Wykład profesora Jordana Petersona pod tytułem Postmodernizm i poprawność polityczna. Publikujemy transkrypt z materiału z Jordanem Petersonem, w którym omawia zjawisko poprawności politycznej.

Poprawność polityczna to totalitaryzm udający dobre maniery – George Carlin

Poprawność polityczna prowadzi społeczeństwo  małymi krokami do nowej „ery tyranii”. Mało kto wie, ale przymus sterylizacji i inne eugeniczne pomysły na których wzorowała się elita niemiecka, wziął się od amerykanów, a dokładnie miał swój [prawny] początek od niesławnej decyzji z 1927 roku sędziego Sądu Najwyższego Olivera Wendella Holmesa:

„Lepiej jest dla świata, kiedy społeczeństwo, zamiast czekać na egzekucję degeneratów, którzy dopuścili się zbrodni, czy pozwalać, by imbecyle marli z głodu, zapobiega wydawaniu na świat niepełnowartościowego potomstwa przez małowartościowych rodziców. Zasada, która dopuszcza przymusowe szczepienia, jest na tyle pojemna, że może dotyczyć i przecinania jajowodów. Trzy pokolenia imbecylów są dostatecznym powodem.”

Jest to powszechnie cytowany fragment orzeczenia sędziego Holmesa, jednak w zdecydowanej większości zdanie, które zostało oznaczone kolorem czerwonym jest pomijane podczas cytowania tego fragmentu. Wiele lat później naziści podczas procesów w Norymberdze zacytowali słowa Holmesa we własnej obronie.

Przerażające amerykańskie korzenie nazistowskiej eugeniki – Edwin Black
Kolektywizm: Rodzina czy państwo? Esej o obowiązkowych szczepieniach. Dr Russell Blaylock
Film Nauka i Swastyka: Biologiczni Żołnierze Hitlera
Kodeks Norymberski a szczepienia – świadoma i dobrowolna zgoda
Zasady dla radykałów Saula Alinsky’ego – Tom White – Wystrzegaj się użytecznych idiotów

 

Moses Znaimer:  Przez lata, w tym dniu, w Ideacity, bardzo wielu mówców poruszało kwestię ekologii, kwestię planety, zajmując stanowiska, które są generalnie określane jako postępowe. (…) I przez cały ten czas nigdy nie spotkałem kogokolwiek kto sprzeciwiałby się czy żądał natychmiastowego powstrzymania przed mówieniem drugiej strony czy to przez telefon, czy za  pośrednictwem maila, listu lub w inny sposób. (…) Nagle zacząłem dostawać tweety. Nagle pojawiło się całe to oburzenie, że nie tylko ci ludzie nie mieli racji, ale że nie powinienem był pozwalać im przemawiać. I to właśnie sprawiło, że z czasem zacząłem zauważać, że coraz częściej tak zwani postępowi stawali się coraz bardziej niepostępowi.
Są to ludzie, którzy nie chcą słuchać nikogo innego. I ostatnio wydaje się, że jest to rodzaj rozpędu dla tego rodzaju myślenia, szczególnie obecnego na naszych kampusach. (…) Ale dopiero od niedawna, wraz z dyskusją na temat trendów i odpowiedniej etykiety w zwracaniu się do osób transseksualnych, widzimy to nowe zjawisko sprzeciwu wobec czyichkolwiek opinii innych niż te uświęcone opinie niepodlegające krytyce. (…)  Co się stało z naszym dyskursem w społeczeństwie, w szczególności w naszych instytucjach szkolnictwa wyższego, gdzie jak się wydaje rozwinęliśmy profil studenta, który nigdy nie chce usłyszeć negatywnego komentarza. I przyjechali na uniwersytet, aby znaleźć bezpieczne miejsce, a nie miejsce, które otwiera ich umysły i sprawia, że angażują się w idee.

