Odporność niemowląt. Część I – Ciąża [ Epigenetyka i mikrobiom ].
Suzanne Humphries i Hilary Butler o odporności niemowląt.
Suzanne Humphries i Hilary Butler o odporności niemowląt. Wstęp – przypadek Luka
Sprawy, o których dziś mówimy znajdują oparcie w literaturze medycznej i są to również rzeczy, które ja robię, żeby poprawić stan własnego zdrowia i sukcesywnie wpływać na poprawę stanu zdrowia osób zwracających się do mnie o pomoc.
Zatem matka Luke’a zdała sobie sprawę z tego, że słuchała lekarzy, traktowała ich słowa poważnie, wierzyła im, pozwoliła im się ukształtować na ich modłę, a później sparaliżowała ją wyuczona bezradność. Uświadomiła sobie, że głosy, których słuchasz, determinują twoje wybory, ale tylko ona musi dalej żyć z konsekwencjami tych wyborów.
Dopiero kiedy przekonała się, że stan zdrowia jej dziecka pogarsza się po każdej wizycie u lekarza, podjęła decyzję o wyjściu spod dyktatury lekarzy.
Prawdziwy problem polega na tym, że lekarze siedzą sobie za swoimi biurkami i pozostawiają ciebie z bałaganem, którego narobili. Nie dostrzegają również twojego przekonania, że to oni zapoczątkowali ten szlak zniszczenia.
Ta matka, matka Luke’a, na początku dokonała tego wyboru i pozwoliła, aby jej dziecko zostało zaprogramowane w powodującym stan zapalny fenotypie. Teraz dokonuje tego wyboru i stan zdrowia jej kolejnych dzieci jest znacznie lepszy niż pierwszego. Rodzice nie orientują się co powinni wiedzieć, żeby dokonywać właściwych wyborów, ponieważ nie słyszą głosów, które mówią im jak dokonywać innych wyborów.
Abyście wy mogli dokonywać właściwych wyborów jako rodzicie, musicie naprawdę poznać biologiczne podstawy. Wasze prababcie intuicyjnie je wyczuwały i większości z nich udało się odkryć co naprawdę liczy się w ich świecie. Jednak obecnie żyjemy w epoce ekspertów, a wiedza międzypokoleniowa straciła na znaczeniu. Wymieniłam słowo „fenotyp”, ponieważ jest ono związane z epigenetyką. Pozwólcie więc, że wyjaśnię co nieco na temat fenotypu i epigenetyki.
Fenotyp zasadniczo oznacza to jak wyglądasz w oparciu o to, co się zdarzyło z programowaniem twoich genów. Epigenetyka jest tak naprawdę rewolucją w dziedzinie genetyki oraz biologii i zmienia sposób, w jaki naukowcy niegdyś myśleli o dziedziczeniu i naszym genetycznym losie. Słowo „ epigenetyka ” można dosłownie przetłumaczyć jako „ponad genomem” i jest to dziedzina związana z zachowaniem genów, w wyniku którego te same geny mogą przynieść różne rezultaty w zależności od tego jak na nie działa świat zewnętrzny.
Na przykład to małe zdjęcie przedstawia dwie różne myszy w tym samym wieku. Są to myszy Agouti, które mają genetyczną anormalność. W określonych warunkach, w zależności od tego co robiła ich matka, kiedy one były w macicy, mogą wyrosnąć na mysz z futerkiem w tym kolorze, otyłą, z zaburzeniami metabolicznymi oraz z tendencją do cukrzycy i otyłości. Różnica między tą a tą myszą polega na tym, że w czasie, gdy ta mysz była w macicy, jej matka zjadała zwyczajne produkty, to znaczy ubogie w następujące składniki odżywcze: kwas foliowy, witaminę B12 i cholinę. Ale ta mysz tutaj urodziła się z innym kodem i jest szczupła, zdrowa i nie ma żadnych zaburzeń metabolicznych, ponieważ jej matka jadła dobre, odżywcze produkty, zawierające wszystkie te składniki.
To właśnie rozumiem przez epigenom. Mamy dwa oddzielne geny, które są dokładnie takie same, ale popatrzcie na różne rezultaty. Obserwuję to również w przypadku identycznych bliźniąt. Miałam dwóch pacjentów w mojej praktyce, którzy przypuszczalnie cierpieli na chorobę genetyczną o nazwie zespół Alporta. Tylko u jednego z nich była ona rzeczywiście widoczna. Mój kolega zapewnił drugą pacjentkę, że też będzie ją miała, ale minęło 20 lat i ta pacjentka nadal cieszy się doskonałym zdrowiem, a ma 50 lat. Według mnie zawdzięcza to swojemu środowisku epigenetycznemu po tym, jak opuściła macicę.
Tak więc epigenetyka jest rewolucją w dziedzinie genetyki i biologii.
Interesującą korelacją dla tego modelu z myszami są nieuchwytne geny autyzmu, na badania nad którymi wydaje się miliardy dolarów. Ponieważ okazuje się, że mają bardzo niewielki związek z autyzmem, całkiem możliwe, że wyrzuca się pieniądze w błoto. Wysuwanie hipotez, iż autyzm ma wyłącznie podłoże genetyczne jest dla mnie dziwne biorąc pod uwagę, że obecnie panuje epidemia autyzmu. To się dzieje bardzo szybko. Rokrocznie obserwujemy dziesiątki tysięcy nowych pacjentów i to nie tylko dzięki lepszym metodom diagnostycznym. Choroby genetyczne nie przebiegają tak jak epidemia. Rodzi się zatem pytanie, czy to możliwe, że sposób, w jaki konkretne geny są aktywowane może mieć większe znaczenie dla autystycznych dzieci niż ich rzeczywiste geny? Jedną rzeczą, którą wiemy na pewno jest to, że aktywacja immunologiczna matki ma związek z autyzmem i nie musi być nawet obecny żaden drobnoustrój. To jest mocno utrwalony fakt w literaturze poświęconej zagadnieniom immunologii.
Transkrypcja, czyli to, co dzieje się z tymi genami, kiedy wkłada się je do białek w organizmie ulega zmianie w mózgach modeli zwierząt z autyzmem, przy czym występuje stała aktywacja komórek odpornościowych w mózgu. Tak więc co wskazuje na środowisko? Zawsze słyszymy: „Och, sądzimy, że autyzm może mieć związek ze środowiskiem”. Tak naprawdę uważam, że faktycznie może tak być. Ale to jest rzeczywiście ważne pytanie, ponieważ dziś przekonacie się, że środowisko oznacza to wszystko, co znajduje się poza komórkami, czy to w waszym własnym organizmie czy w powietrzu czy w tym, co jecie lub pijecie, a mogą nim być nawet substancje chemiczne, które wydzielacie w odpowiedzi na to, co dzieje się wokół was. To właśnie oznacza „środowisko” w kontekście funkcjonowania epigenetyki. Najistotniejsze procesy zachodzą w membranach komórkowych – nie w jądrze i nie w DNA, jak kiedyś sądziliśmy.
Zanim zacznę mówić o tych membranach [błonach] komórkowych, pozwólcie, że zrobię krok wstecz i opowiem o tym czego mnie uczono w szkole medycznej. Ten sposób uczenia praktykowano jeszcze całkiem niedawno i sądzę, że przetrwał jeszcze w niektórych miejscach. Nazywało się to centralnym dogmatem. Do bardzo niedawna w ten sposób uczono genetyki. „Dogmat”, jeśli sprawdzimy ten wyraz w słowniku, oznacza dosłownie zbiór zasad opracowanych przez jakiś autorytet jako niezmiennie prawdziwy. Widzicie więc, że jest oparty na wierze, nie na faktach, w związku z czym jest rodzajem religii. Czego więc uczył nas ten dogmat DNA? Że w naszym materiale genetycznym i w jądrze naszych komórek znajduje się DNA, które jest transkrybowane na RNA, zaś RNA zmienia się w białka i my zasadniczo składamy się z białek. Nasze enzymy to białka. Białka są naprawdę istotne dla naszego funkcjonowania. Okazuje się, że ten dogmat zawiera znaczne niedociągnięcia.
