Naukowcy reprezentujący główny nurt nauk medycznych będą zmuszeni przyznać, że Royal Rife miał rację
„Dźwięk słyszymy nie tylko uszami; słyszymy go każdym porem naszego ciała. Przenika całe nasze jestestwo i zgodnie ze swoim konkretnym działaniem spowalnia albo przyspiesza rytm krążenia krwi; pobudza albo koi układ nerwowy. Stymuluje człowieka do większych namiętności lub wycisza go przynosząc mu spokój.
Dźwięk staje się widzialny w postaci promieniowania. To pokazuje, że ta sama energia, która przyjmuje formę dźwięku, zanim stanie się widzialna, absorbowana jest przez fizyczne ciało. W ten sposób fizyczne ciało powraca do zdrowia i zostaje naładowane nowym magnetyzmem.” – muzyk Sufi, mistyk i uzdrowiciel Hazrat Inayat Khan (1882 – 1927)
Wszystko wibruje. Wszystko. Faktycznie rzecz biorąc częstotliwości mają na nas dużo głębszy wpływ niż wcześniej pozwalano nam wierzyć. Nie można już dłużej ignorować tego podstawowego, fundamentalnego faktu. Mimo, że stale powtarza się nam jak bardzo zaawansowani technologicznie jesteśmy w dzisiejszych czasach, istnieją pewne technologie, które właśnie teraz przedstawia się ludziom jako nowe, podczas gdy wcale nowe nie są. Były po prostu przez całe dekady utajone na szeroką skalę.
„Ustawa Invention Secrecy Act [o utajnianiu wynalazków] z 1951 roku była wykorzystywana przez ponad pół wieku w celu ograniczenia ujawniania wniosków patentowych, które mogą być “szkodliwe dla bezpieczeństwa narodowego”. Pod koniec ostatniego roku budżetowego obowiązywało nie mniej niż 5,321 postanowienia o tajności.” – A Fresh Look at Invention Secrecy https://fas.org/blogs/secrecy/2013/04/invention-cir/
Prawo patentowe pozwala każdemu zainteresowanemu podmiotowi, w tym także komisji ds. energii atomowej, sekretarzowi departamentu obrony lub innym szefom departamentów i agencji na wykluczenie patentów, które uznają za zagrożenie dla “bezpieczeństwa narodowego”. – Title 35.U.S.C. 181 — Patents — Secrecy of certain inventions and withholding a patent. refer to Appendix L – http://www.gpo.gov/fdsys/granule/USCODE-2011-title35/USCODE-2011-title35-partII-chap17-sec181/content-detail.html
Rzeczy takie jak nowe cyfrowe opaski na głowę stymulujące mózg, które wprowadzają za pomocą pulsacji określone częstotliwości elektromagnetyczne do ludzkiej głowy, żeby na przykład zmienić nastrój człowieka. Ludzie kupują dziś coś takiego. To jest teraz na czasie.
Royal Rife miał rację
Udowodniono jednak, że ten rodzaj technologii funkcjonował już dziesiątki lat temu. W ostatnich latach wyszło też na jaw, że częstotliwości mogą leczyć choroby, w tym raka. Profesor Anthony Holland wygłosił nawet kilka lat temu prelekcję na konferencji TED zatytułowaną „Shattering cancer with resonant frequencies” / ”Unicestwianie nowotworów za pomocą częstotliwości rezonansowych”, w czasie której stwierdził, że określone oscylacyjne impulsowe pola elektryczne mogą zniszczyć wszystko od komórek nowotworowych do bakterii gronkowca złocistego [MRSA].
Shattering cancer with resonant frequencies: Anthony Holland at TEDxSkidmoreCollege
Prof. Anthony Holland:
„W ciągu piętnastu miesięcy przetestowaliśmy setki częstotliwości, o ile nie tysiące, aż odkryliśmy magiczną kombinację. Wszystko sprowadza się do tego, że potrzebne są dwie częstotliwości wejściowe – jedna niska, a druga wysoka, przy czym ta druga częstotliwość musi być jedenastokrotnie wyższa od tej niższej. My muzycy nazwalibyśmy to jedenastą składową harmoniczną. Kiedy dodajemy jedenastą składową harmoniczną, zaczynamy rozbijać mikroorganizmy niczym szkło kryształowe.”
Prawdopodobnie nie słyszeliście o tym w wieczornych wiadomościach. Jak zauważył ktoś w komentarzach do nagrania video prof. Hollanda, zwroty takie jak „nie widzieli niczego podobnego do tego” oraz „wydaje się, że jest to nowe zjawisko” sprawiły, że widzowie, którzy wiedzą o zorganizowanym zakazie stosowania tych technologii od co najmniej lat 30-tych mają ochotę walić głową w mur.
Dr Royal Raymond Rife, jeśli o nim nie słyszeliście, był nazywany geniuszem przez tych, którzy go osobiście znali. Był naukowcem i wynalazcą. Począwszy od lat 20-tych konstruował duży i bardzo skomplikowany mikroskop zdolny do powiększania przedmiotów 31.000-krotnie w porównaniu z powiększaniem być może 1.700-krotnym, które umożliwiały standardowe mikroskopy w latach 30-tych i 40-tych.