 

Poprawność polityczna i postmodernizm

 

Jordan Peterson:  Zatem chcę z wami porozmawiać o tym, co jest politycznie poprawne, a co jest politycznie niepoprawne. Przez „politycznie niepoprawne” rozumiem coś „niewłaściwego”.
Ale zaczniemy od tego, co jest politycznie poprawne. Z tego, co wiem, poprawność polityczna jest paradoksalnym zlepkiem postmodernizmu, który powstał jako forma filozofii i krytyki literackiej oraz marksizmu lub neomarksizmu.
Wyjaśnię, dlaczego to jest paradoksalne. Myślę, że wszystkie zjawiska, do których odnosił się Mojżesz [Moses], są konsekwencją zestawienia tych dwóch systemów idei.

Zatem chcę w skrócie wyjaśnić oba systemy idei, a następnie poddać krytyce oba i ich zestawienie. Tak więc, oczywiście mogę zajmować się jedynie głównymi twierdzeniami i mam nadzieję, że zrobię to w sposób chociaż do pewnego stopnia przejrzysty. Zacznijmy więc od postmodernizmu.

Pierwszą rzeczą, którą należy zrozumieć o postmodernistach, jest to, że nie są oni w żadnym wypadku nieinteligentni. Wręcz przeciwnie. Na przykład Jacques Derrida i Michel Foucault, dwóch słynnych
francuskich intelektualistów publicznych, którzy stoją na czele lub znajdują się w pobliżu źródła, tego, co można by określić mianem postmodernistycznej rewolucji intelektualnej, są niezwykle zdolni pod względem intelektualnym. Nie oznacza to w żadnym wypadku że mają rację, ale z pewnością oznacza to, że są wyjątkowo zdolni do tworzenia argumentu, który jest trudny do rozwikłania.

Zacznijmy więc od tego, co moim zdaniem jest najbardziej centralną władzą, najpotężniejszym centralnym twierdzeniem postmodernizmu, twierdzeniem, które moim zdaniem jest rzeczywiście poprawne i które skomplikowało również wiele innych dziedzin, w tym, o dziwo, sztuczną inteligencję. To twierdzenie jest czymś w rodzaju tego, że istnieje nieskończona liczba sposobów interpretowania każdego, nawet skończonego zbioru zjawisk.
I tak się składa, że to prawda.

Jest to jedna z przyczyn, dlaczego tak trudno jest ludziom rozwijać sztuczną inteligencję i rozwijać maszyny, które mogłyby działać w środowiskach świata rzeczywistego, ponieważ okazuje się, że świat jest tak złożony, że technicznie rzecz biorąc, jego postrzeganie wydaje się praktycznie niemożliwe. Trochę wcześniej, w poprzednim wystąpieniu, słyszeliśmy o poznaniu ucieleśnionym i jednym ze sposobów, w jaki psychologowie próbują zająć się kwestią niemożliwości postrzegania, jest zauważenie, że postrzeganie jest niemożliwe bez umiejscowienia umysłu w ciele,  które ma pewien zestaw ograniczeń.

Poświęcamy również ogromną część naszego krajobrazu neurologicznego na przetwarzanie zmysłowe, żeby w czasie kiedy patrzymy na świat, mógł on przejawiać się w sposób oczywisty, w jaki wydaje się przejawiać. Lecz to nie oznacza, że jest to prosty problem. Jest to bardzo skomplikowany problem, a postmoderniści mieli słuszność pod względem technicznym.
Istnieje prawie nieskończona ilość sposobów postrzegania i interpretacji określonej liczby zjawisk.
Widzicie, to, co jest interesujące w tym twierdzeniu, poza tym, że jest ono prawdziwe pod względem technicznym, to fakt, że można je wykorzystać do zorganizowania ataku na każdą
interpretację czegokolwiek, ponieważ istnieje ogromna zmienność w liczbie interpretacji, które można by wprowadzić w danej sytuacji.

Wówczas można od razu dojść do wniosku lub objaśnić twierdzenie, że żadna z tych interpretacji nie powinna być uprzywilejowana, postawiona ponad wszelkimi innymi. Prawdę mówiąc jest to błędne. I właśnie dlatego postmodernizm jest poprawny w swoim głównym założeniu, ale błędny w swoim wtórnym założeniu.