W rzeczywistości nasze geny nas nie kontrolują. Są jedynie projektem [planem]. Odpowiadają tylko za ok. 10 procent tego jacy jesteśmy. Okazuje się, że pozostałe 90 procent ma związek ze środowiskiem, ponieważ sam projekt [plan] nie wykazuje żadnego działania ani mocy. Popatrzcie na tę komórkę. Wszystko wam wyjaśnię. Wiem, że to wygląda zawile, ale mamy tutaj… Wyobraźcie sobie, że to duże koło, a to jądro zawierające materiał genetyczny. Ta zewnętrzna membrana… Okazuje się, że na każdej komórce w organizmie znajduje się około 100.000 przełączników, które są osadzone na tych membranach i mają w sobie białka. Przełączniki reagują na środowisko i właśnie z tego powodu twierdzę, że jest ono takie ważne. Tak więc w zależności od tego co tu się dostaje, jak te białka to rozpoznają i w jaki sposób wpływają na membrany komórkowe, informacje przedostają się przez te białka do komórki. Wszystko, co tu się dzieje nosi nazwę przekaźnika drugiego rodzaju. Te informacje są przenoszone z przełączników do jądra i w oparciu o to, jakie informacje się przedostają, DNA może zostać odczytane i przekształcone w białka, które inaczej funkcjonują.
Nasze środowisko dokonuje większości kontroli poprzez membrany komórkowe, wykorzystując te osadzone białka jako receptory, które wysyłają informacje do jądra i mówią DNA co ma robić. Kiedyś myśleliśmy, że jądro to mózg komórki i że bez niego komórka niewiele by zrobiła. Mimo wszystko to nie za bardzo racjonalne myślenie, ponieważ wiemy, że czerwone krwinki mogą żyć w organizmie miesiącami nie posiadając jądra. Jest tak dlatego, że to membrany komórkowe tak naprawdę mają zdolność, by aktywizować i podtrzymywać aktywność komórki. W rzeczywistości jądro nie jest niczym więcej niż biblioteką wypełnioną książkami odczytywanymi jako plan budowy. Jeśli więc zakłócimy procesy zachodzące w membranach, wówczas ściana komórki, a raczej membrany komórkowe… Ta komórka tutaj może stać się dysfunkcjonalna i umrzeć. To oznacza, że sygnały śmierci i życia mogą być wysyłane poprzez membrany do jądra i to decyduje o tym czy rośniesz czy przestajesz rosnąć, czy rośniesz za wysoki czy mutujesz i w twoim organizmie rozwijają się guzy. Tak więc 90% tego, co pochodzi z planu budowy twoich genów jest kontrolowane przez to, co powierzchnia tej komórki tutaj napotyka. Płynnym środowiskiem, z którym mogą mieć styczność komórki są na przykład hormony stresu lub endorfiny. Mogą to być składniki odżywcze lub głodowanie, zapalenie lub brak zapalenia i tak dalej, i tak dalej.
Zatem u tych myszy Agouti nie miały znaczenia ich zmutowane geny, ale to w jaki sposób środowisko potraktowało te geny – środowisko, w którym ich komórki pływały, kiedy matki tych myszy były w ciąży – to, czy te komórki były zanurzone w odpowiednich składnikach odżywczych czy nie. To jest podstawa epigenetyki.
W przeszłości fale wpływów epigenetycznych widoczne były w różnych częściach świata i dziś nadal tak jest. Jednak epigenetyka zyskała rozgłos dzięki uczonemu nazwiskiem dr David Barker, który zbadał zjawiska zachodzące w Anglii i Walii około 1900 roku.
W tamtym czasie wielu ludzi cierpiało z powodu głodu i biedy, co powodowało wysoką zachorowalność. Umierało wtedy jedno niemowlę na pięć. Roman Bystrianyk i ja poświęciliśmy tej kwestii dużo miejsca w naszej książce. Również w Szwecji, w XIX wieku, znajdowały się tak daleko położone od innych siedzib ludzkich obszary, że jeśli zdarzyła się susza, ludzie po prostu umierali, nie było dla nich pomocy. Rodzinom było bardzo trudno, a dzieci z tych rodzin wykazywały podobne tendencje, jak w Anglii. W przeszłości, dorosłe dzieci głodujących matek miały wysokie ciśnienie krwi i problemy z nerkami, zwłaszcza jeśli później miały nieograniczony dostęp do jedzenia i nie potrafiły się powstrzymać. Podobne wzorce zaobserwowano także w Holandii w 1944 roku, a więc w czasie drugiej wojny światowej, kiedy w tym kraju panował głód. Odkryto, że dzieci głodujących matek wydawały się zdrowe tuż po urodzeniu, jednak po około 40-50 latach ujawniała się u nich wyższa niż u dzieci matek niegłodujących skłonność do cukrzycy i chorób serca. Te skutki mogą obejmować kilka pokoleń. Zatem ile mamy dzisiaj osób z wysokim ciśnieniem krwi?
Mnie uczono, że można powiedzieć, iż jest to zasadniczo idiopatyczne, co oznacza, że nie można znaleźć żadnej podstawowej przyczyny. A podłoże może być właśnie takie. Może być bardziej subtelne, opierać się o składniki odżywcze, jakie przyjmowała matka i zależeć od warunków występujących w jej macicy. U podstaw tych wszystkich zdarzeń leży stres, nie tylko głodowanie. To naprawdę istotna koncepcja. Okazuje się, że stres ma bardzo duży wpływ na płód. Na wszystko jest czas i miejsce. W okresie wzrostu i ciąży stres ma potencjalny, długookresowy wpływ na mózg i cały organizm. Jeśli głodowanie kontroluje konkretne geny podczas gdy dziecko jest w macicy, geny te mogą nie być w stanie uczestniczyć w procesie metabolizmu po tym, jak później w środowisku występuje więcej obfitości i zmian. Oto inne przykłady epigenetyki, które również są dobrze udokumentowane. Wiemy, że jeśli matka ma niski poziom witaminy A w czasie ciąży, dziecko będzie miało mniejsze węzły chłonne. Wiemy, że nawet jeżeli ojciec ma niski poziom kwasu foliowego, dziecko może mieć wady rozwojowe i wady cewy nerwowej; może tak być również wtedy, gdy niski poziom kwasu foliowego ma matka. Wiemy obecnie, że leki przyjmowane w okresie ciąży i laktacji mają ogromny, epigenetyczny wpływ na dziecko i to jest również mocno utrwalone w literaturze medycznej.
Za minutę pokażę wam na czym polega epigenetyczne działanie szczepionek. Przeprowadzono bardzo interesujące badania na myszach.
