjął kapitulację Japończyków. Skoszarowanym mediom kazano w tym uczestniczyć.
Głos z telewizji: Kamerzyści i reporterzy z wielu krajów rejestrują ten historyczny moment.
John Pilger: Australijski reporter Wilfred Burchett z londyńskiego „Daily Express” odmówił i wyruszył w niebezpieczną podróż przez ruiny Hiroszimy. Oficjalna prawda dotycząca bomby atomowej została przedstawiona w tym sprawozdaniu w „New York Times”, w którym utrzymywano, że choroba popromienna nie istnieje.
W późniejszym czasie ujawniono, że autor tej relacji figurował potajemnie na liście płac Departamentu Wojny Stanów Zjednoczonych. W swoim historycznym raporcie Burchett ujawnił to kłamstwo. Poinformował, że plaga atomowa faktycznie istnieje. Przeprowadziłem wywiad z Wilfredem Burchettem w 1983 roku na krótko przed jego śmiercią.
Wilfred Burchett: To było jak… Jak to opisać… Właściwie nie jak zbombardowane miasto, ale jakby przejechał walec, który wszystko spłaszczył, tak że przestało istnieć. Takie uczucia wtłaczały się do mojej świadomości, gdy chodziłem i patrzyłem na ludzi. Tu, w ostatniej minucie… To co zdarzyło się w ostatniej minucie drugiej wojny światowej byłoby losem miast na całym świecie w pierwszych godzinach trzeciej wojny światowej.
John Pilger: Co stało się z panem osobiście w Japonii po opublikowaniu tej relacji?
Wilfred Burchett: Wróciłem pociągiem do Tokio akurat na konferencję prasową zorganizowaną po to, by zaprzeczyć mojej opowieści, ponieważ oficjalne kłamstwo głosiło, że nie istnieje coś takiego jak promieniowanie poatomowe. Mojej relacji zaprzeczano przez dekady i nadal się jej zaprzecza.
John Pilger: Media zgadzały się co do tego, że to wybuch bomby atomowej zakończył wojnę, lecz oficjalne akta przedstawiały inną historię.
„W oparciu o szczegółowe badanie faktów… Japonia poddałaby się nawet gdyby bomby atomowe nie zostały zrzucone.” – Komisja Strategicznych Ataków Lotniczych USA 1946
Rozpoczął się wyścig nuklearny, a następnie zimna wojna opierająca się na propagandzie strachu. Była to wojna, której nigdy nie widzieliśmy, ale zawsze nam zagrażała. I nigdy nie wiedzieliśmy jak bardzo Ameryka zbliżyła się – po raz kolejny – do użycia broni nuklearnej. W 1972 roku prezydent Richard Nixon przeprowadził w Białym Domu tajną rozmowę z Henrym Kissingerem, która została zarejestrowana na taśmie magnetofonowej.
Prezydent Nixon: Cóż, nie, nie, nie… Wolałbym użyć bomby atomowej.
Henry Kissinger: Jak dla mnie to byłaby przesada.
Prezydent Nixon: Bomba atomowa? Czy to cię niepokoi? Rany Chrystusa, chcę jedynie, żebyś myślał na wielką skalę, Henry.
John Pilger: Rząd Busha myślał na wielką skalę w lutym 2003 roku. Oto amerykański sekretarz stanu Colin Powell, który promując inwazję na Irak w siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych zaaranżował nadzwyczajny teatr absurdu.
Colin Powell: Irak przyznał się do posiadania 8500 litrów wąglika w postaci płynnej, jednak UNSCOM [Specjalna Komisja Narodów Zjednoczonych] szacuje, że Saddam Husajn mógł wyprodukować 25000 litrów.
John Pilger: Nic z tego co twierdził nie było prawdą. Wszystkie te zdjęcia nie miały sensu.
Colin Powell: Zamiary Saddama Husajna nigdy się nie zmieniły. Nie buduje rakiet dla obrony własnej. Są to rakiety, których Irak potrzebuje, żeby narzucać władzę, stać się zagrożeniem i użyć chemicznych, biologicznych – a jeśli mu na to pozwolimy – to również nuklearych głowic.
Głosy w telewizji: Te niepodważalne, niezaprzeczalne, niezbite dowody, które dzisiaj mamy. Colin Powell błyskotliwie przedstawił dziś ten dowód winy.
To było druzgocące i przytłaczające. Przytłaczająca mnogość dowodów. Punkt za punktem i jeszcze jeden punkt i jeszcze. On po prostu zalał ten teren danymi.
Czy pana zdaniem Colin Powell dobił dziś targu z każdym, kto obiektywnie nie podjął jeszcze decyzji?
Henry Kissinger, były Sekretarz Stanu: Sądzę, że dla każdego, kto analizuje tę sytuację tak właśnie się stało.
John Pilger: Niesamowity spektakl Colina Powella nigdy nie został na poważnie zakwestionowany przez amerykańskie środki przekazu, z których największą stacją jest Fox Television Ruperta Murdocha. Jak reszta jego imperium, Fox Television wsparła inwazję.
Dziennikarz Fox Television: Oczekujemy, że każdy Amerykanin wesprze nasze wojsko, a jeśli ktoś nie może tego zrobić, to niech się zamknie.
Kobieta w samolocie: Jak się tym kieruje? Chodzi mi o to, że nie ma… Jest tu drążek sterowy, prawda?
Mężczyzna w samolocie: Jasne. Mamy…
John Pilger: Jednak karykaturalne dziennikarstwo Fox Television może niejednokrotnie przyćmić fakt, że szanowane media odgrywają istotną rolę w propagowaniu wojny. Podobnie jak Fox, znamienity „New York Times” również opublikował fałszywe twierdzenia jakoby Saddam posiadał broń masowego rażenia. Gazeta przeprosiła czytelników rok później. W Wielkiej Brytanii „The Observer”, kolejna ciesząca się renomą liberalna gazeta, opublikowała te same nieprawdziwe stwierdzenia.
David, napisałeś o swoich artykułach w „The Observer” z czasu propagowania inwazji na Irak, że i teraz cytat „robi mi się niedobrze, czuję złość i wstyd” w związku z tym, co pisałeś. Co dokładnie miałeś na myśli?
David Rose, były dziennikarz „The Observer”: Obecnie, jak i przez wiele ostatnich lat jest i było bardzo boleśnie ewidentne, że fakty, które przedstawiałem w tych artykułach jako prawdziwe nie były prawdą. Były stekiem kłamstw przekazywanych mi w ramach naprawdę skomplikowanej kampanii dezinformacyjnej.
John Pilger: Ale czy w twojej głowie nie pojawiła się myśl, że ci ludzie to zawodowi kłamcy?
David Rose: Przeszedłem do porządku dziennego nad czymś, co powinno było wzbudzić moje większe wątpliwości. Nie mogę się usprawiedliwiać. Powinienem był być bardziej sceptyczny.
John Pilger: Kończysz jeden ze swoich artykułów wyrażając… To prawie jak mały felieton na końcu, w którym napisałeś, że zachodni Irak jest i teraz cytat „idealny miejscem do stworzenia przyczółka.” Napisałeś, że „są sytuacje w historii, w których użycie siły jest zarówno dobre, jak i rozsądne. To jedna z nich.” Zasadniczo propagowałeś atak…
David Rose: Zgadza się.
John Pilger:…na bezbronny kraj. To naprawdę coś, nieprawdaż?
David Rose: To co wydarzyło się w Iraku, ogrom tego, co wydarzyło się w Iraku, jest dużo większy niż moje własne zażenowanie, moje własne uczucia. A wydarzyła się zbrodnia. Była to zbrodnia na bardzo dużą skalę.
John Pilger: Czy to czyni z dziennikarzy współwinnych?
David Rose: Tak, zasadniczo mówiąc. Być może nieumyślnych, ale tak.
Głos w telewizji: Ten specjalny reportaż CBS News jest częścią naszej całodobowej transmisji wydarzeń z wojny, którą prowadzi Ameryka. Oto Dan Rather.
John Pilger: Przez 24 lata najsłynniejszym prezenterem w amerykańskiej telewizji był Dan Rather.
Pana własna kariera jest imponująca z wielu powodów. Jednym z nich jest to, że przeciwstawił się pan władzy – pańskie indagowanie Nixona w 1974 roku, które pamiętam, a także pański wywiad z Bushem seniorem w związku z Aferą Iran-Contras. Jednak później zasłynął pan występem w „David Letterman Show” i tak się składa, że widziałem ten program. Powiedział pan: „George Bush jest prezydentem. Podejmuje decyzje i, wie pan, jeśli chce, żebym ja, jako zwykły Amerykanin, stawił się do służby, niech tylko powie mi gdzie i wykona ruch.” Dlaczego pan to powiedział?
Dan Rather: Było to prawie bezpośrednio po 11. września. Tak ogólnie rzecz biorąc uważałem. Zareagowałem jako obywatel Ameryki w osobisty sposób. I powiedziałem, że niezależnie od tego czy ci z nas, którzy parają się dziennikarstwem, chcą to przyznać czy nie, to przynajmniej na jakąś niewielką skalę strach jest obecny w każdej redakcji w tym kraju – strach przed utratą pracy; strach, że instytucja czy firma, dla której pracujesz przestanie istnieć; strach, że przylgnie do ciebie jakaś etykietka, że nie jesteś patriotą czy coś podobnego, która pozostanie ci do śmierci i później; strach, bo ważą się losy kraju; strach, bo fakt, iż wykonujesz to, co we własnym głębokim przeświadczeniu uważasz za swoje zadanie pewnego dnia może okazać się przeszkodą. Wszystkie te rzeczy tworzą koktajl. Ale jest dla mnie bardzo ważne, żeby powiedzieć – ponieważ zdecydowanie tak uważam – że nie jestem zastępcą prezydenta do spraw wymówek, że nie powinniśmy się usprawiedliwiać. Powinniśmy dobrze się przyjrzeć temu okresowi i uczyć się z niego i, wie pan, zdobywać się na większą odwagę.