Powodem, dla którego jest on błędny jest to, że chociaż istnieje bardzo duża liczba potencjalnych interpretacji świata, to jednak nie oznacza to, że istnieje równie duża liczba przydatnych/realnych interpretacji świata.
Moglibyście zapytać: „Co stanowi ograniczenie przydatności danej interpretacji?”. A ja odpowiedziałbym: „Cóż, jest ich wiele”. I myślę, że musicie to zrozumieć w kontekście żywych stworzeń postrzegających i interpretujących świat, a także w szerszym kontekście ewolucyjnym.
Sposób, w jaki ewolucja rozwiązuje problem nieskończonej ilości potencjalnych interpretacji, polega na zabiciu każdego pojedynczego żyjątka, które interpretuje rzeczy na tyle źle, by umrzeć.
No dobrze. Chodzi mi o to, że jest to jeden z najpotężniejszych argumentów przemawiający za koniecznością precyzyjności teorii ewolucyjnej.
Potrzeba było trzech i pół miliarda lat ewolucji, by stworzyć stworzenia naszego rodzaju, które potrafią zinterpretować świat, którego nie da się go zinterpretować na tyle dobrze, aby żyć przez około 80 lat i mieć jakieś rozsądne szanse na rozmnażanie się w tym okresie czasu. Trzy i pół miliarda lat, i to jest najlepsze, co mogliśmy zrobić. Jest to bardzo skomplikowany problem, a ewolucja rozwiązuje ten problem, produkując ogromną liczbę wariantów, a następnie zabijając prawie wszystkie z nich.

I w ten sposób śmierć jest rozwiązaniem problemu z interpretacją. I jest to straszne rozwiązanie, ale to co próbuję przez to powiedzieć, to to, że interpretacje są ograniczone przez takie rzeczy, rzeczy pierwotne, które są istotne dla żywych istot, jak cierpienie i śmierć. Zatem to są pierwsze zestawy ograniczeń.

Wasze interpretacje świata powinny osłaniać was, w miarę możliwości, przed nadmiernym cierpieniem i śmiercią. Nie wydaje się to zbyt sporną kwestią, chyba, że obraliście za cel kierunek prowadzący do samobójstwa. Tak więc, możemy zacząć jedynie przez zwrócenie na to uwagi. Możemy również zaznaczyć, że takie rzeczy jak konieczność współpracy i współzawodnictwa z innymi, również ograniczają interpretacje, na które możecie sobie pozwolić w świecie, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że nie tylko powinniście współpracować i współzawodniczyć z ludźmi jeden raz, lecz także powinniście współpracować i współzawodniczyć wiele razy z często tymi samymi ludźmi, w wielu różnych kontekstach. I że nie tylko powinniście interpretować świat tak, abyście mogli współpracować i współzawodniczyć z tymi ludźmi, ale musicie to robić w sposób, który może być  wielokrotnie powtarzany i odtwarzany.

I to również stanowi niezwykłe ograniczenie serii. Tak więc, nie chcesz zbytnio cierpieć i nie chcesz umierać i chcesz być w stanie współpracować z ludźmi oraz chcesz być w stanie z nimi konkurować, jak również chcesz  być w stanie to robić przez długi okres czasu. A potem być może chcecie to robić także z myślą o celu, bo generalnie mamy na myśli cele. A więc istnieją rzeczy, które lubimy posiadać bardziej niż inne rzeczy i dlatego dążymy do nich, a następnie musimy ograniczyć naszą interpretację w taki sposób, że kiedy wprowadzamy je w życie na świecie, prawdopodobieństwo, realizacji tego, do czego dążymy, zwiększy się. I wszystkie te ograniczenia działają jednocześnie.