Przed 1940 rokiem wynalazł mikroskop o wysokości 60 centymetrów i wadze 90 kilogramów, który składał się z 5.682 części i umożliwiał obserwację wirusów i bakterii w sposób, którym nie dysponował żaden inny naukowiec w tamtym czasie. Ponieważ te organizmy były tak maleńkie, wynalazł metodę oznaczania ich światłem. Dzięki tej pracy zrozumiał, że żywe organizmy, w tym patogeny, wirusy i bakterie posiadają własną częstotliwość lub wzorzec drgań, jak również odkrył, że tak jak określona nuta może rozbić kieliszek do wina, jeżeli zaśpiewa się ją na częstotliwości rezonansowej szkła, tak określone częstotliwości można wykorzystywać po dopasowaniu ich do konkretnych patogenów w celu niszczenia tych patogenów.
Kontynuując pracę polegającą na izolowaniu wirusów i bakterii oraz odnajdywaniu ich częstotliwości, Rife ogłosił, że odkrył wirusa odpowiedzialnego za raka. Wykorzystując rezonans lub to, co nazywał współczynnikiem zabójczej częstotliwości wirusa był w stanie wielokrotnie zabić go w eksperymentach laboratoryjnych. Przeprowadził setki eksperymentów na guzach i szczurach celowo zainfekowanych wyizolowanym wirusem raka zanim podjął próby wykorzystania tych częstotliwości do leczenia ludzi. W 1934 roku przeprowadził słynną próbę swojego urządzenia na szesnastu nieuleczalnie chorych na raka pacjentach. W przypadku czternastu spośród tych szesnastu pacjentów, stwierdzono, że zostali wyleczeni w ciągu zaledwie trzech miesięcy. O swoim sposobie terapii Rife napisał później:
„W wyniku leczenia aparaturą wykorzystującą częstotliwości, nie ulega zniszczeniu żadna tkanka, nie czuje się bólu, nie jest słyszalny żaden hałas i nie obserwuje się żadnego dyskomfortu. Zapala się rura i po trzech minutach następuje koniec zabiegu. Wirus lub bakteria ulegają zniszczeniu, zaś organizm samoczynnie w naturalny sposób regeneruje się po toksycznym działaniu tego wirusa bądź bakterii. Można tak leczyć kilka chorób jednocześnie.”
Jego odkrycia były początkowo publikowane na szeroką skalę. W czerwcu 1940 roku gazeta „LA Times” napisała:
„W przypadku organizmów zbyt małych, by można je było oznaczać światłem, stosowany jest genialny system wykorzystujący światło. System ten stanowi realizację teorii Rife’a, że organizmy reagują na określone długości fali, teorię, którą Rife dopełnia bombardując zarazki chorobotwórcze falami radiowymi „dostrojonymi” do fal maleńkich zabójców człowieka. Wirus, który według Rife’a występuje w nowotworach, jego zdaniem rozpada się pod wpływem działania tych fal radiowych.”
Rife był wychwalany w kręgach naukowych i medycznych za swoje odkrycia – na początku. Przed 1937 rokiem założył wraz z kilkoma kolegami firmę o nazwie „Beam Ray” i czternaście jego maszyn zostało wyprodukowanych. Liczni lekarze korzystali z tych maszyn, testowali je i widzieli, że działają. To nie były tylko słowa Rife’a. Zatem co się stało? Dlaczego tych maszyn nie ma dzisiaj w każdym szpitalu i ośrodku leczenia nowotworów? Dlaczego ich nie mamy? Mówiąc najprościej, jedynym rodzajem raka, którego Rife nie potrafił wyleczyć była chciwość. Silna opozycja żywotnie zainteresowana alopatią, czyli systemem medycznym opartym na terapii farmakologicznej, chirurgicznej i wciąż jeszcze raczkującej chemioterapii jako metodzie leczenia nowotworów oraz przedstawiciele zawodów medycznych związani z Fundacją Rockefellera ze swoim głęboko zakorzenionym programem kontroli nad ludźmi w oparciu o eugenikę z całą gorliwością dopilnowali, by maszyny Rife’a nie stały się nigdy dostępne dla szerszego społeczeństwa.
Oto fragment jednego z odcinków programu telewizyjnego „Confidential File” z lat 50-tych ostrzegający ludzi przed „szarlatanami”… Dostrzegacie coś ciekawego?
Głos z telewizora: Jeżeli dostrzegacie brak stetoskopów, termometrów i innych przyrządów lekarskich, niech was to nie zdenerwuje. Ten lekarz ich nie używa, ma coś lepszego. Ona nawet nie musi się rozebrać. Maszyna odkryje co jest nie tak. Współczesny odpowiednik starożytnego szamana. Zamienił czarodziejską różdżkę z kła dzika na urządzenie elektryczne, lecz jego znak firmowy to nadal ignorancja i zabobon. Znachor z XX wieku mówi o promieniach atomowych i wibracjach ultradźwiękowych. Powszechnie nazywa się go „szarlatanem”, jednak określenie to jakoś nie pokrywa się z moimi odczuciami na ten temat. Dla mnie nazwa „morderca” jest dużo bardziej odpowiednia.
Jednym z takich sługusów największych koncernów farmaceutycznych był dr Morris Fishbein, przez pewien czas prezydent Amerykańskiego Związku Medycznego, którego Bob Wallace na stronie LewRockwell.com opisał jako mistrza wymuszania, zdeterminowanego, by zniszczyć wynalazców w dziedzinie medycyny naturalnej, których nie mógł wykupić. Mówi się, że Fishbein wysłał prawnika, by podjął pozorną próbę wykupienia Rife’a, ale Rife odmówił. Chociaż nikt nie zna dokładnych warunków oferty, prawdopodobnie przypominała tę, którą Fishbein złożył Harry’emu Hoxsey’owi, dotyczącą jego ziołowego leku na raka, który – jak później Fishbein zmuszony był przyznać przed sądem – działał w przypadku nowotworów skóry.