Steve Rendall, obserwatorium mediów Fairness and Accuracy in Reporting: Charles Hanley, który zdobył Nagrodę Pulitzera za swoje reportaże przebywał w Iraku w styczniu 2003 roku i udał się do wszystkich miejsc, które ludzie Busha nazwali podejrzanymi – do Al-Tuwaithy, do Faludży. Pojechał w każde miejsce, które określili w ten sposób George Bush, Cheney, Rice i Colin Powell i odkrył, że w każdym przypadku były nadal zamknięte od 1991 roku, kiedy zamknęli je inspektorzy ONZ. 18. stycznia złożył raport, który trafił do każdej znaczącej redakcji w Stanach Zjednoczonych, ponieważ raporty Associated Press trafiają do każdej znaczącej redakcji w Stanach Zjednoczonych, i pozostał praktycznie bez odzewu.
John Pilger: Nikt go nie opublikował?
Steve Rendall: Nie pasował do scenariusza. Pozostał praktycznie bez odzewu. Nie pasował do scenariusza. Mieliśmy rozpocząć wojnę choćby nie wiem co. Sądzę, że zgodne z prawdą relacje w mediach i dobrzy dziennikarze, którzy przekazują prawdziwe wiadomości mogliby naprawdę bardzo wiele zmienić. Tak więc czy sądzę, że poszlibyśmy na wojnę, gdyby media spełniły swoje zadanie i zakwestionowały nie tylko kłamstwa o broni masowego rażenia, ale też o tym jak to Saddam wykopał inspektorów w 1998 i całą długą listę propagandy, która doprowadziła do 28 marca 2003 roku, do rozpoczęcia wojny? Uważam, że gdyby media podważyły te kwestie, to nie ulega wątpliwości, że nie rozpoczęlibyśmy wojny.
John Pilger: Jeremy Paxman powiedział w zeszłym roku, że on i pozostałe media zostali oszukani w okresie poprzedzającym inwazję na Irak. Czy zgodziłaby się pani z tym?
Fran Unsworth: Cóż, sądzę, że na ten temat powiedziałabym, iż najwyraźniej dopiero znacznie później uświadomiliśmy sobie, że nie było broni masowego rażenia. I oczywiście istniał też dokument znany jako „Dodgy Dossier”, więc zebrało się całkiem dużo dowodów wskazujących na to, że tak, rząd z pewnością oszukał media twierdzeniami wygłaszanymi w tamtym momencie.
John Pilger: Dlaczego media tego nie zrozumiały? Dlaczego BBC tego nie zrozumiała?
Fran Unsworth: Sądzę, że nie zrozumieliśmy tego częściowo z powodu braku dostępu. Jeśli chcesz się dowiedzieć co się dzieje, wtedy naprawdę musisz być na miejscu i przeprowadzić relację z pierwszej ręki, co nie było możliwe w okresie poprzedzającym wojnę w Iraku.
John Pilger: Jednakże istotne fakty były dostępne. Główny inspektor rozbrojeniowy ONZ w Iraku, Scott Ritter, udzielił mi tego wywiadu cztery lata przed inwazją.
Scott Ritter: W 1991 roku Irak posiadał znaczący potencjał w dziedzinie broni chemicznej i broni biologicznej oraz zdolność do produkcji broni atomowej i produkcji rakiet balistycznych dalekiego zasięgu. Do 1998 roku infrastruktura broni chemicznej została całkowicie rozmontowana lub zniszczona przez UNSCOM bądź przez Irak na polecenie UNSCOM. Program broni biologicznej został w całości wprowadzony z opóźnieniem, ale już go nie było, wszystkie ważne obiekty zostały zlikdwidowane. Podobnie program broni atomowej został totalnie zlikwidowany. Rakiety balistyczne dalekiego zasięgu zostały zupełnie zlikwidowane. Pozostały jedynie badania i rozwój oraz zdolność do produkcji rakiet o zasięgu mniejszym niż 150 km, co jest działalnością dozwoloną. Wszystko co w 1991 roku postanowiliśmy zniszczyć, fizyczna infrastruktura, zostało zlikwidowane. A zatem gdybym miał oszacować rzeczywiste zagrożenie, jakie stanowi Irak w kontekście broni masowego rażenia, to jest ono zerowe, nie istnieje.
John Pilger: Były główny inspektor rozbrojeniowy, Scott Ritter, mówił już w 1998 roku, że Saddam Husajn jest totalnie rozbrojony. Zdaje się, że Scott Ritter pojawił się w 2003 roku dwukrotnie – raz o trzeciej nad ranem w 24-godzinnym serwisie informacyjnym BBC. Był ważnym ekspertem i bezpośrednim obserwatorem wydarzeń, ale byli też inni.
Fran Unsworth: Cóż, nie wiem dlaczego Scott Ritter nie pojawiał się częściej, ale z całą pewnością nie pojawił się dwukrotnie.
John Pilger: To pytanie do BBC, dlaczego ci, którzy byli świadkami…
Fran Unsworth: …dlaczego te głosy nie zostały wysłuchane.
John Pilger: Tak.
Fran Unsworth: Cóż, dlatego, że były także inne głosy, które emitowaliśmy – UNSCOM, Mohammed Elbaradei, Hans Blix. Tak więc naprawdę słuchaliśmy tego, co ci ludzie mieli do powiedzenia, ale tak, sądzę, że zadał pan właściwe pytanie – dlaczego… To pytanie, które później sobie zadawaliśmy, dlaczego tak się stało, że nie odkryliśmy tego pierwsi, nie odkryliśmy prawdy na temat broni masowego rażenia Saddama Husajna.
John Pilger: Sądzę, że krytycy powiedzieliby, że nadawcy telewizyjni, zwłaszcza BBC, powtarzali jak echo lub potęgowali kłamstwa głoszone w okresie przed inwazją zamiast sami dochodzić prawdy.
Fran Unsworth: Obowiązkiem BBC jest relacjonować to, co mówią rządy i ich przedstawiciele, co oczywiście robiliśmy. My po prostu relacjonowaliśmy całkiem zasadnie twierdzenia, które w tamtym czasie ludzie wygłaszali.
John Pilger: Ale to nie były zasadne twierdzenia.
Fran Unsworth: Wychodziły z ust pełnoprawnych przywódców, dlatego naszym obowiązkiem było je relacjonować.
John Pilger: Jednak ci przywódcy – obaj, o których pani wspomniała, Blair i Bush – od dawna byli zdyskredytowani. Czy nie jest rolą BBC obok relacjonowania tego, co mówią politycy, rozliczanie rządzących z ich działań?
Fran Unsworth: Oczywiście, że tak. Obowiązkiem BBC jest analizować to, co mówią ludzie. Jednak nie możemy ich oskarżać o kłamstwa, bo to osąd.
John Pilger: Nie sugeruję, że mielibyście ich osądzać. Chodzi o to, że dziś odnosi się wrażenie, iż dziennikarze nigdy nie podjęli tych ważnych prób kwestionowania słów polityków.
Fran Unsworth: Nie do mnie należy osądzanie. Naszym zadaniem jest relacjonowanie tych twierdzeń, poddawanie ich analizie i dochodzenie do prawdy.
John Pilger: W sierpniu 2002 roku ITV przekazała ostrzeżenie wiceprezydenta Cheney’a, że Irak wkrótce będzie posiadał broń atomową. Była to bzdura, ale przedstawiono ją bezkrytycznie jako istotną informację. Czy powiedziałby pan, że przyczyniło się to do inwazji, która nastąpiła w marcu następnego roku?
David Mannion: Niewątpliwie, ale z całym szacunkiem, to nie była nasza wina. Nie sądzę, że sugeruje pan – a może tak? – że powinniśmy całkowicie zlekceważyć słowa przypuszczalnie drugiego najpotężniejszego człowieka w zachodnim świecie.
John Pilger: Nie. On…
David Mannion: Niekoniecznie się z tym zgadzaliśmy, ale przekazaliśmy to i pozwoliliśmy, aby nasi widzowie sami zdecydowali czy ten człowiek mówi prawdę czy nie.
John Pilger: Nie. To nie jest uczciwe wobec widzów, ponieważ oni mogą nie wiedzieć tego, co my jako dziennikarze wiemy lub powinniśmy wiedzieć, że to wyjątkowo przebiegły polityk, który wygłasza zdumiewające stwierdzenia.
David Mannion: Gdybyśmy wiedzieli, powinniśmy byli to powiedzieć. Ale jeśli nie wiemy, to nie możemy. I to się odnosi do wszystkiego. Jednak ma pan całkowitą rację w jednym względzie. Nie powinniśmy zakładać prawdziwości stwierdzeń, powinniśmy robić co w naszej mocy, by zbadać sprawę, a jeśli naprawdę wiemy, powinniśmy powiedzieć naszym widzom, oczywiście, że powinniśmy, to jedno z zadań organizacji opartej na zasadach dziennikarstwa.
John Pilger: Zastanawiałem się nad wieloma twierdzeniami Blaira. Jedno z nich wygłosił 29. stycznia 2003 roku. ITV podała, że powiedział: „Wiemy na pewno o powiązaniach między Al-Kaidą a Irakiem.” Te powiązania, jak pan wie, nie istniały.
David Mannion: Wchodzimy teraz w obszar trochę jakby semantyki, ale…
John Pilger: To bardzo istotna semantyka, czyż nie?
David Mannion: On użył słowa „powiązania” między Al-Kaidą a Irakiem. To pana cytat, nie mój.
John Pilger: Ten cytat pochodzi z wiadomości ITV.
David Mannion: Tak. Powiązania. Powiązania mogą oznaczać tysiąc różnych rzeczy. Niekoniecznie oznaczają, że Irak wspiera Al-Kaidę.
John Pilger: Nie było żadnych powiązań.
