Oczekiwana dalsza długość trwania życia
Jerome Irving Rodale kwestionuje podstawowy dogmat współczesnej medycyny.
Z Rodale Press (1955)
„Jeśli nazwy nie są poprawne, to potem język nie jest zgodny z prawdą o rzeczach. Jeśli język nie jest zgodny z prawdą o rzeczach, to sprawy nie mogą być przeprowadzone z powodzeniem.” – Konfucjusz.
Oczekiwana dalsza długość trwania życia
Zgodnie z tą wskazówką należałoby skorygować bardzo powszechne błędne zrozumienie, ponieważ w odniesieniu do opinii o naszej długości życia przeważa zbyt wiele nieścisłości. Typowa liczba zgonów jest o wiele za duża, powyżej średniej. Oblicza się ją poprzez zestawienie wszystkich zgonów w danym roku do całej populacji. W roku 1900 śmiertelność wynosiła około 17 zgonów na tysiąc mieszkańców. W roku 1950 wynosiła średnio nieco ponad 9.5 co oznacza, że w ciągu 50 lat średnia śmiertelność zmniejszyła się o 7.5 roku życia.
Liczby te są jednak tylko średnią statystyczną, a że każda osoba jest indywidualnością i nie średnią statystyczną, to osoby te mogą być nieco skołowane odnośnie przewidywanej długości swego życia. Tak więc by spełnić oczekiwania poszczególnych osób w tym względzie obliczane są różne zestawy liczb zwane oczekiwaną długością życia (oczekiwana dalsza długość trwania życia). Takie obliczenia ze spodziewaną długością życia dostępne są dla każdej grupy wiekowej.
Podając przykład, dziecko urodzone w USA w 1951 roku może oczekiwać, że dożyje nieco ponad 67 lat. Taka będzie jego oczekiwana dalsza długość trwania życia, ale jest to tylko średnia statystyczna. Jednakże jest to mniej niż średnia, dlatego, że śmiertelność zmniejszyła się do 9,6 na 100.000 z całej populacji.
Jeśli chodzi o spodziewaną długość życia dziecka urodzonego w 1951 roku, to dużo zależy od różnych czynników. Na przykład takich jak jego rodziny, cech które odziedziczy po rodzicach i środowiska w którym będzie przebywało oraz będą istniały różnice odnośnie długości życia poszczególnych dzieci. Ze względów praktycznych daje nam to przybliżony obraz tego czego możemy oczekiwać i jest to cenne do celów porównawczych z danymi z innych lat.
Jak wspomniano powyżej, dziecko urodzone w 1951 roku może oczekiwać, że będzie żyć około 67 lat, podczas gdy dziecko urodzone w latach 1900 – 1902 żyło średnio tylko 48 lat, co oznacza, że obecnie urodzone dziecko zyskało dodatkowe 19 lat. Jak na razie jest dobrze. W rzeczywistości chciałbym jednak by to obecnie urodzone dziecko odniosło korzyści z tych 19 lat dodatkowego życia. Teraz nie jestem już dzieckiem. Jestem dorosłym 56 latkiem i mam do czynienia z zupełnie inną sytuacją odnośnie spodziewanej długości swojego życia.
By zrozumieć to co mam na myśli, pozwól że podam przypadek człowieka który miał 50 lat w 1901 roku. Jakiej długości swego życia taki człowiek mógł oczekiwać? Z poniższych obliczeń wynikało, że miał jeszcze przed sobą około 20 lat. Innymi słowy człowiek który osiągnął wiek 50 lat w 1901 roku mógł oczekiwać, że dożyje wieku 71 lat jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego a warunki życiowe będą średnie. Oznacza to, że niektórzy dożyją tylko 60 lat, a inni 80 lub 90, ale średnia będzie wynosić ok. 71.
Czego mógł oczekiwać człowiek, który miał 50 lat w roku 1947? Według tabeli trwania długości życia to byłoby jeszcze około 22,3 lat. Podczas gdy dziecko zyskuje dodatkowe 19 lat życia, to 50 latek może oczekiwać tylko około 2 lat więcej.