I uważam, że Jean Piaget, psycholog rozwoju, być może zaszedł dalej w tym kierunku myślenia niż ktokolwiek inny, o kim wiem. W każdym razie, jest to coś w rodzaju rozwinięcia podstawowej maksymy etycznej Kanta, która brzmiała mniej więcej w ten sposób: „Postępuj tak, jakby to, co robisz, zostało zrobione przez wszystkich”.
Lecz w sensie piagetycznym brzmiało bardziej tak: „Postępuj tak, jakby to, co będziesz robił, musiało być powtarzane w nieskończoność w sposób, który porusza się w górę, a nie w dół”. To coś w tym stylu.
Jednakże chodzi o to, że istnieją ogromne ograniczenia w sposobie, w jaki możemy interpretować świat z każdej realistycznej perspektywy, więc krytyka, że istnieje nieskończona ilość interpretacji, rozpada się przy bliższej analizie.

Zatem to jest pierwsze miejsce, w którym postmoderniści poważnie się mylą. Radykalnie nie doceniają oni wewnętrznych ograniczeń interpretacyjnych. Od czasu do czasu głównym twierdzeniem marksizmu, a postmodernizm i marksizm mają tendencję do  pokrywania się, co jest bardzo dziwne, jest to, że najlepszy sposób patrzenia na świat polega na patrzeniu przez pryzmat ciemiężcy i uciśnionych. Zabawne jest to, że jeśli jesteś postmodernistą,  to jest to właściwie interpretacja, prawda?

To marksistowska interpretacja. A interpretacja ta brzmi tak, że najlepszy sposób patrzenia na świat polega na patrzeniu przez pryzmat ciemiężcy w porównaniu do patrzenia przez pryzmat uciśnionych. Lecz jeśli jesteś postmodernistą, nie możesz posiadać interpretacji podstawowej/kanonowej, ponieważ cała twoja cholerna teoria opiera się na założeniu, że nie możesz mieć interpretacji podstawowej, ponieważ żadna interpretacja nie jest lepsza od jakiejkolwiek innej interpretacji.
Zatem możesz zapytać: „Pomijając fakt, że argument nieskończonej liczby interpretacji jest błędny w każdym praktycznym sensie, dlaczego miałbyś pozwolić na to,  by twoja postmodernistyczna filozofia dekonstrukcjonistyczna pozostała osadzona w marksizmie?

Tak więc, to jest kolejne pytanie, bo z pewnością nim jest. A jeśli na przykład przeczytasz publikacje Derridy lub Foucault i spojrzysz na intelektualną historię ruchu postmodernistycznego, który w latach 70. gwałtownie rozwinięto, przekonasz się, że nie jest tajemnicą, że postmoderniści wyłonili się z podstawowych ram marksistowskich i nigdy ich nie porzucili, a jedynie je zmodyfikowali. Z burżuazji przeciwko proletariatowi do, no wiecie, jednej grupy tożsamościowej przeciwko drugiej. Jednakże nadal była to narracja typu ciemiężca-uciskani. To tylko zręczne oszustwo. Zatem pytanie brzmi: „Dlaczego, jeśli twierdzisz, że żadna narracja nie ma być uprzywilejowana, dlaczego zaakceptowałbyś swój sojusz z marksizmem?”

I tak, pierwsza odpowiedź na to pytanie może być optymistyczna, a mianowicie, że postmoderniści i radykałowie, którzy napędzają ruch poprawności politycznej, są w rzeczywistości szczerzy w swoim pragnieniu pomocy uciśnionym. Można by więc powiedzieć, że po ustaleniu, że istnieje absolutna mnogość interpretacji i rezygnacji z wyobrażenia, że którakolwiek z nich jest podstawowa lub ceniona ponad wszelkimi innymi, nadal możemy zachowywać się jak przyzwoici ludzie i starać się dbać o ludzi, którzy mają mniej szczęścia niż my. Jako argument intelektualny, jest to naprawdę zły argument, ponieważ nie można mieć jednocześnie pierwszej