David Mannion: Cóż, ja siedzę naprzeciwko pana, pan mi to mówi. A ja panu powiem – proszę mi pokazać, że nie było żadnych powiązań, proszę mi pokazać, że one nigdy…
John Pilger: Nawet ci, którzy tak twierdzili, teraz mówią, że nie było żadnych powiązań.
David Mannion: Proszę mi udowodnić, że nigdy nie było komunikacji żadnego rodzaju między tymi dwiema organizacjami.
John Pilger: Niech pan da spokój.
David Mannion: Niemożliwe jest, żeby to wykazać. On ostrożnie dobrał słowa. I oczywiście…
John Pilger: To nie są ostrożne słowa.
„Wiemy na pewno o powiązaniach między Al-Kaidą a Irakiem.”
David Mannion: Ale słowo „powiązania” może mieć tysiąc różnych znaczeń. O tym właśnie mówię. Z pewnością nie sugeruje pan, że nie powinniśmy byli podawać do wiadomości słów premiera.
John Pilger: Chwilę temu mówił pan o semantyce.
Mark Curtis: Według mnie praktycznie nie można uwierzyć, że Wielka Brytania uniknęłaby konsekwencji inwazji na Irak, gdyby media spełniły swoje zadanie. Kiedy Blair mówił, że nasza polityka w tym regionie ma na celu wzmocnienie sił demokracji, to tak naprawdę właściwą reakcją na te słowa powinien być wybuch śmiechu. Coś takiego nigdy nie zdarzyło się w przeszłości. Wielka Brytania stała po stronie autorytarnych represyjnych reżimów. Oni są naszymi sojusznikami – Armeńczycy, Saudyjczycy, Egipcjanie. Są naszymi sojusznikami, a nie bardziej demokratycznymi, bardziej liberalnymi siłami w tym regionie. I sądzę, że gdyby dziennikarze choć odrobinę zainteresowali się historią i dokonali analizy tego, co rząd rzeczywiście mówił w tamtym czasie lub tego, jakie dowody istniały w tamtym czasie, przekazaliby informacje w taki sposób, że rząd po prostu nie byłby w stanie uniknąć konsekwencji swoich czynów.
„The Quiet Mutiny”, World in Action ITV 1970: Dzień dobry Wietnamie! Witam w programie „Dawn Buster”.
John Pilger: Oto wojna w Wietnamie, którą ja relacjonowałem. W żargonie wojskowym pojawił się nowy termin, „zniszczenia uboczne”, stworzony na użytek mediów, a także po to, by zatuszować skalę przemysłowego unicestwienia prawie trzech milionów ludzi oraz grozę niekontrolowanych ataków lotniczych często określanych jako „polowanie na indyki”. Najdłuższa kampania bombardowań w historii toczyła się tutaj, w północnym Wietnamie. Świat zewnętrzny w większości jej nie widział. Ta fotografia przedstawia miasto Ha Long na północy. Nie ostał się ani jeden budynek, jedynie leje po bombach. Zdjęcia takie jak to rzadko publikowano. Wietnam stanowił prototyp dla dzisiejszych wojen. Morderstwa i zniszczenie zastąpiły taktykę wojskową. Prawie każdy mężczyzna, kobieta i dziecko stało się wrogiem.
Głosy w telewizji: [trudno zrozumieć]
Głos w telewizji: Czas przyznać, że nasza sprawa była istotnie szlachetną sprawą.
John Pilger: Tak jak w przypadku wcześniejszych wojen, na zbiorową pamięć o wojnie w Wietnamie wielki wpływ miało Hollywood. „Łowca jeleni”, „Pluton”, „Good Morning, Vietnam”, „Zielone berety” – wszystkie te filmy uwieczniły iluzję, zmieniając fikcję w prawdę. Ich tematem był fałszywy heroizm i użalanie się nad sobą, zaś najeźdźcę przedstawiano jako ofiarę, oczyszczoną z wszystkich zbrodni. W obecnych czasach seria filmów o Iraku podąża za tradycją. Aktualny zdobywca Oskara, film p.t. „W pułapce wojny”, opowiada swojską historię psychopaty ogarniętego szałem przemocy w kraju niebędącym jego ojczyzną, gdzie cierpienie mieszkańców właściwie nie istnieje.
Film Ukryty wróg – Tajna Agenda Psychiatrii
Profesor Stewart Ewen: Obejrzałem film, który jest totalną pieśnią pochwalną na cześć wariata-odludka będącego koniec końców typowym amerykańskim bohaterem, ponieważ samotni wariaci odgrywają dużą rolę w naszym kraju, czasami nawet wybieramy ich na prezydentów. To film o zabijaniu, w którym zabija się całkowicie przypadkowo, i o wojnie, która została zaaranżowana wyłącznie dla zysku i ropy oraz przywłaszczenia sobie zasobów innych ludzi, jak również uzyskania kontroli nad światowymi zasobami.
John Pilger: To jeszcze jedna wojna, której nie widać w Wielkiej Brytanii. Na tym nagraniu brytyjscy żołnierze znęcają się nad irakijskimi cywilami. Na podstawie zeznań komisja śledcza w sprawie zabójstwa irakijskiego pracownika hotelu Baha Mousy ustaliła, że brytyjscy żołnierze torturowali i zabijali więźniów. Phil Shiner jest prawnikiem występującym w imieniu ponad stu irakijskich rodzin.
Phil Shiner, prawnik reprezentujący interes publiczny: Współczesne demokracje nie pozostawiają śladów, więc torturują skrycie. Zatem metody, które opracowaliśmy – nie tylko my, Amerykanie oficjalnie zrobili to samo – są dużo bardziej subtelne. Zakładanie worków na głowę, zmuszanie do stania przy ścianie, pozbawianie żywności i wody itd. Moi klienci skarżą się na każdy rodzaj zagrożenia. Wasze kobiety zostaną tu sprowadzone i zgwałcone na waszych oczach. Grożenie śmiercią. Zostaniesz przeniesiony do Więzienia Guantanamo. I szczerze mówiąc, za wiele z tych czynów, o których wspomniałem, sprawcy powinni być sądzeni przed sądami karnymi, a nie wojskowymi. Żołnierze nie mogą podawać do sądu innych żołnierzy, a tych nie może osądzać ława przysięgłych złożona z żołnierzy. System sądów wojskowych w moim przekonaniu absolutnie się nie sprawdził. Trzeba z nim skończyć. Trzeba… Trzeba stawiać przed sądem ludzi, którzy są w to wszystko zamieszani.
John Pilger: Jaką rolę pana zdaniem odgrywa w tym skoszarowanie?
Phil Shiner: Problem ze skoszarowanym dziennikarstwem polega na tym, że poznajemy wyłącznie punkt widzenia wojska. Nie widzimy i nie słyszymy cywilów, przeciwko którym skierowane są jego działania. Weźmy więc pozbawienie wolności. Wydaje się jasne, że siły brytyjskie w Iraku zabiły wielu ludzi, być może setki cywilów, których więziły, jak też dopuściły się najbardziej zdumiewających brutalnych czynów takich jak akty przemocy seksualnej itd. Skoszarowane dziennikarstwo nigdy, przenigdy nie odda głosu tym Irakijczykom.
Napis: 10% wszystkich ofiar pierwszej wojny światowej stanowili cywile.
Podczas drugiej wojny światowej liczby ofiar cywilnych wrosła do 50%
Podczas wojny w wietnamie 70% wszystkich ofiar śmiertelnych to cywile.
W czasie wojny w Iraku, liczba ofiar śmiertelnych wśród cywilów wynosi nawet do 90%
Napis: Zabijanie cywilów i umyślne powodowanie ogromnych cierpień jest zbrodnią wojenną – Czwarta Konwencja Genewska 1949
John Pilger: Oto bombowiec B1-B Lancer. Każdy z nich kosztował amerykańskich podatników 280 milionów dolarów. A oto co zrobił 4. maja 2009 roku w prowincji Farah w Afganistanie na skutek błędnych doniesień wywiadowczych na temat obecności Talibów w pewnej wiosce. Jego ofiarami byli jedni z najuboższych ludzi na ziemi. Guy Smallman jest niezależnym fotoreporterem i pierwszą osobą z Zachodu, która przybyła do tej wioski po bombardowaniu.
Guy Smallman: Pierwsze uderzenie nastąpiło przed meczetem w wiosce. Było to pierwsze miejsce, do którego mnie zabrano. Zobaczyłem tam jedynie mnóstwo lejów. Kilkanaście bomb spadło na ten obszar. Następnie kobiety i dzieci zostały ewakuowane na odległy ogrodzony teren na północy wioski, ale załoga bombowca ponownie wykryła ich sygnaturę cieplną i bomba o wadze 2,000 funtów [ponad 900 kg] została zrzucona w sam środek tego miejsca. To tam zginęła większość ludzi. Pierwszą rzeczą, która mnie poruszyła, kiedy tam wchodziłem, była cisza. Afgańskie wioski zazwyczaj rozbrzmiewają śpiewem ptaków, a tam panowała absolutnie głucha cisza. Mieszkańcy zrobili co w ich mocy, by zebrać wszystkie ciała i fragmenty ciał, ale wciąż nad całym tym terenem roiło się od much, a w powietrzu nadal unosił się niezwykle wyczuwalny i bardzo przenikliwy zapach śmierci. Sądzę, że tym, co poruszyło mnie bardziej niż cokolwiek innego były dzieci. Odniosłem niemalże wrażenie jakby cała energia i wszystkie emocje zostały z nich wyssane. Patrzyły na wylot przeze mnie i mojego tłumacza gdzieś w siną dal. Nie śmiały się, prawie w ogóle się nie odzywały. Myślę, że to właśnie zrobiło na mnie najbardziej trwałe wrażenie. Zabrano mnie na bardzo ponurą wycieczkę w miejsce, gdzie grzebano ludzi. W wielu przypadkach cała rodzina była chowana w tym samym grobie. Zdaje mi się, że doliczyłem się ponad siedemdziesięciu nowych grobów, świeżych grobów. Na dalekim końcu cmentarza znajdował się ogromny masowy grób, który miał około 30 metrów szerokości. W tym grobie są szczątki pięćdziesięciu pięciu osób. Ci ludzie musieli być pochowani razem, ponieważ zostali całkiem dosłownie rozerwani na kawałki i niemożliwe było stwierdzenie kto jest kim. Trzeba więc było pochować ich razem w jednym długim rowie. Istniała też różnica zdań co do liczby ofiar śmiertelnych. Miejscowi twierdzili, że zginęło ponad 140 cywilów, a NATO, że 25.