Chcę wam pokazać trochę więcej o tym, co znajduje się w jądrze komórki i co dzieje się z genami na skutek stymulacji membran komórkowych. Tu na dole widzimy chromosom. Od każdego z rodziców dostajecie po 23 chromosomy. Zawierają one gęsto upakowany materiał genetyczny, który może się rozwinąć i tutaj możecie zobaczyć, że są upakowane wokół białek o nazwie histony. W zależności od tego, co dzieje się z tym histonem, jakiego rodzaju, powiedzmy, grupa acetylowa, grupa chemiczna się do tego histonu przyłącza, histon ten może objąć DNA albo go puścić i pozwolić mu się przekształcić. Zgadza się? Zachodzi też inny proces, w którym mogą uczestniczyć grupy metylowe. Grupy te pojawiają się i mogą utworzyć wiązanie z DNA. Zwykle, kiedy to się dzieje, gen zostaje wyłączony. Czasami jest to pożądane. Kiedy jesteśmy niemowlętami, konieczne jest, by te obszary były zmetylowane w mniejszym stopniu, a potem, gdy przestajemy rosnąć, pewne rzeczy wyłączają się. W rzeczywistości to jest dużo bardziej skomplikowane, przedstawiam wam tylko uproszczoną wersję tego, co dzieje się w jądrze w oparciu o sygnały przychodzące z zewnątrz w tej membranie komórkowej.
Jest jeszcze trzeci mechanizm epigenetyczny, który wpływa na syntezę białek. Ten proces nosi nazwę mikroRNA. Hilary opowie o nim dużo więcej po południu, ponieważ jest on bardzo ważny w kontekście ludzkiego mleka oraz mleka innych ssaków. Ja chcę wam tylko dać ogólny pogląd. To jest DNA i normalnie mamy transkrypcję. Pojawia się RNA na rybosomach i tworzy przekaźnik RNA, a następnie przedostaje się do cytoplazmy i jeśli wszystko idzie dobrze, powstaje białko. Jeżeli w pobliżu znajdują się mikroRNA, które mogą pochodzić z żywności, mleka i można też utworzyć je samemu we własnych genach, to mogą one przyjść i utworzyć wiązanie z przekaźnikiem RNA oraz sprawić, że się rozpadnie lub po prostu zablokować je w taki sposób, że nie będzie w stanie utworzyć białka. A zatem to właśnie potrafią zdziałać mikroRNA.
MikroRNA znajdują się w bardzo dużych ilościach w ludzkim mleku, w łożysku, w płynie owodniowym, w pępowinie, w komórkach nabłonkowych oraz w galarecie Whartona. Są one w was również dzisiaj, w waszej krwi i w ślinie.
Zatem, tak jak w przypadku matek myszy Agouti, wasze środowisko i zwyczaje wpływają na wasze potomstwo jeszcze przed poczęciem, a nawet po narodzinach. Niektóre omawiane dziś kwestie sprawiają, że mówimy o „trzyletniej ciąży”, ponieważ można je przedstawić jako koło, które mieści się w większym kole. To tutaj reprezentuje okres przed poczęciem i znaczenie sposobu odżywiania się rodziców. Moglibyśmy tak naprawdę rozciągnąć to na pokolenia wstecz, ale staramy się być praktyczni, więc optymalne odżywianie przed poczęciem – zarówno matki, jak i ojca – to faktycznie dobry pomysł z punktu widzenia epigenetyki. To koło tutaj symbolizuje okres ciąży. Tu znajduje się łożysko, które w tym okresie atakuje jako narząd powodujący stan zapalny. Z tego powodu układ odpornościowy matki daje właściwą odpowiedź immunologiczną, jej układ odpornościowy zmienia się i ona staje się mniej… W jej organizmie tworzy się przeciwzapalny mikrobiom i układ odpornościowy przyjmuje go, po czym zwiększa się wpływ limfocytów Th2.
Następnie, tuż przed porodem, układ odpornościowy „przestawia się” na bardziej prozapalne działanie i to faktycznie pomaga stymulować poród. Dalej mamy poród, który odbywa się tutaj i o nim będzie mówić Hilary dziś po południu, a jej część będzie naprawdę istotna, ponieważ ten trwający krótko proces faktycznie ma czy też może mieć dogłębne, długoterminowe skutki – dobre bądź złe. Wiele rzeczy, które dzieją się w czasie porodu ma bardzo duże znaczenie i zaczyna się je coraz bardziej identyfikować. Tu na zewnątrz mamy dwuletni okres, kiedy niezwykle istotne jest karmienie piersią. Przez pierwsze sześć miesięcy należy karmić wyłącznie piersią, ale nawet Światowa Organizacja Zdrowia uważa, że mleko z piersi powinno być podawane przez pierwsze 2 lata. Tak więc w organizmie niemowlęcia powstaje mikrobiom jelit. Początkowo może on wzniecić rozległy stan zapalny, jeśli układ odpornościowy tego dziecka nie jest uczony, by trwać nieruchomo i nie reagować. Okazuje się, że to mleko matki kontynuuje programowanie, które odbywało się za pośrednictwem łożyska poprzez jej układ odpornościowy. Zasadniczo jej mleko stanowi kontynuację edukacji i ochrony, jaką zapewnia łożysko.
Następnie, kiedy dziecko kończy ten trzyletni program, jego lub jej układ odpornościowy jest odrobinę prozapalny. I to jest zdrowe, to właśnie dzięki temu każdy z was na tej sali jest zdrowy – dzięki temu, że wasz układ odpornościowy jest nieco prozapalny. Dzięki temu potrafimy tworzyć przeciwzapalne antyoksydanty, kiedy zachodzi taka potrzeba. Tak po prostu jest i brakuje mi czasu, żeby to dłużej wyjaśniać.
Zatem powinno być teraz oczywiste, że to, co robili wasi dziadkowie może mieć wpływ na was i powinno być oczywiste, że to, co wy robiłyście zanim zaszłyście w ciążę może mieć wpływ na wasze potomstwo, jak również, że pożywienie jest tu najważniejszą rzeczą, podobnie jak leki. To jest jeden z powodów, dla których jest dziś tak wiele dzieci z problemami zdrowotnymi, nawet dzieci nieszczepionych. Konkretnie mówiąc, powód jest taki, że zachodnia dieta jest nieodpowiednia. To jest bardzo interesujący artykuł. Na wszystkich moich slajdach znajdują się identyfikatory, co oznacza, że możecie wejść na stronę PubMed i wpisać ten numer, by otrzymać cały tekst albo streszczenie, które będziecie sobie mogli przeczytać. A więc w tym artykule napisane jest, że
„sposób odżywiania się przed poczęciem dziecka jest kluczowy dla optymalnego początku i rozwoju ciąży. Niestety przyjmowanie składników odżywczych przez kobiety w wieku rozrodczym wydaje się nieodpowiednie w okresie poprzedzającym poczęcie, zwłaszcza jeśli chodzi o mikroelementy, ale także biorąc pod uwagę światowy zwrot w kierunku zachodniej diety”.
Role of micronutrients in the periconceptional period.
The importance of antioxidant micronutrients in pregnancy.
Dr Weston Price w poszukiwaniu zdrowia
Wiecie już, że dieta ma znaczenie, ponieważ żywność, mikroRNA i składniki odżywcze odgrywają główną rolę w manipulacji epigenomem. Jest to nowy obszar badań, któremu dopiero teraz zaczyna się poświęcać uwagę. Jednakże inne badania dotyczyły makro- i mikroelementów i ich wpływu na zdrowie zarówno matki, jak i dziecka.