i drugiej propozycji. Ale powiedziałbym też, że szacunek dla spójności i logiki nie jest mocną stroną postmodernistów i to jest właściwie techniczna część ich teorii. Tak więc problem z tą teorią, z tego co mogę powiedzieć, a tak naprawdę jest to duży problem, był taki, że pod koniec lat 60. XX wieku nawet francuscy intelektualiści, tak ograniczeni jak Jean-Paul Sartre, musieli w końcu zgodzić się, że dowody, które napływały z takich miejsc jak maoistowskie Chiny i stalinowski Związek Radziecki czy poststalinowski Związek Radziecki, ujawniały odrażające praktyki polityczne na takim poziomie natężenia i niezaprzeczalności, że nawet francuski intelektualista musiał przyznać, że coś było nie tak.

Zatem pod koniec lat 60. XX wieku niemożliwe stało się to, że jednocześnie twierdzili, że w rzeczywistości troszczyli się o uciskanych, a nawet o ciemiężcę, a także, że będą przestrzegać zasad marksizmu jako funkcjonalnej doktryny gospodarczej i politycznej. Nikt by tego nie zrobił. I myślę, że kwestia ta odeszła w zapomnienie przez Aleksandra Sołżenicyna w połowie lat 70-tych.

Nie kupuję więc postmodernistycznego argumentu, że to współczucie napędza postmodernistyczny sojusz z marksizmem. Nie kupuję tego ani trochę, bo myślę, że gdyby ci, gdyby postmoderniści byli współczujący i używali tego jako, powiedzmy, domyślnego celu w swoim życiu, ponieważ nie mają żadnego innego celu z powodu swojego postmodernistycznego relatywizmu to trzeba by było zaakceptować pojęcie współczucia. Ale jako, że ignorują oni rzeczywistość historyczną, doktryny, które starają się wcielić były niebezpieczne i mordercze w niewyobrażalnym stopniu, to ja nie mogę zaakceptować argumentu, że to współczucie ją napędza. Zatem pod tym względem też jest to złe.

Następną kwestią jest, jak sądzę, pytanie: „Jaka jest alternatywa?”. Jaka jest alternatywa? Cóż, Nietzsche, jak sądzę, odkrył tę alternatywę prawie – ile minęło od tego czasu – ponad 150 lat temu.
Wiecie, to jest cholernie zaskakujące. Był niesamowitym myślicielem. Nietzsche wiedział na przykład i pisał o tym w swoich zeszytach w „Woli mocy”, że nihilistyczne doktryny, które pojawią się w następstwie zburzenia teologicznej i filozoficznej podstawy Zachodu, które według niego były związane z objawieniem śmierci Boga, spowodują formę katastrofy politycznej i zidentyfikował ją konkretnie, wierzcie lub nie, z komunizmem. I to już w roku 1850, 1860. Nie mogę uwierzyć w to, że to zrobił. A to zabiłoby dziesiątki do setek milionów ludzi w XX wieku.

Nietzsche powiedział też, cóż, być może nie byłaby to zbyt wysoka cena do zapłacenia, jeśli rzeczywiście wynieślibyśmy coś z tego, ale nie jest to oczywiste, że to zrobimy i na pewno nie jest oczywiste, że postmodernista powiedziałby, że powiedzmy, nowoczesne uniwersytety byłyby skłonne nauczyć się czegokolwiek z historii XX wieku.