John Pilger: Czyli śmierć 147 osób, w tym 93 dzieci, stała się sporem o…
Guy Smallman: …stała się sporem o liczbę ofiar i niczym więcej. Wiem na pewno, że zdjęcia wykonane przez afgańskich dziennikarzy radiowych były dostępne. Wiem, że dostarczali je reporterzy pracujący tam na miejscu. Wiele z tych zdjęć było bardzo graficznych, ale też wiele rzeczywiście przedstawiało ludzi wykopujących zwłoki z gruzów, pokazywało zwłoki ułożone w rzędzie do pochówku.
John Pilger: Dlaczego pana zdaniem widzowie w Wielkiej Brytanii i widzowie w innych krajach zachodnich nie mają rzeczywistego poczucia rozmiaru tej zbrodni?
Guy Smallman: Sądzę, że ludzie stają się na to niewrażliwi. Kiedy słyszą w wiadomościach, że goście na przyjęciu weselnym zostali zaatakowani przez przypadek, ogrodzony teren zostal zbombardowany przez przypadek, rolnik z rodziną zostali zabici przez przypadek, to tak naprawdę nie utożsamiają się z tym, bo nie mogą faktycznie zobaczyć tych ciał.
John Pilger: Twarze, nazwiska nie są im znane.
Guy Smallman: Twarze, nazwiska… To tylko liczba. Czy to Afgańczycy czy Irakijczycy czy libańscy cywile. Są tylko liczbami. Być może nie tak trudno jest zrozumieć dlaczego brytyjscy muzułmanie czują się całkowicie wykluczeni z naszych krajowych serwisów informacyjnych.
Steve Rendall: Sądzę, że prasa naprawdę konspiruje, żeby pomniejszyć skalę zbrodni w Iraku i Afganistanie. Sprowadza się to do tego, co wybitny amerykański pisarz i wykładowca Ed Herman nazwał ofiarami „godnymi” i „niegodnymi”. Irakijczycy nie są „godnymi” ofiarami, więc możemy umniejszać ich śmierć, ponieważ gdybyśmy zaakceptowali rzeczywistość, że zginęło ponad milion ludzi… To w dużej mierze nasza wina. Zatem na przykład prasa amerykańska pisze o 200,000 do 400,000 zabitych w Somalii. Te ofiary są „godnymi” ofiarami, gdyż straciły życie z rąk ludzi, których my nie lubimy. W jednym dziwnym przypadku, w którym była mowa o kulturowych osobliwościach społeczeństwa afgańskiego, ponieważ Afgańczycy złoszczą się, kiedy ktoś zabije członka ich rodziny, członków ich rodziny będących cywilami… W innym przypadku powiedzieli, że… Twierdzą, że Afganistan, że społeczeństwo afgańskie jest dziwaczne, ponieważ Afgańczykom nie podoba się, że ludzie włamują się do ich domów w środku nocy. To rodziło w nich złość i czasami dopuszczali się aktów zemsty.
John Pilger: Oto Pomnik Brytyjskch Sił zbrojnych w Staffordshire. Nie jest tak dobrze znany, jak wspaniałe cenotafy i kryje wiele tajemnic. Znajduje się tu 16,000 nazwisk. Rokroczonie, poczynając od 1948 roku, brytyjskie siły prowadzą działania wojenne w jakimś regionie świata i jest tutaj miejsce na kolejne 15,000 nazwisk młodych żołnierzy obu płci, którzy oczekują na śmierć.
Niezwykłe w tym pomniku jest to, że stanowi dowód na ciągłość wojen w tzw. ”czasie pokoju” jakby ujawniając tajemnicę trwałej imperialistycznej roli Wielkiej Brytanii. Brakuje jakiegokolwiek listy ofiar tych wojen, niezliczonych mężczyzn, kobiet i dzieci zabitych przeważnie w ich własnych krajach w naszym imieniu i jedynie od czasu do czasu pojawiających się w migawkach w telewizyjnych wiadomościach. Co najmniej milion ludzi zginęło w skutek inwazji na Irak. Nie są częścią naszej pamięci, ponieważ nie pozwolono, by w niej zaistnieli.
Mark Curtis jest historykiem piszącym o brytyjskiej polityce zagranicznej. Specjalizuje się w ujawnianiu dawno zapomnianych oficjalnych akt.
Mark Curtis: Z całą pewnością odkryłem wiele przypadków, kiedy Wielka Brytania była zaangażowana albo w zamach stanu albo w interwencje militarne mające przerażający wpływ na ludzkie życie. Po prostu nigdy się o nich nie wspomina, w gazetach nigdy nie ma do nich odniesień, nigdy nie trafiają do programów telewizyjnych poświęconych historii Wielkiej Brytanii. Zostały w zasadzie usunięte, wykasowane z naszej pamięci historycznej.
John Pilger: Dlaczego ludzie w Wielkiej Brytanii mają tak niewielkie pojęcie o skali tego, co się dzieje?
Mark Curtis: Cóż, bardzo istotnym powodem jest… Jeśli przyjrzy się pan którejkolwiek wojnie lub któremukolwiek zamachowi stanu albo któremukolwiek reżimowi, który Wielka Brytania wspiera lub w który jest zaangażowana, to zwykle towarzyszy temu coraz bardziej skomplikowana operacja w zakresie public relations opracowana przez rząd. Mówi się nam, że brytyjska polityka zagraniczna opiera się na propagowaniu demokracji, szerzeniu rozwoju i promowaniu praw człowieka. Ale jeżeli przeczyta się faktyczne akta z planami rządu, to logistycy mówią sami do siebie, że ich taktyka nie jest oparta na tym wszystkim, ale na dążeniu do kontroli ropy naftowej, tworzeniu międzynarodowej gospodarki działającej w interesie brytyjskich korporacji, a także na utrzymaniu wspaniałego statusu mocarstwa. Ta kultura bezkarności jest głęboko zakorzeniona w społeczeństwie brytyjskim. Jeżeli cofnie się pan w czasie, powiedzmy do lat 60-tych, do czasu, gdy Wielka Brytania w tajemnicy wspierała wojsko indonezyjskie, które zabiło niemal milion ludzi, ponosiła odpowiedzialność za wyludnienie Archipelagu Czagos i dostarczała broń rządowi nigeryjskiemu, który zabijał setki tysięcy Biafrańczyków w czasie wojny domowej w Nigerii… Wszystko to działo się w okresie rządów Partii Pracy w latach 60-tych i żadnego z tych ministrów nigdy nie przesłuchano, chociaż ich decyzje pociągnęły za sobą śmierć dosłownie milionów ludzi.
John Pilger: Atak na Irak nie rozpoczął się od „szoku i trwogi”. Podczas I wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku Wielka Brytania i Ameryka celowo zbombardowały nowoczesną infrastrukturę w Iraku. A kiedy wojna się skończyła, bombardowania trwały nadal. Rzadko je relacjonowano. W tym okresie w latach 90-tych ONZ nałożyła blokadę gospodarczą prowadzoną przez Wielką Brytanię i Amerykę. Ludzie nie otrzymywali artykułów pierwszej potrzeby takich jak czysta woda i niezbędne lekarstwa. W 1998 roku Fundusz Narodów Zjednoczonych na Rzecz Dzieci podał informację o śmierci pół miliona dzieci, które nie ukończyły piątego roku życia. Był to bezpośredni skutek sankcji spowodowanych przez tę blokadę.
Oto Dennis Halliday, były zastępca sekretarza generalnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, który odmówił wdrożenia sankcji i zrezygnował ze stanowiska. W 1999 roku pojechałem z nim do Iraku.
Dennis Halliday: Zostały anulowane podstawowe postanowienia Karty i Deklaracji Praw Człowieka i za pośrednictwem ONZ toczymy wojnę z dziećmi i ludźmi w Iraku. Przynosi ona niebywałe efekty, efekty, których człowiek nie spodziewa się zobaczyć podczas wojny prowadzonej na mocy Konwencji Genewskich. Bierzemy na cel cywilów. Co gorsza, bierzemy na cel dzieci takie jak Safa, która oczywiście urodziła się po tym jak Irak wkroczył do Kuwejtu. O co tu chodzi? To potworna sytuacja dla ONZ, dla świata zachodniego, dla wszystkich nas, którzy stanowimy część jakiegoś demokratycznego systemu, którzy jesteśmy w rzeczywistości odpowiedzialni za politykę naszych rządów i za wdrożenie sankcji gospodarczych.
John Pilger: Carne Ross był wysokiej rangi brytyjskim dyplomatą w ONZ odpowiedzialnym za nałożenie embargo na Irak.
Pan przedstawił dowody skutków, jakie wywołały sankcje.
Carne Ross, Ministerstwo Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii 1989-2004: Tak.
John Pilger: I oto co pan powiedział:
„Waga dowodów wyraźnie wskazuje, że sankcje spowodowały ogromne ludzkie cierpienie zwykłych Irakijczyków, w szczególności dzieci. My, rządy Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, byliśmy głównymi inżynierami i obrońcami sankcji i mieliśmy pełną świadomość istnienia tych dowodów w tamtym czasie. Jednakże w dużej mierze ignorowaliśmy je bądź winiliśmy za wszystkie te skutki rząd Saddama. Sankcje skutecznie odebrały całemu społeczeństwu środki do życia.”