Głos z telewizora: Na ekranie telewizora musi to do złudzenia przypominać słoik z syropem czekoladowym, ale to coś innego. To komórka nowotworowa, która jest śmiercionośna. Została unicestwiona zanim zdążyłaby znowu zabić. Kiedy nie zabija, okalecza, nigdy nie leczy.
Brzmi znajomo?
Jeśli dobiliby targu to wówczas Hoxsey zacząłby otrzymywać 10% zysków. Gdy Hoxsey odrzucił ofertę, Fishbein i jego polityczna mafia ścigali go i kazali aresztować 125 razy w ciągu zaledwie szesnastu miesięcy. Zarzuty zawsze dotyczyły prowadzenia praktyki bez licencji i sąd zawsze je oddalał, jednak Fishbein dręczył w ten sposób Hoxsey’a przez 25 lat. Jedyna dobra rzecz, która wynikła z tego wszystkiego to fakt, że ten skandal ostatecznie zmusił Fishbeina do rezygnacji.
„Marihuana tak naprawdę nie ma użytecznego celu w naszej cywilizacji. Jej stosowanie powinno być zabronione i potępione.” – The Family Doctor – Marihuana, Part 2 By Dr Morris Fishbein, July 2, 1938
Fishbein zaproponował także Philowi Hoylandowi, inwestorowi w firmie „Ray Beam” Rife’a oraz inżynierowi elektrykowi, który pomógł skonstruować maszyny do leczenia częstotliwościami, pomoc prawną w próbie kradzieży firmy Rife’owi i innym inwestorom. W 1939 roku odbył się proces sądowy i nastąpił początek końca Rife’a i jego maszyn. Niezdolny do tego, by znosić krytykę i ataki na jego charakter i dorobek jego życia, Rife załamał się i popadł w alkoholizm. Ostatecznie wygrał tę sprawę, ale doprowadziła go do bankructwa i „Beam Ray” przestała istnieć. Fishbein w dalszym ciągu wykorzystywał całą potęgę Amerykańskiego Związku Medycznego, aby zahamować jakiekolwiek dalsze należyte badania naukowe maszyn Rife’a i jego twierdzeń. Lekarze, którzy wcześniej popierali Rife’a nagle ucichli. Jeden z jego współpracowników, Arthur Kendall, ni z tego ni z owego wyjechał do Meksyku po otrzymaniu magicznego prezentu w postaci ćwierć miliona dolarów od zgadnijcie kogo. Inni lekarze otrzymywali duże darowizny i zaszczyty w Amerykańskim Związku Medycznym w zamian za to, że trzymali buzie na kłódkę i powrócili do ordynowania farmaceutyków.
Najważniejsze czasopisma medyczne, z których wszystkie finansowane są w głównej mierze z dochodów z reklam największych koncernów farmaceutycznych, odmawiały publikacji czyichkolwiek artykułów, jeśli dotyczyły maszyn bądź teorii Rife’a lub czegokolwiek na ten temat. Ponadto włamano się do laboratorium Rife’a. Dokumentacja jego pracy łącznie z fotografiami, a nawet elementami jego mikroskopu została skradziona i zdewastowana. Później nastąpiło coś, co byłoby zbyt dużym zbiegiem okoliczności nawet jak na hollywoodzki film – wyposażone w sprzęt wart wiele milionów dolarów laboratorium Burnett w New Jersey zostało spalone i zniszczone właśnie wtedy, gdy pracujący w nim naukowcy mieli potwierdzić prawdziwość odkryć Rife’a.
Policja następnie nielegalnie skonfiskowała pozostałą dokumentację jego badań. Jeśli chodzi o Rife’a, to już właściwie wszystko. Fishbein przeszedł do historii dzięki prestiżowemu sprawozdaniu z jego kariery medycznej opartej na demaskowaniu szarlatanów lub alternatywnie wrogów finansowych modelu medycznego największych koncernów farmaceutycznych, opartego na leczeniu za pomocą chemioterapii i chirurgii. Działał nie tylko Fishbein. Podjęto skoordynowane działania, by dopilnować, żeby inni lekarze nie próbowali nawet pójść w ślady Rife’a.
Dr Cornelius P. Rhoads, onkolog, absolwent Instytutu Rockefellera i dowódca wojsk chemicznych przez ostatnie dwa lata Drugiej Wojny Światowej, spędził dwie dekady od 1939 do 1959 roku jako dyrektor Memorial Sloan-Kettering – centrum leczenia nowotworów będącego głównym adwokatem chemioterapii w kraju – gdzie pomagał kształtować nową metodę „leczenia raka za pomocą chemioterapii”. On również zapobiegał próbom skonstruowania replik maszyn Rife’a pociągając za sznurki, aby doprowadzić do cofnięcia finansowania badań tym lekarzom, którzy choćby ośmielili się spróbować. Rhoads nie tylko nie dopuścił do tego, by dr Irene Diller ogłosiła odkrycie mikroorganizmu nowotworowego w Nowojorskiej Akademii Nauk w 1950 roku, ale też spowodował, że dr Caspe została narażona na paskudne dochodzenie Urzędu Podatkowego USA i że cofnięto finansowanie jej laboratorium po tym, jak ogłosiła podobne odkrycie w Rzymie 3 lata później w 1953 roku.