Oto krótki przegląd tego, co wiemy. Ciąża jako stan generuje wysoki poziom stresu oksydacyjnego. Trzeba sobie z tym radzić, a sposób odżywiania się jest niesłychanie ważny w tym kontekście. Niedobór składników odżywczych w pierwszym trymestrze może być przyczyną stanu przedrzucawkowego, wewnątrzmacicznego ograniczenia wzrastania płodu, poronienia i innych problemów związanych z rozwojem płodu. Selen, miedź, cynk, mangan, witaminy B, C i E są kluczowe, żeby przeciwdziałać stresowi oksydacyjnemu w czasie ciąży. Odniesienia znajdują się na dole. Witamina E jest niezbędna w zapobieganiu zatrucia tlenem i stymulowaniu układu odpornościowego. Głównym źródłem tych składników powinno być spożywane pożywienie. Wiele osób, które chcą być zdrowe sądzi, że należy przyjmować suplement X, Y i Z. Ja bardzo rzadko zalecam suplementy swoim pacjentom, ponieważ wszystkie te składniki można naprawdę uzyskać wyłącznie z jedzenia.
Wspomniałam, że implantacja to okres, kiedy panuje stan zapalny, ponieważ trofoblast, czyli ta część tutaj, atakuje ścianę macicy. Macica musi wówczas chronić swoją surową powierzchnię i samą siebie przed wirusami oraz bakteriami komensalnymi, które znajdowały się w układzie płciowym matki. Zatem ten proces zagnieżdżania się i wzrostu może faktycznie spowodować rozległy stan zapalny. Wyobraźcie sobie, musi tak być, aby zapłodniona komórka jajowa mogła się tutaj dostać tą drogą i wypychać tętnice oraz czerpać z zapasów krwi matki. Tak więc w miarę postępowania implantacji generowana jest ogromna ilość stresu oksydacyjnego, który muszą ograniczać antyoksydanty pochodzące z organizmu matki i tego, co je. W tym samym czasie jej własny układ odpornościowy zmienia się, aby tolerować ten atak w inny sposób niż tolerowałby każdy inny rodzaj ataku. Drobnoustroje mają wiele wspólnego z tolerancją płodu w całym okresie ciąży.
Drobnoustroje odgrywają bardzo ważną rolę w kontekście tolerancji płodu i tolerowania trofoblastu oraz pomagają dziecku przyjść na świat w odpowiednim czasie. Zatem mikrobiom matki zmienia się między pierwszym a trzecim trymestrem, zaś jej mikrobiom w czasie ciąży i porodu determinuje mikrobiom jej dziecka na całe jego życie. Obserwowaliśmy to na przykładzie Luke’a. Z mikrobiomem matki nie było dobrze, więc dziecko też urodziło się z niezdrowym mikrobiomem. Nie było właściwej rywalizacji między rozmaitymi bakteriami, które równoważyły niekorzystny wpływ infekcji Candida, toteż Luke nabawił się tej samej choroby, którą miała jego matka.
Okazuje się, że obecnych jest ponad 1.300 genotypów wirusowych tylko w jednej próbce ludzkiego kału, więc niekoniecznie wszystkie wirusy są złe. W zdrowym jelicie jest obecnych ponad 100 bilionów bakterii tysiąca różnych gatunków. Przewyższają liczbą ludzkie komórki, które znajdują się w organizmie w stosunku 10:1 i ważą ponad 2 kg. Większości tych bakterii nie można wyhodować, ponieważ nie mają odpowiednich pożywek, które umożliwiłyby im wzrost. Dziś już wiemy o obecności bakterii, ponieważ mamy do dyspozycji metodę „genetycznych odcisków palców” oraz inne rodzaje analizy genetycznej. Łącznie te bakterie mają zdolność metaboliczną równą zdolności wątroby. To naprawdę duża zdolność. Tak więc robią w organizmie więcej niż być może sobie wyobrażaliście. Faktycznie pomagają waszemu metabolizmowi.
To dlatego tak często przynudzam o środkach przeciwdrobnoustrojowych, antybiotykach, środkach przeciwgrzybicznych i przeciwwirusowych, ponieważ lekarze przepisują je tak, jakby ich przyjmowanie nie miało żadnych albo miało jedynie ograniczone następstwa. Pomimo tego, iż w szkole uczono mnie, że istnieje problem z uporczywą odpornością konkretnych drobnoustrojów na leki, nie w pełni to sobie uzmysłowiłam dopóki sama nie zaczęłam czytać literatury medycznej i nie znalazłam odpowiednich informacji. Te znajdujące się w środku i na zewnątrz mikrobiomy w rzeczywistości stanowią część naszego układu odpornościowego. Tak naprawdę muszą być hodowane. A zatem każdy podany antybiotyk stanowi przeszkodę w ponownym wyhodowaniu mikrobiomu. To tak jakby polać ziemię w swoim ogródku wybielaczem do tkanin, a potem rozrzucić tam nowy kompost i w ten sposób uzdrowić glebę. Zatem współczesna literatura medyczna wyjaśnia problemy ze środkami przeciwdrobnoustrojowymi i popiera hodowlę drobnoustrojów, bo tak to się od niedawna nazywa, a także zarządzanie drobnoustrojami, jednak lekarze prawie nigdy nie są zdania, że zrównoważone drobnoustroje wymagają czegoś więcej niż lek na receptę i że trzeba czegoś więcej, żeby wyeliminować infekcję. W moim przekonaniu jeszcze gorszą rzeczą jest stosowanie antybiotyków „na wszelki wypadek”. Nie potrafię wam powiedzieć ile kobiet do mnie przychodzi i mówi: „Staram się wszystko robić dobrze, chciałam rodzić w domu, ale znalazłam się w szpitalu. Dziecko się urodziło i miało trochę płynu w płucach, więc tak na wszelki wypadek podali mu kroplówką antybiotyki”. To może w przyszłości ogromnie zaszkodzić zdrowiu tego dziecka, rozwojowi jego układu odpornościowego, o czym za chwilę powiem więcej.
Teraz przyjrzyjmy się dokładniej jelitu. Ten schemat przedstawia przekrój ściany jelita. Tu jest światło jelita, gdzie znajdują się kał i cząstki pożywienia. To jest warstwa śluzu i możecie zauważyć, że niektóre drobnoustroje przenikają przez nią, choć przeważnie służy jako bariera między drobnoustrojami a obecnymi tam komórkami nabłonka jelita. Niektóre z nich wydzielają śluz, inne hormony i cząsteczki. Możecie wierzyć lub nie, ale faktycznie rzecz biorąc jelito w dużym stopniu ma takie samo działanie, jak gruczoł dokrewny. A tu możecie zobaczyć te wszystkie nerwy. Tutaj jest splot nerwowy, drugi jest tam, biegnie w dół poniżej warstwy mięśni. I jest jeszcze całe mnóstwo naczyń limfatycznych. W jelicie zachodzi dużo więcej procesów niż tylko procesy intuicyjne. Z tego powodu zdrowy mikrobiom pomaga kontrolować wagę. Jest pomocny również w utrzymaniu właściwego poziomu energii i w stabilizowaniu układu odpornościowego. Działanie genów w rzeczywistości zależy od tego czy posiadamy zdrowy mikrobiom. Te drobnoustroje przekazują sobie nawzajem mikroRNA. Oddziałują na neuroprzekaźniki. Tak naprawdę wydzielają neuroprzekaźniki i reagują na neuroprzekaźniki. Zachodzi tutaj również metabolizm witamin, więc pożywienie, które spożywamy, nie musi koniecznie zawierać tych witamin.
Na pożywienie muszą oddziaływać te drobnoustroje, jest to sposób w jaki funkcje biologiczne są związane z drobnoustrojami, które posiadasz. Drobnoustroje biorą też udział w procesie neutralizacji skutków działania leków i toksyn.