Koniec cytatu. To szokujące wyznanie.
Carne Ross: Tak, zgadzam się. I nadal to podtrzymuję.
John Pilger: Dlaczego nie powiedział pan tego otwarcie w ciągu tych czterech i pół lat?
Carne Ross: Istnieje określona kultura macho w kręgach polityki zagranicznej, według której jesteś w pewnym sensie mięczakiem, gdy mówisz o sprawach takich jak cierpienie ludności, mając do czynienia z Saddamem Husajnem. Wie pan, nie o to tutaj chodzi. Rząd zajmuje się bezpieczeństwem. Musimy zagwarantować tego rodzaju istotne kwestie i myślę, że niezależnie od tego jak błędne mogą być twoje decyzje i jak bardzo możesz zaszkodzić innym ludziom, w ostatecznym rozrachunku coś takiego jak pociągnięcie do odpowiedzialności/rozliczenie w ogóle nie następuje. Posiadaliśmy niezwykle dobre zasoby, aby złożyć w całość naszą wersję, fakciki dla usprawiedliwienia tej wersji czy też faktoidy, jak zacząłem je nazywać.
John Pilger: A jak skorzy byli dziennikarze do zaakceptowania tych faktoidów?
Carne Ross: Mieli bardzo niewielkie szanse, by zrobić cokolwiek innego niż zaakceptować naszą wersję zdarzeń i mniej lub bardziej przekazać ją bez edycji opinii publicznej. Rząd jest maszyną informacyjną, a my kontrolowaliśmy dostęp dziennikarzy do nas, do rządu. Kiedy pracowałem w departamencie informacji w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, dozowaliśmy dostęp do ministra spraw zagranicznych jako rodzaj nagrody dla dziennikarzy. Jeżeli byli krytyczni lub uważaliśmy, że są zbyt wrogo nastawieni do naszej relacji z wydarzeń, odbieraliśmy im możliwość polatania sobie po świecie z ministrem bądź uzyskania wywiadów na wyłączność od czasu do czasu. To samo robiliśmy w Nowym Jorku. Jeśli dziennikarze nieszczególnie wspierali nasze doniesienia, odcinaliśmy ich, utrudnialiśmy im życie. Jednak między nami a nimi istnieje subtelna i osobista relacja, która zasadniczo polega na faworyzowaniu, na tym, że pewnych dziennikarzy wynagradza się dostępem za to, że wspierają naszą historyjkę. W zasadzie mówi się dziennikarzom:
„Idźcie dalej tą drogą, pozwalajcie sobie nadal na ten rodzaj nieusprawiedliwionego krytycyzmu wobec polityki naszego rządu dotyczącej tego czy tamtego, a ukarzemy was.”
I jest to bardzo jawne, ten rodzaj gróźb. To co się wydarzyło nie było procesem opartym na doniesieniach wywiadowczych, był to zasadniczo proces z zakresu public relations reżyserowany przez Downing Street 10 w celu sporządzenia dokumentu dużo bardziej wiarygodnego politycznie niż sugerowane dowody.
John Pilger: To wielkie oszustwo, prawda?
Carne Ross: Sądzę, że tak, w rezultacie tak właśnie było. Pamiętam, że zanim zostałem wysłany do Nowego Jorku pod koniec 1997 roku, przeszedłem się po różnych departamentach w Londynie i mówiłem:
„W porządku, jadę do Nowego Jorku, będę się zajmował Irakiem, co powinienem wiedzieć?”
Poszedłem do Departamentu Nieproliferacji w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i spodziewałem się instruktażu na temat ogromnej ilości broni, którą jak sądziliśmy Irak wciąż posiadał. Tymczasem urzędnik spojrzał na mnie z lekkim zakłopotaniem i powiedział:
„Cóż, tak naprawdę nie sądzimy, że cokolwiek jest w Iraku.”
Odpowiedziałem:
„To niebywałe, myślałem, że nałożyliśmy sankcje, bo sądziliśmy, że Irak posiada dużą ilość broni”,
a on na to:
„Nie nie, usprawiedliwienie dla sankcji jest zasadniczo takie, że mamy pozostawione bez odpowiedzi pytania o to w jaki sposób te zapasy zostały zniszczone w przeszłości.”
Ale czuję… Czuję się bardzo winny z tego powodu, czuję wielki wstyd z tego powodu, czuję wstyd z tego powodu siedząc tutaj i rozmawiając z panem. Wie pan, ogarnia mnie całego autentyczny wstyd, kiedy panu o tym opowiadam.
John Pilger: Czy dziennikarze też powinni tak się czuć? Ci, którzy przekazują dalej to oszustwo?
Carne Ross: Zdecydowanie. Wszyscy powinniśmy odpowiadać przed sobą nawzajem. Uważam, że tylko wtedy możemy się nazywać cywilizowanym społeczeństwem, jeśli istnieje jakiś rodzaj wzajemnej jawności i jeśli ludzie są pociągani do odpowiedzialności. Powinniśmy być moralnie rozliczani za nasze czyny i to odnosi się tak samo do dziennikarzy, jak do każdego innego.
Napis: Palestyna. Terytoria Okupowane
John Pilger: Tak oto miały przebiegać granice między Izraelem a Palestyną, kiedy Izrael powstał w 1948 roku, a to pozostało z Palestyny dzisiaj. Jej obszar został pokawałkowany i poprzesuwany przez okupację militarną, która sprzeciwia się międzynarodowemu prawu i jest wspierana przez jedną z najbardziej wyszukanych maszyn propagandowych na świecie.
Oto palestyński kamerzysta Imad Ghanem, do którego kilkakrotnie strzelają izraelscy żołnierze. O zabójstwach dziennikarzy nie pochodzących z Zachodu rzadko wspomina się w serwisach informacyjnych. Imad Ghanem miał 21 lat i stracił obie nogi. Od 1992 roku dziesięciu dziennikarzy poniosło śmierć z rąk izraelskich żołnierzy, zaś liczba rannych jest znacznie większa. Pionierska Glasgow University Media Group opublikowała właśnie najnowsze studium na temat sposobu relacjonowania przez media konfliktu w Izraelu i Palestynie.
Profesor Greg Philo, Glasgow University Media Group: Sądzę, że sprowadza się to do podstawowej wiedzy, którą posiadają dziennikarze. Całkiem po prostu, jeśli krytykują Izrael, to potencjalnie proszą się o kłopoty, a jeśli krytykują Palestyńczyków, proszą się o dużo mniejsze kłopoty. Mogą więc używać słowa „okupacja”, ale nie mówią „okupacja militarna”, nie mówią „rządy wojska”. Nie wyjaśniają szczegółowo co to znaczy, a już z pewnością nie wyjaśniają szczegółowo ani rutynowo co to znaczy żyć pod rządami wojska i dlaczego Palestyńczycy z ich punktu widzenia starają się obalić te rządy, odrzucić tę kontrolę.
John Pilger: Profesor Greg Philo jest kierownikiem Glasgow University Media Unit. Lektura jego opracowania pokazuje bardzo wyraźnie, że istnieje pewna doza strachu związana z tym komu poskarżą się Izraelczycy. Piszą w swoim studium, że producenci programów informacyjnych martwili się czy wniosą skargę do dyrektora generalnego czy po prostu zadzwonią do kierownika sekcji wiadomości. Rzecz w tym, że czują się niemalże zastraszeni.
Fran Unsworth: No tak, witajcie w świecie korespondenta, który musi sobie radzić z taką presją każdego dnia. Nie zgodziłabym się z panem w kwestii czynnika strachu, ponieważ w rzeczywistości żaden korespondent, z którym ja się stykam i który przywykł do pracy w szczególności w Jerozolimie lub który się tym zajmuje, nie boi się tego.
John Pilger: Miałem na myśli ludzi tutaj, w centrum telewizyjnym.
Fran Unsworth: My również się tego nie boimy. Czujemy presję, ale nie strach.
Profesor Greg Philo: Po napisaniu pierwszej książki wielokrotnie rozmawiałem z dziennikarzami w Wielkiej Brytanii, dziennikarzami z BBC i spędzałem czas z ludźmi, którzy byli wysokimi rangą producentami telewizyjnych programów informacyjnych. Jeden z nich powiedział mi w kontekście dość gorącej dyskusji, którą prowadził z innymi dziennikarzami… Powiedział: „Posłuchaj, czekamy w strachu…” To były jego dokładne słowa.
„Czekamy w strachu na rozmowę telefoniczną z Izraelczykami.”
Stwierdził:
„Jedyną kwestią, przed którą wtedy staniemy jest to od jak wysoko postawionych osób zadzwoni telefon. Czy zadzwonią z grupy monitorującej, czy z ambasady Izraela i jak daleko to zajdzie w naszej organizacji – czy będzie to dyrektor dyżurny, czy ktoś stojący wyżej, czy może dyrektor generalny.”
Powiedział:
„Dzwonili do mnie dziennikarze kilka minut przed rozpoczęciem ważnego programu informacyjnego i pytali: ‘Co będę mógł powiedzieć, jakich słów będę mógł użyć, czy będzie dobrze, jeśli powiem to czy tamto?’.”
Napis: Wiadomości BBC 31 maja 2010
John Pilger: 31. maja 2010 roku siły izraelskie zaatakowały „Pokojową Flotyllę” płynącą do Strefy Gazy przez międzynarodowe wody. Zabiły dziewięciu ludzi.
Napis: Żołnierzy bito metalowymi prętami i krzesłami.
John Pilger: W kolejnych dniach izraelska propaganda rozpoczęła manipulację medialną.
Binjamin Netanjahu: Byli pałowani, bici, dźgani nożami. Z relacji wynika nawet, że padły strzały.