Coś się wydarzyło w tym okresie czasu między narodzinami, a 50 rokiem życia, co zniszczyło praktycznie wszystkie walory naszej szczytnej struktury medycznej, naszych antybiotyków, kortyzonów, insuliny, udoskonalonych zabiegów chirurgicznych i nie wiadomo czego jeszcze!
W Paryżu w 1809 roku doszło do katastrofalnej upadłości pewnego banku, ponieważ jego kierownictwo nie wzięło pod uwagę różnic w spodziewanej długości trwania życia różnych grup wiekowych. W 1791 roku niejaki Joachim Lafarge założył bank, którego założenia funkcjonowania zostały oparte na życiu jego deponentów. Jednym z założeń było wypłacanie pieniędzy, oparte na wieku deponenta, połączone z przechowywaniem jego pieniędzy.
Brillat-Savarin w swojej Physiology of Taste (Fizjologii Smaku) napisał:
„Bank pana Lafarge, tak dobrze znany przez paryżan niewątpliwie odniósłby sukces gdyby ci, którzy go założyli wprowadzili do swych wyliczeń prawdziwość faktów opracowanych przez dr. Vulliermet. Wyliczyli oni śmiertelność zgodnie z tabelami Buffona, Dépariceux i innych. Oparte były one na liczbach zaczerpniętych z wszystkich klas społecznych i wszystkich grup wiekowych populacji. Ci, którzy ulokowali swój kapitał w oczekiwaniu na procent, aby zachować coś na przyszłość uniknęli zwykle niebezpieczeństw młodego wieku. Są to ludzie przyzwyczajeni do regularnej diety, dobrze przygotowanej i często pożywnej, więc ich umieralność była mniejsza od spodziewanej więc nadzieje założycieli banku kompletnie zawiodły i bank Lafarge znalazł się w kompletnej upadłości.”
W styczniu 1952 roku Wilfred N. Sisk, główny lekarz zajmujący się zdrowiem w przemyśle dla wielkiego koncernu farmaceutycznego Upjohns, napisał świetny artykuł w Organic Gardening, publikacji, której jestem wydawcą.
Wyciąga na światło dzienne zaskakującą różnicę w ogólnej koncepcji wyliczeń na temat śmiertelności. Dr Sisk napisał:
„Tabela, którą zwykle widzimy w gazecie jest tabelą oczekiwanej długości życia od chwili narodzenia. Oznacza to, że średnia długość życia dla wszystkich dzieci urodzonych np. w 1952 roku w USA będzie prawdopodobnie wynosić 68 lat. Podobna średnia w 1850 roku wynosiła w przybliżeniu 35 lat (dokładne wyliczenia nie są dostępne dla tego okresu) . W 1900 roku ta średnia nie była wiele lepsza – około 41 lat. Jeśli jednodniowe dziecko umiera na posocznicę to odbiera z owej tabeli wiele lat ludzkiego życia. Aby w USA osiągnąć średnią spodziewaną długość życia 35 lat w 1850 roku oznaczało to, że jakieś inne dziecko musiało dożyć 70 lat. Obecnie ma miejsce to co zdarzało się wielokrotnie w 1850 roku. Jest to tabela oczekiwanej długości trwania życia w chwili urodzin, która wskazywała tak dużą poprawę. Lepsza opieka lekarska przyczyniła się do nadzwyczajnej poprawy u mnóstwa dzieci i dorosłych w młodym wieku.”
„Co z osobami, które osiągnęły już wiek 40 lat? Tutaj obraz nie rysuje się już tak przyjemnie. W rzeczywistości, kiedy dokładnie przeanalizuje się obraz ich sytuacji, wygląda to wręcz zniechęcająco. Jak już wspomniałem wcześniej, towarzystwa ubezpieczeń udzielające polis na życie muszą uwzględniać tabele oczekiwanej długości trwania życia dla wszystkich grup wiekowych. Przyjrzyjmy się co przedstawiają te tabele. Dość kompletna tabela jest dostępna dla mężczyzn rasy białej, żyjących w USA od 1850 do 1947 roku.”