Należy też podkreślić, że Rhoads przeszedł do historii również jako potencjalny morderca. W latach 30-tych, gdy wysłano go do Portoryko z ramienia Rockefeller Anemia Commission, spędził noc na pijaństwie, a po powrocie do domu odkrył, że jego samochód został zdewastowany. Napisał wtedy do kolegi obrzydliwe, rasistowskie wyznanie zarówno morderstwa, jak i usiłowania morderstwa poprzez wstrzykiwanie ludziom komórek nowotworowych. W liście czytamy:
„Oni [oni, czyli Portorykańczycy] są bez wątpienia najbrudniejszą, najbardziej leniwą, zwyrodniałą i złodziejską rasą ludzką, jaka kiedykolwiek zamieszkiwała ten glob. Człowiekowi zbiera się na mdłości, że mieszka na tej samej wyspie, co oni. Budzą nawet większą pogardę niż Włosi. Ta wyspa nie potrzebuje działań w zakresie zdrowia publicznego, ale wielkiej fali tsunami czy czegoś takiego, co by spowodowało całkowitą zagładę populacji. Wówczas może dałoby się tu żyć. Zrobiłem co w mojej mocy, by wspomóc proces eksterminacji zabijając ośmiu ludzi i wszczepiając raka jeszcze kilku. To drugie jak dotąd nie doprowadziło do zgonu. Nikt nie bierze tutaj pod uwagę dobra pacjentów. W istocie wszyscy lekarze z rozkoszą maltretują i torturują nieszczęsnych podległych im pacjentów.”
Trzynaście osób zmarło pod „opieką” Rhoadsa w Portoryko, a firma Rockefellerów zajmująca się public relations rozkręciła się na całego twierdząc, iż Rhoads napisał po prostu pełen fantazji i żartobliwy list dla własnej rozrywki – satyrę, jeśli komuś bardziej pasuje takie określenie – ponieważ jak wszyscy wiemy, gdy się jest w nastroju do żartów, to pisze się właśnie tego rodzaju list. Wszczęto pozorne dochodzenia – jedno prowadził też Instytut Rockefellera – które wykazały, że nie ma dowodów na to, by Rhoads maltretował lub zaniedbywał swoich pacjentów. Jednak z punktu widzenia historii można sądzić, że list Rhoadsa nie zajmuje nazbyt prominentnego miejsca w jego skądinąd znamienitej biografii jako pioniera chemioterapii.
Głos z telewizora: Dla mnie nazwa „morderca” jest dużo bardziej odpowiednia.
W ciągu tych wszystkich lat od czasu, kiedy celowo utajono wyniki badań Rife’a, ile osób niepotrzebnie zmarło i ile nadal umiera na raka, którego można by szybko, łatwo, bezboleśnie i niedużym kosztem leczyć z wykorzystaniem jego technologii? To przerażająca myśl. Moja matka niemal zmarła na raka. Nowotwór zdiagnozowano u niej w 2007 roku. Poddano ją serii wyczerpujących zabiegów, wśród których znalazł się jeden, o którym później dowiedziała się, że nie był nawet na ten rodzaj raka, który u niej wykryto. Dorzucili go po prostu jako rodzaj bonusa. Ostatecznie, gdy jej układ odpornościowy uległ całkowitemu zniszczeniu, ale nastąpiła remisja nowotworu, lekarze zmienili front i poinformowali ją, że rak prawdopodobnie powróci za 5 do dziesięciu lat. To nie jest lekarstwo.
Powodem, dla którego dzisiaj przeciętny człowiek wciąż wierzy, że niebezpieczna i toksyczna chemioterapia leczy nowotwory jest ta sama chciwość, przez którą większość ludzi sądzi, że ich samochody potrzebują benzyny pomimo faktu, że znacznie wydajniejsze, tańsze i przyjazne z punktu widzenia środowiska alternatywy istnieją od dziesięcioleci, ale do niedawna również pozostają utajone. Jednak chciwość nie może powodować, że prawda pozostaje ukryta przed ludzkością na zawsze, zwłaszcza te prawdy, które są tak fundamentalnie oczywiste i stają się bardziej oczywiste z każdym dniem. Jest rok 2017.
Od ilu lat ludzie przekazują pieniądze na badania nad rakiem i prace nad wynalezieniem leku, podczas gdy system medycyny alopatycznej nawet nie piśnie na temat przyczyny? Wprawdzie na niewielką skalę, lecz są dziś naukowcy, którzy ze wszystkich stron wychodzą z ukrycia, aby zweryfikować siłę, z jaką częstotliwości rezonansowe niszczą wirusy i bakterie, a także choroby, w tym nowotwory.
W 2014 roku dwóch lekarzy opublikowało w czasopiśmie Global Advances in Health and Medicine artykuł „Life Rhythm as a Symphony of Oscillatory Patterns: Electromagnetic Energy and Sound Vibration Modulates Gene Expression for Biological Signaling and Healing” / ”Rytm życia jako symfonia modeli oscylacyjnych: energia elektromagnetyczna i drgania dźwięku modulują ekspresję genów służącą sygnalizacji biologicznej i leczeniu.”