John Pilger: Czy nie uważa pani, że uczciwie jest przeanalizować daną relację i stwierdzić, że istnieje w niej pewien ukryty przekaz? Nie polegało to oczywiście na tym, że pani usiadła i powiedziała: „Będziemy przedstawiać izraelski punkt widzenia”, ale przekaz przez cały czas był taki, że to Izrael ma problem – nie ludzie, którym strzelano w tył głowy, ale właśnie Izrael.
Fran Unsworth: Sądzę, że mamy tu dwie sprawy. Jedną z nich jest to, że pan twierdzi, iż my pozbawiliśmy wartości ludzkie życie, a nie uważam, żebyśmy to zrobili.
John Pilger: Nie powiedziałem tego.
Fran Unsworth: Myślę, że logika nakazuje zapytać jakie będzie to miało implikacje dla Izraela i taki był właśnie cel tego pytania.
Prezenter wiadomości: Dziś w „BBC News at 10” – Izraelczycy pod presją w następstwie ataku na statki wiozące pomoc humanitarną do Strefy Gazy. W Izraelu zatrzymanych zostały setki aktywistów oraz konwój, w tym co najmniej czterdziestu obywateli brytyjskich.
Świadek ataku: Popychali wszystkich, ludzie biegali naokoło. Uderzali nas kolbami karabinów.
Izraelczyków oskarża się o przeprowadzenie krwawej masakry, jednak ci twierdzą, że działali w obronie własnej.
Mark Regev, rzecznik rządu izraelskiego: Zgodnie z naszymi planami wczorajsze przechwycenie miało być pokojową operacją policyjną. Jak powiedziano marynarzom na służbie: „Macie zastosować minimum siły i maksimum umiaru.”
John Pilger: Najważniejszym gościem głównego wydania wiadomości był Mark Regev. To nie podlega dyskusji. Mark Regev, jak pani wie, jest czołowym izraelskim propagandystą.
Fran Unsworth: Mark Regev jest rzecznikiem rządu Izraela. Może go pan nazywać propagandystą, jeśli pan chce.
John Pilger: A kim innym jest? Niech mi pani powie.
Fran Unsworth: To pejoratywny określenie rzeczników rządu. Są upoważnieni do wyrażania własnego punktu widzenia, a naszym obowiązkiem jest to relacjonować.
John Pilger: Obawiam się, że tego układnego poglądu nie podzieliłyby rodziny osób, które zostały zabite na łodzi.
Fran Unsworth: Zdecydowanie się z tym zgadzam i naszym obowiązkiem jest podawanie do wiadomości także tej perspektywy.
John Pilger: Kto jest palestyńskim odpowiednikiem Marka Regeva, który pojawiał się tak często? Kto jest palestyńskim odpowiednikiem tych wszystkich rzeczników głównie płci żeńskiej w czasie Operacji Pustynny Ołów? Kto był jego odpowiednikiem płynnie posługującym się angielskim, komu poświęcono najwięcej czasu w wiadomościach BBC? Kto był…?
Fran Unsworth: Sądzę, że to bardzo dobra uwaga. Kim są ci ludzie?
John Pilger: Ale dlaczego BBC…
Fran Unsworth: Nie jest naszym zadaniem powoływanie rzeczników palestyńskich.
John Pilger: Ale mówi pani, że jesteście bezstronni. Z pewnością moglibyście znaleźć kogoś, kto… Tak, pan Regev powiedział co miał do powiedzenia, ale potem jego odpowiednik.
Fran Unsworth: Tak robimy i tak zrobiliśmy.
John Pilger: Ależ nie robicie. Nie macie odpowiednika Marka Regeva. To nieprawda.
Fran Unsworth: Sam fakt, że nie ma odpowiednika Marka Regeva, nie oznacza, że nie pozwalaliśmy na to, aby widzowie oglądający nasze różne materiały zapoznali się z tymi opiniami, które pan właśnie wyraził.
Oto serwis informacyjny ITV w dniu 31 maja, w których pokazano ten sam izraelski materiał filmowy.
Nagrani z wykorzystaniem kamer termowizyjnych, izraelscy komandosi zjechali po linach z helikopterów na podkład tureckiego statku z pomocą humanitarną i rozpoczęła się brutalna potyczka.
John Pilger: Natychmiast po izraelskim ataku na flotyllę z pomocą humanitarną, w czerwcu, Izraelczycy po pierwsze dostarczyli sfałszowany film – mimo że opatrzony napisami – który ITV i BBC szeroko wykorzystywały. Był oznakowany, ale kontekst tego zdaniem Izraelczyków był taki, że ich ludzie, którzy atakowali flotyllę byli atakowani przez ludzi, którzy znajdowali się na flotylli. Ten izraelski punkt widzenia, ta propaganda dominowała.
David Mannion: Jasne. Może nie do końca dominowała, ale z całą pewnością izraelska maszyna propagandowa, jak pan dobrze wie, jest niezwykle zaawansowana i na swój sposób niekiedy bardzo skuteczna. I tak, tak właśnie jest, że czasem dysponenci mediów wpadają w pułapki zastawiane na nich przez…
John Pilger: Jest zaawansowana tylko dlatego, że na to pozwalamy.
David Mannion: Ale z drugiej strony dopiero, gdy przychodzi czas, by napisać historię tych wydarzeń, można na nie spojrzeć z tą wiedzą, którą ma się po fakcie, kiedy w rzeczywistości dzieją się każdego dnia. Trzeba bardzo uważać na to, co się robi. Kiedy opowieść się kończy i komuś pozostał jeszcze czas i potencjał umysłowy, by faktycznie napisać ostateczną historię tych wydarzeń, to pewnie. Wtedy, jeśli nie miałeś racji, możesz uznać swoją winę i powiedzieć:
„W tamtym czasie nie byliśmy tego świadomi, popełniliśmy błąd.”
Coś takiego dzieje się od czasu do czasu.
John Pilger: Jednak ludzie tacy jak Palestyńczycy nie mogą czekać aż ktoś napisze ostateczną historię. Polegają na dziennikarzach, prawda?
David Mannion: Pan sugeruje, że dziennikarze mogą, że zadaniem dziennikarzy jest zmieniać świat. Tak nie jest. Muszę to powiedzieć. Ktoś z pańskim ogromnym doświadczeniem powinien to wiedzieć.
John Pilger: Nie, ja tego nie mówię. Pan to mówi.
David Mannion: Naszym zadaniem jest dopilnować, aby ludzie, którzy są odbiorcami naszych wiadomości byli na tyle poinformowani na ile możemy ich poinformować, tak aby mogli sami wyrobić sobie pogląd.
John Pilger: Jednakże widzowie mogą sami wyrobić sobie pogląd tylko wówczas, gdy przekazuje im się wszystkie dostępne fakty. Graficzny niezależny film był dostępny w Internecie w noc ataku. Cztery miesiące później, w raporcie z dochodzenia przeprowadzonego przez ONZ opisano izraelski atak jako nacechowany „niepotrzebną i niebywałą brutalnością.”
Sześć osób zabito z bliskiej odległości. Atak dawał podstawę do ścigania sądowego za „zbrodnie wojenne”. Poświęcono mu 12 sekund w serwisie informacyjnym ITV, a kompletnie zignorowano w trzech najważniejszych skróconych serwisach wiadomości BBC i pokazano wyłącznie w programie „News 24”.
Jednym z tryumfów public relations w 21. wieku było dojście do władzy Barracka Obamy. Slogan jego kampanii prezydenckiej brzmiał: „Zmiana, w którą możemy uwierzyć.” Był marką, która oferowała coś specjalnego, ekscytującego. W 2008 roku kandydat Obama został wybrany marketingowcem roku, wyprzedzając Apple, Nike i piwo Coors. Sprawił, że wiele osób poczuło się dobrze, tak jakby jego slogan rzeczywiście mógł być prawdziwy. Nade wszystko markę Obama postrzegano jako synonim sprzeciwu wobec wojny.
Barrack Obama: Większość z was wie, że sprzeciwiam się tej wojnie od początku. Według mnie to tragiczny błąd.
John Pilger: Ale ten sposób postrzegania był błędny. Jako prezydent Obama nie wycofał Ameryki z Iraku i umacnia amerykańskie działania wojenne w Afganistanie, Pakistanie, Somalii i Jemenie. Zatwierdził również budżet wojskowy w wysokości 708 miliardów dolarów – najwyższą kwotę, jaką kiedykolwiek przeznaczoną na wojnę.
Cynthia McKinney jest byłą kongresmenką i kandydatką Partii Zielonych na prezydenta.
Cynthia McKinney: To wielki wstyd dla tradycji politycznej czarnoskórych w Stanach Zjednoczonych, że jest wśród nas podżegacz wojenny. To prawie tak jakby czarnoskóra społeczność w Stanach Zjednoczonych, jakbyśmy my też straciliśmy naszą niewinność, ponieważ byłoby bardzo trudno znaleźć czarnoskórego człowieka w Stanach Zjednoczonych – zwykłego, przeciętnego człowieka – który popierałby którąkolwiek z tych wojen, a jednak za tymi wojnami stoi Afroamerykanin.
John Pilger: Bardziej niż jakikolwiek inny prezydent, Obama oskarża głosicieli prawdy znanych jako whistleblowers [informatorzy]. A oto Wikileaks, organizacja internetowa zrzeszająca informatorów. Niezależna i bezpaństwowa, stanowi punkt zwrotny w dziennikarstwie. Wikileaks opublikowała setki tysięcy tajnych dokumentów Pentagonu opisujących masowe zabójstwa cywilów w Iraku i Afganistanie.
Co wynikło z informacji, które pan ujawnił na Wikileaks na temat tych tak zwanych niekończących się wojen?