Szczególnie lekcja, że egalitarne i ukierunkowane na sprawiedliwość doktryny, które próbują narzucić młodym ludziom w tym podobnym do kultu/sekciarskim sposobie nauczania są po prostu niebezpieczne i mordercze. W każdym razie, oto co powiedział Nietzsche na ten temat. Naprawdę potrafił się wyrazić. By ten człowiek został wyzwolony z zemsty, która jest dla
mnie mostem do najwyższej nadziei i tęczą po długich burzach.
Dla tarantul oczywiście istniałby inny sposób. Cytat. „Sprawiedliwość oznacza dla nas właśnie to, że świat zostanie wypełniony burzami naszej zemsty.” Koniec cytatu.
W ten sposób mówią do siebie nawzajem – „Weźmiemy odwet i zamęczymy wszystkich, którzy nie są równymi nam” – tak więc serca tarantuli ślubują. „A wola równości będzie odtąd imieniem cnoty; i wbrew wszystkiemu, co ma moc, chcemy wznieść nasz krzyk!” „Wy, kaznodzieje równości, tyrano-manio niemocy krzycząca o równość. Waszą najskrytszą ambicją jest być tyranami i ukrycie się pod słowami cnoty.”
To dość poważna krytyka. I to właśnie ona dla mnie tłumaczy paradoksalne, perwersyjne paradoksy, które stoją u podstaw skądinąd zrozumiałego związku między postmodernistami a marksistami. Zatem ponownie wygłaszasz argument taki jak ten. Postmoderniści posiadają twierdzenie, że nie ma podstawowych/kanonowych interpretacji świata. Już wam mówiłem, dlaczego w mojej ocenie jest to głupie, głupie stanowisko.

Ale nawet zakładając, że to prawda, to oznaczałoby to wówczas, że nie można sprzymierzyć się z doktrynami takimi jak marksizm lecz oczywiście postmoderniści to robią. A więc oznacza to, że nie można wymyślić logicznego wytłumaczenia dla tej, nazwijmy to nie-świętą unią i trzeba szukać go gdzie indziej. Lecz nie można liczyć na samo współczucie, które jest wytłumaczeniem, które zaoferowano, ponieważ doktryny, które są promowane do bycia wdrożonymi w służbie ludzkości, okazały się, jak niewiele innych doktryn kiedykolwiek, tak mordercze i despotyczne, że przechodzi to ludzkie pojęcie. Zatem tego nie kupujesz tego. I co dalej? Co zostało?

Cóż, jest jeszcze jedna rzecz, która jest interesująca odnośnie postmodernistów. W ich świecie nie ma nic poza władzą, prawda? Nie istnieje nic poza władzą. A więc krajobraz dla postmodernistów jest taki, że świat jest ciągiem piramid hierarchii władzy. Wszystkie, powiedzmy, są równie niesprawiedliwe i niewiarygodne, ponieważ istnieje nieskończona ilość interpretacji. A wszystko, co tworzy relacje wewnątrz tych hierarchii i pomiędzy tymi hierarchiami, to władza. Oczywiście jest to wniosek tak cyniczny, że przekracza to ludzką wyobraźnię i niewiarygodnie karygodny, szczególnie dlatego, że sprowadza bardzo złożoną rzeczywistość do bardzo prostej, pojedynczej przyczyny. Jednakże chodzi również o to, że starałem się dowiedzieć dlaczego ten nacisk na władzę stoi ponad wszystkim innym.

Podczas gdy myślisz sobie, że podstawowe twierdzenie o nieskończonej liczbie interpretacji jest błędne, nie ma żadnego logicznego powodu dla związku pomiędzy postmodernizmem a marksizmem, nie ma żadnego logicznego powodu, by wierzyć, w obliczu dowodów, że jest on napędzany przez współczucie, wiąże się z poczuciem, że nie istnieje nic poza władzą, wraca to z powrotem do wyjaśnienia Nietzchego dla urazy/rozgoryczenia.

To, co napędza całe to przedsięwzięcie, to fakt, że ludzie na uczelni, powiedzmy intelektualiści na uczelni, patrzą na świat i zauważają, że są inni, którzy są szanowani być może bardziej niż oni i są inni, którzy posiadają być może więcej niż oni i że dobra są dystrybuowane sprawiedliwie z pominięciem ich.
Konsekwencją tego jest pojawienie się ogromnej urazy/rozgoryczenia, o której mówił Nietzsche. Pragnieniem tego rozgoryczenia jest zburzenie hierarchii poprzez krytykowanie ich.
To jest motywacja do stawiania nieskończonej liczby potencjalnych interpretacji, ponieważ jeśli istnieje nieskończona liczba potencjalnych interpretacji, a twoja interpretacja uprzywilejowuje cię do zajęcia określonej pozycji władzy, a ja mogę podważyć twoje twierdzenie o ważności tej interpretacji, to mogę w sposób logiczny zburzyć twoje twierdzenie, że zasługujesz na jakąkolwiek władzę, autorytet, przywilej, itd., które wiążą się z tą pozycją.