„W momencie urodzenia biały mężczyzna mógł dożyć, statystycznie biorąc , wieku 38 lat w 1850 roku, 48,2 lat w 1900 i 65,2 lat w 1947 roku. Jest to wyraźny i znaczący wzrost o 27,2 lata życia. Porównajmy to teraz z oczekiwaną dalszą długością trwania życia gdy ktoś ma 10 lat. W roku 1850, dziecko które osiągnęło wiek 10 lat mogło spodziewać się, że dożyje wieku 58 lat, w roku 1900 – 60,6 lat, a w 1947 – 68,1 lat. Dla dzieci, które osiągnęły 10 rok życia, zysk długości życia wynosił tylko 10 lat – znacząco mniej w porównaniu z 27,2 – która to poprawa odnosiła się do nowo narodzonych.”
„Liczby poniżej oznaczają oczywiście, że nastąpiła duża poprawa w zakresie ochrony zdrowia małych dzieci. Skontrastujmy to z przypuszczalną długością życia w wieku 40 lat. W roku 1850 biali mężczyźni, którzy dożyli 40 lat mogli spodziewać się, że będą średnio żyli jeszcze 27,9 lat lub osiągną wiek 67, 9 lat. W roku 1900 to oczekiwanie zmniejszyło się do 27,7 (dożyje do 67,7 lat) zaś w 1947 oczekiwana liczba lat wzrosła do 30,6 (dożyje do 70,6 lat).”
„Widzimy więc, że dla ludzi którzy dożyli 40 lat dalsza spodziewana długość życia wzrosła zaledwie o 2,7 roku w ciągu niemal 100 lat. Nie ma więc za bardzo czym się chwalić. Dla ludzi 50 letnich ta tabela spodziewanej dalszej długości życia także nie wygląda lepiej. W roku 1850 mężczyzna, który dożył 50 lat mógł spodziewać się, że będzie żył jeszcze 21,6 lat (dożyje do 71,6 lat), podczas gdy w roku 1900 mógł spodziewać się jeszcze 20,8 lat (dożyje do 70,8 lat) a w 1947 roku mógł spodziewać się jeszcze 22,3 lat (dożyje do 72,3 lat). Tak więc w prawie 100 letnim okresie dla ludzi 50 letnich ten wskaźnik poprawił się zaledwie o 1,3 roku. Jak można zobaczyć w tabeli dla ludzi 60 i 70 letnich to ten wskaźnik właściwie pogorszył się – dla tych osób w roku 1850 wskaźnik śmiertelności był korzystniejszy niż obecnie.”
Oczekiwana dalsza długość trwania życia według rasy i płci w Stanach Zjednoczonych
Od 1850 do 1947 roku – dziesięcioletni okres życia
Wiek | białych | mężczyzn | ||||
---|---|---|---|---|---|---|
Okres kalendarzowy | 0 | 10 | 40 | 50 | 60 | 70 |
1850 | 38.30 | 48.00 | 27.90 | 21.60 | 15.60 | 10.20 |
1900-1902 | 48.23 | 50.59 | 27.70 | 20.76 | 14.35 | 9.03 |
1947 | 65.16 | 58.14 | 30.60 | 22.32 | 15.30 | 9.71 |
Zobacz na: Kalendarz szczepień w XIX i XX wieku – wykresy
Dlaczego nie mówi się o tym? Zapytaj pierwszego lepszego lekarza dlaczego tak jest, że skoro jesteśmy coraz zdrowsi i średnio zyskaliśmy około 17 lat to tymczasem osoba, która ma dziś 50 lat może oczekiwać zaledwie dodatkowego 1 roku do spodziewanej długości dalszego życia? Lekarze i instytucje medyczne wciąż powtarzają, że zyskaliśmy znacznie na długości naszego życia. Metropolitan Life Insurance Company w biuletynie z 17.11.1947 roku napisało:
„Średnia długość życia w krajach zachodnich wzrosła o około 25 lat w przeciągu minionego stulecia.”
Tymczasem mają na myśli to, że o 25 lat wzrosła przeciętna długość życia dla nowo narodzonych.