Julian Assange: Przyglądając się olbrzymim liczbom i różnorodności związanej z aparatem wojskowym czy też wywiadowczym wewnątrz tych dokumentów, widzę ogromną, rozległą posiadłość, ale tradycyjnie nazwalibyśmy to kompleksem militarnym lub wywiadowczym albo kompleksem militarno-przemysłowym. I ta ogromna posiadłość przemysłowa rośnie, staje się coraz bardziej tajna i coraz bardziej niemożliwa do kontrolowania. To nie jest skomplikowana konspiracja kontrolowana odgórnie, to olbrzymi ruch na rzecz zaspokojenia własnego interesu, w którym uczestniczą tysiące graczy, a wszyscy pracują ze sobą i przeciwko sobie, aby osiągnąć efekt końcowy, czyli Irak, Afganistan i Kolumbię i żeby to wszystko dalej się toczyło. Często mamy do czynienia z rajami podatkowymi i ludźmi, którzy ukrywają majątek i przelewają pieniądze do zagranicznych rajów podatkowych. Dostrzegam więc kilka bardzo znaczących podobieństw. Guantanamo jest wykorzystywane do tego, by robić z ludźmi to samo, co z brudnymi pieniędzmi w zagranicznym raju, który nie kieruje się przepisami prawa. Podobnie Irak, Afganistan i Kolumbia wykorzystywane są do prania pieniędzy z amerykańskiej podstawy opodatkowania i wprowadzania ich tam z powrotem.
John Pilger: Firmy produkujące broń.
Julian Assange: Tak, producenci broni.
John Pilger: Mówi pan, że pieniądze i robienie pieniędzy znajdują się w centrum współczesnych wojen. To niemal samo się napędza.
Julian Assange: Tak. I sytuacja się pogarsza.
John Pilger: Co się dzieje, kiedy Wikileaks natyka się na Wielką Brytanię, której prawa dotyczące tajności, takie jak ustawa o tajemnicy państwowej, należą do najbardziej drakońskich na świecie?
Julian Assange: Nie mieliśmy problemu z publikowaniem informacji dotyczących Wielkiej Brytanii. Gdy patrzymy na ustawę o tajemnicy państwowej, na dokumenty objęte ustawą, widzimy, że stwierdza się w nich, iż jest przestępstwem zatrzymywanie informacji i jest przestępstwem niszczenie informacji, zatem jedyną możliwą konsekwencją jest to, że trzeba opublikować informacje – co też wielokrotnie uczyniliśmy.
John Pilger: Zauważyłem jeden, którym osobiście się interesowałem, pochodził z Ministerstwa Obrony. Był to tajny dokument, według którego terroryści i dziennikarze śledczy stanowią jednakowe zagrożenie.
Julian Assange: I rosyjscy szpiedzy.
John Pilger: I rosyjscy szpiedzy.
Julian Assange: Tak, de facto w wielu częściach tego raportu dziennikarze śledczy wymienieni są jako zagrożenie numer jeden dla bezpieczeństwa informacji Ministerstwa Obrony. Ten dokument zawierał 2000 stron poświęconych temu jak zatrzymać przecieki z Ministerstwa Obrony, a my doprowadziliśmy do jego przecieku.
John Pilger: Nie wiedziałem czy mam się czuć urażony czy zaszczycony.
Julian Assange: Miło jest mieć wpływ.
John Pilger: Od czasu ujawnienia tajemnic Pentagonu dotyczących wojny, Julian Assange jest poddawany niebywałym oszczerstwom i oskarżeniom pochodzącym z Ameryki i Szwecji. Są wśród nich groźby przeciwko jego życiu i kuriozalne pomówienia. Media na całym świecie wzmacniają tę propagandę.
Ten tajny dokument Pentagonu stwierdza jasno, że wywiad Stanów Zjednoczonych zamierza zniszczyć zaufanie do Wikileaks grożąc informatorom ujawnieniem i postawieniem przed sądem, czego następstwem byłoby zdyskredytowanie głosicieli prawdy.
John Pilger: Co pan sądzi o informatorach jako nieodzownej części demokracji? Czy akceptuje ich pan?
Bryan Whitman: Cóż, uważam, że w tym kraju są przepisy prawne, które chronią informatorów.
John Pilger: Dokładnie.
Bryan Whitman: I myślę, że w naszej historii zdarzyły się przypadki, kiedy ważne było naświetlenie jakiejś sprawy.
John Pilger: Czy może pan jako urzędnik wyższego szczebla rządu Stanów Zjednoczonych zagwarantować, że redaktorzy Wikileaks i sam redaktor naczelny, który nie jest Amerykaninem, nie są zagrożeni? Że nie zostaną poddani temu rodzajowi polowania, o jakim czytamy w mediach?
Bryan Whitman: Po pierwsze, moje stanowisko nie pozwala mi udzielać jakichkolwiek gwarancji, ale rzeczywiście prowadzimy otwarte dochodzenie. Jest ono skierowane przeciwko osobom, które pogwałciły wiarę i zaufanie okazane im przez ten kraj.
John Pilger: Ale Wikileaks jest organizacją prowadzoną poza Stanami Zjednoczonymi, a jej założycielowi powiedziano, że grozi mu ściganie. Nie wiem w jakiej formie.
Bryan Whitman: Ja również tego nie wiem, więc obawiam się, że nie będę mógł panu pomóc.
John Pilger: Fakt, że otrzymuje pan taką ilość dokumentacji sugeruje, że być może istnieje coś w rodzaju buntu wewnątrz systemu.
Julian Assange: Tak. Jednym z optymistycznych aspektów jest to, że w amerykańskim wojsku są tak naprawdę dobrzy ludzie i niektórzy z tych ludzi mieli dość. W pewnym sensie jest to nieco inny sposób w jaki mogą uwidocznić, że są osobami uchylającymi się od wojska z powodu przekonań, a przy tym prawdopodobnie znacznie skuteczniejsza metoda okazania sprzeciwu wobec wojny.
John Pilger: W kwietniu 2010 roku Wikileaks ujawniła to oto nagranie z kokpitu śmigłowca bojowego „Apache” w Bagdadzie w 2007 roku. Helikopter strzela do swoich ofiar z odległości ponad mili [prawie dwóch kilometrów]. Oto wojna, której nie widzicie.
Julian Assange: Najwyraźniej byli tam dwaj kamerzyści trzymający kamery, nie broń. Okazało się, że ci kamerzyści to reporterzy agencji Reutera.
Głosy mężczyzn: Nic nie widziałem od tego czasu.
Pieprzyć to, jak tylko ich zobaczysz, od razu strzelaj. Widzę twój oddział, ma około cztery Hummery [wojskowy samochód opancerzony] gdzieś tam…
Jesteście na czystej pozycji.
W porządku, strzelamy.
Dajcie znać jak będziecie ich mieć.
Strzelajmy.
Otwórzcie ogień.
Dalej, strzelać!
Strzelać cały czas, strzelać bez przerwy!
Musimy się przenieść, szybko!
W porządku, załatwiliśmy wszystkich ośmiu.
Julian Assange: Cała ulica pokryta ciałami. Ich reakcją na to było słowo „miło”.
Głosy mężczyzn: O tak, popatrzcie na tych martwych drani.
Miło.
Two-six; Crazyhorse One-Eight.
Julian Assange: Ta taśma sprawiła, że dla mnie i innych zaangażowanych w to osób słowo „miły” stało się obrzydliwe. Nie mogliśmy już uważać, że coś jest miłe, kiedy cała ulica usłana ciałami jest miła.
John Pilger: Ethan McCord był jednym z pierwszych żołnierzy, którzy dotarli na miejsce zabójstwa. Oto jego wystąpienie publiczne w Stanach Zjednoczonych.
Ethan McCord: Ja i mój oddział zaczęliśmy biec w kierunku, z którego usłyszeliśmy strzały z „Apache”.
Głosy mężczyzn: Dobry strzał.
Dziękuję.
Ethan McCord: Nie byłem w najmniejszym stopniu przygotowany na masakrę, jaką za chwilę miałem ujrzeć. Zobaczyłem coś, co wydawało się trojgiem ludzi na rogu ulicy. Był to dla mnie niesłychany szok, oni nie wyglądali jak ludzie. I ten zapach niepodobny do żadnego, jaki wcześniej czułem – mieszanka odoru odchodów, moczu, krwi, dymu i czegoś innego nie dającego się opisać.
Głosy mężczyzn: Tu Bushmaster Seven, podjeżdża wan, zbiera ciała. Prosimy o pozwolenie na ostrzał.
Tutaj Bushmaster Seven, przyjąłem. Tutaj Bushmaster Seven, przyjąłem. Strzelać!
One-Eight, strzelać.
Czysto.
Dawajcie.
O tak, popatrzcie na to! Na wylot przednią szybę.
[niewyraźnie]
Ethan McCord: Płacz. Usłyszałem płacz. Nie płacz z bólu, ale płacz małego dziecka, które obudziło się ze straszliwego koszmaru. Zobaczyłem miniwan i wydawało się, że płacz dochodzi właśnie z niego. Wraz z drugim żołnierzem, 20-letnim szeregowcem, podeszliśmy do wana od strony pasażera i zajrzeliśmy do środka. Szeregowiec, z którym byłem, zatoczył się w tył, zaczął wymiotować i szybko uciekł. Kiedy zajrzałem do wana, zobaczyłem małą dziewczynkę w wieku około czterech lat na przednim fotelu pasażera. Miała poważną ranę brzucha i była pokryta szkłem.
Głosy mężczyzn: Zrozumiałem, musimy ewakuować to dziecko. Ona jest ranna w brzuch.
Ethan McCord: Szkło znajdowało się w jej włosach, a także w oczach. Obok niej, na podłodze samochodu, ale z głową opartą o fotel, leżał mniej więcej 7-letni chłopiec. Gdy zobaczyłem głęboką ranę po prawej stronie jego głowy, moją pierwszą myślą było, że nie żyje. Na siedzeniu kierowcy znajdował się ktoś, co do kogo natychmiast wywnioskowałem, że musiał być ojcem tych dzieci. Poza tym obejmował je w geście ochrony. Cały czas myślałem: „Kurwa! Co jest do kurwy nędzy?! Przecież to dzieci!”