Cóż, pozwala mi to również na uzurpowanie sobie tego, pozwala mi na używanie tego do moich własnych celów, pozwala mi na przejęcie władzy i kontroli. A skoro postmoderniści już twierdzili, że wszystko, co istnieje, to władza, to dlaczego mielibyśmy zakładać, że istnieje cokolwiek, co ich motywuje, szczególnie biorąc pod uwagę inne niespójne paradoksy, które są częścią i działką doktryny i jej sojuszu z marksizmem, dlaczego mielibyśmy zakładać, że jest to cokolwiek innego niż naga wola władzy, która motywuje i aktywuje doktrynę. Cóż, o tym właśnie myślałem, intensywniej niż zwykle, przez ostatnie osiem miesięcy.

Odporność i bezkarność: korupcja w relacjach Państwo-Farmacja – dr Paddy Rawlinson

Mam to skrócone do czegoś, co w przybliżeniu trwa 15 minut, to jest to trochę krótki okres czasu na to, by poradzić sobie z takimi rzeczami. Jednakże z pewnością zachęciłbym was przynajmniej do zastanowienia się nad tym, ponieważ nie dostrzegam tego, że nie byłem w stanie znaleźć żadnego wyjścia z logicznego argumentu, który właśnie wam przedstawiłem.
A jeśli ten argument jest poprawny, to jest to diagnoza tego, co dzieje się w politycznie poprawnym świecie i właściwie tego, jakie są jego motywacje. I wierzę, że mój argument jest, jest dokładny, jest precyzyjny i niszczy uniwersytety i atakuje resztę naszego społeczeństwa.
A pomysł, że kryje się za tym coś dobrego jest niebezpieczny. Nie wydaje mi się żeby tak było. Myślę, że to, co się za tym kryje, jest dokładnie tym, co Nietzsche zauważył 150 lat temu. To rozgoryczenie i żądza władzy, która… co jest czymś najbardziej karygodnym, ukrywa się pod postacią współczucia. Nadszedł czas by zdjąć z niej maskę i naprawić tę sytuację, zanim pójdziemy dalej drogą, która nie doprowadzi do niczego dobrego, niż to, co już zrobiliśmy. Dziękuję.

Moses Znaimer:  Jordan. Żeby pomóc publiczności, chciałbym wrócić do tej gównoburzy, która powstała przez fakt, jeśli dobrze zrozumiałem, że odmówiłeś zwracania się do osób transseksualnych zaimkami, które jak określili wolą.
Że powiedziałeś, że jest wiele takich zaimków, że nagle istnieje o wiele więcej płci, niż tylko te, które wcześniej znaliśmy i że przyjąłeś stanowisko, że język opiera się na zaimkach „jego” i „jej” i, że nadal będziesz rozmawiał w ten sposób z ludźmi. Czy to jest dokładny opis tej sytuacji?

Jordan Peterson:  Nie, nie. Z całym szacunkiem, nie jest, to znaczy, jest w przybliżeniu dokładny, ale nie jest precyzyjny co do szczegółów. Kiedy nakręciłem pierwszy filmik krytykujący ustawę C-16, którą wczoraj zatwierdził kanadyjski senat; więc teraz, nawiasem mówiąc, przymusowa mowa jest rzeczywistością w Kanadzie lub wkrótce nią będzie; kiedy nakręciłem pierwszy filmik, powiedziałem, że sprzeciwiam się prawnej konieczności używania pewnego rodzaju języka, który ma swoje korzenie w filozofii, którą uważam za odrażającą i która byłaby postmodernistyczną ideologią neomarksistowską. A te zaimki, kwestia transseksualizmu jest, jeśli o mnie chodzi, sprawą drugoplanową. I uwierzcie mi, tym faktem zaniepokojonych jest też wielu
transseksualistów, ponieważ wielu z nich napisało do mnie, to nie stanowi problemu, chodzi o to, że kiedy zasiejecie terytorium językowe ziarnem ideologów, szczególnie legislacyjnym zarządzeniem
pochodzącym od ideologicznych przeciwników, to oni wygrywają. A jeśli chodzi o mnie, to oni nie wygrają, tylko dlatego, że zmuszą mnie do powiedzenia tego, co chcą, żebym powiedział, bo ja nie powiem tego, co oni chcą, żebym powiedział.