Przed chwilą wspomniałam o związku między jelitem a mózgiem i o tym, że bakterie wydzielają neuroprzekaźniki i reagują na nie. To jest tylko schemat, który ma wam pokazać, że… A wiadomo o tym tak naprawdę od… Pierwszy raz zaczęto o tym pisać w latach 40-tych XX wieku, czyli nie jest to nic takiego znowu nowego, choć teraz dopiero lekarze zaczynają to lepiej definiować. A zatem możesz przeżywać stres i emocje, które mogą zadziałać na twój układ limbiczny i sprawić, że będziesz się czuć w określony sposób. W zależności od tego jak się będziesz czuć, będziesz wydzielać cytokiny, czyli substancje chemiczne, które mogą oddziaływać na twój układ nerwowy i odpornościowy.
Tutaj mamy układ nerwowy, na który zadziałały cytokiny i który słabnie oraz wydziela hormony, które z kolei mają wpływ na drobnoustroje w jelitach, ponieważ drobnoustroje reagują na hormony oraz neuroprzekaźniki i mogą je przekształcić ze zdrowych w niezdrowe. Może się też dziać coś odwrotnego – jeśli czujesz się dobrze, twoje radosne uczucia mogą zmniejszyć stan zapalny w jelicie i utworzyć zdrowszy mikrobiom. Tak więc stan twojego mikrobiomu oddziałuje na mózg, a stan mózgu oddziałuje na mikrobiom. Bardzo istotne jest to, żeby mieć zdrowy mikrobiom w czasie ciąży, ponieważ pomaga on utrzymać dziecko w macicy tak długo jak trzeba.
Prenatal priming of cord blood T lymphocytes by microbiota in the maternal vagina.
Okazuje się, że bakterie Lactobacillus także odgrywają bardzo ważną rolę. Kiedyś sądziliśmy, że płód jest sterylny, że nie przedostają się do niego żadne wirusy ani bakterie, chociaż musieliśmy myśleć, że jakiś wirus tam jest, ponieważ niepokoiliśmy się różyczką. Zatem zawsze wiedzieliśmy, że coś się tam przedostaje, jednak co do bakterii byliśmy zdania, że naprawdę trzymają się z daleka. Ale teraz jest… Dzięki nowym sposobom wykształcania się łożyska, wiemy, że bakterie dostają się do organizmu dziecka w macicy, ponieważ kiedy dziecko przychodzi na świat, lekarze odkrywają, że jego komórki odpornościowe, jego komórki CD4, zetknęły się już z tymi bakteriami i rozpoznały je. Potrafią to stwierdzić na podstawie tego, co znajduje się na zewnątrz tych komórek. Z tego powodu poziom substancji wywołującej stan zapalny o nazwie interleukina 12 obniża się i to dobrze, tak powinno być w czasie ciąży. Pamiętacie, że w organizmie matki nie powinno być stanu zapalnego. Tak więc poziom interleukiny 12 obniża się w czasie ciąży, natomiast pod koniec ciąży wzrasta, co również pomaga stymulować poród. A zatem obecność odpowiednich drobnoustrojów jest bardzo ważna. Podawanie antybiotyków ciężarnym kobietom może to zmienić i spowodować wiele problemów.
Widzimy więc, że mikrobiom ma znaczenie, a jako przykład tego jak wielkie znaczenie dla mikrobiomu ma sposób odżywiania się można podać fakt, że zwykły niedobór magnezu przynosi efekt w postaci mniejszej liczby bakterii bifidus. Jest to określony rodzaj bakterii, które są bardzo ważne w utrzymaniu niskiego poziomu stanu zapalnego i które zasiedlają jelita, kiedy jesteśmy bardzo młodzi, ale w dorosłym wieku są dla nas nadal istotne. Tak więc niedobór magnezu może skutkować zwiększoną przepuszczalnością jelitową, ponieważ liczba tych specjalnych bakterii jest mniejsza; ta mniejsza liczba może też przynieść efekt w postaci chorób zapalnych jelit i odczynu zapalnego. To badanie wykazało, że po czterech dniach przyjmowania magnezu, liczba bakterii bifidus znacząco wzrosła, zaś po czterech dniach bez przyjmowania magnezu, liczba ta się zmniejszyła, tak więc minerały oddziałują również na mikrobiom. Wszystko się ze sobą komunikuje ze wszystkich stron. To nie jest takie proste, jak młotek i gwóźdź.
Wiemy to, gdyż liczne badania wykazały jak ważny jest sposób odżywiania się. Spośród tej mnogości badań wybrałam i umieściłam tu trzy. Wszystkie identyfikatory podane są tutaj.
– Pierwsze badanie pokazuje, że status żywieniowy matki w chwili poczęcia może wpłynąć na epigenom dziecka, co z kolei może mieć konsekwencje w ciągu całego życia dziecka.
– Drugie badanie wykazało, iż mikroRNA ryżu u ludzi i myszy wprowadziły zmiany w metabolizmie węglowodanów i w procesie eliminacji lipoprotein o niskiej gęstości. To doprowadziło do przekształcenia lipidów we krwi.
– Trzecie badanie wykazało, że dieta matki oraz dieta poporodowa dziecka zmieniają epigenom wątroby, czyli to, jak zachowuje się wątroba zależy także od tego. Przeczytam wam ten cytat na dole, bo jest naprawdę ważny:
„Przyjmowanie określonych roślinnych mikroRNA pokolenie po pokoleniu z konkretnego rodzaju pożywienia może wywrzeć piętno na genetycznej mapie gatunku ludzkiego.”
Maternal nutrition at conception modulates DNA methylation of human metastable epialleles.
Cóż, jeśli żywność jest w stanie wywrzeć piętno na genetycznej mapie gatunku ludzkiego, żywność, którą spożywamy, to jak sądzicie, co się dzieje, kiedy wstrzykujemy szczepionki zawierające DNA zwierząt, zwierzęcą materię genetyczną i zwierzęce komórki oraz inne substancje chemiczne pochodzenia zwierzęcego? Wiemy, że szczepionki zawierają substraty pochodzące od wszystkich zwierząt, które tu umieściłam.
To nie jest w ogóle tematem kontrowersji. Na przykład koker spaniel jest uroczy i możesz chcieć go mieć w domu, ale powinieneś również wiedzieć, że rakotwórcze komórki nerek koker spaniela są stosowane do produkcji szczepionek i że niektóre z tych komórek rzeczywiście lądują w środowisku [nośniku] szczepionki, ale mówi się nam, żebyśmy się tym nie martwili, ponieważ one są tylko odrobinę rakotwórcze. To jest szczepionka przeciw grypie. Wiemy, że w szczepionkach jest materiał pochodzący od człowieka, materiał płodowy. Do wytwarzania szczepionek wykorzystuje się również fibroblasty płucne. Zastanówcie się nad tym – jeśli trzeba mnożyć szczepionki po to, aby starczyło ich dla całego świata, komórki muszą naprawdę szybko się dzielić, by można było na nich namnożyć wirusy, by można było na nich namnożyć bakterie.
[Komórka rakowa to taka która pokonała Limit Hayflicka – admin]
Dlatego właśnie potrzebujemy tych komórek do sporządzania szczepionek. One nie tworzą się tak po prostu same z siebie. Ten kurczak jest także bardzo uroczy, ale już nie będzie taki uroczy, kiedy zostanie wstrzyknięty tobie, a wiemy, że to bardzo częste substraty produkcji szczepionek.