To bardzo interesująca publikacja, w której autorzy konkludują:
„Nie tylko leki i energie fizyczne takie jak pola elektromagnetyczne czy wibracje dźwiękowe, ale nawet nasze emocje, myśli, przekonania i sposób w jaki rozwijamy nasze intencje i rytmy życia mogą głęboko przekształcić model ekspresji naszych genów na poziomie komórki. To odkrycie może ujawnić nieoczekiwane szanse na stworzenie procesów samoleczenia opartych na dalszym wykorzystaniu tego niezwykłego ludzkiego potencjału.” – Glob Adv Health Med. 2014 Mar; 3(2): 40–55. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4010966/
Wzorzec, jaki się z tego wyłania, przesuwa się z czysto biochemicznego punktu widzenia opartego wyłącznie na fizycznych pojęciach energii i przenoszenia pędu oraz ich znaczenia w biochemii do wzorca holistycznego, opartego na informacji. W znacznej mierze jest tak, że podobnie jak szept może wyrażać większą powagę niż wykrzyczane słowa, nauka być może odkrywa teraz przed nami podstawowe zasady bardziej subtelnej biologii informacyjnej, w której określone zachowania sygnalizacyjne mogą nieść moc uzdrawiania. Naszym przeznaczeniem jest móc wyzdrowieć. Tak zostaliśmy stworzeni.
Wszyscy wiemy jak się nam przysłużył model medyczny największych koncernów farmaceutycznych, według którego powinniśmy faszerować się lekami i niszczyć wszystkie swoje najważniejsze organy. To nie lekarstwa. To chora opieka, a nie opieka zdrowotna. Jest wyłącznie kwestią czasu kiedy środowiska medyczne i naukowe zostaną zmuszone do tego, by przyznać, że Rife miał rację, by nie zaryzykować utraty resztek wiarygodności, które im pozostały, jeśli pozostały im jakiekolwiek w świecie, w którym stało się aż nazbyt widoczne, że celowo trzyma się nas jako zakładników w technologicznej bańce.
Na podstawie:
The Cancer Cure That Worked: Fifty Years of Suppression
Morris Fishbein – AMA Enemy Of American Health http://rense.com/general19/enemy.htm
Rife Therapies http://www.rifetherapies.com/
Medycyna głównego nurtu będzie zmuszona przyznać, że Royal Rife miał rację – napisy PL
https://rumble.com/v5fvrfx-royal-rife.html
Raymond Rife – genialny naukowiec
Tajemnice generatora Rife´a – NEXUS (styczen-luty 2000)
RIFE – Pogromca wirusów
Zobacz na: Medyczny monopol – Morderstwo Przez Zastrzyk – Eustace Mullins
Film Ukryty wróg – Tajna Agenda Psychiatrii
Niszczenie nauki polskiej – Józef Kossecki
Odporność niemowląt. Część I – ciąża, epigenetyka i mikrobiom
Szkodliwość USG – 50 chińskich wewnątrzmacicznych badań na ludziach
Związek promieniowania mikrofalowego ze sterylizacją i autyzmem
“…jedna trzecia kory czuciowo-ruchowej mózgu jest poświęcona językowi, jamie ustnej, wargom i mowie. Innymi słowy, emisja dźwięków z ust, mówionych lub śpiewanych, wywiera potężną kontrolę nad życiem, wprawiając w drgania geny, które wpływają na ogólne samopoczucie, a nawet na ewolucję gatunku.” – chyba dr Leonard Horowitz
Dziś chciałbym zająć się czymś o nazwie “Biorife” stosowanej głownie przy “leczeniu” boreliozy (czy raczej “boleriozy”) acz nie tylko.
Kolejny wykład z cyklu o Maszynach Które Robią “Ping”
Otóż jest to urządzenie składające się z przestrajanego (najczęściej za pomocą programów zaszytych w pamięci wewnętrznego mikrokomputer, tzw. “programów Rife’a” lub ręcznie przez operatora na podstawie tabeli częstotliwości) generatora wysokiej częstotliwości (do rzędu 3 MHz lub kilkuset kHz – dane są różne i rozbieżne; różne szkoły biorife wykłócają się o to), zasilającego przebiegiem sinusoidalnym rurkę (lampę) wypełnioną najczęściej argonem pod niskim ciśnieniem. Dzięki wysokiej częstotliwości układy zapłonowe są zbędne i gaz w rurce zaczyna emitować światło widzialne i w pewnej części podczerwień.
I tu kończy się fizyka, a zaczyna pseudonauka. Wg różnych opisów związanych z tymi urządzeniami miałoby ono:
1. “Jak udowodniły późniejsze badania, rezonansowa energia może być wypromieniowana w postaci fal magnetycznych lub radiowych. To wypromieniowanie znane jest dziś pod nazwą jądrowego rezonansu magnetycznego i wykorzystywane jest w procesie noszącym nazwę Magnetic Resonance Imaging (MRI).”