Fakt ten został poruszony jeszcze w 1938 roku przez uznanego dr Raymonda Pearla z uczelni Johna Hopkinsa który 15 października 1938 roku w jednym z opracowań Instytutu Medycyny napisał:
„Dane pokazują, że ważne dokonania w zmienianiu kształtu drabiny życia w przeciągu ostatnich 50 lat odnoszą się głownie do jej niższych szczebli. Poprawa wskaźników śmiertelności wystąpiła przede wszystkim na szczeblu najniższym lub w wieku do 10 lat. W 1890 roku tylko 72% niemowląt płci męskiej dożywało wieku 10 lat, obecnie dożywa go 91% z nich. Ci, którzy obecnie dożywają wieku 70 lat właściwie nie osiągnęli żadnego postępu w długości życia w porównaniu z krzepkimi ludźmi z 1890 roku. W tamtym czasie 600 z 10.000 białych mężczyzn mających 70 lat dożywało wieku 90 lat lub więcej. Obecnie na podstawie doświadczeń w latach 1921 – 1931 zaledwie 563 osobom udaje się dokonać tego wyczynu. Tak więc ludzka długowieczność wcale nie została wydłużona i nie ma obecnie żadnych perspektyw, że wkrótce to nastąpi. Wszystko co zostało zmienione to jedynie średnia długość ludzkiego życia i zostało to osiągnięte głównie dzięki temu, że więcej niemowląt ma zapewniony lepszy start na życiowej drodze niż miały kiedyś.”
Dr Victor Heiser, autor American Doctor’s Odyssey (Odyseii amerykańskiego lekarza) w przemowie wygłoszonej przed członkami American Association for the Advancement of Science w 1939 roku stwierdził:
„Po osiągnięciu wieku 35 lat wasza szansa na wydłużenie długości życia nie wzrosła ani o jotę w przeciągu ostatnich 100 lat!”
W dzienniku Fort Wayne (5.10.1952 r.) dr Walter L. Palmer, profesor medycyny na Uniwersytecie Chicagowskim napisał (dosłownie cytując ów artykuł):
„Nie było jeszcze mniejszych sukcesów w leczeniu chorób podeszłego wieku. W 1850 roku 60–letni mężczyzna w stanie Massachusetts mógł oczekiwać, że będzie żył jeszcze 15 lat i 6 miesięcy, natomiast obecnie może oczekiwać, że będzie żył jeszcze średnio 15 lat i 5 miesięcy.”
Cytując magazyn Time z 12 .02.1945 roku w odniesieniu do stwierdzenia poczynionego przez naczelnego lekarza Thomasa Parrana w jego corocznym raporcie do Kongresu:
„Stan opieki zdrowotnej w USA jest prawie tak samo zły jak 25 lat temu. W 1918 roku 34% zbadanych mężczyzn zostało uznanych za niezdolnych do służby wojskowej. Obecnie około 40% jest dyskwalifikowanych pod tym względem.”
W dniu 24 marca 1950 roku U. S. News and World Report podało:
„Osoba w wieku 40 lat lub powyżej może liczyć dziś na długość życia tylko odrobinę dłuższą niż jego dziadek mógł oczekiwać w wieku 40 lat pół wieku temu. Mężczyzna w wieku 60 lat nie może oczekiwać na dłuższe życie od swojego 60 letniego przodka, który żył w okresie zakończenia Rewolucji 170 lat temu.
Ludzie w średnim wieku w owych czasach mogli oczekiwać dłuższego życia, co było odnotowywane przez główne źródła opisujące długość ludzkiego życia. Fakty nie pokazują tego!”
Detroit Times z 13.03.1953 roku :
„Lekarz z Nowojorskiego Uniwersytetu powiedział dziś, że nauki medyczne w ogóle nie wydłużyły długości ludzkiego życia. Ludzie wyjdą na tym dobrze, jeśli to sobie uświadomią… nic nie zostało dokonane by podnieść całkowitą długość ludzkiego życia.” Artykuł odnosił się do przemowy wygłoszonej przez Michaela M. Dasco,
Lancet 06.10.1951 roku:
„Brak istotnego postępu w wydłużeniu długości życia dla osób ponad 60- letnich może być uważany za jedną z niepowodzeń współczesnej medycyny.”