Odporność niemowląt – część 1 – Ciąża [Epigenetyka i mikrobiom]
https://rumble.com/v2iqkk0-odporno-niemowlt-cz-1-cia-epigenetyka-i-mikrobiom.html
Zobacz na: Odporność niemowląt. Wstęp – przypadek Luka
Odporność niemowląt. Część 2 – ciąża, aluminium, szczepionki, płodowy rozwój mózgu
Odporność niemowląt. Część 3 – poród naturalny, łożysko, karmienie piersią
Odporność niemowląt. Część 4 – mikroby, antybiotyki, szkody wyrządzone przez szczepionki układowi odpornościowemu niemowląt
Mikrobiom ludzki
Immunologiczna rola błony śluzowej jelit
Dieta przeciwzapalna, flora jelitowa – mikrobiom – dr Art Ayers
Cudowny MIKROBIOM.
Dieta w Zespole Psychologiczno – Jelitowym (GAPS) – dr Natasha Campbell-McBride
Odporność stada
Pierwotny Grzech Antygenowy.
“Poszukiwanie czysto genetycznego wyjaśnienia autyzmu to desperacka próba utrzymania iluzji, że żyjemy w wygodnym i racjonalny świecie, gdzie nowe chemikalia i technologie zawsze oznaczają postęp, eksperci zawsze są obiektywni i wszechstronni, korporacje uczciwe, a autorytety spełniają pokładane w nich zaufanie. Myśl o tym, że to ludzkie działania w znacznie większym stopniu niż defekty genetyczne odpowiedzialne są za współczesną epidemię autyzmu, jest dla wielu osób zbyt bolesna i przez to niewyobrażalna.” – Nancy O’Hara, pediatra z “Dzieci z głodującymi mózgami”
Fragment z książki Raymonda Francisa pod tytułem “Pożegnaj się z chorobami” – droga genetyki
Słowo „genetyczny” jest jednym z terminów, którymi najbardziej manipuluje się w rozmowach o zdrowiu. Niemal co tydzień w wiadomościach ogłasza się odkrycia z dziedziny genetyki, informując o genetycznym podłożu niezliczonych problemów, od nowotworów po Uzależnienie się od zakupów. Naukowcy zwykle opisują dany gen raczej jako związany z konkretną chorobą (niż jako bezpośrednią jej przyczynę), ale szczegóły są wypaczane lub mylnie interpretowane. Wiele osób czuje się zdezorientowanych i nie ma pewności, czym są geny i jak działają. Ostatecznie zaczynamy wierzyć, że geny sprawują bezpośrednią kontrolę nad zdrowiem. Jednak nie jest to do końca prawda, ponieważ przejawianie się genów kontroluje środowisko, jakie tworzymy naszym komórkom.
Owszem, istnieją prawdziwe choroby genetyczne, ale dotykają one mniej niż 5 procent populacji. Silniejsze od dziedziczności jest działanie środowiska, a przecież to ty kontrolujesz swoje środowisko. Masz władzę nad tempem starzenia się i chorobami, na które zapadniesz (lub nie). Aktywuj dobroczynne geny i dezaktywuj nieprzyjazne. Zdrowie zależy nie od genów, lecz od komórek. Powtórzę jeszcze raz: to na nas spoczywa odpowiedzialność i to my decydujemy. Wykorzystaj sześć dróg, by wzmocnić zdrowie swoich komórek, a będziesz kontrolował sposób przejawiania się swoich genów.
CZY ZAWIEDZIE NAJSŁABSZE OGNIWO?
A co z predyspozycjami genetycznymi, o których tak często słyszymy? Co z problemami zdrowotnymi które zwykle określa się mianem „rodzinnych”?
Pomyśl o predyspozycji genetycznej do rozwoju choroby jako o słabym ogniwie w łańcuchu, który może się przerwać, ale tylko pod wpływem nadmiernego obciążenia. We właściwym środowisku słabe ogniwo będzie funkcjonowało prawidłowo. Nie do końca prawdziwe jest stwierdzenie, że jeśli łańcuch pęka (pojawia się choroba), winę za to ponosi tylko słabe ogniwo („zły gen”). Rolę katalizatora odgrywa nadmierny stres biologiczny, który możemy kontrolować.
Kiedy wzmacniamy sprawne działanie komórek, predyspozycje genetyczne pozostają raczej w sferze potencjalnych niż realnych problemów, bez względu na to, co „występuje w rodzinie”. Niestety ludzie często pod- r-dają się swoim genetycznym predyspozycjom, uwalniając się – w każdym razie w swoim mniemaniu – od odpowiedzialności za to, jak żyją. Osoba z predyspozycją genetyczną może stwierdzić beztrosko (między jednym kęsem hamburgera i frytek a drugim): „Nic nato. nie poradzę. Wszyscy w mojej rodzinie mają nadwagę”. Przekonanie, że geny i zarazki są głównymi czynnikami warunkującymi nasz stan zdrowia, jest przestarzałe i fatalistyczne. Geny i zarazki należą do czynników, które warto wziąć pod uwagę, ale nie wywołują chorób w taki sposób, jak nam się powszechnie wydaje.
Przyjrzyjmy się genom: czym są, jak działają i co wszyscy możemy zrobić, żeby potencjał zdrowia na nowo znalazł się w naszych rękach, niezależnie od naszego genetycznego dziedzictwa.
NATURA A POŻYWIENIE
Geny są niczym matryce lub „plany” życia. Zawierają one instrukcje mówiące naszym organizmom, jak z jednej komórki rozwinąć się w istotę ludzką. Jednak tylko w przypadku około jednej czwartej genów następuje automatyczna ich ekspresja (aktywacja czy przejawienie się), która określa na przykład, czy mamy niebieskie oczy lub kręcone włosy. Większość pozostałych genów przypomina zestaw zakodowanych instrukcji, które podobnie jak program komputerowy pozostają uśpione, właściwie nie działając, dopóki ich nie aktywujesz.CELOWE USZKODZENIE DNA
Większość genów potrzebuje pewnego katalizatora (środowiskowego lub psychologicznego), by nastąpiła ich ekspresja. Sam fakt występowania w rodzinie danej cechy, „dobrej” czy „złej”, nie oznacza, że każdy członek rodziny posiada tę cechę, a nawet jeśli tak – że musi się ona ujawnić. Często nadmiernie przejmujemy się naszym dziedzictwem genetycznym.
Współczesna dieta i tryb życia mogą prowadzić do uszkodzeń genów, niezależnie od odziedziczonych predyspozycji. Uszkodzenia genetyczne nie tyle wywołują ekspresję zakodowanej informacji genetycznej, ile zmieniają kod. Zmianę w kodzie genetycznym nazywa się mutacją. Może ona nastąpić zarówno z przyczyn naturalnych, jak i w wyniku uszkodzenia spowodowanego działaniem człowieka. Jedna z teorii na temat procesu starzenia się mówi o tym, że zachodzące przez całe życie mutacje genów wywołują stopniową utratę sprawności i odporności. Zdolność genów do mutowa-nia ma nie tylko negatywne aspekty; jest nieodłączną częścią procesu ewolucji i adaptacji do zmieniających się warunków.
Za szkodliwe mutacje odpowiadają substancje chemiczne i promieniowanie, które mogą prowadzić do drastycznych i nieprzewidywalnych zmian w kodzie genetycznym. W genach zawarte są podstawowe plany tworzenia, naprawiania i rozmnażania organizmu i dlatego przypadkowa zmiana tych planów niesie duże ryzyko. Co by się stało, gdybyś zaczął na chybił trafił wprowadzać zmiany do projektu swojego domu? Drzwi, okna, ściany, a nawet całe pomieszczenia znalazłyby się w dziwnych miejscach. Tak się właśnie dzieje przy uszkodzeniach genetycznych.
Co powoduje mutacje genetyczne?