Jest to pierwsza bzdura sugerująca w dodatku powiązanie z naukowo uzasadnioną i szeroko w medycynie wykorzystywaną metodą diagnostyczną, a mianowicie magnetycznego rezonansu jądrowego (biorezonans też lubi się do MRI przyrównywać. Po pierwsze – nie istnieje coś takiego jak fala magnetyczna. Fala jest z definicji zmienna: w czasie i przestrzeni. Zatem może mieć postać WYŁĄCZNIE fali EM (co wynika choćby z równań Maxwella i doświadczenia Hertza) – zmienne pole elektryczne indukuje zmienne pole magnetyczne, to z kolei znów elektryczne i tak w nieskończoność, są one ze sobą nierozerwalnie związane. A po drugie – diagnostyka MRI opiera się na zjawiskach kwantowych (mówiąc w ogromnym skrócie m. in. na ustawianiu w określony sposób jąder atomowych o niezerowym spinie za pomocą bardzo silnego pola magnetycznego, stałego w czasie i przestrzeni) co z emisją fali EM ze wspomnianej lampy nie ma nic wspólnego. Zresztą, nawet biorąc pod uwagę składową magnetyczną fali EM emitowanej przez lampę to ma ona indukcje na poziomie ca dziesiątków mikrotesli no i jest zmienna. W NMR zaś wykorzystuje się pola stałe o indukcji nawet do kilku i więcej tesli. Czyli inne co do charakteru i miliony razy silniejsze.
2. Dalej – idea maszyny Rife’a opiera się na rezonansie w który wchodzi komórka patogenu. Rezonansie z emitowaną z lampy falą EM. Są to tego opracowane tabele częstotliwości (a na ich podstawie programy – dla wersji urządzenia wyposażonego w sterownik cyfrowy) które mówią jakie częstotliwości dla jakich patogenów należy stosować. Przykład takiego zestawienia jest tu: http://vitamiron.pl/files/Tabela%20Rife01.pdf
Jest to oczywiście kolejna bzdura gdyż:
2.1. Fala EM o częstotliwości 3 MHz ma długość 100 m. Fale o częstotliwościach ca 0,12 kHz do 800 kHz (vide tabela biorife linkowana wyżej) mają długości odpowiednio 2500 km do 375 m. Żaden rezonans nie zajdzie, bo nie może. Pseudoteoria biorife mówi o rezonansie takiej fali z “częstotliwością własną” patogenu. Aby fizycznie było to możliwe patogen taki musiałby emitować własne fale EM o tych właśnie długościach. Raz, że nie ma on możliwości emisji fali EM (ruch jonów w żywej komórce patogenu, jedyne, potencjalnie możliwe źródło takiej fali nie ma charakteru szybkozmiennych oscylacji), a dwa – że obiekt tak mały jak komórka NIE MÓGŁBY wyemitować fali o długościach setek metrów do tysięcy km by zarezonować z falą emitowaną przez biorife. Trzy, że fale o takich długościach nawet tego patogenu “nie zobaczą”. Obiekt od którego ma sie odbić lub zarezonować z nim fala EM musi być większy niż połowa długości tej fali. Skoro patogen ma rozmiar mikrometrów to fala o długości setki miliardów razy większej go na pewno nie zobaczy i z nim nie zarezonuje. obojętnie czy elektromagnetycznie czy w sposób mechaniczny (co też jest bzdurą bo mechanicznie, z wydzielaniem ciepła mogą oddziaływać z falą EM wyłącznie substancje polarne typu woda i to z falami o częstotliwościach rzędu GHz, co wykorzystują mikrofalówki).
2.2. Pewne odmiany tej pseudoteorii podają, że komórka patogenu ulegnie poryzacji – w zewnętrznej ścianie komórki powstana pory i to ją zabije. Wymagałoby to oddziaływania mechanicznego fali EM z błoną komórkową patogenu co, jak pokazałem w punkcie 2.1. jest niemożliwe.
3. Maszyna biorife na nieświadomych tego oszustwa pacjentach może jednak robić wrażenie: świecąca lampa wyładowcza o dziwnym kształcie, wyświetlacz i mierniki prądu i częstotliwości na jej frontpanelu. Wszystko to może sprawić, że pacjent subiektywnie poczuje się lepiej (placebo) bo “coś się dzieje” i “coś konkretnego się z nim robi”. Jednakże jest to odczucie czysto subiektywne nie usuwające przyczyny jego problemów (czyli obecności patogenów; abstrahuję teraz od kwestii – urojonej czy nie).
4. W opisach historii powstania maszyny i jej konstruktora (dr Rife’a) oczywiście padają standardowe hasła mające przykryć to oszustwo: genialny badacz i konstruktor, tępiony i osaczony przez “Bigfarmę”, wyklęty samotnik po którego śmierci tajemniczy Oni zniszczyli oryginalne plany i egzemplarze maszyny – typowa, kompletnie nieweryfikowalna bajka mająca pokazać, że naciągany pacjent uczestniczy w czymś co zostało “zakazane przez możnych tego świata”, a co też ma na celu uzyskanie pozytywnego nastawienia ofiary do oszustwa; również poprzez negatywne choć subtelnie wykonywane nastawianie go do konwencjonalnej diagnostyki: “patrz, szpitalna aparatura za miliony sobie nie radzi, a nasz aparacik bez problemu – bigfarma naciąga szpitale”. Jest to najzwyklejsza i bezczelna manipulacja.
5. Pacjentowi wmawia się również strasząc go subtelnie, że nie może rezygnować z “leczenia” gdy tylko poczuje się lepiej bo “wszystko wróci” i musi ją kontynuować tygodniami. Oczywiście słono płacąc za każdą sesję chyba, że “jest promocja”. A często jest , i działa efekt pt. “OKAZJA, JEST TANIO, BIORĘ TO!” Dość podobny jak promocje w marketach.
6. Jak pacjent poczuje się gorzej (placebo wszak nie działa wiecznie) zawsze można mu sprzedać bajkę o “pozbywaniu się toksyn”, że przechodzi fazę “efektu Herxa” itp.