Horace R. Bassford, wiceprezes i główny aktuariusz Metropolitan Life Insurance Company stwierdził:
„To naturalne pytanie, czy spadek śmiertelności wykazuje równą poprawę dla wszystkich grup wiekowych. Odpowiedź brzmi: Nie. Kiedy mówimy, że śmiertelność spada musimy zdawać sobie sprawę, że główna poprawa dotyczy młodszych grup wiekowych, zwłaszcza dzieci. Dopiero w ostatnich latach mogliśmy zobaczyć znaczącą poprawę wskaźnika śmiertelności u 40 i 50 latków. Jednakże u osób w podeszłym wieku ta poprawa była już bardzo niewielka. Każdy z nas, kto dożyje setki, wciąż będzie miał duże szanse pojawić się na pierwszych stronach lokalnych gazet jako dość rzadki przykład długowieczności. O ile dożycie ponad 100 lat budzi zainteresowanie to posunęliśmy się naprzód o bardzo niewiele, nawet w stosunku do ludzi żyjących w czasach antycznych. Pomimo całego naszego postępu, nie ma żadnych dowodów, że zdołaliśmy dodać jakiekolwiek dodatkowe lata życia do maksymalnego wieku, jaki człowiek może osiągnąć.” Wygłoszono te słowa na forum General Electric Science (WGY Schenectady) 05.05.1948 r.
W biuletynie Metropolitan Life Insurance z 23.10.1951 r. napisano:
„Mimo, że ogólny wskaźnik śmiertelności w USA jest jednym z najlepszych na świecie, a wskaźnik śmiertelności u młodzieży i młodych dorosłych wypada bardzo korzystnie w porównaniu z innymi krajami, to jednak dla osób w wieku 45 lat i powyżej pozostajemy w tyle w stosunku do innych krajów rozwiniętych.”
W biuletynie wydawanym przez Uniwersytet w Minnesocie (tom 24, nr. 18 z 20.02.1953 r.) napisano:
„W USA wszystkie kanały oficjalnej propagandy od dawna podkreślają naszą stałą poprawę w tak zwanej „spodziewanej długości życia”, ale jest to przede wszystkim odzwierciedlenie wskaźnika śmiertelności niemowląt. Odnośnie ogólnej (wszystkie grupy wiekowe) spodziewanej długości trwania życia w USA jesteśmy około w połowie drogi między wymienionymi krajami …. co oznacza, że pomimo tego, że jesteśmy stosunkowo zdrowi jako niemowlęta i małe dzieci, to jesteśmy niezdrowi jako dorośli.”
Czy to wystarczająco dowodzi, że coś jest nie tak w związku ze sposobem w jaki podawane są nasze liczby dotyczące śmiertelności? Zwróć uwagę na stwierdzenie zawarte w ostatnim fragmencie biuletynu „wszystkie kanały oficjalnej propagandy od dawna podkreślają naszą stałą poprawę w tak zwanej – spodziewanej długości życia”. Wygląda to tak, jakby władze obawiały się powiedzieć ludziom prawdę z jakiegoś powodu. Czemu tak się dzieje? Kiedy nastąpił atak Japończyków na Pearl Harbor ludziom powiedziano o tym i zmotywowało ich to do ciężkiej pracy by wygrać wojnę.
Jedno musimy przyznać. W dzisiejszej populacji jest więcej starszych ludzi niż było ich w 1900 roku, ale dzieje się tak ze względu na fakt, że umiera mniej dzieci. Zatem więcej z nich dożywa starczego wieku. Wynika to nie z faktu, że obecnie dzieci są zdrowsze lub silniejsze od tych z połowy XIX wieku lecz dlatego, że są one chronione przed błonicą i innymi zabójczymi chorobami zakaźnymi dzięki różnym metodom. Niehigieniczne warunki i związana z nimi np. dezynteria (czerwonka) były powodem śmierci ogromnej liczby dzieci. Istnieje wiele dowodów, że starsi ludzie cierpią obecnie na o wiele więcej chorób przewlekłych niż ich rówieśnicy w odległych czasach. Są słabsi i bardziej chorowici, mimo że częściej korzystają z lekarzy. Są częściej poddawani zabiegom chirurgicznym. Ilu ludziom usunięto woreczek żółciowy? Ilu kobietom usunięto jajniki? Co prawda żyją, ale cierpią! Zyskali rok lub dwa lata życia więcej, ale muszą za to cierpieć! W minionych wiekach ludzie byli po prostu zdrowsi i żyli dłużej pod warunkiem, że nie zmarli jako niemowlęta lub w późniejszym życiu przez jakąś zakaźną chorobę jak błonica lub gruźlica.