*Promieniowanie jonizujące. Niemal połowa ekspozycji przeciętnego człowieka na działanie promieniowania jonizującego pochodzi z prześwietleń rentgenowskich i z radioterapii. Unikaj tego typu promieniowania, chyba że jest naprawdę konieczne. To dziwne, że lekarze dopatrują się źródeł choroby w genetyce, jednocześnie dokonując olbrzymich uszkodzeń genetycznych za pomocą środków farmaceutycznych i prześwietleń rentgenowskich.
*Promieniowanie niejonizujące. Tworzy je przepływ elektryczności, który może wpływać na geny,
choć dowody na to są mniej oczywiste. Zasadniczo staraj się nie przebywać w pobliżu włączonych urządzeń elektrycznych lub unikaj przedłużonego kontaktu z nimi.
*Toksyny. Zaliczają się do nich syntetyczne przemysłowe substancje chemiczne, leki, tytoń, alkohol i pozostałości substancji chemicznych w mięsie czy przetworach mlecznych, jak polichlorowane bifenyle i dioksyny. Mutagenne i rakotwórcze substancje chemiczne powstają głównie w pokarmach podgrzanych do wysokich temperatur lub okopconych (jak przy grillowaniu).
Komórka wystawiona na działanie toksyn lub promieniowania może obumrzeć albo jej geny mogą uszkodzeniu. Zmutowany gen może na stałe zmienić sposób działania komórki, często prowadząc do niedoborów, toksyczności i choroby. Ponadto zmienione komórki (ze zmutowanymi genami) mogą się dzielić, przenosząc mutację do coraz większej liczby kolejnych komórek. Skutki tego powielania bywają albo znikome, albo druzgocące. Nowotwór rozwija się zwykle właśnie przez podział komórek. Co gorsza, jeśli mutacje genetyczne nastąpiły w komórce rozrodczej, to w 50 procentach jest prawdopodobne, że zostanie ona przekazana potomstwu. Zniszczone lub uszkodzone komórki i geny mogą prowadzić do przedwczesnego starzenia się i rozwoju różnych schorzeń, takich jak nowotwory, słaba odporność na infekcje, stres, zmęczenie, a nawet nieprzystosowanie społeczne.
To wcale nie geny powodują starzenie się i choroby. Powodujemy je my sami. Wystawiamy nasze komórki na działanie toksyn i promieniowania, które w pierwszej kolejności odpowiadają za mutacje genetyczne. Styl życia w XXI wieku w niespotykanym dotąd stopniu i alarmującym tempie przyczynia się do uszkodzeń i mutacji genetycznych. Jak pisze naukowiec Richard Lewontin w książce Human Diversity (1982): „Uważa się, że w związku z przedsięwzięciami technologicznymi w dziedzinie promieniowania jonizującego i chemii syntetycznej współczesne istoty ludzkie oraz łańcuch pokarmowy, na którym opiera się ich życie, ulegają znacznie szybszej mutacji niż taka, do jakiej biologia była dotychczas przyzwyczajona”.
Na szczęście w odpowiednich warunkach uszkodzenia genetyczne można naprawić. Musimy nie tylko unikać uszkodzeń genetycznych, lecz również dostarczać genom surowce (składniki odżywcze), których potrzebują do samodzielnej naprawy.
Zdarzyło mi się skomentować post na stronie Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP. Wpisałem tam tezę o badaniach genetycznych i możliwości określania ryzyka związanego ze szczepieniami w oparciu o takie badania. Ktoś zadał pytanie precyzujące i zamiast odpowiedzieć jednym zdaniem, jakoś mi się rozpisało. Oto efekt. Zapraszam.
Genetyczne potwierdzenie ryzyka szczepień? To nie jest temat rzeka, to jest temat ocean. Umówmy się, że pokażę tylko kilka strumyków.
Zacznijmy od tego czym jest ryzyko. Czy ryzyko dla populacji jest tym samym co ryzyko dla jednostki? Nie jest. Dlaczego? Bo istnieją takie zachowania, które są korzystne dla każdej jednostki w tej populacji ale nie są korzystne dla całej populacji. Zatem prawa jednostki muszą byc ograniczane. Ale czy wszystkich? No tak jest najprościej, w końcu mamy równość. Ale czy nie sprawiedliwiej byłoby dopasowywać te prawa pod kątem tego, że dla danej jednostki określone zachowanie jest ryzykowne a dla innej nie? I tutaj dotykamy konfliktu między pojęciem równości a sprawiedliwości. Dlaczego? Bo owszem wszystkich szczepimy po równo, ale nie jest sprawiedliwe, że tylko część ponosi drastyczne konsekwencje. Dźwignią tej niesprawiedliwości jest właśnie ocena ryzyka. Na chwilę obecną ta dźwignia jest całkowicie wychylona w stronę równości, bo nie chce nam się sprawić, aby ryzyko szczepień było sprawiedliwie rozdzielone pomiędzy jednostkami. Aby mówić o sprawiedliwości musimy mieć jakąś miarę tej sprawiedliwości, no bo jednemu damy przykładowo 2 bochenki chleba bo jest duży i ma większe zapotrzebowanie na kalorie a drugiemu damy 1 bochenek chleba bo tych kalorii potrzebuje mniej. Miarą jest zapotrzebowanie na kalorie. W przypadku szczepień najprostszą miarą ryzyka jest ocena skutków działania preparatu szczepionkowego na organizm. Nie jedyną oczywiście ale wystarczająco prostą i na tyle skuteczną aby dzielić populację na części. Części, które można przypisywać do grup ryzyka i mierzyć jak wiele z tych grup ryzyka musimy poświęcić aby osiągnąć zakładane bezpieczenstwo dla całej populacji. Jak widać z powyższego, obecnie stosowany w Polsce mechanizm jest jeszcze prostszy – tworzymy jedną grupę i negujemy całkowicie ryzyko, bo ze względu na liczebność grupy, straty są na tyle mało widoczne, że zanim grupa zorientuje się, że jest oszukiwana to minie mnóstwo czasu.
Wróćmy do oceny skutków stosowania preparatu szczepionkowego. W dużym uproszczeniu przyjmijmy, że organizm działa tak jak jest zaprogramowany. Co to znaczy działa? To znaczy, że komórki, z których się składa zmieniają się. A co to znaczy zaprogramowany? To znaczy, że sposób zmiany tych komórek jest określony czyli działa wg stałych reguł i w jakimś stopniu jest możliwy do przewidzenia. Te pojęcia opisują coś co możemy nazwać genotypem. Dochodzą jednak czynniki środowiskowe – miejsce gdzie mieszkamy, co jemy, jak się zachowujemy, a nawet co myślimy. To połączenie genotypu i środowiska możemy nazwać fenotypem. Fenotyp określa jednostkę w danym momencie, bo przecież może się zmieniać. Już na tym etapie można zadać mnóstwo ciekawych pytań – tu powinna być przerwa na wyszukanie tych pojęć w Internecie.
Gdzie w tym wszystkim są szczepienia? W kwestii genotypu, dysponujemy już przeogromną wiedzą o możliwych fenotypach dla ludzi. Jak zwykle, te dane są dostępne – dla nas, dla lekarzy, dla naukowców, dla urzędników. Na dzisiaj jest to ponad 5700 znanych fenotypów – proszę zerknąć tutaj http://www.omim.org/statistics/geneMap i następnie uruchomić kwerendę czy to dla poszczególnych chromosomów, genów czy właśnie samych fenotypów (menu u góry). Co nam daje ta wiedza? Przykładowo możemy powiedzieć, że dana jednostka nigdy nie będzie miała określonego rodzaju nowotworu, albo że jeśli pochodzi z Finlandii to może pić alkohol ile tylko chce i nie zniszczy wątroby, albo, że jeśli weźmie aspirynę w połączeniu z jakimś specyfikiem to umrze (przesadzam – chodzi oczywiście o rodzaj wiedzy w tej bazie danych).