7. I, jak zwykle last but not least, w zabawkę tę wyposażają się różne, szemrane acz zawsze “naturalne i skuteczne” gabinety i “kliniki” od leczenia boreliozy. I świetnie im to wychodzi.
Pod warunkiem, że pacjent ma urojoną “boleriozę”. A nie boreliozę.
PS. Dla ciekawych – dr Rife opracował również supermikroskop optyczny pod którym można obserwować żywe bakterie, a nawet wirusy (opis tu http://biorife.pl/terapia-generator-plazmowy-metoda-Dr-Rife…)! Był to kolejny kit gdyż jak wiadomo z fizyki rozdzielczość kątowa układu optycznego jest ograniczona zjawiskiem dyfrakcji światła na obserwowanym obiekcie i ujęta w tzw. prawie Rayleigha: minimalny kąt pod którym widać 2 obiekty jako osobne i wyraźne (a nie zlane w 1) jest funkcją długości fali światła i apertury układu optycznego: alfa=arcsin[1,22*(l/D)] gdzie l jest długością fali świetlnej zaś D – aperturą układu. Nawet stosując (najkrótsze, widzialne) światło fioletowe i najlepsze znane ciecze immersyjne (zwiększające aperturę układu) nie uzyskamy możliwości obserwacji tak małych obiektów jak wirusy.
Zaś zastosowanie przez Rife’a układów pryzmatycznych, kwarcu na soczewki i gliceryny jako wewnętrznego wypełnienia toru optycznego nie ma na to żadnego wpływu.
Czy potrafisz skonstruować urządzenie? ❤️
Cyt.
Kolejna notka z cyklu o Maszynach Które Robią “Ping”
Dziś chciałbym zająć się czymś o nazwie “Biorife” stosowanej głownie przy “leczeniu” boreliozy (czy raczej “boleriozy”) acz nie tylko.
Otóż jest to urządzenie składające się z przestrajanego (najczęściej za pomocą programów zaszytych w pamięci wewnętrznego mikrokomputer, tzw. “programów Rife’a” lub ręcznie przez operatora na podstawie tabeli częstotliwości) generatora wysokiej częstotliwości (do rzędu 3 MHz lub kilkuset kHz – dane są różne i rozbieżne; różne szkoły biorife wykłócają się o to), zasilającego przebiegiem sinusoidalnym rurkę (lampę) wypełnioną najczęściej argonem pod niskim ciśnieniem. Dzięki wysokiej częstotliwości układy zapłonowe są zbędne i gaz w rurce zaczyna emitować światło widzialne i w pewnej części podczerwień.
I tu kończy się fizyka, a zaczyna pseudonauka. Wg różnych opisów związanych z tymi urządzeniami miałoby ono:
1. “Jak udowodniły późniejsze badania, rezonansowa energia może być wypromieniowana w postaci fal magnetycznych lub radiowych. To wypromieniowanie znane jest dziś pod nazwą jądrowego rezonansu magnetycznego i wykorzystywane jest w procesie noszącym nazwę Magnetic Resonance Imaging (MRI).”
Jest to pierwsza bzdura sugerująca w dodatku powiązanie z naukowo uzasadnioną i szeroko w medycynie wykorzystywaną metodą diagnostyczną, a mianowicie magnetycznego rezonansu jądrowego (biorezonans też lubi się do MRI przyrównywać. Po pierwsze – nie istnieje coś takiego jak fala magnetyczna. Fala jest z definicji zmienna: w czasie i przestrzeni. Zatem może mieć postać WYŁĄCZNIE fali EM (co wynika choćby z równań Maxwella i doświadczenia Hertza) – zmienne pole elektryczne indukuje zmienne pole magnetyczne, to z kolei znów elektryczne i tak w nieskończoność, są one ze sobą nierozerwalnie związane. A po drugie – diagnostyka MRI opiera się na zjawiskach kwantowych (mówiąc w ogromnym skrócie m. in. na ustawianiu w określony sposób jąder atomowych o niezerowym spinie za pomocą bardzo silnego pola magnetycznego, stałego w czasie i przestrzeni) co z emisją fali EM ze wspomnianej lampy nie ma nic wspólnego. Zresztą, nawet biorąc pod uwagę składową magnetyczną fali EM emitowanej przez lampę to ma ona indukcje na poziomie ca dziesiątków mikrotesli no i jest zmienna. W NMR zaś wykorzystuje się pola stałe o indukcji nawet do kilku i więcej tesli. Czyli inne co do charakteru i miliony razy silniejsze.