Przypatrzmy się kilku znanym postaciom z czasów Wojny o Niepodległość: Benjamin Franklin żył 84 lata, Thomas Jefferson 76, John Adams 91, John Quincy Adams 81, George Washington 67, Madison 85, Monroe 73, Morris 72, Martha Washington 70, John Hay 84, Betsy Ross 84, Lafayette 77, Generał Gates 78, Andrew Jackson 78, John Marshall 80 a Tom Paine dożył 72 lat.
Według informacji prasowej z dnia 28. 10. 1946 roku z Metropolitan Life Insurance Company mężczyźni, którzy byli głównymi lokatorami Białego Domu od roku 1900
„brakowało im średnio 8 lat, aby dożyć oczekiwanej długości życia w czasie inauguracji. Prezydenci w latach od 1850 do 1900 roku wypadli nieco lepiej – im zabrakło do oczekiwanej długości trwania życia średnio 6 lat. Z drugiej strony ci, którzy objęli ów urząd przed rokiem 1850 przeżyli swą oczekiwaną długość życia średnio o 2,9 roku.”
Można by powiedzieć, że prezydenci w tamtych czasach prowadzili bardziej spokojną egzystencję i dlatego właśnie żyli dłużej, ale jeśli przeczytasz moją książkę This Pace is Not Killing Us (To tempo nas nie zabija) to przekonasz się, że nie o to chodzi. Faktem jest według współczesnych statystyk, że kongresmeni mimo bardziej gorączkowego trybu życia żyją dłużej niż ludzie wykonujący inne zawody. Spokojna egzystencja sama w sobie nie jest czynnikiem długowieczności.
W temacie spodziewanej długości życia istnieje ważny element, który chciałbym omówić. Weźmy dla przykładu mężczyznę w wieku 40 lat. Według danych jeśli żyje obecnie to może on oczekiwać dodatkowych 3 lat życia niż jego rówieśnik żyjący w 1850 roku. Przeoczyliśmy niezwykle istotny fakt. Ludzie umierają na dwa rodzaje chorób, oczywiście poza wypadkami, samobójstwami i itp. Umierają albo na jakąś chorobę zakaźną albo na degeneracyjną – włączając w to raka, choroby serca, cukrzycę, itp.
Obecnie jeśli jakiś 40 latek umrze na chorobę z kategorii zakaźnych, to nie skorzysta ze znacznego w jego wieku wzrostu oczekiwanej długości trwania życia, gdyż stosunkowo niewielu ludzi umiera obecnie z tej przyczyny. Natomiast jeśli zachoruje na chorobę degeneracyjną to będzie miał znacznie krótszą oczekiwaną dalszą długość życia niż 40 latek w roku 1950, który powłócząc nogami będzie cierpiał z powodu raka lub choroby serca. Praktycznie jest to wpisane w jego przeznaczenie, jaki typ dolegliwości zakończy jego życie, bo ten proces degeneracji zaczyna się już w dwudziestych latach życia, jak nie wcześniej. Nowotwór może zaostrzyć lub uderzyć nagle, ale rozwijał się od dawna.
To co statystycy muszą zrobić, to wziąć dane z 1850 roku, podzielić je na dwie grupy i wyprowadzić z nich oddzielne dane dotyczące oczekiwanej długości trwania życia dla każdej z tych grup – jedną dotyczącą ludzi chorujących na choroby zakaźne, a drugą na choroby degeneracyjne. To samo należy zrobić z obecnymi danymi dotyczącymi śmiertelności populacji. Wtedy ukazałby się ten straszliwy błąd, za który wszyscy ponosimy odpowiedzialność – błąd współczesnej opieki zdrowotnej, gdyż zgony z powodu nowotworu czy chorób serca stanowiły w połowie XIX wieku tylko niewielki ułamek tego z czym mamy obecnie do czynienia.