Idąc dalej, musimy wziąć pod uwagę szlaki metaboliczne. Z tego co zostanie wyprodukowane na podstawie wiedzy zapisanej w DNA, co zostanie pozyskane ze środowiska lub w inny sposób, komórki w naszym ciele zmieniają jedne związki chemiczne w inne. I tutaj również dysponujemy przeogromną wiedzą o tym jak to działa http://biochemical-pathways.com/#/map/1 . Piszę przeogromna, ale i tak jest to tylko ułamek całości. A mimo tego daje nam już teraz właśnie te przeogromne możliwości.
Idąc wyżej, komórki działając zgodnie z programem, korzystając z dróg metabolicznych, funkcjonują w większych skupiskach by osiągnąć określone cele. Cele sensowne, istotne i niezbędne by mogło być kontynuowane życie. Cele realizowane poprzez procesy komórkowe i molekularne. Przykładowo jest to koagulacja, replikacja, system immunologiczny itd. Pełniejszy obraz jest tutaj http://biochemical-pathways.com/#/map/2 . Czy jest to pełen obraz tych systemów? Nawet nie jest to ułamek. Nie wiemy jak działa system immunologiczny. I to nie wiemy wręcz na zasadzie “nie mamy zielonego pojęcia” – mimo bardzo buńczucznych zapewnień koncernów farmaceutycznych o tym, że jednak wiemy. A co to znaczy wiedza o działaniu? Wg współczesnej nauki, uznajemy, że coś wiemy, jeśli potrafimy to zbudować sami. A nie potrafimy zbudować nowego systemu immunologicznego. Nie wiemy jak sprawić aby odporność po szczepieniu trwała całe życie tak jak po przechorowaniu tej choroby. Nie znamy parametrów tego systemu immunologicznego czyli bazując na wiedzy z teorii systemów “pamięć” tego systemu musi być “skończona” i “policzalna”. Nadpisując sztucznie “komórki pamięci” systemu immunologicznego poprzez szczepienia tracimy coś co było już w nich zapisane wcześniej. Prawdopodobnie bezcenna wiedza o poprzednich infekcjach. Można powiedzieć, że walimy młotem z nadzieją, że uderzymy w dobre miejsce. I tu dochodzimy do sedna. Z punktu widzenia precyzyjnego organizmu człowieka preparat szczepionkowy nie jest młotem. Jest bombą atomową. Wierzymy, że zmienimy i do tego w sposób jednoznacznie korzystny działanie pewnej wybranej części procesów komórkowych podczas gdy pomijamy, że ten preparat a właściwie dziesiątki jego składników, znanych i nieznanych, poruszają się po dziesiątkach, setkach, milionach szlaków, którymi nie powinny się poruszać i zmieniają proporcje czy działanie związków chemicznych uczestniczących w milionach innych zadań. Jak zmieniają? Z teorii systemów wynika, że działanie może być neutralne, może być wzmacniające lub może być osłabiające. I tutaj wracamy właśnie do genetyki i oryginalnego pytania o genetyczne potwierdzenie ryzyka szczepień. Każda jednostka może mieć inne proporcje, co jest dla niej bezpieczne a co nie. Bazując na wiedzy o działaniu komórek, związków i tego co jest wpisane w genotyp możemy z dużą dozą pewności stwierdzić, czy dany składnik preparatu szczepionkowego będzie wzmacniał czy osłabiał określone procesy na danym szlaku u wybranego osobnika. Weźmy dla przykładu rtęć a właściwie jej związki. Jest mnóstwo badań w tym temacie. Wiemy, że związki rtęci w połączeniu ze związkami aluminium zwiększają o rzędy wielkości swoją toksyczność, wiemy, że związki rtęci metabolizują w organizmie człowieka, wiemy, że rtęć ma tendencję do korzystania z wybranych szlaków metabolicznych przez co osadza się w narządach, i niestety dla nas i “stety” dla producentów szczepionek, czego nie wykazują poźniejsze badania “z krwi”. Czy bazując na analizie genomu i jego bieżącego działania – więcej tutaj – https://en.wikipedia.org/wiki/Single-nucleotide_polymorphism – poprzez właśnie badania genetyczne jesteśmy w stanie określić ryzyko dla jednostki w związku z przyjęciem związków ze szczepionek? Tak! Czy jest to ryzyko bezwzględne czyli czy uda się określić, że jeśli przyjmiemy x danego preparatu to utracimy y “zdrowia”? Raczej rzadko, choć jest to możliwe. W każdym jednak przypadku, jesteśmy w stanie ocenić ryzyko relatywne. Co to znaczy? Mając n jednostek w populacji, nie wiemy do końca jakie są poziomy bezwzględne bezpieczeństwa, ale znając poziomy danej cechy u wszystkich jednostek, możemy przyjąć jakąś dolną granicę ryzyka. Możemy uznać, że 20% jednostek, które posiadają najsilniej wyrażoną grupę cech dla ich bezpieczeństwa wykluczamy z programu szczepień. I te 20% dzieci (bo zakładamy, że dorośli się zwykle w Polsce nie szczepią a ich odporność i tak już dawno wygasła) po prostu wykluczamy z obowiązku szczepień. Taki mamy stan wiedzy w nauce. I z tej wiedzy nie korzystamy. A czy ktoś korzysta? Oczywiście, to Polska jest wyjątkiem, czy to są szczepienia, czy nowotwory czy inne dziedziny nauki o człowieku. Czy można by z tej wiedzy korzystać? Cóż, przecież nie starczy środków na wszystkich, między innymi dlatego zamawiając preparaty szczepionkowe są one zamawiane przez Ministerstwo Zdrowia w taki sposób, że jedynym kryterium wyboru preparatu szczepionkowego jest w 100% cena. Cena jest ważniejsza jak widać od zdrowia dzieci. Bazując na tych przesłankach urzędnicy uznają, że skoro nie starczy dla wszystkich to nikt nie będzie z tego korzystał. I równość znowu wygrywa ze sprawiedliwością.
Żeby zakończyć jakimś optymistycznym akcentem – tak, koszt sekwencjonowania całego genomu spada. W Niemczech jest to dostępne już za kilka tysięcy PLN. Badania SNP dla poszczególnych cech są jeszcze tańsze. Szkoda, że nie ma w Polsce zwyczaju, aby od pewnego poziomu skomplikowania choroby, budować właśnie terapie profilowane oparte o genotyp danego pacjenta. Błędnym jest uznanie, że tańsza jest forma leczenia poprzez eksperyment czyli medycyna w Polsce stosuje preparat, obserwuje w jakimś stopniu efekty i jeśli są negatywne to ten preparat jest wymieniany. Bywa, że te efekty są katastrofalne. Zdecydowanie genetyka może o szansie wystąpienia takich efektów powiadomić wcześniej. Czyli zupełnie nielogicznie koszt badania genetycznego “teraz” wydaje się dla medycyny w Polsce wyższy niż koszty leczenia skutków błędów “później”. To również temat na osobną historię. Póki nie zmienimy takiego myślenia, będzie ciężko przekonywać o potrzebie właśnie badań genetycznych. Acha, a co z czynnikami środowiskowymi i szczepieniami i ryzykiem i fenotypami?
Źródło: https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=228395454216652&id=100011385973485