Nigdy nie odmawiałem zwracania się do żadnego studenta jakimkolwiek zaimkiem. A to, co powiedziałem, kiedy nagrywałem filmy, to nie tylko to, że ten projekt ustawy tworzył strukturę legislacyjną, zwłaszcza gdy był interpretowany w ramach wytycznych polityki Komisji Praw Człowieka w Ontario, a tak właśnie będzie interpretowany, ale także, że ta przymusowa mowa z mocą ustawy wprowadziła do naszej tkanki prawnej postmodernistyczny, neomarksistowski, społeczno- konstrukcyjny pogląd na płeć, co dokładnie się wydarzyło. A jeśli myślisz, że to będzie dobre dla transseksualistów czy homoseksualistów, to pomyśl jeszcze raz, bo jedną z rzeczy, które są w tym ustawodawstwie stwierdzane, jest to, że tożsamość seksualna, w różnych jej odmianach, jest skonstruowana w czysto socjo-kulturowy sposób, co prawicowi konserwatyści mówią homoseksualistom od 1920 roku.

Tak więc właśnie napisaliśmy ustawę, która ma chronić ludzi, którzy różnią się, powiedzmy, w swojej tożsamości płciowej, powiedzmy, że przez domniemanie ich tożsamości seksualnej, właśnie napisaliśmy i umieściliśmy to w doktrynie, którą wrogowie tej idei używaliby przez 60 lat, by powiedzieć: „Cóż, jeśli jest to tak zapieczętowane kulturowo, to dlaczego po prostu nie przestaniesz tego robić,”  co jest dokładnie właściwą odpowiedzią.
Tak czy inaczej, nakręciłem ten film mówiąc, że nie zamierzam używać tych słów i to co się stało i dlaczego do tego doszło i to ci się wydarzyło było na początku, wiecie wywołano mnie i być może słusznie, bo powinieneś wzywać krytyków społecznych, prawda?
To jest to, co powinieneś robić. Zakwestionowano to co mówię w związku z moim potencjalnym fanatyzmem i rasizmem oraz wszystkimi innymi wyzwiskami, które są przypadkowo rzucane w ludzi, kiedy wygłaszają publiczne oświadczenie o takich rzeczach. Lecz nie, to nie miało nic wspólnego z faktyczną odmową zwrócenia się do danego studenta którymkolwiek z podanych zaimków.
Chodzi mi o to, że nigdy nie uczysz, nigdy nie zwracasz się do ludzi zaimkami osób trzecich, prawda? To po prostu nie jest coś, co się zdarza. Jeszcze jedna rzecz. Przepraszam, że odpowiedź jest tak długa, ale druga rzecz, na którą chciałbym zwrócić uwagę to to, że gdyby chodziło o zaimki, które powinny być używane do zwracania się do osób transseksualnych, gdyby tysiąc osób obejrzałoby ten film, zanudziłoby to większość z nich na śmierć i zniknęłoby w około 15 sekund z publicznej wyobraźni. I tak się nie stało. I jest tak dlatego, że nie o to w tym chodzi.
Zatem według mnie, chodzi o to; wiesz, nie sądzę, że sformułowałem mój argument tak idealnie, jak bym dzisiaj mógł, ale jestem coraz bliżej skrócenia go do 15 minut, solidnych 15 minut.

 

Jordan Peterson: Poprawność polityczna i postmodernizm – napisy PL