Mogę wyrazić to w inny sposób. Załóżmy, że pomiędzy rokiem 1850 a 1900 zastosowano całą wiedzę, którą później zdobyto na temat radzenia sobie z chorobami zakaźnymi oraz jak zapobiegać śmiertelności niemowląt, ale nie ruszono niczego co mogłoby być czynnikiem rozwoju nowotworów i chorób serca. Mielibyśmy wtedy nadzwyczaj niski wskaźnik śmiertelności, który w porównaniu z obecnymi danymi wskazałby, że stajemy się coraz mniej zdrowi.
Słyszę jedno zastrzeżenie. Można by powiedzieć, że byłby jeden element, który naruszał by spójność mojej teorii. Chodzi oto, że w populacji jest coraz więcej starych ludzi więc więcej ludzi umiera na raka. To tylko częściowo prawda. Nowotwory rozwijają się we wszystkich grupach wiekowych, ale bardziej u ludzi w starszych przedziałach wiekowych. Jest to więcej niż wyrównywane przez zgony na choroby serca, które sieją spustoszenie u ludzi w wieku pomiędzy 40 i 50 lat.
Źródło: The Life Expectancies
Wydatki na opiekę medyczną i oczekiwana dalsza długość trwania życia
Zobacz na: Wpływ współczesnej medycyny na przedłużenie średniej długości życia – dr Peter Dingle.
Kalendarz szczepień w XIX i XX wieku – wykresy śmiertelności
Jak instalacje wodno-kanalizacyjne (nie szczepionki) wyeliminowały choroby – Joel Edwards
Jak wymierały epidemie – Józef Słonecki
Jak wychować zdrowe dziecko wbrew twojemu lekarzowi – dr Robert S. Mendelsohn
W 2003 roku amerykański system opieki zdrowotnej był główną przyczyną śmierci. W 2001 roku roczna śmiertelność z powodu chorób serca wyniosła 699 697; Roczna ilość zgonów z powodu raka wyniosła 552 251; Całkowita liczba zgonów jatrogennych wyniosła 783.936 .
Jest oczywistym, że amerykański system medyczny jest główną przyczyną zgonów i obrażeń w Stanach Zjednoczonych.
Jatrogenia – choroby wywołane przez lekarzy
LEKARZE
W dobie uprzywilejowania zawodów medycznych trudno sobie wyobrazić, że jeszcze pod koniec ubiegłego wieku były one nisko opłacalne i nie zapewniały wykonującym je osobom wysokiego status społecznego. Nie istniał wówczas jeszcze konsensus dotyczący teorii schorzeń, medycyna nie zawsze była skuteczna w zapobieganiu i leczeniu chorób, nie była też podzielona na specjalizacje. Istniejące wówczas organizacje zawodowe nie miały żadnej kontroli nad tym, kto zostanie dopuszczony do wykonywania zawodu lekarza. Lekarze jako grupa zawodowa znajdowali się gdzieś w dolnej średniej dochodów i zarabiali od kilkuset do kilku tysięcy dolarów rocznie i nie cieszyli się szczególnym poważaniem społecznym. Do lat trzydziestych XX wieku medycyna znalazła się jednak w rękach organizacji zawodowych, które przejęły kontrolę nad branżą poprzez system licencjonowania i akredytowania szkół medycznych i praktyk. Kontrolowano również poszczególne działania lekarskie przez powoływanie towarzystw lekarskich. „Medycyna” na tym etapie oznaczała już praktykę kliniczną wykonywaną przez absolwentów szkół, które kształciły według naukowej, klinicznej i badawczej orientacji określanej przez Amerykańskie Towarzystwo Medyczne oraz sławny raport Abrahama Flexnera dla Carnegie Foundation. Ci, którzy nie spełniali kryteriów, byli wykluczani z praktykowania. Lekarze stopniowo zaczynali się rekrutować tylko z klas średniej i wyższej. Średni zarobek lekarza w 1929 roku wynosił 3 758 dolarów, czyli więcej niż przeciętne uposażenie nauczyciela college’u, ale mniej niż pracownika Yale University oraz mniej niż inżyniera mechanika. Pensje i wpływy lekarzy rosły jednak szybko, a zawody medyczne zyskiwały coraz wyższy status.