Głosy mężczyzn: Hej, potrzebuję jakichś lekarstw od jednostki Brada. Mam ranną dziewczynkę, którą musimy zawieźć do Al Rustamiyah.
Cóż, to ich wina, że zabrali dzieci w miejsce walki.
No właśnie.
Ethan McCord: Widzicie, mój syn urodził się 31. maja 2007 roku. Jeszcze go nie widziałem. Mam też córkę niewiele starszą od tej dziewczynki. Lekarz przekazał przez radio, że dziewczynkę trzeba ewakuować, ponieważ tu na miejscu nie mógł zrobić nic więcej. Podałem dziecko lekarzowi, który następnie pobiegł z tą dziewczynką do czekającego na nich opancerzonego wozu Bradley. Znowu podszedłem do wana, nie wiem dlaczego. Ponownie zajrzałem do środka. Czy chłopiec właśnie się poruszył? Jasna cholera, chłopiec właśnie się poruszył! Wyciągnąłem go z wana i przycisnąłem do piersi. W tamtej chwili nie mogłem się powstrzymać od krzyku: „Ten chłopiec żyje! Ten chłopiec żyje!” Zacząłem biec do Bradley’a w nadziei, że jeszcze nie odjechał. Wtedy chłopiec spojrzał na mnie, a następnie jego oczy obróciły się. Serce mi zamarło.
„W porządku, trzymam cię. Będzie dobrze. Nie umieraj, nie umieraj.”
Ścisnąłem chłopca trochę mocniej. Włożyłem go do Bradley’a najdelikatniej jak umiałem.
Głosy mężczyzn: Możesz przekazać batalionowi, że dwoje rannych dzieci cywilów wraca do Al Rustamiyah w Bradley’u? Odbiór.
Przyjąłem, ale odmawiam ewakuacji dwójki dzieci cywilów. IP [policja w Iraku] zabierze je do lokalnego szpitala. Odbiór.
Ethan McCord: „Co ty, kurwa, robisz, McCord?!” To był dowódca mojego plutonu. „Musisz przestać się martwić o te pieprzone dzieci i ewakuować stąd ochroniarzy!” – wrzasnął. W tym momencie jedyna odpowiedź, która przyszła mi do głowy brzmiała: „Tak jest”.
John Pilger: Tak jak inni żołnierze tam na miejscu, opisuje okrutne czyny jako, i tu go cytuję, „wydarzenia na porządku dziennym.” Powiedział, że jego dowódca rozkazał zabijać – nie użyję tego słowa – każdego na ulicy, a on zapytał: „Żartuje pan sobie ze mnie? Kobiety i dzieci?” Dowódca odpowiedział: „Tak”. Jest to kwestia, o której mówiło wielu innych żołnierzy po powrocie z Afganistanu i Iraku, że ten rodzaj okrucieństwa nie stanowi odchylenia od normy.
Bryan Whitman: Cóż, po pierwsze, to nie są „wydarzenia na porządku dziennym.” Gdyby tak było, z pewnością wiedzielibyśmy o tym. Są to niefortunne przypadki. Każdy incydent, który niesie za sobą ofiary wśród ludności cywilnej, jest niefortunny. Poza tym to wróg celowo stara się powodować straty i obrażenia wśród cywilów. To siły NATO, siły Stanów Zjednoczonych podejmują wszelkie możliwe środki zapobiegawcze, aby nie dopuścić do wojny i ofiar wśród cywilów.
John Pilger: Generał James Cartwright, który jest wiceprzewodniczącym Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, twierdzi, że Stany Zjednoczone mogą spodziewać się uczestnictwa w wojnach, i to są jego słowa, „tak daleko jak sięga wzrok.” To brzmi jak permanentny stan wojny.
Bryan Whitman: Naszym zadaniem jest gotowość na walkę i wygrywanie wojen prowadzonych przez ten kraj, więc musimy być przygotowani na możliwość konfliktu w przyszłości.
John Pilger: To niezwykła sytuacja, czyż nie? Stanom Zjednoczonym w rzeczywistości nie zagraża żadna potęga, która mogłaby je obalić, pokonać. To niemożliwe, a jednak ten stan rzeczy trwa nadal, jakbyśmy wszyscy, jakby większość ludzkości została wciągnięta w permanentny stan wojny. Wielu ludziom wydaje się, że coś takiego bardzo trudno usprawiedliwić.
Bryan Whitman: Cóż, po pierwsze, istnieją bardzo niebezpieczne zagrożenia asymetryczne. Terroryzm jest z pewnością jednym z nich. W przyszłości niekoniecznie spodziewamy się konfliktów kraj przeciwko krajowi, ale tych asymetrycznych zagrożeń. To zagrożenie w postaci broni masowego rażenia. Innym zagrożeniem asymetrycznym jest zagrożenie cybernetyczne. To są wszystko zagrożenia, które wykraczają poza granice geograficzne, dlatego też wojsko Stanów Zjednoczonych musi się przygotować na szerokie spektrum istniejących zagrożeń, aby chronić interes narodowy.
John Pilger: Czy media zaczynają okazywać entuzjazm dla kolejnej wojny, na przykład wojny z Iranem?
Steve Rendall: Nie powiedziałbym jeszcze, że media okazują entuzjazm dla kolejnej wojny, chociaż prezentują tę samą naiwność, tę samą służalczość w stosunku do możnowładców, jakie prezentowały w okresie poprzedzającym wojnę z Irakiem. Nie jestem pewien czy już doszło do tego, że media okazują entuzjazm dla kolejnej wojny, ale kiedy elity zdecydują, że nadszedł na nią czas, będę zdziwiony, jeżeli zrobią cokolwiek innego.
Dziennikarz BBC: Już pan wspomniał Iran.
Tony Blair: Tak.
Dziennikarz BBC: Trzeba dokonać bardzo poważnego wyboru w związku z Iranem. Irak Saddama nigdy nie był krajem tak rozwiniętym, niebezpiecznym, znaczącym pod względem liczby ludności i tak dobrze uzbrojonym. Czy pan faktycznie mówi, że powinniśmy mu zagrozić militarnie, jeśli jest zdecydowany produkować broń nuklearną?
Tony Blair: Mówię, że według mnie to jest całkowicie nie do zaakceptowania, żeby Iran miał mieć zdolność do produkcji broni nuklearnej.
Dziennikarz BBC: Jak możemy temu zaradzić?
Tony Blair: Uważam, że musimy być przygotowani na konfrontację z nimi.
Dziennikarz BBC: Militarną?
Tony Blair: Jeśli to konieczne to, owszem, militarną. Sądzę, że nie ma dla tego alternatywy. Jeżeli nadal będą produkować broń nuklearną, to muszą otrzymać od nas jasny i wyraźny przekaz.
John Pilger: Czy to nie brzmi znajomo? Jest tyle samo dowodów na to, że Iran produkuje broń nuklearną ile było na to, że Irak posiada broń masowego rażenia, jak utrzymywał Tony Blair.
Carne Ross: Wiemy, że głoszono kłamstwa na wielką skalę, a jednak osoby, które dopuściły się tych czynów są wciąż aktywne, wie pan, mniej lub bardziej tak samo jak wcześniej. Angażuje się ich jako poważnych komentatorów, jako autorytety w tej czy innej dziedzinie. Moim zdaniem jest to zdumiewające. Ci ludzie powinni chować głowy ze wstydu.
Mark Curtis: Brytyjskie elity nie chcą, żeby ludzie wiedzieli o ich działaniach. Tak naprawdę to nie uważają nawet, że mają prawo wiedzieć o ich poczynaniach. I wiedzą, że im więcej informacji mają ludzie, tym trudniej jest im realizować politykę, która może naruszać prawa człowieka lub wiązać się z poparciem dla represyjnego reżimu. Istnieje zatem świadoma strategia aranżowania kampanii public relations, które rząd regularnie prowadzi za każdym razem, gdy ucieka się do zagranicznej interwencji wojskowej, po to, by przekonać opinię publiczną, że działa z najszlachetniejszych pobudek, podczas gdy faktycznie tak nie jest, bo przeważnie kieruje się bezwzględnymi i bezlitosnymi kalkulacjami interesów elit. Społeczeństwo jest zatem w niebezpieczeństwie, któremu trzeba przeciwdziałać.
Napis: St. Brides, Fleet Street, Londyn, „kościół dziennikarzy”
John Pilger: Zbyt wielu dziennikarzy płaci życiem za swoją niezależność. Jest wśród nich Terry Lloyd z ITN, śmiertelnie postrzelony w Iraku przez amerykańską piechotę morską. Od czasu inwazji na Irak zabito ponad 300 dziennikarzy, więcej niż podczas jakiejkolwiek innej wojny. Ten film jest hołdem dla nich. To nie oznacza, że my, dziennikarze, zmuszeni jesteśmy ryzykować życiem, by głosić prawdę. Jednak musimy być wystarczająco odważni, aby przeciwstawić się tym, którzy dzięki konszachtom z nami chcą sprzedać swoją najnowszą krwawą awanturę w kraju, który nie należy do nich. Oznacza to konieczność ciągłego kwestionowania oficjalnych doniesień, niezależnie od tego, jak patriotyczna może wydawać się ta opowieść, niezależnie od tego, jak jest kusząca i perfidna. Bo to my w mediach stwarzamy propagandzie możliwość skierowania jej oszustw nie przeciwko odległemu wrogowi, ale przeciwko wam w waszym własnym kraju. To bardzo proste. W tej epoce niekończącej się wojny imperialnej, życie niezliczonej liczby mężczyzn, kobiet i dzieci zależy od prawdy – w przeciwnym razie to na naszych rękach znajduje się ich krew. „Nigdy w nic nie wierzcie dopóki oficjalnie temu nie zaprzeczą” – powiedział wybitny dziennikarz Claud Cockburn. Innymi słowy, bądźcie tymi, których zadaniem jest mówienie prawdy lub bycie głosem ludzi, nie władzy.
Wojna, której nie widać – napisy PL