2. Dalej – idea maszyny Rife’a opiera się na rezonansie w który wchodzi komórka patogenu. Rezonansie z emitowaną z lampy falą EM. Są to tego opracowane tabele częstotliwości (a na ich podstawie programy – dla wersji urządzenia wyposażonego w sterownik cyfrowy) które mówią jakie częstotliwości dla jakich patogenów należy stosować. Przykład takiego zestawienia jest tu: http://vitamiron.pl/files/Tabela%20Rife01.pdf
Jest to oczywiście kolejna bzdura gdyż:
2.1. Fala EM o częstotliwości 3 MHz ma długość 100 m. Fale o częstotliwościach ca 0,12 kHz do 800 kHz (vide tabela biorife linkowana wyżej) mają długości odpowiednio 2500 km do 375 m. Żaden rezonans nie zajdzie, bo nie może. Pseudoteoria biorife mówi o rezonansie takiej fali z “częstotliwością własną” patogenu. Aby fizycznie było to możliwe patogen taki musiałby emitować własne fale EM o tych właśnie długościach. Raz, że nie ma on możliwości emisji fali EM (ruch jonów w żywej komórce patogenu, jedyne, potencjalnie możliwe źródło takiej fali nie ma charakteru szybkozmiennych oscylacji), a dwa – że obiekt tak mały jak komórka NIE MÓGŁBY wyemitować fali o długościach setek metrów do tysięcy km by zarezonować z falą emitowaną przez biorife. Trzy, że fale o takich długościach nawet tego patogenu “nie zobaczą”. Obiekt od którego ma sie odbić lub zarezonować z nim fala EM musi być większy niż połowa długości tej fali. Skoro patogen ma rozmiar mikrometrów to fala o długości setki miliardów razy większej go na pewno nie zobaczy i z nim nie zarezonuje. obojętnie czy elektromagnetycznie czy w sposób mechaniczny (co też jest bzdurą bo mechanicznie, z wydzielaniem ciepła mogą oddziaływać z falą EM wyłącznie substancje polarne typu woda i to z falami o częstotliwościach rzędu GHz, co wykorzystują mikrofalówki).
2.2. Pewne odmiany tej pseudoteorii podają, że komórka patogenu ulegnie poryzacji – w zewnętrznej ścianie komórki powstana pory i to ją zabije. Wymagałoby to oddziaływania mechanicznego fali EM z błoną komórkową patogenu co, jak pokazałem w punkcie 2.1. jest niemożliwe.
3. Maszyna biorife na nieświadomych tego oszustwa pacjentach może jednak robić wrażenie: świecąca lampa wyładowcza o dziwnym kształcie, wyświetlacz i mierniki prądu i częstotliwości na jej frontpanelu. Wszystko to może sprawić, że pacjent subiektywnie poczuje się lepiej (placebo) bo “coś się dzieje” i “coś konkretnego się z nim robi”. Jednakże jest to odczucie czysto subiektywne nie usuwające przyczyny jego problemów (czyli obecności patogenów; abstrahuję teraz od kwestii – urojonej czy nie).
4. W opisach historii powstania maszyny i jej konstruktora (dr Rife’a) oczywiście padają standardowe hasła mające przykryć to oszustwo: genialny badacz i konstruktor, tępiony i osaczony przez “Bigfarmę”, wyklęty samotnik po którego śmierci tajemniczy Oni zniszczyli oryginalne plany i egzemplarze maszyny – typowa, kompletnie nieweryfikowalna bajka mająca pokazać, że naciągany pacjent uczestniczy w czymś co zostało “zakazane przez możnych tego świata”, a co też ma na celu uzyskanie pozytywnego nastawienia ofiary do oszustwa; również poprzez negatywne choć subtelnie wykonywane nastawianie go do konwencjonalnej diagnostyki: “patrz, szpitalna aparatura za miliony sobie nie radzi, a nasz aparacik bez problemu – bigfarma naciąga szpitale”. Jest to najzwyklejsza i bezczelna manipulacja.
5. Pacjentowi wmawia się również strasząc go subtelnie, że nie może rezygnować z “leczenia” gdy tylko poczuje się lepiej bo “wszystko wróci” i musi ją kontynuować tygodniami. Oczywiście słono płacąc za każdą sesję chyba, że “jest promocja”. A często jest 😉 i działa efekt pt. “OKAZJA, JEST TANIO, BIORĘ TO!” Dość podobny jak promocje w marketach.
6. Jak pacjent poczuje się gorzej (placebo wszak nie działa wiecznie) zawsze można mu sprzedać bajkę o “pozbywaniu się toksyn”, że przechodzi fazę “efektu Herxa” itp.
7. I, jak zwykle last but not least, w zabawkę tę wyposażają się różne, szemrane acz zawsze “naturalne i skuteczne” gabinety i “kliniki” od leczenia boreliozy. I świetnie im to wychodzi.
Pod warunkiem, że pacjent ma urojoną “boleriozę”. A nie boreliozę.
PS. Dla ciekawych – dr Rife opracował również supermikroskop optyczny pod którym można obserwować żywe bakterie, a nawet wirusy (opis tu http://biorife.pl/terapia-generator-plazmowy-metoda-Dr-Rife.php)! Był to kolejny kit gdyż jak wiadomo z fizyki rozdzielczość kątowa układu optycznego jest ograniczona zjawiskiem dyfrakcji światła na obserwowanym obiekcie i ujęta w tzw. prawie Rayleigha: minimalny kąt pod którym widać 2 obiekty jako osobne i wyraźne (a nie zlane w 1) jest funkcją długości fali światła i apertury układu optycznego: alfa=arcsin[1,22*(l/D)] gdzie l jest długością fali świetlnej zaś D – aperturą układu. Nawet stosując (najkrótsze, widzialne) światło fioletowe i najlepsze znane ciecze immersyjne (zwiększające aperturę układu) nie uzyskamy możliwości obserwacji tak małych obiektów jak wirusy.
Zaś zastosowanie przez Rife’a układów pryzmatycznych, kwarcu na soczewki i gliceryny jako wewnętrznego wypełnienia toru optycznego nie ma na to żadnego wpływu.
Firma Biorife to jedna wielka ściema.
Panie Fizyk, bardzo Panu dziękuję za bardzo merytoryczne wyjaśnienie kolejnej cudownej metody. Dobry impuls do tego, żeby przypomnieć sobie co nieco z fizyki fal.