W latach siedemdziesiątych XX wieku lekarze dalej pięli się w górę po szczeblach drabiny społecznej. Średnie roczne zarobki praktykującego lekarza, czyli 63 tysiące dolarów w 1976 roku, plasują go w kilku górnych procentach piramidy przychodów. Już w 1939 roku przeciętna pensja lekarza była dwa i pół razy większa od zwykłej pensji innego pracownika pełnoetatowego, ale do 1967 roku ta różnica zwiększyła się ponad pięciokrotnie. Lekarze znaleźli się pod względem zarobków obok sędziów Sądu Najwyższego. W ostatnim zaś badaniu opinii publicznej, respondenci wyrazili do nich zaufanie większe niż do pracowników wielu innych amerykańskich instytucji, takich jak szkolnictwo wyższe, rząd (to akurat nie dziwne) czy religia instytucjonalna.
Wzrost „produktywności” był istotnym czynnikiem, który pozwolił lekarzom na podniesienie pensji, statusu społecznego i wpływów. Lekarze jako grupa zawodowa przejęli całkowitą kontrolę nad dostępem do zawodu lekarza oraz zdecydowali o wyodrębnieniu zawodów pokrewnych, które przejęły zadania mało wymagające i nisko dochodowe. Biorąc pod uwagę gwałtowny rozwój medycyny, coraz więcej pracy mogło spocząć na barkach innych pracowników służby zdrowia. Na początku XX stulecia lekarze stanowili dwie trzecie pracowników sektora zdrowotnego. Dziś, spośród 4,7 miliona pracowników profesji medycznych, tylko jeden na dwunastu jest lekarzem. Lekarze stali się raczej menedżerami opieki zdrowotnej niż jej bezpośrednimi dostarczycielami.
W tej roli lekarze przeniknęli z prywatnych praktyk do szpitali, placówek naukowych, rządu i innych instytucji. Obecnie jedna czwarta lekarzy jest zatrudniona w jednej z takich instytucji, podczas gdy w 1931 roku ich odsetek na stanowiskach niezwiązanych z leczeniem wynosił zaledwie 10 procent. Tacy lekarze nie mają zbyt wielu wspólnych interesów z medykami praktykującymi we własnych gabinetach, nie okazują też czynnego wsparcia Amerykańskiemu Towarzystwu Medycznemu (ang. AMA).
Kiedy jednak lekarze znaleźli się już na szczycie hierarchii profesji medycznych, od razu zaczęli zaciekle walczyć o utrzymanie swojej pozycji. Przez długi czas nie byli zagrożeni przez pomniejsze zawody, jeśli nie brać pod uwagę ostatnich prób zabrania głosu w sprawach opieki nad pacjentami podejmowanych przez pielęgniarki. Lekarze toczyli walkę przede wszystkim ze szpitalami, firmami ubezpieczeniowymi, szkołami medycznymi, fundacjami, rządowymi agencjami i innymi środowiskami, którym zależało na nieco bardziej zracjonalizowanym systemie opieki zdrowotnej – takim, który byłby bardziej spójny wewnętrznie i bardziej wydajny, jeśli chodzi o najbardziej kosztowne usługi. Konflikt, który wybuchł, toczył się pomiędzy zrzeszonymi lekarzami praktykującymi w swoich gabinetach, nazwanych przez Roberta Alforda „monopolistami zawodowymi” oraz tymi, którzy chcieliby usystematyzować służbę zdrowia w duchu biurokratyczno-biznesowych zasad organizacji (w terminologii Alforda „korporacyjni racjonalizatorzy”).
Więcej informacji można znaleźć w książce Medycyna Rockefellera: https://bit.ly/medycynarockefellera
Źródło wykresu: Jacalyn Duffin, 2011, The Impact of Single-Payer Health Care on Physician Income in Canada, 1850-2005
Wykres porównuje zarobki w oparciu o wartość dolara w 2005 roku.
Źródło: FB, Wydawnictwo Wektory